Poród idealny
Katalog znalezionych frazWÄ tki
- agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
- Człowiek idealny
- Misterium Wielkanocne (17.04, 23.04, 3.05)
- Podanie Mala-Zuzia
- Jings xD
- Bezterminowa - kolaĹź
- [KUPIE] AN/PAQ-15
- NosideĹko dla niemowlaka
- neurochirurg nie tylko od nerwiakĂłw poszukiwany
- Enusiak-pl = zlodziej bez pochamowaĹ
- Czy ktoĹ ostatnio...?
agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
Mam problem, bo w ramach oswajania, naczytałam się o pięknych porodach... o tym jak wiele może zależeć ode mnie, jak bardzo poród może być naturalny, jak piękne mogą być z niego wspomnienia... No i zaczęłam wierzyć, że ja też tak mogę mieć
Potem zderzyłam się z rzeczywistością, gdy dowiedziałam się, że w dostępnych mi szpitalach rodzi się tylko na leżąco, rutynowo się nacina, cały poród jest się podpiętym pod ktg, a dziecko dostaje się na pół godziny. Plany porodów podobno są fikcją. Na jednej porodówce jest dostępne zzo, ale Mąż widzi dziecko na porodzie, a potem dopiero na wypisie. Do tego wiele innych aspektów, które pozwalałyby stwierdzić, że czas w tych szpitalach chyba się zatrzymał, bo są określane jako "średniowiecze" w porównaniu do Warszawy
Czuję się trochę rozczarowana, że gdzieś indziej moje wymagania byłyby standardem, a nie wydziwianiem. Nie wiem na ile pogodzić się z tymi realiami, a na ile przygotowywać się na upieranie przy swoim.
Są jakieś sposoby, żeby przygotować się psychicznie do porodu i uniknąć traumy? Zastanawiam się na ile to wszystko siedzi w głowie, a jak dużo zależy jednak od otoczenia. Nie chodzi mi o nastawianie się, że wszystko na pewno pójdzie po mojej myśli, na pewno nie wezmę znieczulenia, na pewno nie będzie cc itd., ale o jakieś przygotowanie się nawet na takie ewentualności i nie panikowania przed tym na samą myśl
Wszystko siedzi w głowie. Po traumie idzie mieć wspaniały poród.
nie wiem co ci powiedzieć, ja właśnie tę konfronatację z tym co jest, a tym co powinno być przez kilka miesięcy po porodzie przeżywałam
teraz mi daleko jeszcze do porodu, a już myślę jakby tu sobie zapewnić większy porodowy komfort i mój rozum wie, że nie mogę zrobić nic - absolutnie wszystko zależy od ludzi na jakich trafię. U mnie w mieście nie ma chyba nawet domu narodzin. A we wszystkich szpitalach - loteria zależy na jaką trafisz położną, trafi się "nowoczesna" to ok - poród może być np. na klęczkach i bez nacięcia, trafisz na "starą" - to nie będzie wiedziała że na drugą fazę porodu ze znieczuleniem powinna anestezjologa zawołać, bo musi podać inny lek (tak miała moja siostra cioteczna w sierpniu b.r.) i z mety ci powie (nie badając, nie widząc) - że nie ma możliwości rodzenia bez nacinania. Także jedyny sposób to chyba modlić się o dobry poród

Dla mnie to rodzenie na leżąco to jakaś abstrakcja mnie by nikt siłą nawet nie położył


Busola ma rację że często pozostaje modlitwa.
Poród jest w głowie i znam z opowieści przypadki, że poród nie postępował puki nie zmieniła się położna przy rodzącej.
Kobieta rodzica ma mieć władze na porodowce. Reszta to tylko doradcy.
Jeśli nie boisz się bólu to może poród domowy. Można wynająć położna. W Poznaniu prężnie działają doule.
Trzeba walczyć o dobry poród dla siebie i dziecka. Nawet cc może być cudowne. Znajoma podczas cc gdy lekarz wyjmował dziecko powiedział do niej by parla. Oczywiście fizycznie nic nie czuła ale psychika zakodowala ten moment.
Busola mam taką samą refleksje na temat porodu i niestety muszę się z tym zgodzić

Choć chciałabym zeby było jak babajaga

Wiele jeszcze się musi zmienić choć juz są postępy w stosunku do tego jak było 30-20 lat temu.
babajaga- też miałam taki plan, a jak synowi tętno spadało i kazali mi leżeć cały czas pod ktg - to już nie miałam siły żeby walczyć o to
a po drugie na szkole rodzenia nam położna powiedziała, że te starsze położne po prostu nie umieją odbierać porodu inaczej i upierając się można się narazić na to, że taka kobita po prostu zrobi ci krzywdę
no ja na idealny to na moim zadupiu nawet nie liczę

jak się dostanę do prywatnego tam gdzie chce to mam nadzieję, że choć nie będą mnie źle traktować

a jeszcze dwa to porażka w jednym sama się niestety na ginekologii o tym przekonałam że mają gdzieś moje prośby i tłumaczenia, że jest coraz gorzej i żeby łaskawie ktoś do mnie przyszedł, reakcja była dopiero po awanturze która zrobiła dziewczyna leżąca ze mną na sali, jak już się to zmieniło praktycznie w ratowanie mojego życia, na położnictwie Ci sami ludzie pracują i w ostatni szpital ma podobne opinie

To ja miałam w drugą stronę - nic nie czytałam, nic nie oglądałam, nic nie zakładałam, o tym, że istnieją plany porodu to tylko obiło mi się o uszy. Odsuwałam tą myśl od siebie zupełnie. ok. 3-4 dni przed zaczęłam odrobinę panikować, (tak poważnie to dopiero wtedy zaczęłam mieć na to czas) ale dzielnie zamykałam oczy i przekonywałam sama siebie, że to tylko natura. Po prostu to że będę rodzić było dla mnie czystą abstrakcją - jakby ktoś powiedział, że za kilka dni będę lecieć z misja na Marsa.
Tez za dużo nie mysle. Co bedzie to bedzie. No ale wiem, ze bede szanowana i mogę rodzic jak chce. To mi wystarcza. Nic nie planuje bo i tak sie okaże w trakcie wszystko.
To zależy kto co ma na myśli przez wspaniały. Jedna rodząca by nie bolało inna by personel był miły, jeszcze inna by było przytulnie itp, itd. Każda z nas ma inne wymagania, inaczej odbiera. Dopiero po fakcie można stwierdzić jak było. Niestety niczego nie jesteśmy w stanie przewidzieć i każdy poród w tym samym szpitalu, tej samej kobiety może wyglądać inaczej bo: jeśli to nie pierwszy raz to już idziemy z nastawieniem jakimś tam, z zamiarami by było inaczej niż poprzednio albo podobnie , jak jest pierwszy to też inaczej bo jak to będzie wogóle. I na kogo się trafi to jest sendo sprawy i klucz, bo nawet starsze położne umieją poprowadzić dobrze i z czułością poród i mieć na względzie mamę i jej oczekiwania ale i dobro dziecka.
Człowiek a człowiek, to relacja klucz uważam do porodu. tutajpoczkategori
Jak czytam opisy porodów to jednak największy akcent jest na atmosferę. Ból jest w opisie głównie tam gdzie atmosfera kiepska.
To prawda, nie ma co za dużo planować. Nie wiadomo co się będzie chciało w trakcie. Warto wwykluczyć to co budzi nasz niepokój. Stres i lęk hamują poród.
Na fali tego tematu zaczęliśmy się na serio z Mężem modlić o dobry poród

