Czy chrzescijanstwo to dzisiaj cos wiecej niz tradycja..?
Katalog znalezionych frazWÄ tki
- agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
- forum- głupawy sposob na spedzanie czasu czy cos wiecej?
- Orzeczenie o stopniu niepełnosprawności-2 czy więcej symboli
- Mam 14lat, i nic wiecej nie robie tylko gram.
- A może jeszcze jedną kategorię więcej?
- biblia - ksiega jak koran czy coz wiecej
- Ale to już było... i nie wróci więcej :/
- Chrześcijaństwo pod stałym atakiem
- Chrześcijanin czy Chrystianin?
- Humanizm i chrześcijaństwo
- wzorzec chrzescijanstwa
agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
Od jakiegos czasu zadaje sobie to pytanie.
Widze co sie dzieje,to takie oszukiwanie samych siebie,
stwarzanie pozorow.Pytanie -tylko po co..?
Do czego potrzebna jest taka iluzja?,co ma zastapic
i czy cos zastepuje?To,ze nie ma prawdziwych chrzescijan
ani zydow-to wiem,ale nie moge zrozumiec tej postawy.
Tradycja to nie chrzescijanstwo.Udawanie chrzescijanstwa tez nim nie jest.
Jak to widzicie?
Ja to widze tak: chrzescijanstwo nie ma dobrze osadzonej tozsamosci. Przyklad: Nowy Testament. Chrzescijanie-naukowcy-biblisci nie potrafia obronic wiarygodnosci Nowego Testamentu. Kto pojdzie umierac za Jezusa z Nazaretu skoro wiadomosci o nim sa stawiane pod znakiem zapytania? Adwentysci i wiekszosc chrzescijan "ewangelizuja-manipuluja" masami w Afryce czy Ameryce Pld, ale obronic wlasnej wiary nie potrafia na katedrach Europy i Ameryki Pln.
Mahatma Gandhi tak powiedzial;
"Lubie waszego Chrystusa.Nie lubie waszych chrzescijan.
Wasi Chrzescijanie sa tacy niepodobni do waszego Chrystusa.
Materializm bogatych krajow chrzescijanskich jest tak
przeciwstawny do slow Jezusa Chrystusa ,ktory mowi,
ze nie mozna jednoczesnie wyznawac Mamone i Boga."
Mowiac o chrzescijanstwie mam na mysli tych,ktorzy
sie tego przyznaja i identyfikuja z ta wiara.
Wsrod tych spoleczenstw tzw.chrzescijanskich wyksztalcilo sie
cos na ksztalt "chrzescijanskiego poganstwa".
to znaczy,ze pod sztandarem Ewangeli zyja tak,jakby byla ona
mitem a Bog rownie dobrze moze istniec lub nie.
Zgadzam sie z tym co powiedzial Gandhi,ze chrzescijanie nie sa
ani troche podobni do Jezusa,a dostatek nie sprzyja chrzescijanskim
wzorcom.
Ja to widze tak: chrzescijanstwo nie ma dobrze osadzonej tozsamosci. Przyklad: Nowy Testament. Chrzescijanie-naukowcy-biblisci nie potrafia obronic wiarygodnosci Nowego Testamentu. Kto pojdzie umierac za Jezusa z Nazaretu skoro wiadomosci o nim sa stawiane pod znakiem zapytania? Adwentysci i wiekszosc chrzescijan "ewangelizuja-manipuluja" masami w Afryce czy Ameryce Pld, ale obronic wlasnej wiary nie potrafia na katedrach Europy i Ameryki Pln.
Dokladnie tak. Ale jednoczesnie musimy pamietac, ze celem Jezusa nie bylo "zalozenie chrzescijanstwa". To, ze ono zaistnialo jako osobna religia bylo wynikiem uwarunkowan politycznych.
Mahatma Gandhi tak powiedzial;
"Lubie waszego Chrystusa.Nie lubie waszych chrzescijan.
Wasi Chrzescijanie sa tacy niepodobni do waszego Chrystusa.
Materializm bogatych krajow chrzescijanskich jest tak
przeciwstawny do slow Jezusa Chrystusa ,ktory mowi,
ze nie mozna jednoczesnie wyznawac Mamone i Boga."
Mowiac o chrzescijanstwie mam na mysli tych,ktorzy
sie tego przyznaja i identyfikuja z ta wiara.
Wsrod tych spoleczenstw tzw.chrzescijanskich wyksztalcilo sie
cos na ksztalt "chrzescijanskiego poganstwa".
to znaczy,ze pod sztandarem Ewangeli zyja tak,jakby byla ona
mitem a Bog rownie dobrze moze istniec lub nie.
Zgadzam sie z tym co powiedzial Gandhi,ze chrzescijanie nie sa
ani troche podobni do Jezusa,a dostatek nie sprzyja chrzescijanskim
wzorcom.
Mahatma (zapytany, czy jest hinduista), odpowiedzial takze: "Tak. Jestem rowniez chrzescijaninem, muzulmaninem, buddysta i zydem."
Bardzo trafnie sie wypowiedzial odnosnie chrzescijanstwa
stad ten cytat,ktory mowi,ze chrzescijanstwo i pieniadze
nie ida jedna droga.
Natomiast Bog i pieniadze moga ,jak najbardziej.
Gandhi powiedzial tez;
" Bez watpienia bylbym chrzescijaninem,gdyby chrzescijanie
byli nimi 24 godziny na dobe"
Tak wiec jego wypowiedzi sa sprzeczne.
Moze chodzilo mu o przenikanie sie kultur a co za tym idzie i religi..?
Gandhi lubil paradoksy, a poza tym jego poglady ewoluowaly cale zycie. Jego autobiografia, ktora przeczytalem w wieku 16 chyba lat, zmienila moje zycie. Polecam.
"Chrzescijanstwo jest najwieksza religia na swiecie pod
wzgledem liczby wyznawcow,biorac pod uwage wszystkie odlamy
wchodzace w jej sklad.Szacunkowo oblicza sie,ze chrzescijanstwo
wyznaje ponad 33 procent ludnosci swiata (okolo 2,1 miliarda)
w tym;
okolo 1,1 miliarda -katolicy
590 milionow-protestanci,w tym anglikanie 77 milionow
ponad 310 milionow prawoslawni,
okolo 1,5 miliona -Zydzi mesjanistyczni."
http://geografia.na6.pl/religie-swiata
Kiedy patrze na te dane,to mi sie w glowie nie miesci,ze
wsrod tylu chrzescijan-na swiecie panuje wciaz taki glod i obojetnosc.
Dlatego uwazam,ze przynaleznosc nie czyni nikogo czlowiekiem,
a udawanie i dlugotrwale klamstwo powoduje zmiany w mozgu.
ale to juz zagadnienie z psychologii.Moze przydalby sie taki dzial?
Od jakiegos czasu zadaje sobie to pytanie.
Widze co sie dzieje,to takie oszukiwanie samych siebie,
stwarzanie pozorow.Pytanie -tylko po co..?
Do czego potrzebna jest taka iluzja?,co ma zastapic
i czy cos zastepuje?To,ze nie ma prawdziwych chrzescijan
ani zydow-to wiem,ale nie moge zrozumiec tej postawy.
Tradycja to nie chrzescijanstwo.Udawanie chrzescijanstwa tez nim nie jest.
Jak to widzicie?
Nie lubię uogólnień. Pisząc " nie ma prawdziwych chrześcijan..." na czym opierasz to twierdzenie? Robiłaś jakieś badania ? ankiety ? na podstawie oceny swoich znajomych? jeśli tak to ilu? 20? 30?
Unikam ocen i sądów, mając w pamięci słowa Pisma "sąd należy do Boga". Jestem przekonana, że ciągle dla wielu ludzi wiara i Bóg są ważne i widzę takich ludzi wokół. Widzę jak Bóg zmienia ludzi i jak wzrastają w wirze i to daje mi radość i wzmacnia moją wiarę.
Witaj MariAnno
Pisze tak ,jak ja to widze i rozumiem.To co mowie
opieram na doswiadczeniu i obserwacji wlasnego zycia i zycia innych.Najwidoczniej ja i Ty roznie pojmujemy chrzescijanstwo.
