Dobry Bóg
Katalog znalezionych frazWÄ tki
- agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
- Bóg jest smutny z powodu sytuacji w Polsce.
- Bóg potrafi wszystko w ciągu sekundy.
- Bóg przychodzi do wszystkich do każdego z nas.
- Bóg jest potęgą całego wszechświata.
- Bóg Słońca Re
- 2012 naszym zdaniem
- WaĹźne - strona ukraiĹska
- podanie new bazyl-pl
- charakterystyka astrologiczn znakĂłw zodiakĂłw
- Podanie Konkretna
agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
"Jak Bóg traktuje swoje" dzieci",tak ja powinienem
traktować innych,bo to jest prawidłowy,najbardziej odpowiedni
przykład i wzór.Obraz Boga ma więc wpływ nie tylko
na życie religijne i kształt jego rozwoju,lecz również na
relacje międzyludzkie."
http://www.psychologia.net.pl/artykul.php?level=183
Wiara w dobrego Boga ma sens
"Jak Bóg traktuje swoje" dzieci",tak ja powinienem
traktować innych,bo to jest prawidłowy,najbardziej odpowiedni
przykład i wzór.Obraz Boga ma więc wpływ nie tylko
na życie religijne i kształt jego rozwoju,lecz również na
relacje międzyludzkie."
http://www.psychologia.net.pl/artykul.php?level=183
Wiara w dobrego Boga ma sens
koraliku, pozwol, ze poczytam jutro. thaNX
"Jak Bóg traktuje swoje" dzieci",tak ja powinienem
traktować innych,bo to jest prawidłowy,najbardziej odpowiedni
przykład i wzór.Obraz Boga ma więc wpływ nie tylko
na życie religijne i kształt jego rozwoju,lecz również na
relacje międzyludzkie."
http://www.psychologia.net.pl/artykul.php?level=183
Wiara w dobrego Boga ma sens
Poczytalem. Autor, moim zdaniem, idzie na latwizne. Wg autora wszystkie "skrajnosci" w poztrzegani Boga sa dowodem choroby umyslowej. Ale w takim razie jak wyjasnic takiego kogos jak ja? Stracilem rodzine i prace dla Boga (swego czasu) czyli paranoik. Teraz mam pretensje to Boga (osobowosc schizoidalna).
A moze wlaczyc w to troche logiki i trzezwego spojrzenia na rzeczywistosc. Jaki obraz Boga wtedy zobaczymy?
Odpiszę wieczorem -będę miała więcej czasu.
"Jak Bóg traktuje swoje" dzieci",tak ja powinienem
traktować innych,bo to jest prawidłowy,najbardziej odpowiedni
przykład i wzór.Obraz Boga ma więc wpływ nie tylko
na życie religijne i kształt jego rozwoju,lecz również na
relacje międzyludzkie."
http://www.psychologia.net.pl/artykul.php?level=183
Wiara w dobrego Boga ma sens
Poczytalem. Autor, moim zdaniem, idzie na latwizne. Wg autora wszystkie "skrajnosci" w poztrzegani Boga sa dowodem choroby umyslowej. Ale w takim razie jak wyjasnic takiego kogos jak ja? Stracilem rodzine i prace dla Boga (swego czasu) czyli paranoik. Teraz mam pretensje to Boga (osobowosc schizoidalna).
A moze wlaczyc w to troche logiki i trzezwego spojrzenia na rzeczywistosc. Jaki obraz Boga wtedy zobaczymy?
Nie dziwię się zdaniu autora w tej kwestii,ponieważ wiele osób
padło ofiarą rozumienia Boga przez religię.Utrata rodziny,którą
się kocha ,to ciężar trudny do udzwignięcia i prędzej czy póżniej
zaczynają się wątpliwości i bunt,wyrzuty sumienia a następnie cierpienie.
To najprostsza droga do tego,żeby stracić stabilność emocionalną
i wpaść w depresję-depresja natomiast to równia pochyła prowadząca
do innych chorób.
Bóg jest dla mnie nie pojęty i chyba tak zastanie.