Do porodu domowego się nie kwalifikuję, domów narodzin brak. Nie wiem na ile to prawda, że wynajmowanie położnych nie jest popularne (akurat oprócz jednego szpitala), a na porodówce Mąż z doulą mogą się co najwyżej wymieniać na korytarzu


Strzyga, spodobało mi się Twoje "dzielne zamykanie oczu"

Ja miałam bardzo podobnie do Strzygi, będzie co ma być. Wybrałam szpital gdzie szanują pacjentów i tych dorosłych i tych nowo narodzonych. Postanowiłam że będę grzeczną pacjentką bo to oni się znają co jest najlepsze dla dziecka a o atmosferę to sami dbali. Udało mi się mieć dwa razy wspaniały poród, nie bez bólu ale z szacunkiem i ludzki.
Ptysiak a słyszałaś, że długa jazda samochodem w trakcie pierwszej fazy może przyspieszyć rozwarcie

Nie sprawdza się

mi przyspieszyła ale po wybojach a nie po autostradzie

Właśnie miałam pisać, że może droga była za równa. Ponad 20 min trzeba jechać.

czas x wyboje = efekt

To ja nie mam szans. Potrzebuje 5 minut i brak wybojów mam. Ech

to na rowerze

Może osiołek? Znany jest w historii przypadek porodu bez bólowego i bez uszkodzenia kanału rodnego po przejechaniu ok 150 km na osiołku.

No nie wiem. U nas prof mówił ze jak tną to najcześciej kobiety jeżdżące dużo konno

lekktyką powinno trochę pobujać 5 min dacie radę

osiołek też dobry tylko zostawia kupne śłady na DE sie nie nadaje...
moze zsiadanie i sprzatanie po drodze by bylo dobre

ja juz chce urodzic, obojetnie czy idealnie czy nie

No nie wiem. U nas prof mówił ze jak tną to najcześciej kobiety jeżdżące dużo konno

Ale to ze względu na bardzo mocne mięśnie krocza. Nie chcą puszczać w czasie porodu.
wiem


Karafka jak bedziesz rodzić to wybiesz najbardziej odpowiednia pozycję to bardzo pomaga.
Ja nie jezdziłam konno mnie cięto, ty mogłas jezdzić a nie bedziesz cięta. Nie ma reguły...
To juz ostatnie metry jak chce się rodzić pomimo bólu, stresu, strachu byle z głowy...


Powodzenia w układaniu planu na ten wazny moment... udanego porodu idealnego

najgorsze, ze mam jeszcze czas

weźcie nie straszcie że jazda samochodem przyspiesza, ja mam nadzieję, że w nocy się zacznie, bo jak w godzinach szczytu to masakra

mam trochę do szpitala, a jak będą korki jakieś świąteczne


przyspieszyć może rozwarcie a nie spowoduje poród... Szybko w samochodzie rodzi się w filmach jak "M jak M"


no moja mama mnie pierworodną urodziła w karetce

o wow;) ale myslisz ze geny zadziałają

zobaczymy, choć nie nastawiam się na taki szybki poród,
choć pewnie lepiej mieć to szybko za sobą

może choć nie będzie strasznie długo jak mamie zawsze szybko szło, nie wiem jak się takie rzeczy przekładają
W jakim kierunku rozwinął się ten temat...

Samochodu nie mamy, konno nie jeżdżę

Ale świadomość, że jazda samochodem przyspiesza I fazę porodu, nie pomaga

Ja to chyba byłam pacjentką prawie idealną. Przyjechałam do szpitala, położyłam się na łóżko, wyprosiłam męża, poprosiłam, żeby dali mi coś na ból i już nic od nikogo nie chciałam aż do końca.

Ja do szpitala miałam 32 km (przynajmniej do tego, do którego sobie umyśliłam). Drogi raczej drugiej kategorii, ale chyba nic to nie dało.....
Jak ja byłam jakoś na końcówce ciąży to jednego dnia moja mama zadzwoniła przerażona, bo usłyszała w tv, że jakaś kobieta urodziła pod ratuszem na bemowie, bo mąż nie zdążył przebić się przez korki do szpitala. Poród odebrała urzędniczka z ratusza, która wcześniej była położną. Co bym miała robić na bemowie tego mama nie umiała wytłumaczyć

to nieźle mama wykombinowała strzyga

Ptysiak bo z tą jazda jest tak, że można dalej poszukać idealnego szpitala. Jednak jak nie macie samochodu to może być problem.
Znajomi prowadzili się do przyjaciół w Warszawie by tu w szpitalu rodzić.
Ja miałam plan co w domu będę robić w pierwszej fazie. I wylądowała na patologii. A tam nie było nic ciekawego do robienia.
Ah, wybacz, ten refleks ciążowego mózgu...

Też mi pomysł wyjazdu gdzieś specjalnie pod szpital chodził po głowie. Ale czy jednak warto tak kombinować? Mi raczej nie chodziło o "idealny szpital", a "idealny poród", nawet niekoniecznie w idealnym szpitalu

podobno seks też przyspiesza

podobno przyspiesza też chodzenie, ale moje doświadczenia są takie, że chodziłam od rana po korytarzach w szpitalu - niemal cały dzień, a wody odeszły ok 22, a potem nie miałam siły żeby przeć, ale syn na szczęście się sam urodził w 25 min - to podobno dość szybko. Także nie przesadzać z wysiłkiem w I fazie porodu, która czasem może być dłuuuga... co nie znaczy że bolesna, ja źle nie wspominam akurat pod tym względem, a rodziłam bez żadnego znieczulenia - nie było mi z resztą potrzebne.
I faza porodu różnie przebiega i bywa róznie. Mnie nic nie było skurcze takie sobie jak na@ ale powalały mnie bóle krzyzowe. Gdyby nie one nie wiedziałabym ze to juz.
ja nic nie doradzę, bo mó jporód był inny niż sobie wymyśliłam a wspominam go nieźle
Ptysiaku mi jedna forumka napisała: To jest parę godzin i koniec. I tego się trzymaj! Wytrzymasz

