co to jest rodzina?
Katalog znalezionych frazWÄ tki
- agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
- Sprawdzone campingi - rodzinne wakacje pod namiotem
- zburzona część fabryki rodziny Stobbe...
- Zabawa dla całej rodziny
- Praca przy OTWARCIU ROSSMANNA - NOWY DWĂR GDAĹSKI
- Kaluss
- KAMIS
- Bot do dofa!
- Wszystko siÄ zepsuĹo....
- Dlaczego ksiÄ Ĺźka jest lepsza niĹź film?
- ja i mĂłj wykres :)
agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
Tak jak w tytule... co o tym sadzicie? co jest rodziną? czy tylko Ty i Twoj maz? czy moze maz i zona to nie rodzina, bo musza byc dzieci...
pytam bo spotykam sie z tym w zyciu codziennym.
np w restauracji sa znizki dla rodzin w niedziele, przychodze z mezem na obiad i pytamy o znizke na co dostajemy odpowiedz ze to jest dla rodzin czyli malzenstwo + dziecko.
i drugi przyklad: kumpela stara sie o dziecko ale nie moze zajsc. Ale czesto o sobie i swoim mezu mowi "rodzina", swoje zdjecia z mezem tez podpisuje jako rodzina. a w restauracji powiedza ze to nie rodzina....
i tez moja tesciowa: twierdzi ze nie mamy dzieci to nie jestesmy rodzina..
wrrrrrrrrr!!!
dla mnie zalozyc rodzine to juz jest slub!
tutajpoczkategori
maz i zona to małzeństwo a z dziecmi to rodzina.
Dzieci i jeden z rodzićów to tez rodzina, rodzeństwo to tez rodzina tak samo jak nasi rodzice czy dziadkowie.
Dla mnie sami małzonkowie to początek rodziny/ fundament/podstawa ale rodzine towarzą dopiero z dziecmi lub innymi członkami rodziny.
Mniej więcej jak Krówka piszę.
Dla mnie mąż i żona to małżeństwo podstawa rodziny. Ale pełna rodzina to dopiero gdy są dzieci.
Jedno z rodziców i dziecko /dzieci to rodzina niepełna.
Dlatego właśnie małżeństwo chce mieć te dzieci by być rodziną. Nie psa, kota czy papugę, ale dzieci, bo wtedy jest w pełni rodziną.
Dlatego też KK daje taki nacisk na to, czy narzeczeni chcą mieć dzieci, bo właśnie czy chcą być rodziną.
A małżeństwa które nie mogą mieć dzieci, nie mogą już być rodziną?
Definicja definicją, ja czułam że po ślubie moją najbliższą rodziną jest mąż i razem już stanowimy rodzinę


małzeństwa które chca miec dzieci a nie mają to rzeczywistość trudna. Jednak oni sami czuja, ze cos w ich zwiazku brakuje do pełnego rodzinnego kregu. Pisze to z własnego i innych małzeństw co nie moga sie doczekać dzieci. To jest tak ze pomimo braku dzieci w domu sami młazonkowie czuja ze te dzieci są chciane i bardzo ich pragną zeby poczuć sie rodziną...
Rozumiem, ze maż moze byc najblizszą osobą, jednak jak dla mnie to za mało zeby mówić maz zona to juz rodzina. Chyba ze spodziewają sie dziecka to juz inna historia.
Spr. ze znizkami rozumiem...
A małżeństwa które nie mogą mieć dzieci, nie mogą już być rodziną?
Definicja definicją, ja czułam że po ślubie moją najbliższą rodziną jest mąż i razem już stanowimy rodzinę


Popieram w całej rozciągłości

dla mnie ja i mąż to rodzina. On jest teraz moją rodziną, o niego się troszczę, na jego dobru i zbawieniu mi zależy najbardziej. Kiedy/jeśli będziemy mieć kiedyś dziecko/dzieci to rodzina się powiększy, a nie powstanie

Nie przyszłoby mi do głowy, nawet tuz po slubie, idąc gdzieś z mężem, chcieć znizki dla rodzin

Dla mnie mąż i żona to małżeństwo podstawa rodziny.
To jednak są rodziną czy nie ?

