Grzech czy zbawienie ???
Katalog znalezionych frazWÄ tki
- agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
- Co robić w wypadku pytań o grzech? Mój algorytm postępowania
- Wierzył czytał Biblię nie znał co to grzech śmiertelny.
- podanko 07.12.10
- Wyniki z rsk
- ĹťHLPN
- Kolimator RD 1x40
- Krzeszowice niedziela
- KONKURS!!! Najlepsi z najlepszych!!!
- Lolencjusz
- Witam Wszystkich - Horror-rozdziaĹ drugi
agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
Co jest, wg. Was, kwintesencja życia ziemskiego ?
Grzech, czy zbawienie ?
Wg. mnie grzech "napędza" ludzkość i determinuje jej rozwój.
Bez grzechu nie potrzeba by było zbawienia.
Zakładam więc tezę, że stworzenie, przez Boga, możliwości grzeszenia człowiekowi, jest największym dobrodziejstwem Boskim wobec człowieka.
Co o tym sądzicie ?
Co jest, wg. Was, kwintesencja życia ziemskiego ?
Grzech, czy zbawienie ?
Wg. mnie grzech "napędza" ludzkość i determinuje jej rozwój.
Bez grzechu nie potrzeba by było zbawienia.
Zakładam więc tezę, że stworzenie, przez Boga, możliwości grzeszenia człowiekowi, jest największym dobrodziejstwem Boskim wobec człowieka.
Co o tym sądzicie ?
Wedlug mnie grzech raczej zapedza ludzkosc w tzw kozi rog

i hamuje rozwojWyzwala wojny i wszelkiego rodzaju okrucienstwa
i zwyrodnialstwa.Bog jest dla mnie -misterium-swietoscia
i trudno by mi bylo pogodzic sie z tym ,ze jest innaczej.

to zdecydowanie nie grzech a raczej milosc-
to jest sila,ktora lamie najtwardszy glaz.
Najwiekszym dobrodziejstwem jakim Bog obdarowal mezczyzne
jest kobieta



Wzajemnie dla siebie jestesmy sensem i esensja zycia.
Kontynuujac temat chce powiedziec,ze nie rozumiemy Boga.
Nie rozumiemy tego,ze Bog Biblii moze byc jednoczesnie zly
i dobry.Dlatego nie potrafimy wyobrazic sobie swiata bez
przemocy,wojen i mordu.Probujemy nazywac te doswiadczenia
nabieraniem swiadomosci,a nie znajdujac innej logicznej
odpowiedzi nazywamy to nauka,rozwojem a nawet blogoslawienstwem.
Nie znamy innego swiata jak ten,w ktorym sie urodzilismy,
swiata,w ktorym ludzie nie panuja nad zlymi emocjami.
Czlowiek szczesliwie zakochany nie chce przestac kochac i
w tym wyjatkowym stanie nie ma w nim negatywnych mysli
ani uczuc.a kwitnie,pieknieje i rozwija sie.
Mysle,ze wszelkie zlo jest destrukcyjne i nie ma wplywu
na rozwoj.
Kontynuujac temat chce powiedziec,ze nie rozumiemy Boga.
Nie rozumiemy tego,ze Bog Biblii moze byc jednoczesnie zly
i dobry.Dlatego nie potrafimy wyobrazic sobie swiata bez
przemocy,wojen i mordu.Probujemy nazywac te doswiadczenia
nabieraniem swiadomosci,a nie znajdujac innej logicznej
odpowiedzi nazywamy to nauka,rozwojem a nawet blogoslawienstwem.
Nie znamy innego swiata jak ten,w ktorym sie urodzilismy,
swiata,w ktorym ludzie nie panuja nad zlymi emocjami.
Czlowiek szczesliwie zakochany nie chce przestac kochac i
w tym wyjatkowym stanie nie ma w nim negatywnych mysli
ani uczuc.a kwitnie,pieknieje i rozwija sie.
Mysle,ze wszelkie zlo jest destrukcyjne i nie ma wplywu
na rozwoj.
Koralik !
Proponuję, aby pisać w 1 osobie liczby pojedyńczej.
Bowiem może się zdarzyć, że któryś z Dyskutantów rozumie Boga.
Ale.... jesli Go nie rozumiem, a nie rozumiem, to czy warto mi się Nim zajmować. Bo i po co, jeśli jego zrozumienie jest po za moim zasięgiem.
Dlatego też trudno mi zaakceptować eksterminatora narodów biblijnych ze Starego testamentu. Pomijam juz sam fakt, że podobno, ukochał świat, że Syna swojego, jednorodzonego itd.
Zdaję sobie sprawę, że Milość ( choć każdy inaczej ją rozumie) może być motorem napędowym człowieka i, o dziwo, nie zawsze ku dobremu.
Po dogłębnym przemysleniu, zarówno swojego własnego postepowania, jak i dziejów historycznych, i tych biblijnych i nowożytnych, doszedłem do przekonania, że to grzech jest kwintesencją życia czlowieka. Pominę aspekt biblijny, ale to właśnie grzech determinuje nas do poddania sie Bogu, by uzyskac zbawienie.