Przypuszczam,ze sa na swiecie ludzie szczerzy,prawdomowni,
uczciwi -moze nawet wierzacy,ale nie o takich mi chodzi.
Nowy Testament powinien byc konstytucja dla chrzescijan,
a jakie jest jego przeslanie wiesz
ale przytocze jakies cytaty;
...Sprzedaj wszystko, co tylko masz i rozdaj ubogim,
a bedziesz mial skarb w niebie,
a potem przyjdz i nasladuj mnie"
Jesliby ktos posiadal majetnosci tego swiata i wiedzial,
ze jego brat cierpi niedostatek,a zamknal przed nim swoje serce,
jak moze trwac w nim milosc Boga"
...My takze winnismy oddac zycie za braci"
Ponad 2,5 miliarda ludzi na ziemi to "chrzescijanie"
a kazdego dnia na Ziemi umiera codziennie ok 38 tysiecy dzieci.
Proces wyniszczenia organizmu prowadzacy do smierci glodowej
trwa ok roku wiec cierpiacych z glodu jest ok 14 milionow dzieci dziennie.
Co 3,6 sekundy,ktos umiera z glodu.Ok 815 milionow ludzi na
swiecie cierpi z glodu i niedozywienia.
Tak jak napisalam powyzej -najwidoczniej roznie pojmujemy
chrzescijanstwo.Osobiscie mysle,ze wiara w Boga to nie jest jeszcze chrzescijanstwo a ci ktorzy siebie tak nazwali nimi nie sa.
Pozdrawiam
Kazde z nas ma wlasna definicje chrzescijanstwa.
I rzeczywiscie, wiara w Boga a chrzescijanstwo to odrebne rzeczy. Znam bowiem chrzesicjan-ateistow.
Tak to wyglada,ale jesli kazdy z nas ustali wlasna definicje
chrzescijanstwa,to nie powinnismy w to angazowac imienia
Jezusa ze wzgledu na Niego wlasnie.
Powinnam przeprosic za pomylke mowiac ,ze nie ma ani jednego
chrzescijanina ze wzgledu na tych,ktorych zna Jag
i ze wzgledu na tych,ktorych Wy ewentualnie znacie.
Ciesze sie ,ze sa
Kazde z nas ma wlasna definicje chrzescijanstwa.
I rzeczywiscie, wiara w Boga a chrzescijanstwo to odrebne rzeczy. Znam bowiem chrzesicjan-ateistow.
Ale mi dałeś do myślenia!!!??? Jak można być chrześcijaninem-ateistą? Chyba jestem za głupia aby to zrozumieć!
Jesli mozna nazywac sie chrzescijaninem i nim nie byc,
to mozna tez nim byc-nie nazywajac sie.
Acha...i jeszcze co jest bardzo wazne;
oceniamy swiat wedlug slow a nie wedlug rzeczywistosci,
i najczesciej to one buduja nasza ocene i swiatopoglad.
Slowa maja wielka moc
Kazde z nas ma wlasna definicje chrzescijanstwa.
I rzeczywiscie, wiara w Boga a chrzescijanstwo to odrebne rzeczy. Znam bowiem chrzesicjan-ateistow.
Ale mi dałeś do myślenia!!!??? Jak można być chrześcijaninem-ateistą? Chyba jestem za głupia aby to zrozumieć!
Ja nauki Jezusa rozumiem w duzej mierze przez pryzmat przypowiesci o Dobrym Samarytaninie - to, w co wierzysz blednie w prownaniu z tym, jak zyjesz. I jesli ktos uwaza sie za chrzescijanina, to ja nie mam prawa mu tego zabraniac.
Jag. Twoje niuanse zaskakuja mnie. ADS widzi to inaczej, jakos bez zwracania uwagi na takie "drobnostki" jak przypowiesci Jezusa.
Jag. Twoje niuanse zaskakuja mnie. ADS widzi to inaczej, jakos bez zwracania uwagi na takie "drobnostki" jak przypowiesci Jezusa.
Jasne, ale ja przeciez nie jestem ograniczony tym, czego trzyma sie ADS (albo jakikolwiek inny kosciol).
Ależ, chrześcijaństwo,w dniu dzisiejszym, to tylko TRADYCJA. Nawet to, że Biblia ma rację i podobno jest tzw. słowem Bozym, to też tylko TRADYCJA, bowiem nie ma żadnego przekonywującego dowodu na to, że została napisana pod natchnieniem tzw. Ducha Św. !
TRADYCYJNIE uznaje się, że tak jest !
Sami odkrywamy prawde o sobie,ze nawet wiara w Boga
jest tradycja...
Ależ oczywiście, że wiara w Boga jest tradycyjna. Gdyby było inaczej, nie byłoby tylu konfesji religijnych w łonie judaizmu, islamu i chrześcijaństwa.
Zastanawiam sie czy wiara w Boga jest darem czy nie..?
W jakim stopniu zalezy ona od czlowieka i czy od czlowieka zalezy?
Im bardziej probuje uzywac swojej wiedzy i logiki
nie dochodze do zadnych wnioskow,nie potrafie nazwac
czym jest wiara i nie mam pojec ,w ktorych ona sie miesci.
Niektore wspolczesne przeklady unikaja slowa "wiara" (faith) zastepujac je slowem "ufnosc/zaufanie" (trust), ktore podobno lepiej oddaje konotacje greckiego oryginalu.
Zastanawiam sie,czy mozna komus zaufac na drodze
rozumu i logicznego myslenia.
Wydaje mi sie,ze to odbywa sie bardziej intuicyjnie,na
zasadzie odczuc..
Czy mozesz troche jasniej?
Niektore wspolczesne przeklady unikaja slowa "wiara" (faith) zastepujac je slowem "ufnosc/zaufanie" (trust), ktore podobno lepiej oddaje konotacje greckiego oryginalu.
Mam na mysli to, czy wiara,zaufanie jest rodzajem wewnetrznej
podpowiedzi lub pewnosci.Czy tez bierze sie ona z wiedzy i logicznego
pojmowania.Skoro wiara jest zaufaniem,to w jakis sposob
trzeba jej nabyc.
To mialam na mysli.
Podobno ap Pawel w Liscie do Rzymian stwierdza, ze wiara (zaufanie) jest darem. Bozym darem. Jacek Kuron w jednym z ostatnich wywiadow powiedzial, ze nigdy nie bylo mu to dane.
Dla mnie wiara nie oparta na faktach i logice jest niewiele warta.
Podobno ap Pawel w Liscie do Rzymian stwierdza, ze wiara (zaufanie) jest darem. Bozym darem. Jacek Kuron w jednym z ostatnich wywiadow powiedzial, ze nigdy nie bylo mu to dane.
Dla mnie wiara nie oparta na faktach i logice jest niewiele warta.
Ewangelia Marka 16.16 mowi,ze;
"Kto uwierzy i ochrzczony zostanie,bedzie zbawiony"
Z tego fragmentu wynika,ze wiara moze zalezec od czlowieka.
Napewno wiara kazdego z nas wyglada innaczej,
i podczas zycia,z powodu osobistych doswiadczej cos
sie w czlowieku zmienia(na plus lub minus
Mysle,ze to,co poparte jest dowodami i logice, jest rodzajem pogladu do zajecia jakiegos stanowiska w sprawie.
Podobno ap Pawel w Liscie do Rzymian stwierdza, ze wiara (zaufanie) jest darem. Bozym darem. Jacek Kuron w jednym z ostatnich wywiadow powiedzial, ze nigdy nie bylo mu to dane.
Dla mnie wiara nie oparta na faktach i logice jest niewiele warta.
Ewangelia Marka 16.16 mowi,ze;
"Kto uwierzy i ochrzczony zostanie,bedzie zbawiony"
Z tego fragmentu wynika,ze wiara moze zalezec od czlowieka.
Napewno wiara kazdego z nas wyglada innaczej,
i podczas zycia,z powodu osobistych doswiadczej cos
sie w czlowieku zmienia(na plus lub minus
Mysle,ze to,co poparte jest dowodami i logice, jest rodzajem pogladu do zajecia jakiegos stanowiska w sprawie.