"Jak Bóg traktuje swoje" dzieci",tak ja powinienem
traktować innych,bo to jest prawidłowy,najbardziej odpowiedni
przykład i wzór.Obraz Boga ma więc wpływ nie tylko
na życie religijne i kształt jego rozwoju,lecz również na
relacje międzyludzkie."
http://www.psychologia.net.pl/artykul.php?level=183
Wiara w dobrego Boga ma sens
TAK ,WIARA W DOBREGO BOGA MA SENS.
Przeczytalem powyzszy tekst ,wiele moglbym na ten temat napisac,
byc moze zrobie to jeszcze ,albo nie bede mial juz okazji.
Slowa ktore ponizej przytaczam ,na pierwszy rzut oka wydaja
sie nie miec zwiazku z tekstem ktory podalas,
ale po zaglebieniu sie w ich istote ,istnieje pelna harmonia,
a przeslanie z nich plynace, jest takze moim doswiadczeniem.
"Dwoista istota Chrystusa - ta ludzka, nadludzka tęsknota człowieka do Boga lub, ściślej mówiąc, tęsknota za powrotem do Boga i utożsamieniem się z nim - zawsze była dla mnie niezbadaną tajemnicą. Tęsknota ta, tak tajemnicza i realna równocześnie, otworzyła we mnie wielkie rany oraz głębokie, bystro płynące źródła.
Największą moją udręką, źródłem wszystkich radości i smutków już od młodych lat była ta właśnie nieustanna, bezlitosna walka ducha z ciałem.
Są we mnie ludzkie i praludzkie, odwieczne, ciemne siły Złego; są też we mnie ludzkie, świetliste siły Boga, a moja dusza jest areną, na której obie te armie spotykają się i ścierają ze sobą.
Moja udręka była olbrzymia. Kochałem swoje ciało i nie chciałem by sczezło; kochałem swą duszę i nie chciałem by upadła. Walczyłem, chcąc pogodzić te dwie pierwotne siły tak sobie przeciwne i uświadomić im, że nie są wrogami lecz kompanami, tak aby mogły radować się swą harmonią - tak bym i ja mógł radować się z nimi.
Każdy człowiek uczestniczy w boskiej naturze, tak duchem, jak i ciałem. Dlatego właśnie tajemnica Chrystusa nie jest tajemnicą przeznaczoną wyłącznie dla wyznawców jednej religii; jest uniwersalna. Walka Boga z człowiekiem zawiązuje się w każdym z nas, tak samo jak tęsknota za pojednaniem. Najczęściej walka ta jest podświadoma i krótkotrwała. Słaba dusza nie ma tyle wytrzymałości, by długo opierać się ciału. Staje się ociężałą, staje się ciałem, tym samym kładąc walce kres. Ale w wypadku ludzi odpowiedzialnych, ludzi którzy dniem i nocą zwracają oczy ku Najwyższemu Obowiązkowi, konflikt między ciałem a duchem nie zna litości i może trwać aż do śmierci.
Im silniejsza dusza i ciało, tym ich walka staje się bardziej owocna i tym bogatsza jest ostateczna harmonia. Bóg nie kocha słabej duszy i zwiotczałego ciała. Duch chce być zmuszony do walki z silnym, wytrzymałym ciałem. Jest jak ciągle głodny, mięsożerny ptak; pożera i przyswaja sobie ciało, które stopniowo zanika.
Walka między ciałem a duchem, bunt i opór, pojednanie i poddanie się, wreszcie osiągnięcie najwyższego celu, zjednoczenie z Bogiem - taką drogę obrał Chrystus, który zachęca nas, byśmy podążali jego krwawym szlakiem.
Oto Najwyższy Obowiązek człowieka walczącego: rozpocząć wspinaczkę na ten wyniosły szczyt, który zdobył pierworodny syn zbawienia, Chrystus. Od czego zacząć?
Jeśli mamy być zdolni do podążania za nim, musimy dogłębnie poznać jego konflikt i udrękę: jego zwycięstwo nad zaciskającymi się ziemskimi pętami, poświęcenie wielkich i małych ludzkich radości, nieustanne ofiary, jakie ponosił, i wielkie czyny, jakich dokonywał w drodze na Krzyż, szczyt męczeństwa.