Nie można być trochę rodziną, albo sie nią jest albo nie. I nowe małżeństwo jest nową rodziną nawet bez dzieci. Oczywiście można mówić o niepełnej rodzinie, ale jednak rodzina to rodzina. A co do zniżek to też się nie dziwię, że ich nie ma, bo tutaj chodzi raczej o większe rodziny niż tylko mąż i żona.
Ja uważam, że ja i mąż to już rodzina.
Byliśmy małżeństwem 4 lata nim zaszłam w ciążę i przez cały ten czas nie czułam i nie nazywałam nas rodziną ale małżeństwem. Rodziną zaczęłam się czuć w czasie ciąży dopiero.
Natomiast małżeństwo jest podstawą rodziny, bo bez małżeństwa nie ma rodziny. A na pewno nie w tradycyjnym tego słowa znaczeniu.
To co powiecie na to, że ślub to "założenie rodziny", a dziecko "powiększenie rodziny".
Dla mnie to tak działa, od dnia ślubu nie mam wątpliwości, że mój Mąż to moja rodzina i koniec.

Nie przyszłoby mi do głowy, nawet tuz po slubie, idąc gdzieś z mężem, chcieć znizki dla rodzin

zniżki na rodzinę = zniżki na małżeństwa z dziećmi, to oczywiste w naszym kręgu kulturowym
przecież jak przyjdę z wujkiem i ciocią i kuzynką (żoną szwagra ciotecznego) - to powiem prawdę mówiąc że to moja rodzina
- i nie wygłupię się prosząc o zniżkę na rodzinę...
KAŻDY JEST CZYJĄŚ RODZINĄ!
Zgadzam się z Bubą, może i dzieci to dopełnienie rodziny, może i czegoś brakuje bez dziecka. Jednak nie można powiedzieć że małżeństwo to obcy ludzie. Są rodziną. I równocześnie wchodzą do rodzin swojego współmałżonka. Bo wtedy teściowie i rodzeństwo męża/żony też jest częścią rodziny.
zgadzam się z krówką i z emmą.
Zresztą sama nazwa rodzina, wskazuje na "rodzi"

Małżeństwo to jedność, dwie osoby stają się jedną. Nie można być rodziną dla siebie samego. Małżeństwo to coś więcej niż rodzina.
Rodzina jest jak się ktoś urodził. Czyli zaistniały wiezy krwi. Oczywiście adopcje też traktuje jako formę narodzin.
A my w pracy zawsze sobie żartujemy, że mąż to nie rodzina


Też się zgadzam, że małżeństwo to nie jest rodzina. Tzn. jest w pewnym sensie, ale nie w pełny sposób.
Problem jest taki, że w sumie "rodzina" ma bardzo wiele znaczeń...
- rodzina jako najbliżsi - w takim sensie mąż jest rodziną, tak jak wcześniej naszymi najbliższymi byli rodzice i rodzeństwo;
- rodzina jako krewni - każdy wujek i pociotek,
- rodzina jako "podstawowa komórka społeczna" - czyli mama, tata i dzieci - i dla takiej rodziny są zniżki