Zobacz jak ci teraz czas leci

koszatniczka jaka pratyczna i celna rada

zgadzam się w 100%
Ja się nie zgodzę, że to parę godzin, ale może zbyt dużo się nasłuchałam.
Zgodzę się z tym, że rzadko uda się by było tek jak się zaplanowało. Dlatego moim zdaniem po pierwsze należy sobie zapewnić towarzystwo osób bliskich i zaufanych, które doradzą, będą wspierać a w razie czego odwrócą uwagę od kogoś niemiłego. Po drugie poród to fizjologi a nie patologia. Personel medyczny ma nam proponować medycynę by ulżyć a nie narzucać by mieć święty spokój. Po trzecie być panią sytuacji. Jeśli jest niewygodnie to znaczy, że jest źle i trzeba znaleźć taką pozycję by wygodnie było.
Nie wiem czy miałyście okazję widzieć rodzące zwierzęta. Ja lubiłam podglądać kotki. Jedne się chowały w kąt inne przychodziły rodzić na łóżku. Kręciły się, mościły gniazdko puki nie było im wygodnie. A jak uznały, że lepiej będzie wstać to wstawały.
Dzisiaj moja diabetolog podtrzymała mnie na duchu jak gadałyśmy o tym gdzie rodzic mam... Ze to tylko dwa/trzy dni


Tak wiec pójdę niedługo sie zameldować na poród i pogodzę sie z mym losem

aleen to co mówisz jest prawdą ale nie wyklucza tego co powiedziała kosztniczka i co ja potwierdzam.
Poród to przyjście na swiat drugiego malutkiego człowieka, wiele się może zdarzyć i nalezy zachowac szczegolna czujność, zabrać ze soba kochającą osobę do towarzystwa i do pomocy na wypadek wszelki...
Wszystko nie zmienia faktu, ze kontroli pełnej nie bedziemy mieli nad tym wydarzeniem ani to nie koncert spełnionych zyczeń. Jednak swoj plan i koncepcję warto miec i robić wszystko zeby było nam dobrze, wygodnie i bezpiecznie.

aleen, no umiesz pocieszyć i wesprzeć

Ptysiak, na pewno poczytaj, ale nie w necie tylko książki o porodzie, co i jak następuje po sobie itp. żeby nie było zaskoczenia. Szkoła rodzenia i do przodu

Po pierwszym będziesz mądrzejsza

Karafka, no właśnie - kilka dni i z czapy


Karafka, nie wiem czy to było, rozważałaś nakładki na piersi, są takie ochronne? wiem że sporo pisałaś o swoich obawach w związku z bólem przy kp
A co do krocza i jazdy konnej to mnie zaskoczyłaś. Myślałam, że właśnie sprawniej idzie bo kobieta jest silniejsza. No to olejek i masuj! Plus relaksacja

Nakładki rozważałam ale poczekam na rozwój sytuacji i bede radzić sie położnej/doradcy laktacyjnego w szpitalu.
Najbardziej mnie uspokoiło nabycie dwóch butelek do mleka.


No olejek musze zamówić i zacząć masować pomału.

we Francji raz pytają a potem pomagają w obranej drodze. Nie komentują ani nie namawiają ani do jednego ani do drugiego. Myślę że w De jest podobnie

Ten olejek to nie pomału ale już


Tak, w DE do niczego nie zmuszają i nie komentują ale klasa nacisk na promocje kp. I dobrze. Ja chce karmić dla dobra dziecka, ale tylko jak bedzie to tez dobre dla mnie.
Ja mysle ze to masowanie można zostawić m

Ja mysle ze to masowanie można zostawić m

zacnie

Tylko zeby skurcze sie od tego nie zaczely jak za dobrze die przylozy

Porod jak porod, ale patrzac na nasze realia to jakbym miala isc jeszcze raz to bezwzglednie wzielabym platna sale po porodzie! Zeby miec spokoj i wszystko pod reka.
Ja leżałam po porodzie na dwuosobowej sali. Puki byłyśmy we dwie było fajnie. Jak zostałam sama na noc to chciało mi się płakać. Osobiście jedynek nie polecam. Najlepiej jak się trafi na salę z doświadczoną mamą. Taka to się niczym nie przejmuje, można podpatrzeć jak dziecko trzyma. Zapytać o coś. Gorzej jak się trafi na kogoś przewrażliwionego.
U nas są jedo i dwuosobowe sale. Ale jest tez możliwość pokoju rodzinnego, czyli w dwójce jest mama Plus tata i oczywiscie dziecko. Taka opcje będziemy chcieli ale oczywiscie jest tylko możliwa jak bedzie wystarczajaco miejsc. Nieraz sie uda, nieraz nie.
Za jedynkę na życzenie musze dopłacić 130 euro ba dobę i tez tylko jak bedzie wolna. Trochę drogo moim zdaniem.
Bo z tym masażem musze i tak skonsultować z ginka czy to aby u mnie nie jest za niebezpieczne. Juz masować brzucha nie mogę, wiec nie wiadomo...
ja też polecam z doswiadczoną mamą pokoj ja miałam dwie luzaczki. Obie z dziecmi w przedszkolu, sprawne po porodzie jak przed prawie, inny świat. Wszystko juz wiedziały, na wszystkim się znały, dziecko popilnowały jak sie do wc wybierałam

Opcja z mężem jest też np w Zofii ale to tylko przy pierwszym dziecku bo potem tata raczej wraca szybko do starszego rodzeństwa.
mąz i szpital u nas nie dałby rady

Sale prywatne po porodzie są bardzo oblegane w tych szpitalach co ja znam. Kazdy chce taka mieć jak tylko się da, u nas daja w pierwszej kolejności po cc...
dla mnie poród idealny to w domu, niezmedykalizowany. taki, przy którym nie stracę głowy i będę mogła myśleć o samopoczuciu i dobru malucha. no i koniecznie z mężem, bez niego nie dam rady.
a mnie kiepsko idzie masowanie



Krówko ale, ze jak maz nie dałby rady? Byc przy porodzie? Czy pózniej?
W szpitalu dłuzej niż to potrzebne -po porodzie

Ptysiak, na pewno poczytaj, ale nie w necie tylko książki o porodzie, co i jak następuje po sobie itp. żeby nie było zaskoczenia. Szkoła rodzenia i do przodu

Po pierwszym będziesz mądrzejsza

Koszatniczko, odwołam się do Twojej wypowiedzi, ale ogólnie chodzi mi o cały wątek

Bo chyba nie zrozumiałyście Ptysiaka


I pytanie Ptysiaka brzmiało: jak się teraz nastawić, że wszystko będzie dobrze, mając świadomość, że duża część próśb zostanie zignorowana, bo "u nas tak nie robimy"? Czy może pojechać 500km do rodziców (lub 300 do Warszawy) i tam przekoczować do porodu?
Ptysiaku, daj znać jeśli to ja źle zroumiałam Twój post

