Historia LUBI się powtarzać!!!
Katalog znalezionych frazWÄ tki
- agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
- Boży plan historii świata oparty na schemacie liczby 7
- "Pożar " w Żuławskim Parku Historycznym (1.08.2013
- Podpisanie umowy. (Żuławski Park Historyczny)
- zabytki turystyka historyczna wycena monet
- No to teraz trochę o mojej historii
- Wydarzenia w Żuławskim Parku Historycznym
- moja historia z nerwiakiem
- Żona i nasza historia
- Klucze z ciekawą historią.
- Portret z historią w tle
agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
Witam!
Moja historia zaczęła się w 2008 roku. Rok zaczął się idealnie, miałam pracę taką jak chciałam, mieszkanie wykończone, zaszłam w wymarzoną ciążę... Niestety w 7mcu ciąży, zaczęła drętwieć mi prawa ręka, lekarze twierdzili że z powodu ucisku na kręgosłup, gdyż dziecko rosło. Stan mi się pogarszał, zaczęłam mieć problemy z prawą nogą, mięśnie mi zanikały, do tego stopnia aż dostałam paraliżu. Prosto po porodzie trafiłam do szpitala w Działdowie, tego samego dnia zrobili mi w warszawie rezonans. Diagnoza była jednoznaczna, między 2 a 3 kręgiem szyjnym wytworzył się nerwiak. Świat mi się zawalił, nie wiedziałam co mam robić, myślałam że to koniec... Dwa dni później operacja w Olsztynie, czekałam jak na zbawienie. Miałam żal do wszystkich, zadawałam pytanie DLACZEGO JA? Przecież starałam się jak mogłam, dbałam o zdrowie, martwiłam się co z dzieckiem, czy będzie mnie pamiętał jak wrócę? I czy w ogóle wrócę. Operacja trwała 8 godzin. Na drugi dzień się wybudziłam, dziękowałam Bogu za to że mogłam otworzyć oczy. Stanęłam na nogi, pomału robiłam krok po kroku i dałam radę. Po kilku dniach ręka stawała się sprawna, noga też. Po wyjściu ze szpitala niestety musieliśmy się wyprowadzić do teściowej, musiał ktoś mi pomagać przy mnie i przy dziecku. O pracy musiałam zapomnieć na kilka lat, było nam naprawdę ciężko. Wszystko zmarnowane...
Po dwóch latach doszłam do siebie i postanowiłam wrócić do pracy, mieliśmy kolejne plany, najpierw kredyt i mały domek, drugie dziecko, w końcu iść na swoje i zacząć nowe życie...
Minęło 3,5 roku od momentu operacji, plany poszły w dal...
W maju poszłam do neurologa, z powodu drętwienia ust i bólu lewej ręki i nogi, po 4 dniach miałam tomograf. Po odebraniu wyników i konsultacji z neurologiem świat zawirował mi przed oczami jakby życie uszło mi bokiem. Dostałam skierowanie do warszawy do szpitala na Lindleya, tam chirurg szczękowy odpowiedział, że to nie jest na jego możliwości, gdyż guz jest blisko pnia czaszki i ma rozmiar ponad 5 cm. załamałam się, odesłał nas do szpitala na Ursynowie, tam kazali zapisać się telefonicznie i czekać tydzień na wizytę. nie wiedziałam co mam robić. Mąż zadzwonił do Olsztyna do lekarza, który mnie operował wcześniej (wspaniały człowiek). Pojechaliśmy dwa dni później, potwierdził diagnozę, ale zrobili mi rezonans. Byłam pena że on da radę to zrobić niestety nie jego dziedzina, lecz dał mi nadzieję... Dzwonił do chirurga szczękowego dzięki temu miałam ustawioną wizytę. Potem umówił mnie na wizytę z prof. Kukwą, ustalili mi termin operacji i maieli zrobić ją razem. Termin został przełożony 3 razy. Czułam się tak jakby nikt nie chciał mi pomóc, załamałam się psychicznie, dopadała mnie depresja. termin mam ustalony na 30 sierpnia, mam nadzieję że już nie będę musiała dłużej czekać...
Moje psychika jest rozbita, myśli miałam tylko o najgorszym. mam dopiero 24 lata i małego synka, krótko po ślubie, życie pełne nie wiadomych. Jednak lekarz postawił mnie na duchu, po rozmowie telefonicznej z nim wiem że mam dla kogo żyć, i na pewno dam radę to wszystko przetrwać. Jestem lekarzowi bardzo wdzięczna, gdyż będąc na urlopie pomagał mi umawiając na konsultację z innymi lekarzami, wiem że w jego rękach jestem bezpieczna.
Najwyraźniej każdy ma swój los pisany i nie mamy na to wpływu.
Operacja za tydzień, jestem na zwolnieniu, mam teraz czas dla dziecka i męża (jednak jest jakaś zaleta)
Madziu, witaj w naszych kregach. Przede wszystkim mysl pozytywnie i nie dawaj sie zadnej depresji, nie tylko ze wzgledu na siebie, ale przede wszystkim ze wzgledu na synka i meza. Za tydzien bedziesz juz po. Potem wiadomo-czeka Cie jeszcze rehabilitacja. Trzymam kciuki za przebieg operacji i jak tylko dojdziesz do siebie, napisz o swoim samopoczuciu. Pozdrawiam serdecznie i uszy do gory!!!