Ok. Koraliku. Pytanko: czy wierzesz, ze Ellen White byla prorokiem? Nie oczekuje odpowiedzi, bo nie smailbym nikogo wiary lub niewiatry obnazac w jakikolwiek sposob. Zadaje to pytanie aby zadac kolejne: a na jakiej podstawie wierzysz lub nie wierzysz? Aby mi wyjasnic swoja wiare (lub nie wiare) musisz odwolac sie do logiki i faktow
Przyznaje Ci racje Oczekiwanie,nic nie zwalnia mnie
z myslenia.
Podobno ap Pawel w Liscie do Rzymian stwierdza, ze wiara (zaufanie) jest darem. Bozym darem. Jacek Kuron w jednym z ostatnich wywiadow powiedzial, ze nigdy nie bylo mu to dane.
Dla mnie wiara nie oparta na faktach i logice jest niewiele warta.
Adminie.
Co, w takim razie, z różnego rodzaju cudami, występującymi w każdej wierze?
Ich nie idzie wyjaśnić logicznie, a i samo uznanie za fakt, nastręcza wielu trudności.
Podobno ap Pawel w Liscie do Rzymian stwierdza, ze wiara (zaufanie) jest darem. Bozym darem. Jacek Kuron w jednym z ostatnich wywiadow powiedzial, ze nigdy nie bylo mu to dane.
Dla mnie wiara nie oparta na faktach i logice jest niewiele warta.
Adminie.
Co, w takim razie, z różnego rodzaju cudami, występującymi w każdej wierze?
Ich nie idzie wyjaśnić logicznie, a i samo uznanie za fakt, nastręcza wielu trudności.
Mysle, ze powinnismy uciec w tym momencie od slowa `logika` i raczej zastapic je slowem `nadnaturalnosc`. Powiedzenie o czyms, ze jest logiczne oznacza, ze jest zgodne z prawami logiki. Dla przykladu: zasada niesprzecznosci glosi, ze w tym samym momencie czasu cos nie moze zachodzic i nie zachodzic jednoczesnie (wersja ontologiczna). wystapienie cudu (np. chodzenie po wodzie) jest jak najbardziej logiczne. Jest jednak niezgodne z zasadami natury.
Podobno ap Pawel w Liscie do Rzymian stwierdza, ze wiara (zaufanie) jest darem. Bozym darem. Jacek Kuron w jednym z ostatnich wywiadow powiedzial, ze nigdy nie bylo mu to dane.
Dla mnie wiara nie oparta na faktach i logice jest niewiele warta.
Adminie.
Co, w takim razie, z różnego rodzaju cudami, występującymi w każdej wierze?
Ich nie idzie wyjaśnić logicznie, a i samo uznanie za fakt, nastręcza wielu trudności.
Cuda mozna uznac za cos w rodzaju magii,czarow,sil zadprzyrodzonych.
Biblia tego zakazuje a jednoczesnie zacheca...
A ja ostatnio ogladalem w TV brytyjskiego iluzjoniste, ktory chodzil po Tamizie. Podejrzewam, ze nie bylo w tym nic nadnaturalnego, choc pewnosci nie mam. Brakuje mi wiary?
A ja ostatnio ogladalem w TV brytyjskiego iluzjoniste, ktory chodzil po Tamizie. Podejrzewam, ze nie bylo w tym nic nadnaturalnego, choc pewnosci nie mam. Brakuje mi wiary?
Mysle,ze jestes na etapie swiadomosci kwantowej.
Mozna o tym poczytac w necie.
Dodam jeszcze ze,zeby taka swiadomoscia zawiadywac,
zeby wplywac na rzeczywistosc-potrzebna jest wiara-
-to ona daje moc-ona jest moca.
cHRZESCIJANSTWO. To zalezy gdzie mieszzkasz. Podejrzewam, ze w Polsce chrescijanstwo jest zywe - i niewazne jaki kosciol - katolicki, swiadkowie Jehowy, Zieloni, itp. Spotykaja sie, modla, wierza. W UK jest troche inaczej - spotykaja sie modla, wierza ... ale jest ich garstka, garsteczka.
cHRZESCIJANSTWO. To zalezy gdzie mieszzkasz. Podejrzewam, ze w Polsce chrescijanstwo jest zywe - i niewazne jaki kosciol - katolicki, swiadkowie Jehowy, Zieloni, itp. Spotykaja sie, modla, wierza. W UK jest troche inaczej - spotykaja sie modla, wierza ... ale jest ich garstka, garsteczka.
Co jest wazniejsze - jakosc, czy ilosc?
a moze ilosc swiadczy o jakosci?
a moze ilosc swiadczy o jakosci?
Dlaczego mialoby tak byc? Poparcie dla Rydzyka ma swiadczyc o jakosci tego pana?
Wynikaloby z tego, ze w Polsce katolicyzm jest wysokiej jakosci, a wszystko inne marnej.
Gdy byłem zachwycony poznaną Prawdą, dzieliłem się nią wszędzie i niemal z każdym. Opowiadałem o swoim nawróceniu, o Prawdziwym Kościele, zwalczając ludzkie dogmaty a promując Biblię. W odpowiedzi niemal ze wszystkich ust słyszałem w zasadzie to samo zdanie: jak mogłeś porzucić wiarę ojców ? Rodzina, znajomi, współpracownicy-wszyscy gardłowali na jedną nutę. Niestety-tradycja zagłusza fakty, wytrąca argumenty, pozbawia logiki. W dodatku posiada "mocną" legitymację: 966, Prymas Tysiąclecia, Polak-papież, 99% wierzących...Ci, którzy wybili się ponad tradycję...są na tym forum... dnia Wto 21:51, 29 Sty 2013, w całości zmieniany 2 razy
cHRZESCIJANSTWO. To zalezy gdzie mieszzkasz. Podejrzewam, ze w Polsce chrescijanstwo jest zywe - i niewazne jaki kosciol - katolicki, swiadkowie Jehowy, Zieloni, itp. Spotykaja sie, modla, wierza. W UK jest troche inaczej - spotykaja sie modla, wierza ... ale jest ich garstka, garsteczka.
W kościołach bywam sporadycznie , kiedy jestem zaproszona na ślub,
chrzest albo pogrzeb.Podejrzewam,że chrześcijaństwo w Polsce
niczym się różni od tego poza granicami.Ludzie w Polsce maja
po prostu inne podejście do życia i inny temperament wynikający z mentalności narodowej ,gdzie kościół był zawsze centrum życia społecznego.
Lubię zwiedzać kościoły kiedy są puste
Dodam jeszcze,że to nie ma znaczenia gdzie pielęgnuje się wartości
chrześcijańskie.Ludzie spotykają się wszędzie,w parku,szkole,pracy,
w domu na ulicy.Myślę,że kościele szuka się potwierdzenia,że to ma sens,
potwierdzenia swojej wiary.
Gdy byłem zachwycony poznaną Prawdą, dzieliłem się nią wszędzie i niemal z każdym. Opowiadałem o swoim nawróceniu, o Prawdziwym Kościele, zwalczając ludzkie dogmaty a promując Biblię. W odpowiedzi niemal ze wszystkich ust słyszałem w zasadzie to samo zdanie: jak mogłeś porzucić wiarę ojców ? Rodzina, znajomi, współpracownicy-wszyscy gardłowali na jedną nutę. Niestety-tradycja zagłusza fakty, wytrąca argumenty, pozbawia logiki. W dodatku posiada "mocną" legitymację: 966, Prymas Tysiąclecia, Polak-papież, 99% wierzących...Ci, którzy wybili się ponad tradycję...są na tym forum...
San- ale Biblia też jest tradycją jakiegoś narodu..
a moze ilosc swiadczy o jakosci?
Ilosc punktow zdobytych przez Michaela Jordana w jego karierze.
Ilosc butow nike sprzedawanych codziennie
Ilosc zlotych medali zdobytych na mistrzostwach swiata w skokach przez A. Malysza... jeszcze wymieniac? A ty od razu wyjezdzasz z ojcem Dyrektorem.