W szpitalu dłuzej niż to potrzebne -po porodzie

Eee ale w rodzinnym pokoju to wlasnie nie czuje sie szpitala. Pełny luzik i intymność

za wcześnie wstałam.
najpierw pomyślałam, że ten wątek to abstrakcja dla mnie. a później przypomniałam sobie taką abstrakcyjną historię. Mama koleżanki mojej córki miała ustawione cc w prywatnej klinice, bo bała się porodu. W 38 czy 39 tygodniu obudziła się w nocy i coś ją brzuch pobolewał. Miała iść spać dalej, ale nie mogła zasnąć, obudziła męża, pojechali do szpitala. Przygotowują ją do cc, badanie - a tam pełna gotowość do porodu. Lekarz mówi, że teraz dwa pchnięcia i urodzi. Ale jak, miała mieć cc? Chociaż znieczulenie? Lekarz, że za późno, nie ma czasu, moment i urodzi. I faktycznie moment i urodziła. 2 godziny od pobudki.
Dla mnie abstrakcja, ja przy pierwszym porodzie czekałam w kolejce na cc 4 godziny odkąd mi wody zaczęły odchodzić.
Dziś sporo czytałam o porodach w wannie. Całkiem, całkiem. Tylko wszędzie o plusach, a gdzie tu te minusy ukryte...?
Nie każdemu siedzenie w wodzie odpowiada. Nie można też siedzieć cały czas bo skurcze mogą osłabnąć. Trzeba pamiętać by była właściwa temperatura. Wyróżnia się poród w wodzie i do wody.
Ja planuje wodę. I mam nadzieje, ze mi sie uda chociaż pierwsza fazę.

ja kiedyś strasznie chciałam w wodzie, ale jak jakaś infekcja jest to nie pozwalają to u mnie ciężko będzie i wanna musi być wolna
w wodzie nie można dostać znieczulenia ale to można wyjść
Ja rodziłam dwa razy w wodzie i polecam - ze starszą na parte musiałam wyjsć bo były komplikacje, ale młodszą rodziłam już do wody. Jak dla mnie ból jest znacznie mniejszy, a i dla dziecka wyjście do wody jest mniejszym szokiem. Moja np po urodzeniu w ogole nie płakała tylko sie przytuliła i rozglądała

Po to jest wanna by nie brać znieczulenia. To jeden ze sposobów łagodzenia bólu. Podobno jeden z lepszych.
ps. tak - myślałam o dwuosobowej sali. Tak całkiem samej to też bym nie chciała. (chociaż w sumie nie zintegrowałam się w szpitalu z nikim, bo mnie kilka razy przenosili - najpierw leżałam na płatnej sali, potem na normalnej, a potem musiałam mieć jeszcze zabieg i po nim nie mogłam się ruszać, więc leżałam na sali po cc, a potem powędrowałam spowrotem na normalną, bo miałam zbyt złe wyniki, żeby mnie wypisali

A mąż? Mąż to musiał do pracy iść bo urodziłam w dzień powszedni

Jak mąż musi iść do dzieci lub do pracy to można się spytać w szpitalu czy jeszcze na sali porodowej może go ktoś wymienić. Ja tak wymieniłam szwagra.
Często mamy leżą na porodówce jeszcze 4 godziny, a położne tylko zaglądają. Dobrze jest mieć wtedy kogoś kto pomoże się ruszyć, poda lub odłoży dziecko, itp.
Po CC ląduje się na sali pooperacyjnej a tam rzadko wpuszczają. Jednak tam powinien być stały nadzór położnej.
Ej no, i jak ja teraz mam nie być zazdrosna o to, że Wy możecie tak planować, a ja nie?

Ja się martwię o to, czy będę mogła pochodzić w I fazie porodu, a opcja porodu w wodzie jest w ogóle niedostępna

Tak, Iskra, o coś takiego mi chodziło


ja nie mogłam rodzić w wodzie, nie wiem jak jest ale pewnie super. W moim szpitalu nie wiem czy uruchomili wanne, bo nie dowiedziałam się tego. Stała sobie obok. Położne jak już mówiły o
I f. porodu i kąpieli

Większość część I fazy przeklęczalam i to była super pozycja, nie dalam rady chodzić bóle krzyzowe mnie dopadły...
Ptysiak plany planami a wychodzi różnie wazne zeby dobrze się skończyło.
Ptysiak przecież jak bedziesz chciała chodzić to kto Cie zmusi do leżenia? Więcej wiary w siebie! To TWÓJ poród jest i rodzisz jak chcesz. Tak samo możesz isc pod ciepły prysznic w pierwszej fazie

Ja to jednak jestem UFO. Ani mi na atmosferze nie zależało, ani na chodzeniu, specjalnych pozycjach, sprzętach, drabinkach, ani na jednym z ładnych kolorowych pokojów, które pokazywali na szkole rodzenia. Ani "szwagrach", "mężach", "mamach" itd. /no jeżeli już to w drugą stronę - absolutnie sobie nikogo nie życzyłam na sali poza szpitalnym personelem/.
Nie wiem na ile to jest brak wiary w siebie, a na ile brak wiary w to, że mogę mieć poród taki, jaki chcę

Jeszcze przed ciążą porodu się strasznie bałam, ale wtedy też nic o tym nie wiedziałam, więc idąc tą logiką - znając lepiej temat, uda mi się w jakimś stopniu ten obraz odczarować. I udało mi się być naprawdę spokojną w tym temacie, dopóki nie dowiedziałam się jakie są szpitalne realia tutaj

Zależy mi na "dobrym porodzie", a nie "jakimś" - może ja też jestem UFO, że oprócz zdrowego dziecka chciałabym mieć fajny poród?

W dobrym porodzie nie powinno się leżeć na plecach. Dziecko wtedy nie ma szans na współpracę. Ta pozycja niestety jest preferowana przy KTG i II fazie. Nie chodzi o to by chodzić przy KTG, ale można je wykonać leżąc na boku albo siedząc.
Jeśli nie można liczyć na położne trzeba samemu uzbroić się w wiedzę. Trzeba wiedzieć wtedy w jaki sposób dziecko przemieszcza się w kanale rodnym i jak mu w tym pomóc. Nie chodzi o to bo wykonywać jakiekolwiek ruchy, ale dostosować ruchy do ułożenia dziecka.
u mnie w szpitalu jak podłączą do ktg to prysznic odpada ;( i chodzenie po korytarzu tez

Aleen jak Ty byś walczyła o inna pozycję do porodu niż leżenie. Ja walczyłam i poległam...
Ja to jednak jestem UFO. Ani mi na atmosferze nie zależało, ani na chodzeniu, specjalnych pozycjach, sprzętach, drabinkach, ani na jednym z ładnych kolorowych pokojów, które pokazywali na szkole rodzenia. Ani "szwagrach", "mężach", "mamach" itd. /no jeżeli już to w drugą stronę - absolutnie sobie nikogo nie życzyłam na sali poza szpitalnym personelem/.
To ja niezupełnie z tej samej planety

Ale z sąsiedniej na pewno

hmm no to ja nie zrozumiałam
I w sumie dotąd pojąć nie mogę, że w dużym mieście polskim nie ma absolutnie żadnej sensownej opcji...

Ptysiaku, nie umiem pocieszyć, niestety. Jedynie - to tylko kilka godzin a potem masz swojego malucha

Ale przecież Ktg nie jest przez cała pierwsza fazę! Chodzi mi o normalny poród. To wtedy można isc pod prysznic czy na spacer.
Wracając do tej wanny - na I fazę może się skuszę, ale nie jestem pewna tej II - właśnie jak to z infekcjami? I taką higieno-estetyką - przecież leży się wtedy całemu w tym, co wylatuje, a jak jeszcze pomyślę o kwestiach lewatywowych...