Nigdy nie podążałem krwawym szlakiem Chrystusa na Golgotę z takim przerażeniem, nigdy nie doświadczałem jego Życia i Męki tak intensywnie jak wówczas, gdy dniami i nocami pisałem “Ostatnie kuszenie Chrystusa". Zapisując to wyznanie udręki i wielkiej nadziei ludzkości byłem tak wzruszony, że miałem oczy pełne łez. Nigdy przedtem krew Chrystusa nie spływała do mego serca tak słodko i boleśnie, kropla po kropli.
Aby wejść na Krzyż, ten szczyt poświęcenia, i znaleźć Boga, ten szczyt świata duchowego, Chrystus przebył wszystkie etapy, które przechodzi człowiek walczący. Dlatego właśnie jego cierpienie wydaje się nam tak znajome, dlatego dzielimy je i dlatego ostateczne zwycięstwo Chrystusa wydaje się naszym własnym przyszłym zwycięstwem. Ta głęboko ludzka strona natury Chrystusa pomaga nam zrozumieć go, kochać i naśladować jego Mękę, jak gdyby była naszą własną. Gdyby nie miał w sobie tego ciepłego, ludzkiego elementu, nigdy nie dotknąłby naszych serc z taką wiarą i czułością i nie stałby się wzorem dla nas. Walczymy, widzimy jak on walczy i stajemy się silniejsi. Widzimy, że nie jesteśmy samotni na tym świecie - on walczy po naszej stronie.
Każda chwila w życiu Chrystusa to moment konfliktu i zwycięstwa. Pokonał niezwyciężony urok prostych ludzkich przyjemności; pokonał pokusy, ustawicznie przemieniał ciało w ducha i wznosił się coraz wyżej. Osiągnął szczyt Golgoty i wspiął się na Krzyż.
Jednak nawet tam nie zakończyła się jego walka. Na Krzyżu czekała pokusa - Ostatnie Kuszenie. Zamglonym oczom Ukrzyżowanego duch Zła ukazał w ułamku sekundy zwodniczą wizję spokojnego, szczęśliwego życia. Chrystusowi zdawało się, że poszedł równą, prostą drogą człowieka, ożenił się i miał dzieci. Ludzie kochali go i szanowali, a teraz, jako starzec, siedzi na progu swego domu i uśmiecha się z zadowoleniem, wspominając tęsknoty swej młodości. Jak wspaniale, jak rozsądnie postąpił wybierając drogę człowieka! Jakim szaleństwem było pragnienie, aby zbawić świat! Cóż to za radość uniknąć niedostatków, tortur i Krzyża!
Takie było Ostatnie Kuszenie, które jak błyskawica zakłóciło ostatnie chwile życia Zbawiciela.
Ale natychmiast Chrystus potrząsnął gwałtownie głową, otworzył oczy i zrozumiał. Nie, nie jest zdrajcą, Bogu chwała! Nie jest dezerterem. Wykonał misję, którą powierzył mu Pan. Nie ożenił się, nie miał szczęśliwego życia. Osiągnął szczyt poświęcenia: zawisł przybity do Krzyża.
Z zadowoleniem zamknął oczy. I wtedy rozległ się wielki triumfalny krzyk: Wykonało się!
Innymi słowy: wypełniłem swój obowiązek, zostałem ukrzyżowany, nie uległem pokusie...
Napisałem tę książkę, bo chciałem przedstawić człowiekowi walczącemu najwyższy wzór; chciałem pokazać mu, że nie wolno bać się bólu, pokusy lub śmierci - bo wszystko to można pokonać, to już zostało pokonane. Swoim cierpieniem Chrystus uświęcił ból. Pokusa walczyła o niego aż do ostatniej chwili, ale i ona poniosła klęskę. Chrystus umarł na Krzyżu i w tym momencie śmierć została pokonana na zawsze.
Każda przeszkoda na jego drodze stawała się kamieniem milowym, źródłem kolejnego triumfu. Mamy teraz przed sobą wzór - wzór, który swym światłem wyznacza nam drogę i daje siłę.