Gdy byłem zachwycony poznaną Prawdą, dzieliłem się nią wszędzie i niemal z każdym. Opowiadałem o swoim nawróceniu, o Prawdziwym Kościele, zwalczając ludzkie dogmaty a promując Biblię. W odpowiedzi niemal ze wszystkich ust słyszałem w zasadzie to samo zdanie: jak mogłeś porzucić wiarę ojców ? Rodzina, znajomi, współpracownicy-wszyscy gardłowali na jedną nutę. Niestety-tradycja zagłusza fakty, wytrąca argumenty, pozbawia logiki. W dodatku posiada "mocną" legitymację: 966, Prymas Tysiąclecia, Polak-papież, 99% wierzących...Ci, którzy wybili się ponad tradycję...są na tym forum...
San- ale Biblia też jest tradycją jakiegoś narodu..
A czy wszystko zawarte Biblii można zakwalifikować jako tradycję ? No, bo jeżeli tak, to argumenty nikną i marna nasza wiara...
Czy tradycja jest czyms zlym? Nie jestem pewien. w mojej rodzinie np tradycyjnie nie jemy wieprzowiny.
Czy tradycja jest czyms zlym? Nie jestem pewien. w mojej rodzinie np tradycyjnie nie jemy wieprzowiny.
W mojej firmie, każdego 4.02. obchodzimy kolejne rocznice rozpoczęcia działalności. To był pomysł pracowników, który stał się tradycją. Jeżeli chodzi o zaniechanie spożywania wieprzka, to...czyj to pomysł ?
Nie ma znaczenia czyj to pomysl. I tu dochodzimy do sedna tego o czym pisales w kwestii tradycji.
Prawda. Czy istnieje obiektywna prawda? Czy mozna ja poznac?
Spor jest filozoficzny i dotad nie rozwiazany - chociaz sa spore przeslanki za tym, ze prawda moze byc obiektywna - czyli niezalezna od nikogo (nawet Boga). Jedna z takich przeslanek jest to co twierdzil Arystoteles ( a ja wczoraj? o tym wspomnialem): otoz zawsze prawda jest, ze calosc jest zawsze wieksza od swojej polowy. Nikt temu nie zaprzeczy. Wniosek: prawda absolutna istnieje. Jak daleko mozna sie posunac? Czy prawa logiki lub metafizyki tez sa prawda absolutna? Nie wiem - za cienki bolek jestem.
Ale jesli prawda absolutna istnieje, to tradycja (chociaz ciagle moze miec wartosc socjologiczna) moze byc negowana, lub nie poprzez swoja zgodna z owa prawda.
Nie ma znaczenia czyj to pomysl. I tu dochodzimy do sedna tego o czym pisales w kwestii tradycji.
Prawda. Czy istnieje obiektywna prawda? Czy mozna ja poznac?
Spor jest filozoficzny i dotad nie rozwiazany - chociaz sa spore przeslanki za tym, ze prawda moze byc obiektywna - czyli niezalezna od nikogo (nawet Boga). Jedna z takich przeslanek jest to co twierdzil Arystoteles ( a ja wczoraj? o tym wspomnialem): otoz zawsze prawda jest, ze calosc jest zawsze wieksza od swojej polowy. Nikt temu nie zaprzeczy. Wniosek: prawda absolutna istnieje. Jak daleko mozna sie posunac? Czy prawa logiki lub metafizyki tez sa prawda absolutna? Nie wiem - za cienki bolek jestem.
Ale jesli prawda absolutna istnieje, to tradycja (chociaz ciagle moze miec wartosc socjologiczna) moze byc negowana, lub nie poprzez swoja zgodna z owa prawda.
No tak...tyle że my możemy sobie intelektualizować i dywagować, natomiast
za "oknem" - jak to się potocznie mówi w zborach - chodzą ludzie, którzy mniej lub bardziej świadomie, szukają prawdy i Prawdy. Czy można im pomóc ? Bo narastają we mnie wątpliwości...
Zbory... znam troche tzw zborow: katolickich (parafie), ads (koscioly), baptysci (wspolnoty), zieloni (zbory), swiadkowie (sale krolestwa), itp. O jakich ludziach mowisz?
Nie ma znaczenia czyj to pomysl. I tu dochodzimy do sedna tego o czym pisales w kwestii tradycji.
Prawda. Czy istnieje obiektywna prawda? Czy mozna ja poznac?
Spor jest filozoficzny i dotad nie rozwiazany - chociaz sa spore przeslanki za tym, ze prawda moze byc obiektywna - czyli niezalezna od nikogo (nawet Boga). Jedna z takich przeslanek jest to co twierdzil Arystoteles ( a ja wczoraj? o tym wspomnialem): otoz zawsze prawda jest, ze calosc jest zawsze wieksza od swojej polowy. Nikt temu nie zaprzeczy. Wniosek: prawda absolutna istnieje. Jak daleko mozna sie posunac? Czy prawa logiki lub metafizyki tez sa prawda absolutna? Nie wiem - za cienki bolek jestem.
Ale jesli prawda absolutna istnieje, to tradycja (chociaz ciagle moze miec wartosc socjologiczna) moze byc negowana, lub nie poprzez swoja zgodna z owa prawda.
No tak...tyle że my możemy sobie intelektualizować i dywagować, natomiast
za "oknem" - jak to się potocznie mówi w zborach - chodzą ludzie, którzy mniej lub bardziej świadomie, szukają prawdy i Prawdy. Czy można im pomóc ? Bo narastają we mnie wątpliwości...
Poszukując Prawdy czy Boga, człowiek znajduje tylko prawdę
o sobie,pod warunkiem,że jest ze sobą szczery.
Zbory... znam troche tzw zborow: katolickich (parafie), ads (koscioly), baptysci (wspolnoty), zieloni (zbory), swiadkowie (sale krolestwa), itp. O jakich ludziach mowisz?
Oczywiście miałem na myśli denominację, za którą w niezbyt odległym czasie dałbym się pokroić...tak troszkę. Zaś rzeczownik "zbór", jest wymienny na każde inne miejsce spotkań...Każda denominacja ma w swoim "statucie" pozyskiwanie nowych zwolenników swoich idei. Tak więc z każdego "okna" wypatrują przez pryzmat swojej Prawdy tych, z których można by zedrzeć impregnat "ich" Prawdy i nałożyć Prawdy "naszej". Najprawdziwszej. Której istnienia nie negujesz, tylko mamy wspólny problem jak do niej dotrzeć. Problem jednak nierozwiązywalny. Ale nie beznadziejny. Przychodzi mi do głowy jeden tekst Mich. 6,8 i jeden "obraz" Ap. 7,9. Z pierwszego wynika drugie...Trochę tu pobrzmiewa apokatastaza, którą można przedefinicjować trzema słowami: Bóg Jest Dobry. dnia Śro 21:52, 30 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
a moze ilosc swiadczy o jakosci?
Ilosc punktow zdobytych przez Michaela Jordana w jego karierze.
Ilosc butow nike sprzedawanych codziennie
Ilosc zlotych medali zdobytych na mistrzostwach swiata w skokach przez A. Malysza... jeszcze wymieniac? A ty od razu wyjezdzasz z ojcem Dyrektorem.
No tak, ilosc towarow made in China sprzedawanych codziennie na tanich bazarkach calego swiata tez swiadczy o jakosci...
a moze ilosc swiadczy o jakosci?
Ilosc punktow zdobytych przez Michaela Jordana w jego karierze.
Ilosc butow nike sprzedawanych codziennie
Ilosc zlotych medali zdobytych na mistrzostwach swiata w skokach przez A. Malysza... jeszcze wymieniac? A ty od razu wyjezdzasz z ojcem Dyrektorem.
No tak, ilosc towarow made in China sprzedawanych codziennie na tanich bazarkach calego swiata tez swiadczy o jakosci...
Nie wiedzialem, ze Jordan i Malysz to dla polskich australiczykow chinczycy.
Zbory... znam troche tzw zborow: katolickich (parafie), ads (koscioly), baptysci (wspolnoty), zieloni (zbory), swiadkowie (sale krolestwa), itp. O jakich ludziach mowisz?