Moje życie skażone jest grzechem, dokladniej - złem.
Bo to nie dobro mnie napędza ( jestem dobry - jestem głupi), a właśnie ZŁO ! Mniejsze, większe, ale zawsze zło.
Upomnienie przyjelam-przepraszam.
Zostala mi tylko wiara w to,ze istnieje lepszy swiat i dobry Bog.
Moja wiara jest ucieczka a zarazem pewnoscia,ze z ta rzeczywistoscia ,
ktora mnie otacza jest cos nie tak.Zlo nie pasuje ani do tego swiata
ani do innego.Jestem mieszkancem planety,na ktorej dominuje zlo.
Ale wierze,ze nie jest to jej prawdziwa i docelowa szata.
Bog nie stworzyl Szatana zlym-a doskonalym,podobnie jak nas.
Zlo natomiast jest wynikiem wyboru.Doskonaly nie musi
oznaczac dobry.
Nie znam dobrego swiata i innej egzystencji ,ale to co dzieje sie na tym
swiecie pelnym przemocy i zlych wyborow-zmienilo i wypaczylo
logike do tego stopnia,ze zlo uwaza sie za niezbedne i za sile tworcza.
Latwiej jest mi uwierzyc w to,ze Biblia jest zwiedzeniem
niz w to,ze zlo jest normalnym stanem potrzebnym do rozwoju.
Bycie dobrym czlowiekiem jest niemodne.Dobrych postrzega sie
jako mieczakow i naiwniakow.Dobroc jest niepopularna.To wlasnie
jeszcze bardziej utwierdza mnie w tym,ze z ta rzeczywistoscia jest cos
nie tak.
Dodam jeszcze,ze wybieram zbawienie.
Uwazam,ze zycie w tak dysfunkcyjnym swiecie
zostawia okaleczenia i trwale zmiany w mysleniu i odczuwaniu.
To tak,jak zycie w rodzinie patologicznej ,jej wplyw wypacza
i dlatego potem w zyciu doroslym mamy juz wyrobione przekonanie,
ze zlo jest sila potrzebna i...dobra..?
Brakuje mi modelu dobrej i zdrowej rzeczywistosci,gdzie milosc
nie wymaga wysilku i zeby dobro nie musialo zawstydzac.
No i zeby kochajacych i okazujacych dobroc
nie mylona z ciemnogrodem.
Kontynuujac temat chce powiedziec,ze nie rozumiemy Boga.
Nie rozumiemy tego,ze Bog Biblii moze byc jednoczesnie zly
i dobry.Dlatego nie potrafimy wyobrazic sobie swiata bez
przemocy,wojen i mordu.Probujemy nazywac te doswiadczenia
nabieraniem swiadomosci,a nie znajdujac innej logicznej
odpowiedzi nazywamy to nauka,rozwojem a nawet blogoslawienstwem.
Nie znamy innego swiata jak ten,w ktorym sie urodzilismy,
swiata,w ktorym ludzie nie panuja nad zlymi emocjami.
Czlowiek szczesliwie zakochany nie chce przestac kochac i
w tym wyjatkowym stanie nie ma w nim negatywnych mysli
ani uczuc.a kwitnie,pieknieje i rozwija sie.
Mysle,ze wszelkie zlo jest destrukcyjne i nie ma wplywu
na rozwoj.
Koralik !
Proponuję, aby pisać w 1 osobie liczby pojedyńczej.
Bowiem może się zdarzyć, że któryś z Dyskutantów rozumie Boga.
Ale.... jesli Go nie rozumiem, a nie rozumiem, to czy warto mi się Nim zajmować. Bo i po co, jeśli jego zrozumienie jest po za moim zasięgiem.
Dlatego też trudno mi zaakceptować eksterminatora narodów biblijnych ze Starego testamentu. Pomijam juz sam fakt, że podobno, ukochał świat, że Syna swojego, jednorodzonego itd.
Zdaję sobie sprawę, że Milość ( choć każdy inaczej ją rozumie) może być motorem napędowym człowieka i, o dziwo, nie zawsze ku dobremu.
Po dogłębnym przemysleniu, zarówno swojego własnego postepowania, jak i dziejów historycznych, i tych biblijnych i nowożytnych, doszedłem do przekonania, że to grzech jest kwintesencją życia czlowieka. Pominę aspekt biblijny, ale to właśnie grzech determinuje nas do poddania sie Bogu, by uzyskac zbawienie.
Moje życie skażone jest grzechem, dokladniej - złem.
Bo to nie dobro mnie napędza ( jestem dobry - jestem głupi), a właśnie ZŁO ! Mniejsze, większe, ale zawsze zło.
Andrzeju, jesli pomijasz aspekt biblijny to jak definiujesz "grzech"? Prosze wyjasnij. Pamietaj, ze wczesniej napisales, ze niezdefiniowany przez ciebie "grzech" napedza rozwoj ludzkosci.
czyli o co chodzi? Andrzej, po co zaczynasz temat skoro w ogole nie odpisujesz na dyzkusje?"
czyli o co chodzi? Andrzej, po co zaczynasz temat skoro w ogole nie odpisujesz na dyzkusje?"