Ja będąc z mamą i dziećmi na basenie nie mogłam skorzystać ze zniżki dla rodzin, bo ona jest tylko dla rodziców z dziećmi.
Rodzina z definicji zakłada pokrewieństwo. Rodziną są ci, z którymi mamy wspólnych krewnych wstępnych/zstępnych. Bratankowie/siostrzenice, kuzynka dziadka to rodzina. żona brata to powinowata. Małżeństwo to małżeństwo, coś ważnego, ale nie - nie jest samo w sobie rodziną. Ja się z definicją nie kłócę.
Jednocześnie uważam, że pokrewieństwo prawne, czy nawet faktyczne układy znaczą więcej, niż więzy czysto biologiczne. Rodzina zastępcza może stworzyć trwałą rodzinę na kolejne pokolenia. Takie jest moje doświadczenie, ale nie każdy to uznaję i się z tym nie kłócę.
Znalazłam gdzieś określenie ze małżeństwo to trzon rodziny. Może wg definicji to faktycznie potrzeba dzieci do określenia się rodzina. Jednak chyba dla każdego małżonek jest kimś bardzo bliskim, nie tak jak zwykły przyjaciel tylko jak członek rodziny
Zresztą co z małżeństwami które nie mogą mieć dzieci lub dziecko im zmarło? Trudno byłoby im odmówić określenia się mimo wszystko rodzina, choć niepełna. Powrót do góry
Rodzina niepełna to rodzina, w której brakuje jednego z rodziców. Po co tworzyć nowe pojęcia? Małżeństwo samo w sobie jest ważne, nie trzeba go wpychać w inną definicję. Przyjaciel to też nie musi być rodzina i wcale to przyjaźni nie ubliża.
Bardzo ciekawą dyskusja, zawodowo mnie to interesuje, wiec czekam na więcej!
A co do zniżek, to miałam raz w panstwowej galerii sztuki chwalacej się przy kasie znizka dla rodzin, nieprzyjemną sytuację: dwoje rodziców i dziecko w wieku przedszkolnym zaplacilismy za bilety dla trojga więcej niż bilet rodzinny, który był dla rodzin min. 2+2.
No właśnie, czy nazywanie małżeństwa rodziną to nie będzie stawianiem rodziny wyżej niż małżonków?
Bo tak wynika, skoro samo bycie małżeństwem uważacie za rodzinę to tak jakbyście tych małżonków traktowali jako coś gorszego, i dlatego ich do rodziny dokoptywali.
Nie twierdzę, ze tak myślicie, ale tak jakoś wygląda.
Małżonek to małżonek, najważniejszy ktoś. A z rodziną wiążą więzy krwi. Miałabym problem w określeniu kto jest wyższy, dzieci, z którymi wiążą mnie geny czy małżonek, którego sobie sama wybrałam i złożyłam przyrzeczenia. No ale na pewno nie byłby ten małżonek mniej ważny a mimo to nazywam go mężem a nie rodziną. Choć jest członkiem mojej rodziny dzięki dzieciom.
No jakoś tak to czuję. Powrót do góry
nie wiem czy to bedzie w temacie, ja kiedys slyszalam takie kazanie ksiedza, ktory powiedzial ze taka powinna byc hierarchia: Pan Bog na pierwszym miejscu, na drugim Mąż bo jemu sie slubowalo, jego sie wybralo i pokochalo i na trzecim : dzieci. Mowil ze jest zaniepokojony jak wiele kobiet z parafii na pierwszym miejscu stawia dzieci...
nie wiem czy to do konca jest w temacie, nie wypowiem sie jak to jest z tą rodzina jednak jestem w pelni przekonana ze to mąż jest najblizsza osobą czyli tez rodziną

No właśnie, czy nazywanie małżeństwa rodziną to nie będzie stawianiem rodziny wyżej niż małżonków?
Bo tak wynika, skoro samo bycie małżeństwem uważacie za rodzinę to tak jakbyście tych małżonków traktowali jako coś gorszego, i dlatego ich do rodziny dokoptywali.
Nie twierdzę, ze tak myślicie, ale tak jakoś wygląda.
Małżonek to małżonek, najważniejszy ktoś. A z rodziną wiążą więzy krwi. Miałabym problem w określeniu kto jest wyższy, dzieci, z którymi wiążą mnie geny czy małżonek, którego sobie sama wybrałam i złożyłam przyrzeczenia. No ale na pewno nie byłby ten małżonek mniej ważny a mimo to nazywam go mężem a nie rodziną. Choć jest członkiem mojej rodziny dzięki dzieciom.
No jakoś tak to czuję.
dobrze napisałaś
Rodziny się nie wybiera a męża tak

Mi się wydaje, że to może mieć związek z tym, jak kształtuje się u człowieka pojęcie „rodziny”. Nie znam się nic a nic na psychologii, socjologii itp., ale moja intuicja jest taka, że większość ludzi uczy się od małego dziecka, że rodzina to mama, tata, ja, i przeważnie jeszcze rodzeństwo (ja bym chyba dopisała jeszcze babcię i dziadka – pewnie właśnie dlatego, że dopóki żyli, jedni mieszkali z nami, a drudzy w tym samym mieście

Z mężem jest inaczej – często najpierw jest znajomym, potem ukochanym, narzeczonym... I relacja, jaką z nim budujemy, nie pasuje do tego „pierwszego” wzoru rodziny. A kiedy pojawiają się dzieci, zaczyna już pasować bardziej.
Ale z drugiej strony (jak tu już kilka osób pisało) – jeśli z jakichś powodów nie będziemy mieli dzieci, to nigdy nie będziemy rodziną? A jak nasze dzieci założą swoje rodziny, przestaniemy nią być? Więc ja się dopisuję do grupy „mąż to rodzina”.
Swoją drogą – ciekawe, czy ktoś np. zbadał, jak się to wygląda u osób, które z jakichś nieszczęśliwych powodów nie miały rodziny, albo miały niepełną. Czy są bardziej skłonne uznać samego męża, jeszcze bez dzieci, za rodzinę – bo to pierwsza rodzina, jaką mają, i nie mają tego porównania z „wzorcem z domu”...?
M A jak nasze dzieci założą swoje rodziny, przestaniemy nią być?
Wtedy stajemy się rodziną wielopokoleniową