Oczywiście miałem na myśli denominację, za którą w niezbyt odległym czasie dałbym się pokroić...tak troszkę. Zaś rzeczownik "zbór", jest wymienny na każde inne miejsce spotkań...Każda denominacja ma w swoim "statucie" pozyskiwanie nowych zwolenników swoich idei. Tak więc z każdego "okna" wypatrują przez pryzmat swojej Prawdy tych, z których można by zedrzeć impregnat "ich" Prawdy i nałożyć Prawdy "naszej". Najprawdziwszej. Której istnienia nie negujesz, tylko mamy wspólny problem jak do niej dotrzeć. Problem jednak nierozwiązywalny. Ale nie beznadziejny. Przychodzi mi do głowy jeden tekst Mich. 6,8 i jeden "obraz" Ap. 7,9. Z pierwszego wynika drugie...Trochę tu pobrzmiewa apokatastaza, którą można przedefinicjować trzema słowami: Bóg Jest Dobry.
Ponizejm link to oczywistej nadziei na apokatastaze:
http://www.youtube.com/watch?v=2wjh0N1EzPI
I ten :
http://www.youtube.com/watch?v=5Pze_mdbOK8
Costner mnie zaskoczył...Nie spodziewałem się tego było-nie było, po aktorze.
Apokalipsa konczy sie slowami zeby wolac: przyjdz! Przyjdz, przyjdz, przyjdz... i tak do smierci. Amen :p
Gdy byłem zachwycony poznaną Prawdą, dzieliłem się nią wszędzie i niemal z każdym. Opowiadałem o swoim nawróceniu, o Prawdziwym Kościele, zwalczając ludzkie dogmaty a promując Biblię. W odpowiedzi niemal ze wszystkich ust słyszałem w zasadzie to samo zdanie: jak mogłeś porzucić wiarę ojców ? Rodzina, znajomi, współpracownicy-wszyscy gardłowali na jedną nutę. Niestety-tradycja zagłusza fakty, wytrąca argumenty, pozbawia logiki. W dodatku posiada "mocną" legitymację: 966, Prymas Tysiąclecia, Polak-papież, 99% wierzących...Ci, którzy wybili się ponad tradycję...są na tym forum...
San- ale Biblia też jest tradycją jakiegoś narodu..
A czy wszystko zawarte Biblii można zakwalifikować jako tradycję ? No, bo jeżeli tak, to argumenty nikną i marna nasza wiara...
Jak bym się uparła ,to wszystko Ale to raczej indywidualna sprawa
każdego czlowieka jak potraktuje Biblię.
A może to jest sposób tej nacji na przetrwanie,na zachowanie tożsamości,
zważywszy,że żyli w rozproszeniu gościnnie lub z przymusu..
Gdy byłem zachwycony poznaną Prawdą, dzieliłem się nią wszędzie i niemal z każdym. Opowiadałem o swoim nawróceniu, o Prawdziwym Kościele, zwalczając ludzkie dogmaty a promując Biblię. W odpowiedzi niemal ze wszystkich ust słyszałem w zasadzie to samo zdanie: jak mogłeś porzucić wiarę ojców ? Rodzina, znajomi, współpracownicy-wszyscy gardłowali na jedną nutę. Niestety-tradycja zagłusza fakty, wytrąca argumenty, pozbawia logiki. W dodatku posiada "mocną" legitymację: 966, Prymas Tysiąclecia, Polak-papież, 99% wierzących...Ci, którzy wybili się ponad tradycję...są na tym forum...
San- ale Biblia też jest tradycją jakiegoś narodu..
A czy wszystko zawarte Biblii można zakwalifikować jako tradycję ? No, bo jeżeli tak, to argumenty nikną i marna nasza wiara...
Jak bym się uparła ,to wszystko Ale to raczej indywidualna sprawa
każdego czlowieka jak potraktuje Biblię.
A może to jest sposób tej nacji na przetrwanie,na zachowanie tożsamości,
zważywszy,że żyli w rozproszeniu gościnnie lub z przymusu..
Po lekki namyśle, stwierdzam, że brzmi to logicznie, a zarazem tolerancyjnie i pojednawczo. Zwłaszcza dla tych, dla których idea Sola Scriptura ma niebiańskie pochodzenie...Nie wiem, czy dobrze dedukuję, ale Ty, Koraliku bardziej poszukujesz Boga w bezpośredniej,bliskiej relacji z Nim(modlitwa, rozmowa, westchnienie, etc ) ?
Od dawna już nie poszukuję Boga, wierzę,że jest i to mi wystarcza.
Myślę o Nim doświadczając życia,a On pozwala mi wszystkiego
próbować i uczy mnie.
Od dawna już nie poszukuję Boga, wierzę,że jest i to mi wystarcza.
Myślę o Nim doświadczając życia,a On pozwala mi wszystkiego
próbować i uczy mnie.
Piękne. Proste. I tchnące wolnością, tą oczywiście dobrze pojętą, wypływającą od Niego... No i inspirujące też...
Masz bardzo ujmujący styl wypowiedzi San.To piękny dar
Pozdrawiam
Masz bardzo ujmujący styl wypowiedzi San.To piękny dar
Pozdrawiam
Miło mi. I vice versa...
Pozdrawiam też...
No co z ta tradycja?
No właśnie ? Co z tą tradycją ? Szukając odpowiedzi na to pytanie pojawił się w mojej głowie tekst z Mk. 7.7, będący opinią Jezusa na powyższe pytanie. Tak więc tradycja to rodzaj "manipulacji", "udoskonalenia" czy wręcz poprawiania przez człowieka prostej i klarownej nauki Jezusa. Chrześcijaństwo, to dla mnie Dekalog, Mich 6,8, Kazanie na Górze, Golgota...to relacje z najbliższymi i najdalszymi, budowanie zaufania w oparciu o bezpośredni kontakt z Nim i dojście do takiego poziomu wiary, przy którym utrata życia dla Jego imienia, będzie zyskiem. Chrześcijaństwo, to dla mnie Głos, za którym chcę iść. Tradycja, to ludzki przekaz, od którego dawno odszedłem...
Jak rozumiesz "budowanie zaufania". Czy to znaczy żeby Tobie zaufano,
czy żebyś Ty komuś zaufał?
Jak rozumiesz "budowanie zaufania". Czy to znaczy żeby Tobie zaufano,
czy żebyś Ty komuś zaufał?
Jakoś tak się składa, że nigdy nie miałem problemu z zaufaniem drugiemu człowiekowi...konsekwencje bywały różne...Co do zaufania Bogu... tak trudno Mu zaufać w 100%. Zawsze pojawia się pokusa pozostawienia sobie symbolicznego 1%, aby tak troszkę, "po swojemu". W konsekwencji - porażka. Gdy stawiasz całą pulę i przeżywasz smak zwycięstwa w Chrystusie, już po chwili wzorem Eliasza uciekasz... Bóg mi ufa i wierzy we mnie - gdyby było inaczej, nie przygotowałby mi niebiańskiego lokum. To ja mam problem.
Jak rozumiesz "budowanie zaufania". Czy to znaczy żeby Tobie zaufano,
czy żebyś Ty komuś zaufał?
Jakoś tak się składa, że nigdy nie miałem problemu z zaufaniem drugiemu człowiekowi...konsekwencje bywały różne...Co do zaufania Bogu... tak trudno Mu zaufać w 100%. Zawsze pojawia się pokusa pozostawienia sobie symbolicznego 1%, aby tak troszkę, "po swojemu". W konsekwencji - porażka. Gdy stawiasz całą pulę i przeżywasz smak zwycięstwa w Chrystusie, już po chwili wzorem Eliasza uciekasz... Bóg mi ufa i wierzy we mnie - gdyby było inaczej, nie przygotowałby mi niebiańskiego lokum. To ja mam problem.
Sprawa zaufania wcale nie jest tak prosta jakby się mogło wydawać.
Z moich doświadczeń też wynika,że "nie dobrze jest zaufać człowiekowi",
dlatego,że ludzkie słabości często przejmują nad nim władzę.
I mówię tu również o sobie,nie ma wśród nas niezłomnych.
Myslę,że pierwszą rzeczą,którą powinien opanować człowiek
to zdobyć zaufanie do samego siebie.
Z Bogiem to też nie taka prosta sprawa,mi osobiście łatwiej
jest ufać dobremu,ale czy dobry jest tym prawdziwym..?