Liściu ale nie leżysz ciągle w tej samej wodzie, wanna cały czas się napełnia - jedna woda schodzi, a świeża ciepła leci - więc jest czysta. Podczas partych miałam tak samo. Jak urodziła się M. to położna nie wyjęła jej od razu tylko zrobiła z nią "kółeczka" pod wodą i podpłynęła do mnie i położyła ją na moich piersiach - większa część M była nadal w wodzie. Poza tym okryła ją tetrową pieluszką i od razu zaczęła zmieniać wodę na czystą, więc nie siedziałyśmy w brudnej


Ja lewatywy nie miałam robionej. W Zośce się nie robi, a w domu narodzin to już w ogóle nie ma takiej opcji. Mnie to nie martwiło, bo u mnie pierwszym objawem rozpoczętej akcji porodowej jest "naturalne opróżnienie"

Dzięki Kariga za tą obszerną wypowiedź, takich informacji szukałam

Ale przecież Ktg nie jest przez cała pierwsza fazę! Chodzi mi o normalny poród. To wtedy można isc pod prysznic czy na spacer. a autorce wątku chodzi o porody w Poznaniu

Ptysiak to zostaje Ci chyba jak najdłużej zostać w domu, daleko masz do szpitala, albo pojechać i ewentualnie nie iść od razu na izbę przyjęć tylko na spacer, szkoda, że to zima będzie ale po szpitalu możesz pochodzić i zabrać własną piłkę

Bebe, taki mam plan - jak najpóźniej do szpitala, jak najdłużej w domu

No nic, spróbuję coś z pozytywnym myśleniem, spróbuję szpitale pozwiedzać, zweryfikować te moje wieści w jakiejś szkole rodzenia i nie panikować

Ale przecież Ktg nie jest przez cała pierwsza fazę! Chodzi mi o normalny poród. To wtedy można isc pod prysznic czy na spacer. a autorce wątku chodzi o porody w Poznaniu

Mogą, ale ja bodnąć!! Jak sie nie godzi na ciagle Ktg to juz. Moze wydrukować sobie swoje prawa i zabrać ze sobą. Ludzie, przecież rodząca nie jest ubezwłasnowolniona na tej porodówce.
tylko jak brakuje sił to ciężko jeszcze walczyć o swoje prawa Karafko, ja już się o tym w ciąży przekonałam
chyba że mąż będzie taki waleczny, ale ja np. na swojego bym w tej kwestii nie liczyła bo jak mu położna powie ze trzeba leżeć to jej uwierzy niestety za bardzo ufa lekarzom
temu co opowiadają na szkole rodzenia to bym Ptysiak nie wierzyła, u nas największe bajki podobno przy najgorszym szpitalu opowiadają

lepiej już samemu zobaczyć i popytać znajomych co tam rodzili
jak powiedzą ze nie odłączą ktg... bo nie mogą. Lekarz orydynator zalecił ze musi być zapis. To nie odłączą nikt się nie odważy.
Jak bedziesz walczyć to ci bedą gadać, ze dla dobra dziecka i bezp., zeby widziec jak się czuje itp.
Dla dziecka matka zrobi wszystko i ojciec tez...
Ja w domu byłam do skurczy co 5 min., to był dobry pomysł

Lewatywy nie robiłam. Sama się zrobiła w domu maksymalnie bez leków, poczułam ulgę, bo bałam się wpadek. Wykapałam sie jeszcze ciepła wodą wrecz bardzo ciepła to była ulga.
Pojechalismy a 6 h później było po. Długo to trwało jeszcze,ale dłużej bym już nie wytrzymała jednak w szpitalu są lekarze i sprzęt.
Dla mnie idealny poród to w domu, widziałam takie w necie. Półmrok, wanna, fajna babka do pomocy i maksymalnie naturalnie wszytko. Po wszystkim mozna jechac na badania i resze do szpitala, ale im bliżej natury tym lepiej. Nie mogłam tak ale tym co mają możłiwość polecam.
I przez takie podejście, ze kobieta nic nie powie to bedzie sie tak następne 30 lat w Polsce rodzic...
ponoć lepiej być jak najdłużej w domu, bo często przy przyjeździe do szpitala adrenalina (czy co tam innego) skacze i akcja porodowa się lekko spowalnia
Karafka ja mówiłam ale bez echa. Nie podpisałam nawet dokumentów na poród cc i zabiegowy. Nie chciałam podpisac zgody na nacięcie, powiedziałam ze im tego nie podpiszę, bo nie chce i wiem ze można bez. Przyszło kolejnych mądrych w fartuchach i zaczeli mojego męza dusić. Nagadali mu i nastraszyli, do tego mnie zaczeli raczyć wizjami. Zgodziłam się, bo oni nie dali mi wyboru obiecali ze to bedzie w ostateczności...
Ja nie byłam łatwą pacjentką chciałam po swojemu

Ktg możesz sama se sciągnąć

Wiadomo ze nie da sie wszystkiego ale kurde no pierwsza faza z Ktg to pomyłka przy normalnym porodzie. I warto o to walczyć. Do kibla każą tez isc z Ktg?
liść zainspirowałaś mnie obrazkami, więc tak żeby się pocieszyć

http://kobieta.onet.pl/dziecko/ciaza-i-porod/zabawne-historie-z-porodowki/pj11e
Ja jechałam do szpitala to skurcze miałam chyba co 3 min, ale niebolesne. Bolesne zaczęły robić się w samochodzie jakoś na granicy z Wawą czyli w połowie drogi.
Mój mąż ma tak samo jak mąż bebe. A co do walki to głośno mówiłam o tym co mi się nie podoba spokojnie i uprzejmie a i tak po porodzie przyszedł lekarz i pytał czy wszystko ok. Doskonale wiedział że nie. Powiedziałam co nie było ok. Na co on " to trzeba się było dopominać i krzyczeć" nosz k.... To mnie wkurzyło dodatkowo. Skoro na mówienie nie zwracają uwagi i sami każą krzyczeć.
Busola jakbyś krzyczała to powiedzieby, ze ci psycha wali i nie mogą się z Tobą dogadać

Mnie lekarka nazwała"dobrze zorientowaną pacjentką" i oczywiście cały personel wiedział, że jestem medykiem z zawodu. Więc też musiałam wysłuchiwać "to pani wie czym to grozi" itp.
Co do KTG to u mnie robili co jakiś czas i położne pozwalały na wygodną pozycję. Niestety syn nie współpracował z KTG i co chwila zakłócał odczyt. By mieć chociaż 10 min porządnego zapisu musiały co chwila poprawiać sondę i trzymać mnie pod nią z 40 minut. Potem już odpuściły mi całkiem KTG.
ja rodziłam po aferach z porodówek i bali się kontroli. Wtedy mieli kontrolować porodówki i zapisy z ktg. Odłączyli mnie na WC i koniec, postałam koło łózka i na lózko. Syn nie chciał być odsłuchiwany i walczył o ciszę