Albo od początku małżeństwa nią jesteśmy razem z rodzicami, tylko stoimy na „niższym szczebelku”

Zgadzam sie z emmą i fiammą. Dlaczego tego meza wpychacie tak w rolę rodziny. Z rodziną nie mozna miec dzieci, bo to węzły krwi...
Zona i mąz to ktos najwazniejszy i jedyny w swoim rodzaju i funkcji. Rodzinna jest blizsza i dalsza tych ludzi w kregu jest wiecej niz jedna najw. osoba.
Do normalnego i zdrowego zwiazku maz powinnien miec jednak obce geny. Z dziecmi łączą nas wezły krwi i przez nie nasz najblizszy jest jeszcze blizszy...
Mi mama też zawsze mowila, że przeciez tata to calkiem obcy facet dla niej kiedy był, a to my ( dzieci) jestesmy jej rodziną

Tez uwazam, że sam mąż to mąż a dzieki dzieciom staje sie rodziną niejako na zasadzie powinowactwa


ika, świetne porównanie!
Ika, super!
Mi się zawsze wydawało ze w chwili zawarcia małżeństwa sjajemy się z mężem rodzina. Nie wiedziałam ze dopiero po spłodzeniu dziecka stajemy się rodzina. Jak teraz jestem w ciąży to juz mogę nas nazwać rodzina czy jeszcze nie ?


ika super.
Itka dziecko to dziecko dla mnie. Czy jest wsród nas czy odeszło. Rózne są sytuacje dla mnie człowiek jest od poczecia i od samego poczatku jestesmy rodzicami.
Tak samo jak kiedys dzieci sie wyprowadzą z domu to nadal jestesmy rodzicami.
A gdyby małżeństwo się rozpadło i w dodatku sąd biskupi uznałby, że zostało zawarte nieważnie (czyli sakramentu nie było), za to są z tego małżeństwa dzieci, to czy ten eks-mąż jest rodziną dla eks-żony?

eks- mąż dla eks-żony ma być rodziną? Dla mnie mąż to mąz najwyzej były mąż lub eks-mąz. Dzieci sa wazne i one sa rodziną czy mąz zyje czy mieszka daleko.
Oj tam ex-mąż czy ex-żona. Wyobraźcie sobie, że powinowactwo się rozwodem nie kończy, prawnie unieważnienie kościelne też nie pomoże. Teściowa będzie teściową na zawsze!
tesciowa to rodzina?

powinowata
A to nie zależy od tego, na jakiej płaszczyźnie to rozpatrujemy? Krewny i powinowaty to w sumie pojęcia prawne, pierwsze wynika z „więzów krwi”, drugie może zaistnieć przez małżeństwo.
A rodzina to słowo trochę z innej dziedziny, bo tu wchodzi w grę również poczucie pewnego rodzaju więzi z grupą ludzi. Jak ktoś ma dobry kontakt z teściową, to według mnie może ona być dla niego (w jego poczuciu) bardziej rodziną, niż np. krewni mieszkający od kilku pokoleń w innym kraju.
jesli ja mogę, to moim skromnym zdaniem, wypowiem się co do tych zniżek,
fajnie bylo "nagradzac" malzenstwa, bo ile osob mieszka na kocia lape... wiec fajnie jakby malzenstwo mialo jednak jakas "korzysc", panstwo by w ten spokob zachecalo do wzieci slubu.
a w temacie rodziny to nie wiem, wydaje mi sie ze nie ma na to jakichs ogolnych definicji, mysle ze dla kazdego rodzina znaczy to co czuje sercem.
Mam kolezanki ktore "zalozyly" rodzine... tzn bez slubu mieszkają z facetem i maja dziecko i swiata poza tym dzieckiem nie widza, wlasciwie chlopak byl tylko do tego "zalozenia rodziny" potrzebny, w sumie traktowany jako reproduktor. na fejsie 1000zdjec z dzieciakiem a jedno z chlopakiem... i tylko o tym dziecku w kółko gadaja... To jest dla mnie mega przykre, bo wpierw kobieta powinna pokochac chlopaka caly sercem i z tej milosci wziac slub, a dziecko dopiero pozniej i to maz powinien byc najblizszy, a w przypadku moich kolezanek chlopak idzie juz odstawke bo maja to co chcialy...
bo wpierw kobieta powinna pokochac chlopaka caly sercem i z tej milosci wziac slub, a dziecko dopiero pozniej i to maz powinien byc najblizszy,
Też tak myślę, (że mąż najważniejszy) ale to czasem ciężko potem rozgraniczyć