Prawde powiedziawszy tresc postu Sana, ze to "ja mam problem" (San ma problem) nie rozwiazuje problemu zaufania. Jesli San ma problem w ufaniu Bogu na 100% to moze powinien sobie zadac pytanie dlaczego tak jest. Moze dlatego, ze "konsekwencje bywaly rozne" rowniez w przypadku Boga?
Jak rozumiesz "budowanie zaufania". Czy to znaczy żeby Tobie zaufano,
czy żebyś Ty komuś zaufał?
Jakoś tak się składa, że nigdy nie miałem problemu z zaufaniem drugiemu człowiekowi...konsekwencje bywały różne...Co do zaufania Bogu... tak trudno Mu zaufać w 100%. Zawsze pojawia się pokusa pozostawienia sobie symbolicznego 1%, aby tak troszkę, "po swojemu". W konsekwencji - porażka. Gdy stawiasz całą pulę i przeżywasz smak zwycięstwa w Chrystusie, już po chwili wzorem Eliasza uciekasz... Bóg mi ufa i wierzy we mnie - gdyby było inaczej, nie przygotowałby mi niebiańskiego lokum. To ja mam problem.
Sprawa zaufania wcale nie jest tak prosta jakby się mogło wydawać.
Z moich doświadczeń też wynika,że "nie dobrze jest zaufać człowiekowi",
dlatego,że ludzkie słabości często przejmują nad nim władzę.
I mówię tu również o sobie,nie ma wśród nas niezłomnych.
Myslę,że pierwszą rzeczą,którą powinien opanować człowiek
to zdobyć zaufanie do samego siebie.
Z Bogiem to też nie taka prosta sprawa,mi osobiście łatwiej
jest ufać dobremu,ale czy dobry jest tym prawdziwym..?
Jak napomknąłem, nigdy nie miałem problemu z zaufaniem drugiemu człowiekowi. Tak już mam. Mimo wspomnianych, przykrych konsekwencji. Bolało. Co do zaufania do siebie...nie chcę uprawiać bufonady, ale zaufanie do siebie mam duże. Codziennie pośrednio mam wpływ na ludzkie zdrowie i życie - muszę sobie ufać ( nie mylić z rutyną ), muszą ufać mi...taka zasada wzajemności. Oczywiście, że " z Bogiem nie taka prosta sprawa" - przecież o tym napisałem. Pewne jest i to, że łatwiej ufać dobremu, ba - łatwiej za takiego oddać życie. A czy dobry jest prawdziwy ? Tak. Jeżeli mówimy o tym samym Bogu. dnia Śro 20:56, 06 Lut 2013, w całości zmieniany 2 razy
Prawde powiedziawszy tresc postu Sana, ze to "ja mam problem" (San ma problem) nie rozwiazuje problemu zaufania. Jesli San ma problem w ufaniu Bogu na 100% to moze powinien sobie zadac pytanie dlaczego tak jest. Moze dlatego, ze "konsekwencje bywaly rozne" rowniez w przypadku Boga?
Oczekiwanie..."ja mam problem" mówili Mojżesz, Abraham, Izaak, Eliasz, Piotr. Mówię i ja. Nie wiem ilu z nas np. za pięć minut weszłoby do siedmiokroć bardziej rozpalonego pieca, niż zazwyczaj. Ze słowami podobnymi słowom bohaterów tej jakże znanej historii... Dopóki Piotr patrzył na Chrystusa, miał swoje 100% - szedł po wodzie...na moment odwrócił wzrok - 100% poszło na dno, razem z nim...I taki się przedstawia problem Sana. I nie bądźmy hipokrytami - w mniejszym, lub większym stopniu wszystkich nas. WSZYSTKICH!
San. Ja nie mam takich problemow jak ty. Zwyczajnie przestalem wierzyc w uroczego, wspanialomyslnego i przebaczajacego boga i tego obrzydliwie rozchwianego czlowieka.
Moim zdaniem to Bog ma problem a czlowiek tylko moze miec nad Nim litosc.
Jak rozumiesz "budowanie zaufania". Czy to znaczy żeby Tobie zaufano,
czy żebyś Ty komuś zaufał?
Jak wspomniałem, nigdy nie miałem problemu z zaufaniem drugiemu człowiekowi...konsekwencje bywały różne...Co do zaufania Bogu... tak trudno Mu zaufać w 100%. Zawsze pojawia się pokusa pozostawienia sobie symbolicznego 1%, aby tak troszkę, "po swojemu". W konsekwencji - porażka. Gdy stawiasz całą pulę i przeżywasz smak zwycięstwa w Chrystusie, już po chwili wzorem Eliasza uciekasz... Bóg mi ufa i wierzy we mnie - gdyby było inaczej, nie przygotowałby mi niebiańskiego lokum. To ja mam problem.
Sprawa zaufania wcale nie jest tak prosta jakby się mogło wydawać.
Z moich doświadczeń też wynika,że "nie dobrze jest zaufać człowiekowi",
dlatego,że ludzkie słabości często przejmują nad nim władzę.
I mówię tu również o sobie,nie ma wśród nas niezłomnych.
Myslę,że pierwszą rzeczą,którą powinien opanować człowiek
to zdobyć zaufanie do samego siebie.
Z Bogiem to też nie taka prosta sprawa,mi osobiście łatwiej
jest ufać dobremu,ale czy dobry jest tym prawdziwym..?
Powtórzę: nie miałem problemu z zaufaniem drugiemu człowiekowi. Tak już mam. Mimo wspomnianych, przykrych konsekwencji. Bolało. Co do zaufania do siebie...nie chcę uprawiać bufonady, ale zaufanie do siebie mam duże. Codziennie pośrednio mam wpływ na ludzkie zdrowie i życie - muszę sobie ufać ( nie mylić z rutyną ), muszą ufać mi...taka zasada wzajemności. Oczywiście, że " z Bogiem nie taka prosta sprawa" - przecież o tym napisałem. Pewne jest i to, że łatwiej ufać dobremu, ba - łatwiej za takiego oddać życie. A czy dobry jest prawdziwy ? Tak. Jeżeli mówimy o tym samym Bogu.
San. Ja nie mam takich problemow jak ty. Zwyczajnie przestalem wierzyc w uroczego, wspanialomyslnego i przebaczajacego boga i tego obrzydliwie rozchwianego czlowieka.
Moim zdaniem to Bog ma problem a czlowiek tylko moze miec nad Nim litosc.
Nie mogę nie zapytać: to w jakiego Boga (boga) wierzysz, jeżeli nie wchodzę na zbyt intymny grunt ? No i co w praktyce oznacza fakt, że wg Ciebie Bóg ma problem, a człowiek ma się nad Nim litować ? Jak na tak znamienitą osobę ( to o Tobie, nie Bogu ) to myśli nieco...poczochrane ?!
Mysli strasznie poczochrane, i tylko twoja laskawosc nie spalila mnie jeszcze na stosie.
Otoz uwazam, ze jesli Bog jest Bogiem to ponosi odpowiedzialnosc za wiekszosc rzezcy w naszej rzeczywistosci. Upadek w Raju, Kain i Abel, Potop, Wieza Babel, Zloty Cielec, Holocaust, itp.
Jest to zbyt oczywiste dla mnie i tylko zaslepienie religijne nie potrafi tego dostrzec. Dlatego uwazam, ze jedyna mozliwa i logiczna teodycea jest apokatastaza. Z tym, ze w moim wydaniu Apokatastaza bardziej dotyczy boga niz stworzen - chociaz ich rowniez
Tak rozumiana apokastaza musialaby wygladac tak: Bog zbiera wszystkich zyjacych, odtwarza umarlych, zaczyna plakac, kajac sie w popiele i przepraszac kazdego z osobna, pytajac: “Przepraszam za to, co Ci zrobilem/am. Jak chcesz teraz wygladac? Zrobie Cie taka/takim, jak chcesz”. Pytanie tylko – czy naprawde wszyscy przebaczylibysmy takiemu Bogu? Czy wszyscy bylibysmy szczesliwi majac za sasiada udoskonalonego Hitlera, Stalina, Nerona, Pol Pota, Pinocheta, seryjnych mordercow, katow i im podobnych? O wiele bardziej realistyczne byloby zbudowanie nowych gett, podzialow, osiedli zamknietych, gdzie tylko okreslone osoby moglyby sie dostac. Taki niebianski apartheid.