Wiem, ze za wszelką cenę walczyłam o swoje do końca a i tak poległam. Rodziłam w czasie totalnej ciszy na oddziale i co chwilę ktoś przychodził. Znałam kazdą położną i zestawy połoznych z poprzednich wizyt w tym szpitalu. Byłam zaskoczona pozytywnie, ze te zołowate tez ludzie...
wlasnie boje sie tego o czym piszesz krowko-ze mimo mojego zorientowania w temacie i prob mojej walki o swoje prawa uslysze, ze mam nie robic rabanu, ze emocje mnie ponosza i ze nie da sie ze mna wspolpracowac. Albo w podobnym klimacie, ze pewne dzialania sa dla "dobra dziecka", a przeciez nie bedziemy z mezem dyskutowac z takim argumentem, przeciez nie znamy sie na porodach od strony medycznej, jak polozna mowi ze trzeba, to trzeba...
Jakbym mieć miała takie obawy przed porodem SN to odrazu poszłabym na cc. Nie dziwie sie, ze w Polsce to takie popularne.
I rozumiem koleżankę jedna która na drugi poród zdecydowała sie na cc bo powiedziała ze takiej rzeźni drugi raz nie przytyje. Kolejna koleżanka pracująca w służbie zdrowia w szpitalu tym w którym rodziła odrazu przy pierwszym dziecku załatwiła sobie cc no wiedziała co ja czeka. Smutne ale prawdziwe.
Ja spędziłam ostatnio pare chwil na porodówce i w tym czasie rodziły dwie kobiety. Słyszałam te jęki a potem płacze dzieci. Trochę mnie przeraziło ale potem wzruszyło. Słyszałam czekając na położna jak jedna uspokaja kobietę i mówi jej spokojnie jak ma oddychać i przeć. To było takie kojace, słychać było ta troskę położnej.
to nie jest tak, że wszystkie porody są beznadziejne w Polsce. To wszystko zalerzy od ludzi na których się trafi. Trochę od zwyczajów w danym szpitalu. Po prostu jest różnie. A w Polsce od wielu lat poród to była masakra a personel medyczny był uczony okazywać władzę nad pacjentami - porozmawiajcie sobie ze swoimi mamai- to są dopiero opowieści z krypty. Teraz i tak wiele sie zmieniło, ale za mało jeszcze. Trzeba determinacji rodzących i tego żeby całkiem wymarło pokolenie położnych które odbierało nas - jak się rodziliśmy, a niestety wiele z nich jeszcze pracuje i przekazuje tamte metody i tamto podejście z przed 30- tu lat następnym.
Tak, jest lepiej. Ale to loteria. Ja bym wolała cc niz granie w totka podczas porodu SN.
CC to nie jest bezpieczne wyjście ewakuacyjne. Tez wiele się moze dziać i zdarzyć. Dla mnie cc to ostateczność, ale dobrze ze jest. Ja na poródówce tez wołałam, ze chce cc. To było już pod koniec I fazy, miałam dość choć dość szybko to przebiegało

Mnie tez połozna dobrze traktowała mówiła spokojnie co mam robić, a czasem głośno jak nie miałam siły. Dzięki niej urodziłam szybko i w miarę bezurazowo. Na tym łożku rozwarcie nie postępowało, a skurcze osłabły. Dlatego nie chce już takiej pozycji jakby coś...
Zdradzę Wam tajemnicę zawodową

Większość "dla dobra dziecka" jest dla wygody i krycia personelu. Mają procedury, ale też się trochę na patrzyli więc chuchają na zimne. Jeśli coś niepokojącego zaczyna się dziać to zachowanie personelu się zmienia. Przestaje być rutynowe, zaczyna się nerwowa krzątanina, często nikt nie chce nic powiedzieć. Personel porozumiewa się półsłówkami i spojrzeniem.
Nie wiem czy nie medyk to łatwo może odgadnąć. Koleżanka ze studiów dostała krwotoku po porodzie. Szybko się domyśliła, że coś nie tak bo zauważyła to charakterystyczne zachowanie.
Aleen to nie tajemica to fakty znane

Jak dzieje się źłe to zaczyna się krzątanina z welkim nerwem a potem lista winnych i spychologia...
tego się nie da nie zauważyć allen



Też przez chwilę myślałam, że w razie czego Mąż się wstawi za mną i obroni


To nie tajemnica aleen

Chociaż ja mialam jedna bardzo podbramkowa sytuacje gdzie była erka u mnie na sygnale ( na szczescie w nocy to było

Dopiero w karetce jak juz byłam na tyle stabilna lekarz odetchnął głęboko przy mnie i powiedział ile mu strachu narobiłam. Wiec da sie

moja koleżanka pracowała na ostrym dyżurze w Anglii, teraz pracuje na izbie przyjęć w polskim szpitalu. Mówi, że dla pacjentów lepsza jest Anglia, bo są procedury, a w Polsce wszystko zależy, od tego, na kogo się trafi. Ale w Anglii łączy się to z większą ilością pracy i mniejszym ryzykiem błędu. W Polsce błędów lekarskich jest wciąż rażąco wiele.

Dziwna atmosfera, półsłówka i wymiana spojrzeń jest oczywistym objawem zagrożenia dla każdego z instynktem samozachowawczym.

Poród idealny - a co ze znieczuleniem idealnym?
Czy można tak przewidzieć, zaplanować?
Termin się zbliża, a ja wciąż mam mieszane uczucia. Na pewno chcę posiedzieć w wannie. Chciałabym spróbować bez medykamentów, nie wiem czemu, ale nie jest to jakiś cel. Czytam o zastrzyku "w kręgosłup" i jest mi słabo - ale może słabiej będzie mi czując ból, a próg bólowy mam chyba niski...
Liść, ja tez wolalabym bez znieczulenia, ale nie zarzekam się. Jestem sobie w stanie wyobrazić sytuacje gdy bol porodowy sprawi ze będę błagać o igłę w kręgosłup, której teraz nie chce

W moim mieście jest jeden szpital, który oferuje medykament, ktory mnie wstepnie interesuje. Jesli nie mieszam info to jest to jakis opioid, podobno znosi bol ale nie przenika przez łożysko do dziecka. Nie zaczytywalam się jeszcze w info na jego temat, ale wydaje mi się ze w razie wu, to jego wezme na pierwszy ogień

Liściu tej wanny też się tak nie zarzekaj. Pod prysznicem przy pierwszym porodzie miałam potwornie bolące skurcze, które jednak nic do rozwarcia nie wnosiły.
Fajnie jest mieć i piłkę i wannę i drabinki ale w praniu okazuje się co pomaga a co jest nie do przejścia.
Chodzi ci o PCA? Remifentanyl przechodzi przez placente ale przez to ze ma bardzo krotki czas półtrwania nie działa aż tak na oddech dziecka. Mimo tego to metoda, która nie jest do konca zbadana, z tego co wiem to jest to off label use.
W pierwszej fazie na początku możesz brać opiat, kazdy szpital to ma. Ale Remifentanylu bym nie brała...
Ja tez bym chciała bez PDA ale nie mowię ze nie wezmę ( moge brać bez proszenia, na życzenie mam jak cos ) Są takie sytuacje, ze PDA to jedyne wyjście z sytuacji.
Ja chce rodzic w wannie ale nie wiem jak bedzie w realu