Moja książka nie jest biografią; jest wyznaniem każdego, kto walczy. Wydając ją, spełniłem swój obowiązek, obowiązek człowieka, który stoczył wiele walk i przeżył wiele gorzkich chwil, i miał wielkie nadzieje.
Jestem pewny, że każdy wolny człowiek, który przeczyta tę tak pełną miłości książkę, będzie bardziej niż kiedykolwiek i lepiej niż kiedykolwiek kochał Chrystusa."
Nikos Kazantzakis
"Ostatnie kuszenie Chrystusa"
( Wstęp do książki )
(Tłumaczył Jan Wolff)
Czy człowiek,któremu udało się wygrać walkę ,
będzie nadał człowiekiem?
a wlasciwie to skad wiadomo, ze powinnismy podazac za kimkolwiek? Tylu i tyle pisze o podazaniu za Jezusem, Budda, czasami wspomina sie Sokratesa. Ale dlaczego? W jakim celu? Zeby bylo latwiej w zyciu? To nie jest zly cel - lubie gdy jest latwo. Ale czy to wszystko? A moze chodzi o zbawienie? Zbawienie czyli co? Wieczne zycie w szczesciu? I dlaczego na te pytania nie ma odpowiedzi?
Budda zalecal nie podazanie za nikim. Bo jesli podazasz za jakas osoba, to nie podazasz za prawda. Dlatego my, chrzescijanie zrobilismy z Jezusa uosobiona prawde.
Mysle, ze problem zaczyna sie, kiedy podazanie za Jezusem (alobo to, co za takowe podazanie uwazamy) odciaga nas od podazania za prawda.
Nawet jeśli podąża się za Jezusem,to i tak każdy robi
to na swój własny sposób.
Może system wartości Jezusa jest tym samym ,co osiągnął Budda?
a różnica polegała tylko na drodze..?
Gdyby nauk Jezusa nie zamknięto w systemach religii-wyznaniach i sektach,
to przesłanie wędrownego nauczyciela podobne jest temu,co głosił Budda.
http://mahajana.net/mb3s/publikacje/buddyzm/buddyzm.html
Gdyby nauk Jezusa nie zamknięto w systemach religii-wyznaniach i sektach,
to przesłanie wędrownego nauczyciela podobne jest temu,co głosił Budda.
http://mahajana.net/mb3s/publikacje/buddyzm/buddyzm.html
Od dawna na to zwracam uwage. Z tego wlasnie powodu niektorzy twierdza, ze Jezus odbyl w mlodosci podroz do Indii. Choc oczywiscie dowodow na to nie ma, no i dlaczego madrosc mialaby byc dostepna tylko w Indii?
Wędrował,więc mógł być gdzie chciał.Może granice jego pielgrzymowania
ograniczyli "świętobliwi okłamywacze" na potrzeby władzy,polityki.
Mogło tak być..
"Jak Bóg traktuje swoje" dzieci",tak ja powinienem
traktować innych,bo to jest prawidłowy,najbardziej odpowiedni
przykład i wzór.Obraz Boga ma więc wpływ nie tylko
na życie religijne i kształt jego rozwoju,lecz również na
relacje międzyludzkie."
http://www.psychologia.net.pl/artykul.php?level=183
Wiara w dobrego Boga ma sens :)
A co z wiarą w złego Boga ?
Przeciez Bóg, czytając Biblię, robił tak przerażająco złe rzeczy, że nie sposób nie wierzyć i w takiego Boga.
Jeśli się wogóle w Niego wierzy.
No właśnie..dlatego ja wierzę w dobrego Boga
A dlaczego tylko dobrego ?
Bóg Starego Testamentu mordujący ludzi, nie jest Twoim idolem?
A dlaczego tylko dobrego ?
Bóg Starego Testamentu mordujący ludzi, nie jest Twoim idolem?
Na szczęście Bóg nie mieści się ani w ST ani w NT.
Pamiętam czasy dzieciństwa i póżniejsze,kiedy wolna byłam
od Ksiąg i interpretacji Boga.Myślę ,że wtedy znałam Go bardziej
niż teraz.Pisaniu ksiąg nigdy nie będzie końca i zawsze można
w nich Kogoś obsmarować Wyrosłam ze wspólnotowej hipnozy
interpretacji Boga.