Apokastaza brzmi ciekawie na papierze, ale praktycznego modelu jeszcze nie widzialem. Przeciez gdyby Hitler zostal “zapokastazowany”, to musialby byc to juz zupelnie inny Hitler. A tym samym bylby to Hitler nie ponoszacy konsekwencji za zycie poprzedniego Hitlera. A zatem z Hitlerem, ktorego znamy z historii mialby mniej wspolnego, niz reinkarnacja Hitlera wg hinduizmu czy buddyzmu.
San. Ja nie mam takich problemow jak ty. Zwyczajnie przestalem wierzyc w uroczego, wspanialomyslnego i przebaczajacego boga i tego obrzydliwie rozchwianego czlowieka.
Moim zdaniem to Bog ma problem a czlowiek tylko moze miec nad Nim litosc.
Nie mogę nie zapytać: to w jakiego Boga (boga) wierzysz, jeżeli nie wchodzę na zbyt intymny grunt ? No i co w praktyce oznacza fakt, że wg Ciebie Bóg ma problem, a człowiek ma się nad Nim litować ? Jak na tak znamienitą osobę ( to o Tobie, nie Bogu ) to myśli nieco...poczochrane ?!
San-nie masz pewności,że Twój" porządek świata "jest właściwy,
dosięgasz go tylko wiarą.Dlatego uczciwiej jest odnosić się do
treści postów a nie do tego,jak kto ma w głowie
Miłego dnia
Od dawna już nie poszukuję Boga, wierzę,że jest i to mi wystarcza.
Myślę o Nim doświadczając życia,a On pozwala mi wszystkiego
próbować i uczy mnie.
Jak na kogos kto juz od dawna nie poszukuje Boga - wyjatkowo
czesto ,z pelnym przekonaniem i w zdecydowany sposob wypowiadasz
sie o Bogu.Tak wiec widze tutaj problem.
Pamietam zwrot czesta powtarzany w Polsce - "... jestem wierzacy (a)
ale nie praktykujacy".
Ap. Jakub napisal ze demony tez wierza.
Od dawna już nie poszukuję Boga, wierzę,że jest i to mi wystarcza.
Myślę o Nim doświadczając życia,a On pozwala mi wszystkiego
próbować i uczy mnie.
Piękne. Proste. I tchnące wolnością, tą oczywiście dobrze pojętą, wypływającą od Niego... No i inspirujące też...
San,
mozesz mi wytlumaczyc co jest pieknego w tym ze ktos deklaruje ze
juz od dawna nie poszukuje Boga ?
Co takiego w tej wypowiedzi Cie zainspirowalo ?
Od dawna już nie poszukuję Boga, wierzę,że jest i to mi wystarcza.
Myślę o Nim doświadczając życia,a On pozwala mi wszystkiego
próbować i uczy mnie.
Piękne. Proste. I tchnące wolnością, tą oczywiście dobrze pojętą, wypływającą od Niego... No i inspirujące też...
San,
mozesz mi wytlumaczyc co jest pieknego w tym ze ktos deklaruje ze
juz od dawna nie poszukuje Boga ?
Co takiego w tej wypowiedzi Cie zainspirowalo ?
No cóż...podoba mi się odwaga, z jaką Koralik składa deklarację o zaprzestaniu poszukiwania Boga. Bo już Go znalazła, a ja nie i mnie na takie postawienie sprawy póki ci nie stać. Zwłaszcza w kontekście braku definitywnego, 100% -go zaufania Bogu. A co do inspiracji...za duży skrót myślowy. Miałem na myśli wolność w głoszeniu nawet tak kontrowersyjnych dla wielu poglądów ( choć ja ten pogląd szanuję ). W dobie poprawności (teologicznej też ) poglądy Koralika ( i nie tylko jej ) żyją, wzbudzają dyskurs, ożywiają atmosferę forum, każą zadawać pytania...Inspirują jednym słowem...A tak w ogóle...zdaje mi się, że nazbyt często skupiamy się na pojedynczym słowie, gubiąc sens myśli przewodniej. dnia Czw 15:12, 07 Lut 2013, w całości zmieniany 1 raz
San. Ja nie mam takich problemow jak ty. Zwyczajnie przestalem wierzyc w uroczego, wspanialomyslnego i przebaczajacego boga i tego obrzydliwie rozchwianego czlowieka.
Moim zdaniem to Bog ma problem a czlowiek tylko moze miec nad Nim litosc.
Nie mogę nie zapytać: to w jakiego Boga (boga) wierzysz, jeżeli nie wchodzę na zbyt intymny grunt ? No i co w praktyce oznacza fakt, że wg Ciebie Bóg ma problem, a człowiek ma się nad Nim litować ? Jak na tak znamienitą osobę ( to o Tobie, nie Bogu ) to myśli nieco...poczochrane ?!
San-nie masz pewności,że Twój" porządek świata "jest właściwy,
dosięgasz go tylko wiarą.Dlatego uczciwiej jest odnosić się do
treści postów a nie do tego,jak kto ma w głowie
Miłego dnia
W żadnym miejscu nie dokonałem oceny - zadałem tylko grzecznie pytanie. I na zadane pytanie otrzymałem odpowiedź. Potwierdzającą zadane pytanie. Koraliku - nie doszukuj się drugiego dna...
Od dawna już nie poszukuję Boga, wierzę,że jest i to mi wystarcza.
Myślę o Nim doświadczając życia,a On pozwala mi wszystkiego
próbować i uczy mnie.
Jak na kogos kto juz od dawna nie poszukuje Boga - wyjatkowo
czesto ,z pelnym przekonaniem i w zdecydowany sposob wypowiadasz
sie o Bogu.Tak wiec widze tutaj problem.
Pamietam zwrot czesta powtarzany w Polsce - "... jestem wierzacy (a)
ale nie praktykujacy".
Ap. Jakub napisal ze demony tez wierza.
Cześć Nemeczek
Za dużo gadam jak na osobę wierzącą
W moim przypadku mogę być tylko demonicą, o ile są żeńskie
odpowiedniki demonów.
Pozdrawiam
San. Ja nie mam takich problemow jak ty. Zwyczajnie przestalem wierzyc w uroczego, wspanialomyslnego i przebaczajacego boga i tego obrzydliwie rozchwianego czlowieka.
Moim zdaniem to Bog ma problem a czlowiek tylko moze miec nad Nim litosc.
Nie mogę nie zapytać: to w jakiego Boga (boga) wierzysz, jeżeli nie wchodzę na zbyt intymny grunt ? No i co w praktyce oznacza fakt, że wg Ciebie Bóg ma problem, a człowiek ma się nad Nim litować ? Jak na tak znamienitą osobę ( to o Tobie, nie Bogu ) to myśli nieco...poczochrane ?!
San-nie masz pewności,że Twój" porządek świata "jest właściwy,
dosięgasz go tylko wiarą.Dlatego uczciwiej jest odnosić się do
treści postów a nie do tego,jak kto ma w głowie
Miłego dnia
W żadnym miejscu nie dokonałem oceny - zadałem tylko grzecznie pytanie. I na zadane pytanie otrzymałem odpowiedź. Potwierdzającą zadane pytanie. Koraliku - nie doszukuj się drugiego dna...
Przepraszam,nie tak to odebrałam
Tak rozumiana apokastaza musialaby wygladac tak: Bog zbiera wszystkich zyjacych, odtwarza umarlych, zaczyna plakac, kajac sie w popiele i przepraszac kazdego z osobna, pytajac: “Przepraszam za to, co Ci zrobilem/am. Jak chcesz teraz wygladac? Zrobie Cie taka/takim, jak chcesz”. Pytanie tylko – czy naprawde wszyscy przebaczylibysmy takiemu Bogu? Czy wszyscy bylibysmy szczesliwi majac za sasiada udoskonalonego Hitlera, Stalina, Nerona, Pol Pota, Pinocheta, seryjnych mordercow, katow i im podobnych? O wiele bardziej realistyczne byloby zbudowanie nowych gett, podzialow, osiedli zamknietych, gdzie tylko okreslone osoby moglyby sie dostac. Taki niebianski apartheid.