Moje przygotowania do porodu idealnego polegają na razie na zmniejszaniu swoich oczekiwań wobec niego. Nie wiem czy to dobra taktyka, ale pozwala mi póki co zachować względny spokój

Ale akurat na porodzie bez znieczulenia mi zależy. I mam tu na myśli właśnie te wszelakie "medykamenty", a nie inne metody łagodzenia bólu. Do jedynego szpitala z zzo nie planuję jechać, a w reszcie miałabym do wyboru dolargan albo gaz.
Karafka, to PDA to taki polski odpowiednik zzo?
Ojej tak, z rozpędu napisałam. PDA to zzo.
Polecam napisać kartkę "jeśli chcesz mnie przestraszyć to nie wchodź" i zawiesić na drzwiach sali porodowej.
Aleen, nie czaję...
To z moich ostatnich doświadczeń. Przyszedł taki jeden i zaczął wymieniać powikłania. Mówię mu, że je znam bo przechodziłam przez to przy pierwszym dziecku. A ten dalej swoje do tego unikał kontaktu wzrokowego i miotał się po całej sali. Swoją przemowe skończył tekstem "Jak długo wytrzyma pani na szubienicy? " Do końca nie wiem o co mu z tą szubienica chodziło ale udało mu się mnie na straszyć i wybić z rytmu porodu. To jest niedopuszczalne a obawiam się że częste zjawisko. Potem przyszedł jego przełożony i z nim mogliśmy na spokojnie omówić wszystkie za i przeciw.
Stąd pomysł na kartkę
W końcu ma się prawo do wyboru lekarza czy położnej. Oczywiście jeśli jest w kim wybierać.
weź napisz skarge na niego aleen, że cie straszył i obrażał

to ja jak bede mieć taką potrzebę to biorę pod uwagę tylko zoo,
nie chce się niczym narkotyzować i przy okazji dziecka,
a gaz to może jak ktoś w to wierzy to mu zadziała jak blebeco

Przy zzo nie można isc juz do wanny, to wielki minus. Ni i w zzo tez jest opiat, jakby kto nie wiedział.
Ja właśnie wolę nie czytać nawet o tych medykamentach... wiem, że wszystko dla ludzi i nie musimy cierpieć jak nasze babki, ale jakoś tak wierzę, że jak będę współpracowała z dzieckiem i radami położnej, to oby tylko wystarczyło mi sił a dam radę poprzez odpowiednie pozycje ciała, ćwiczenia, wspomagana co najwyżej ciepłą wodą w wannie i masażem...
(taaa a potem od razu zawołam o zzo


po opiatach jest masakryczne wrazenie jak pusci to znieczulenie- ból głowy, zawroty, jak kac połaczony ze zmeczeniem z porodu buu. Ja dostałam dolargan nie wiele mi pomógł bóle krzyzowe czułam jak wczesniej tyle tylko ze miałam wrazenie ze to wszystko co jest obok mnie dotyczy kogoś innego. Takie narkotyczne majaki i tyle.
ZZO jest pewnie lepsze o wiele jak daja to moze warto się skusić na dawkę

Lisc jak wierzysz w wdychanie gazu czy masaze na ten ból to super, tak trzymaj


no właśnie nastawienie nastawieniem, ale naprawdę ja z osób, co okresu bez przeciwbólowej nie przeżyją


choć pięknie by było bez medykamentów...
Sprawdźcie czy jest TENS w waszych szpitalach. To takie prądy coś jak akupresura.
Gaz nie znosi bólu bezpośrednio, ale pozwala się odprężyć i wydajniej się oddycha. Polecam szczególnie na czas KTG kiedy nawet w dogodnej pozycji jest się trochę unieruchomionym.
Ze skargą będzie problem bo nie pamiętam jak się gość nazywał. Mimo to będziemy pisać do szpitala naszą opinie o porodzie i pobycie.
Liść, ja podobnie, mam niski próg bólu, dlatego wyobraźnia odnośnie b.porodowego pracuje...
Ale znam tez swoja psychikę i wiem, ze gdybym rodziła w miejscu wyciszonym, z ew zapleczem medycznym które da mi pczucie bezpieczeństwa, przy położnej która powtarzalaby jak mantre pewnym siebie i dosadnym tonem "wiem, ze cie boli, ale jest wszystko dobrze, oddychają, dasz rade" o ja bym kurde urodzila bez żadnych dolarganow

Ale boje się ze jeden głupi komentarz kogoś z izby przyjęć wybije mnie, zahwieje i jak zaczne panikowac to juz po ptakach. Ciągle słyszę tekst, ktory usłyszała moja koleżanką, gdy w trakcie skurczu nie miała sił wdrapać się na fotel gin na izbie: "co tak panikujesz? Za chwile urodzisz taką, ooooo TAKĄ główkę!" i tu gest dłońmi sugerujący ze urodzi główkę wielkości arbuza

Anuszkaja rodzic i tak musisz bez dolarganu bo to tylko na samym początku dają. Najcięższa robota jest juz bez.
Krówko po opiatach można sie tak czuć jak opisujesz ale wcale nie trzeba. A zzo ma bardzo dużo możliwych niegatywow i ja bym akurat unikała jak ognia. Dopóki sie da bez oczywiscie. Powrót do góry
ja bym się przy zzo obawiała zatrzymania akcji. ale ja mam wysoki próg bólu.
no i na złość i tak nie będę rodziła sn. świat nie jest sprawiedliwy.
mi opowiadała połozna w trakcie porodu ze dziewczyny z zzo nie umieją wspolpracować z prowadzącym poród bo ich ciało jest wyłączone z akcji bezpośrednio. Nie wiem dla mnie to takie bajki torchę, bo bóle parte są przeciez i tak a co cżłowiek się nie męczy to jego.
No i zzo może zatrzymać akcje porodową. Tak jak i za duża dawka oksytocyny.
Przy pierwszym porodzie prosiłam o zzo. Byłam zbyt zmęczona po całym dniu pracy i o 4 rano dostałam gdy spełniłam warunki, chwile później podłączono mi i oksytocynę.
Poród zakończył się cc. Nigdy się nie dowiem jak by było bez zzo czy oksy, może tak samo, może jeszcze gorzej.
W drugim porodzie bałam się o cokolwiek już prosić i sn urodziłam.
ja jak tylko zaczęło mocniej boleć prosiłam o zzo, ale było akurat niedostępne /anestezjolog przy nieplanowanej cesarce/ i dostałam dolargan. Uspokoiło mnie to. Dopiero na samą akcję porodową wróciłam do "żywych"

Zresztą ja to mam raczej niski próg bólu. Do szycia byłam znieczulana /nacięcie krocza - mały urodził się dużo większy niżby to wynikało z ostatniego usg/ i jak tylko puściło to dalej prosiłam /i dostałam/ kolejne przeciwbólowe.
Mnie właśnie do dolarganu zniechęcają skutki uboczne i niewiedza, jak organizm na to zareaguje. Zzo akurat nie rozważam, bo wiem, że w szpitalu go nie ma.
Anuszkaja, ja właśnie bardziej przejmuje się tym całym szpitalnym otoczeniem