Zacznijmy od tego, że tzw. grzech można rozpatrywać tylko w aspekcie bibilijnym. Ateiści, nie grzeszą.
Grzech - jest przestępstwem norm biblijnych ( ?).
One, w zalezności od czasów, zmieniają się. Dzisiaj nikt, w chrześcijaństwie, nie kamienuje osoby łamiącej szabat.
Chrześcijaństwo jako religia miłości, pokory, całkowitego uzależnienia od Chrystusa i Jego nauk nigdy nie była stosowana.
Wg. mnie problemem jest fakt, że każdy czlowiek patrzy przede wszystkim na swój własny interes, chcę przeżyc życie, wykorzystując najlepsze możliwości.
Dobro tzw. bliźniego, zupełnie go nie interesuje.
Andrzej nie tego co piszesz w ostatnim poscie dotyczylo twoje pytanie. Zwroc uwage co napisales w pierwszym poscie: "Zakładam więc tezę, że stworzenie, przez Boga, możliwości grzeszenia człowiekowi, jest największym dobrodziejstwem Boskim wobec człowieka." Czy mozesz sie tego trzymac. Po co inne watki skoro ten jeden nie zostal przedyskutowany.
Moje pytania do twojego watku:
1. co to znaczy, ze Bog dal mozliwosci grzeszenia czlowiekowi?
2. Jesli nie rozpatrywac tego w kategoriach biblijnych to w jakich?
3. Jakies przyklady co do dobrodziejstwa wynikajacego z grzeszenia?
4. Jesli nawet takie przyklady (pkt3) mozna podac to czy masz jakies dane jak wiele zla (niedobrodziejstwa) wyniklo z tej mozliwosci grzeszenia?
czyli o co chodzi? Andrzej, po co zaczynasz temat skoro w ogole nie odpisujesz na dyzkusje?"
Zacznijmy od tego, że tzw. grzech można rozpatrywać tylko w aspekcie bibilijnym. Ateiści, nie grzeszą.
Grzech - jest przestępstwem norm biblijnych ( ?).
One, w zalezności od czasów, zmieniają się. Dzisiaj nikt, w chrześcijaństwie, nie kamienuje osoby łamiącej szabat.
Chrześcijaństwo jako religia miłości, pokory, całkowitego uzależnienia od Chrystusa i Jego nauk nigdy nie była stosowana.
Wg. mnie problemem jest fakt, że każdy czlowiek patrzy przede wszystkim na swój własny interes, chcę przeżyc życie, wykorzystując najlepsze możliwości.
Dobro tzw. bliźniego, zupełnie go nie interesuje.
I nic w tym dziwnego,że "religia miłości" nie ma zastosowania
w "kościolach" ani w "świecie",człowiek jest egoistą,
i kiedy coś robi,to oczekuje czegoś w zamian.Ludzie nie mają
natury Jezusowej -może im się tylko tak wydaje.
Pozytywne dzialanie na korzysc drugiego czlowieka - tak na naszej polskiej grupie w UK zdefiniowalismy "milosc". Co wy na to?
Myślę,że człowiekowi brakuje czystości intencji
w jakimkolwiek działaniu żeby można je nazwać miłością.
Działania na rzecz drugiego człowieka są dla mnie aktami
dobroci,coś w rodzaju pozytywnego bohaterstwa.
W kwestii grzechu i zbawienia, kara dla grzesznika jest bezbolesna smierc (bezbolesna znaczy bez tortur). Gdyby mialy byc jakies wieczne tortury to Bog bylby tyranem, w raju by sie weselil ze zbawionymi, a w piekle torturowal. Bezbolesna smierc dla kogos kto juz nie ma nic do stracenia, bo wie ze do raju sie nie dostanie, jest moim zdaniem brakiem kary. Grzesznik nie musi sie obawiac wielogodzinnych przesluchan, tortur zeby wymusic zeznania, jednym slowem niczego. Nie bedzie musial uciekac bo nikt go nie bedzie gonil, nie bedzie wytykany palcami bo bedzie mial wokol podobnych do siebie. Gdy zostanie zmartwychwzbudzony w takim stanie w jakim umarl (nie w nowym ciele) prawdopodobnie popatrzy przez chwile na nowe Jeruzalem, moze bedzie mial chwile czasu na to zeby zalowac ze sie tam nie dostal i za chwile szybka smierc. Ot i cala wielka kara.
Kara? A niby za co? Przeciez to bzdura z ta kara. Pomyslcie tylko logicznie: Bog napuszcza na niemowlaki duchowe (Adam i Ewa) tygrysa duchowego (Lucyfera). Wiadomo kto wygra. Potem ludzkosc dziedziczy grzeszna nature. Jesli cos dziedziczysz to masz to od przodkow - sam tego nie wybrales. Grzeszna natura (nie twoj wybor) zmusza cie do zlych czynow - robisz je. I wtedy pojawia sie "milosierny" Bog i zabija cie bez tortur. Wszystkiego najlepszego w dniu twojego przyjscia na swiat - juz jestes martwy (i pewnie dlatego niemowlaki placza, a durni rodzice tak sie ciesza).