Im dalej w las, tym więcej drzew... dnia Wto 20:05, 15 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz Powrót do góry
To wszystko kwestia nazewnictwa, a i tak mąż jest zazwyczaj traktowany jak rodzina tak samo teściowie. Jest zwyczaj mówienia mamo i tato do teściów. To chyba cos tez znaczy. Co mi z więzów krwi jak jeden z rodziców nie ma ze mną od małego kontaktów. Prędzej męża będę uważać za rodzinę i koniec.
są wspolnoty gdzie mówi sie do drugiej osoby bracie/siostro tak jak w zakonie czy grupach np. religijnych. To kwesta umowna dla mnie. Do tego jest jeszcze Matka przełozona w żeńskim a w męskim są bracia - pół zakonu i Ojcowie a tych ojców jest więcej niz jeden.
Do tesciów tez mam mówić "mama" i "tata" choć to rodzice meza a mąz to nie mój brat. Dlatego ja unikam tych słów i nie mówie jak tradycja kaze, maz tez nie. Nasi rodzice ciezko to znosili, ale sie przyzwyczaili...
2x Powrót do góry
Wiem ze nie każdy mówi do teściów mamo, tato. Jednak większość raczej tak. Głupio mówić pan pani. Po imieniu tez bo to nie kolezanka i kolega. Ale rozumiem ze ciężko się przestawić bo w końcu to nie prawdziwi rodzice. Moja teściową mówi ze jestem jak jej druga córka.
Wiem ze nie każdy mówi do teściów mamo, tato. Jednak większość raczej tak. Głupio mówić pan pani. Po imieniu tez bo to nie kolezanka i kolega. Ale rozumiem ze ciężko się przestawić bo w końcu to nie prawdziwi rodzice. Moja teściową mówi ze jestem jak jej druga córka.
My mówimy swoim teściowym po imieniu, ja teściowi "teściu". Sporo osób w mojej rodzinie tak ma. Nie wiem, czy to takie rzadkie. Ja się wręcz zdziwiłam, że mąż kuzynki mówi do swojej teściowej "mamusiu" [mają super relacje, ale między nimi jest tylko 20 lat, ciotka nie jest żadną matroną, jakoś tak dziwnie mi to brzmi].
Mój mąż mówi do mojej mamy "mamo" mimo że nie mogłaby być jego mamą bo jest starsza od niego o niecałe 13 lat


Wiem ze nie każdy mówi do teściów mamo, tato. Jednak większość raczej tak. Głupio mówić pan pani. Po imieniu tez bo to nie kolezanka i kolega. Ale rozumiem ze ciężko się przestawić bo w końcu to nie prawdziwi rodzice. Moja teściową mówi ze jestem jak jej druga córka.
ja mowie bezosobowo, w sensie ze tak ukladam zdania ze nie musze uzywac tych slow, zreszta ja z nimi tak malo gadam ze nawet przed slubem nie musialam mowic na "pan" czy "pani" takze spoko

w zyciu nie powiem im "mamo" i tato"!!!!!!
Doris to masz podobnie jak ja. Bezpośrednio się do teściów nie zwrócę. Jednak jak mówię o nich w trzeciej osobie to mówię już "mama" " tata". Jednak w myślach dodaję "męża".
Pojawienie dziecka ułatwiło sprawę bo mogę używać "babcia i dziadek".
no to ja mam jak aleen

Ja mówię mamo jak do swojej mamy normalnie



Właśnie sobie uświadomiłam, że mówię mamo/tato częściej do teściów, niż do własnych rodziców

Pojawienie dziecka ułatwiło sprawę bo mogę używać "babcia i dziadek".
DZieki! dzieki Tobie pomyslalam ze posiadanie dzieci daje jakis fajny plus


Moja mama na wstepie powiedziała, że nie zyczy sobie mowienia per babcia o ile nie mowie tego do dziecka....dziwne też mowić babcia do teściowej, która jest przed piedziesiątką...
Dla mnie "mama", "tata" są najbardziej naturalne. Ale do rodziców mówię na ty, tzn. "mamo, zrób", a do teściów w trzeciej osobie, tzn. "niech mama zrobi".
no to się temat zmienił

http://www.naturalnemetody.fora.pl/font-color-darkblue-strefa-gadania-o-wszystkim-i-niczym-color,13/tesciowie-mama-i-tata,198.html

http://mojemalzenstwo.pl/czym-rozni-sie-malzenstwo-od-rodziny/