Ja akurat nabrałam sie trochę morfiny i tramalu i wolałabym to niz Zzo

Ptysiak moja siostra mnie ostrzegała przed dolarganem ale jak mnie juz bolało i miałam dość bóli głównie krzyzowych to powiedziałam TAK. Efekt jakiś był ale szału nie było a uboczne skutki poźniej jak najbardziej. Ptysiak jak poczujesz ten ból to zapragniesz wszystkiego zeby choć na chwilę było lepiej nawet to czego wczesniej nie planowałaś. Nie ma co sie zbytnio nastawiać. Ja na szycie znieczulona miejscowo. Poźniej tabletki przeciwbólowe na zyczenie w szpiatalu u nas dawali jak cukierki kto chciał dostał. W domu tylko paracetamol. Niestety po wszystkim miałam okropnego krwiaka i dawał mi w kość.
Ptysiak moja siostra mnie ostrzegała przed dolarganem ale jak mnie juz bolało i miałam dość bóli głównie krzyzowych to powiedziałam TAK. Efekt jakiś był ale szału nie było a uboczne skutki poźniej jak najbardziej. Ptysiak jak poczujesz ten ból to zapragniesz wszystkiego zeby choć na chwilę było lepiej nawet to czego wczesniej nie planowałaś. Nie ma co sie zbytnio nastawiać. Ja na szycie znieczulona miejscowo. Poźniej tabletki przeciwbólowe na zyczenie w szpiatalu u nas dawali jak cukierki kto chciał dostał. W domu tylko paracetamol. Niestety po wszystkim miałam okropnego krwiaka i dawał mi w kość.
Krówka, nie wmawiam sobie bajek, że a nóż może mnie nie będzie boleć



A, z tego co wiem dolargan też nie pozostaje bez wpływu na dziecko? Porodu mogę nie pamiętać, ale wolałabym, żeby dziecku nic się nie działo

Ptysiak tak trzymaj

Ptysiak pisałam bardziej ze nie jestes wstanie za bardzo przewidzieć tego co moze sie wydarzayć, choć bardzo byś chciała rodzić na zywca to moze być trudniejsze niz teraz sie wydaje.
Ten ból krzyżowy to podobno kwestia ułożenia dziecka. Wszystkie znajome, które go miały źle wspominają poród, mówią że straszne bóle, ale pocieszające dla nich i dla ciebie krówko jest to, że może być np. jeden tylko taki poród, a reszta ok. Tak miała np. babcia mojego męża, a urodziła 6-ro dzieci i tylko jeden raz bóle krzyżowe miała. Dla mnie to akurat nie fajnie, bo następny poród może mi się taki trafić

Potwierdzam, pierwszy poród bóle krzyżowe, okropne, obezwładniające, dwa kolejne porody już brzuszne. Często bóle krzyżowe są u kobiet, które mają tyłozgięcie macicy ale to nie reguła.
Ja miałam krzyżowe koszmarne, chyba najwiekszy ból porodowy dla mnie, mam tyłozgiecie wlasnie.
Buuuuu, mam tylkozgiecie

Ja mam skrajnie mocne tyłozgięcie a krzyżowych raczej nie miałam więc to nie reguła. Dolargan też miałam przy pierwszym porodzie a skutków ubocznych nie zaznałam. A był podany w idealnym momencie bo mi złagodził ból gdy szyjka była nie gotowa a miałam skurcze parte. Ja jestem przykładem że warto zaufać położnej bo one mi doradzały czy coś brać. Drugi poród już miałam całkiem bez p/bólowych ale dostałam rozkurczowe bo szyjka 3 cm a skurcze co 2-3 min. To był hardcore ale położna mi pomogła. Więc zamiast myśleć o p/bólowych lepiej szukać szpitala z mądrymi położonymi i zaufać
Dokładnie. Położne wiedza najlepiej

No z położnymi tak jest. Przy pierwszym porodzie była nieprzyjemna i denerwowała mnie bardzo. Ale wiele godzin wcześniej stwierdziła, że naturalnie nie urodzę. A lekarz mnie męczył kolejne cztery godziny.
U nas lekarza widzisz dopiero przy końcu partych albo jak sprawa sie zakomplikuje. Porodu lekarz bez położnej nie ma prawa prowadzić. Położna bez lekarza owszem.
Jak czytam o tych bólach, to chyba na nic się już nie nastawiam... wczoraj poczytałam, jaki to szok dla dziecka to wyjście i wysiłek i chyba po prostu będę też o nim myśleć i zagrzewać do walki, że da radę, może to mi pomoże? I chcę zaufać położnej i temu, co podpowie mi ciało, zobaczymy...
U nas lekarz zagląda i pyta się położnej co i jak. Jak jest miły to i z rodzącą słowo zamieni.
Przy drugim porodzie miałam wspaniałego lekarza. Z poczuciem humoru, potrzymywał na duchu.
Nawet naszą rozmowę pamiętam:
- No, pani Emmo, jak się pani czuje?
- Boli jak cholera, panie doktorze. Nie można nic z tym zrobić?
- No wspaniałe ma pani skurcze. Już naprawdę niedługo. Świetnie daje sobie pani radę. Naprawdę pani Emmo. Jeszcze trochę i pani odpocznie.
- A ile to jeszcze trochę potrwa pana zdaniem?
- No godzinę, może półtorej.
- Co? 10 minut to jest trochę, dwadzieścia to max! Absolutnie się nie zgadzam na godzinę. Proszę natychmiast to dziecko ze mnie wyjąć!
-

A potem codziennie do mnie zaglądał spytać jak się czuje. Dwie panie obok mnie nie były pod taką jego opieką. Ale one tyle krwi nie straciły i nie były takie blade jak ja.
A gdy się poryczałam trzeciego dnia to mi mowil:
- Spokojnie pani Emmo, pani sobie tak teraz spojrzy na siebie z boku. No tak, płacze teraz pani, hormony spadają. Ale wie pani, że to tylko hormony. Bo wszystko jest w porządku. Dziecko ma trzeci dzień, więc zaraz będzie normalnie ssać, zaraz pani wróci do domu.
Mi położną 3 tyg przed porodem powiedziała że będzie 4300 g. A tylko sprawdzała ułożenie dziecka. Lekarz co widział młodą zaraz po urodzeniu ale nie słyszał wyniku ważenia powiedział mężowi będzie prawie 5 kilo. Położna pomyliła się o 10 g.

Doświadczona położną na dodatek empatyczna to połowa sukcesu. Jak coś proponuje to warto to rozważyć. Zaś lekarzowi bym już tak nie udała

Mi położną 3 tyg przed porodem powiedziała że będzie 4300 g. A tylko sprawdzała ułożenie dziecka. Lekarz co widział młodą zaraz po urodzeniu ale nie słyszał wyniku ważenia powiedział mężowi będzie prawie 5 kilo. Położna pomyliła się o 10 g.

Doświadczona położną na dodatek empatyczna to połowa sukcesu. Jak coś proponuje to warto to rozważyć. Zaś lekarzowi bym już tak nie udała