Apokastaza brzmi ciekawie na papierze, ale praktycznego modelu jeszcze nie widzialem. Przeciez gdyby Hitler zostal “zapokastazowany”, to musialby byc to juz zupelnie inny Hitler. A tym samym bylby to Hitler nie ponoszacy konsekwencji za zycie poprzedniego Hitlera. A zatem z Hitlerem, ktorego znamy z historii mialby mniej wspolnego, niz reinkarnacja Hitlera wg hinduizmu czy buddyzmu.
Apokatastaza. Ok. Moze to co napisze to bedzie "moja wersja apokatastazy". Pozwolcie, ze popelnie jednak jedno zalozenie - pisac bede obracajac sie wokol teistycznej wersji Boga.
We wszystkich znanych mi wersjach teistycznych to ludzie sa winni tego, ze jest zlo na naszym swiecie. To oni upadli (nie ma znaczenie wersja opisujaca czym jest upadek, bo tutaj widoczne sa roznice w koncepcjach). To oni-ludzie sa przyczyna zla. Nawet Lucyfer-Szatan (w wersji chrzescijanskiej) jest jedynie pewnego rodzaju katalizatorem w tej czysto ludzkiej "reakcji chemicznej" powstania (i powstawania) zla. To my-ludzie zle wykorzystalismy (ciagle wykorzystujemy) nasza wolna wole, nasza mozliwosc wyboru. Ale czy tak jest naprawde? Przeciez, jesli literalnie potraktujemy opis Upadku w Raju to kto jest winien? Ludzie?! Bynajmniej. Zyli sobie w szczesciu i rozkoszach - ledwo stworzeni, czyli raczej z malym doswiadczeniem zyciowym, itp. Az tu nagle Bog dopuszcza (czyli powoduje) pojawienie sie ARCYoszusta, Mistrza mistyfikacji, Duchowego Mocarza (Upadlego Mistrza Jedi). Kto wygra potyczke? Wiadomo. Ale, ale ... to wcale nie jest potyczka!!! To jedyna walka. To Mecz w systemie pucharowym - przegrany odpada. To walka rzymskich gladiatorow - smierc albo zycie.
Ludzie przegrali, ale to bylo bardziej pewne niz wygrana FC Barcelona z Cracovia Krakow. Pewne zanim mecz sie rozpoczal. Reszte dopiszcie sami.
W wyniku tej przegranej wszyscy sa rodzeni na podobienstwo Adama czyli ze chca grzeszyc. Chca grzeszyc nie dlatego ze chca - grzesza bo musza grzeszyc!!!
I teraz pojawia sie Bog i twierdzi, ze trzeba ich (nas) ukarac, bo ... grzeszymy.
Toz to ON JEST TEMU WINNY.
I wlasnie dlatego wierze w Apokatastaze.
Do Jaga - apokatastaza nie jest przyzwoleniem Stalinowi na bycie Stalinem. Raczej na uzdrowienie Stalina z bycia Stalinem.
Od dawna już nie poszukuję Boga, wierzę,że jest i to mi wystarcza.
Myślę o Nim doświadczając życia,a On pozwala mi wszystkiego
próbować i uczy mnie.
Jak na kogos kto juz od dawna nie poszukuje Boga - wyjatkowo
czesto ,z pelnym przekonaniem i w zdecydowany sposob wypowiadasz
sie o Bogu.Tak wiec widze tutaj problem.
Pamietam zwrot czesta powtarzany w Polsce - "... jestem wierzacy (a)
ale nie praktykujacy".
Ap. Jakub napisal ze demony tez wierza.
Nemeczku!! Prosze niech chorazy zwaza na range - grzeczniej do Pani Pulkownik, prosze.
Alez tutaj wlasnie wystepuje wynikanie logiczne.
Koralik nie poszukuje Boga, bo juz go znalazla.
Napiszmy na to wzor: - Tak dlugo jak cos posiadam nie musze tego poszukiwac, albo lepiej: - Tak dlugo jak cos mam na sobie nie musze tego ubierac.
Koralik smialo pisze tutaj o Bogu, bo Go zna - niektorzy z nas pisza niesmialo, bo (jak sami twierdza) ciagle go szukaJA. Odrebna kwestia jest zagadnienie, czy Koralik naprawde znalazla Boga. Ale tutaj musimy uwierzyc jej na slowo.
Drogi Adminie oczekiwanie,
Fajnie, ale… czy naprawde to, co piszesz jest absolutnie logiczne? Bo dla mnie znaczy tyle: tradycyjna chrzescijanska koncepcja odpowiedzialnosci za zlo jest bez sensu, wiec – wierze w apokastaze. Dla mnie jest to dopuszczalna alternatywa, ale jedna z wielu.
No I do tego – jesli uzdrowisz Stalina z bycia Stalinem, to czy naprawde pozostaje Stalin? Skad pewnosc, ze Stalin chcialby byc uzdrowiony? I najwazniejsze – jesli tzw. “grzeszna natura” jest – jak piszesz – zasluga Boga, to czy tym samym nie deklarujesz, ze Bog dobrem i miloscia wcale nie jest? Najpierw zostawia ludzi bez opieki, co prowadzi ich do “zlej natury”, a potem te nature bedzie na sile leczyl. Tyran, nie Bog…
I jeszcze jeden argument. Wszyscy slyszelismy twierdzenia religijnych fundamentalistow, ze ateizm jest zly a ateisci niemoralni, bo nie maja motywacji. Ten sam argument mozna przytoczyc przeciwko apokastazie. Skoro wszysce beda uzdrowieni, to po co byc altruista? Lepiej krasc, wykorzystywac innych I zyc tak, jakbysmy byli pepkiem swiata.
Mam nadzieje, ze rozumiesz, ze nie jest to zaden atak. Staram sie 1. Lepiej zrozumiec Twoj tok myslenia, oraz 2. Troche pomoc w sklarowaniu Twojej koncepcji.
Atak ze strony Jagusia?! daj spokoj, znamy sie tyle lat. Moim zdaniem nie lapiesz moich mysli ( i pewnie to moja wina - sorki). Rzecz nie wtym kto jest czemu winny i jak zostal wychowany. Sprawa dotyczy Boga i rzeczywistosci, ktora powstala (dzieki Niemu). Dla mnie Stworca tej rzeczywistosci jest sam Bog - bardzo logicznie oczywiste (moge podac to wynikanie logiczne ale dla ciebie nie musze). Jesli tak to cokolwiek i ktokowliek zrobi (oczywiscie mam tu na mysli jedynie wybory moralne, bo determinista nie jestem) jest Jego wina. a jesli jest On temu winny to albo Siebie unicestwi (co z definicji jest niemozliwe - przynajmniej z definicji Arystotelesa) albo przywroci do porzadku wszystkie stworzenia. Oczywiscie mozna tu dyskutowac o Hitlerach i Stalinach jednak jedynie jako ptrzykladach wilkiego wyzwania jakie Bog ma tu do spelnienia - mam na mysli tego Ktory Nosi Swiatlo.
Moze i nie lapie... Wydaje mi sie, ze ogarniam ogolna koncepcje i niektore drobniejsze pomysly (przynajmniej co niektore). Mam problem z dostrzezeniem spojnej calosci – to tak, jakbys ogladal obraz Leonarda da Vinci, a na nim pojawiaja sie Bolek i Lolek, Czarna Madonna oraz Pamela Anderson. Ale moze sie czepiam.
Czy nie myslisz, ze rozwiazujac przez apokastaze kilka problemow tworzysz nowe? Bog Biblii jest zazdrosny, karze, zabija, msci sie – a potem nagle wszystkich zmieni ze zlych w dobrych i wszystko odtad bedzie OK (bo nikt nie bedzia mial juz wolnej woli?). Jakos to do mnie zupelnie nie przemawia. Zapewne tak, jak do Ciebie nie przemawia reinkarnacja, ktora mnie wydawalaby sie o wiele sprawiedzliwszym rozwiazaniem.