Madziulka, jak widać w naszych historiach, dużo tu takich co mieli pod górkę i dali radę, więc z Tobą tez tak będzie. Masz jeszcze taki wielki atut -małego synka, On Ci doda siły i szybko wszystko minie. Wszystko będzie ok, jak już będziesz mogła to napisz do nas, trzymamy kciuki za Ciebie...
ciarki mi przechodzą, czytająć Twoją historie... ten guz w głowie to też nerwiak??? jak z Twoim słuchem??? nikt nie ziagnozował Cie w kierunku nf2??? mam nadzieje że wszystko dobrze sie ułoży, trzymam kciuki za powodzenie operacji, pozdrawiam

Madziu przeszlasc bardzo duzo ale widac ze jestes silna dziewczyna trzymaj sie dzielnie.
Madziu dasz radę własnie ze wzgl. na dziecko. Przechodziłam to samo. Ciąża,poród,kilka dni po nim wiadomość o nerwiaku. Zresztą przeczytaj moja historię...Gdyby nie Moje dzieci nie miałabym dla kogo walczyć. Poradzisz sobie!!!!
Witam!
Wróciłam w piątek już do domu, w końcu zobaczyłam synka i mimo bólu jestem szczęśliwa jak nigdy.
Operacja odbyła się w terminie, trwała od 8 do godziny 16 więc trochę to trwało. Ciężko było mi przetrwać pierwsze trzy dni, ciągłe wymioty, opuchnięta buzia, obolałe ucho i głowa. Wymioty pewnie ze względu na sączek w nosie, który był przeprowadzony zatoką szczękową aż nad ucho. Na szczęście miałam rozcięcie przy uchu tylko i pod ustami. Lekarze dali radę bez żadnych dodatkowych cięć.
Ledwo ruszam szczęką, gdyż w środku mam szwy, dlatego jedzenie to nie lada dla mnie wyzwanie (synek robi to sto razy lepiej a ja cała zachlapana...)policzek, ucho i skroń mam zdrętwiałe, ale lekarze mówią że to jeszcze spory czas minie zanim dojdę do siebie. Regenerowali mi nerw twarzowy, ale się udało rezultaty są bardzo dobre, mimo że lekarze ostrzegali o tym że nie wiadomo czy wróci do normy. Po powrocie do domu myślałam że będzie lepiej ale ból dokucza bardziej niż w szpitalu. Teraz dopiero zaczyna wszystko pomału dochodzić do normalnej formy i stąd ten ból. Być może to tylko mam zakodowane tak w głowie, bo w szpitalu wiedziałam że gdy tylko zaboli mam fachowców pod ręką a w domu tylko tabletki które działają po jakimś czasie.
Na razie nic nie wiem na temat rehabilitacji, być może na wizycie kontrolnej coś załatwię.
Ciężko jest mi opisać co czułam, ale najgorszemu wrogowi nie życzę tego co przeszłam.
pozdrawiam i dziękuje za wasze wsparcie, podbudowało mnie i zawsze jest inaczej pogadać z kimś kto dobrze zna ten sam ból!!!
Witaj szczęśliwa Madziula! wszystko ok i tak trzymaj dalej,co dzień będzie troszkę lepiej i dojdziesz do formy. Wiemy że dużo cierpliwości trzeba i tego Ci życzę i miłości najbliższych...
Wszystkiego dobrego Magdo i duuuzo wypoczywaj!

Teraz,w domu,przy dziecku szybko nabierzesz sił!!! Będzie dobrze!!!
Bardzo czekalismy na Twoje wiesci teraz kazdy dzien bedzie lepszy .
Madziulka teraz już z górki. Wyczerpałaś swój limit nieszczęść. Synek i rodzina dodadzą Ci sił.Trzymaj się!
Gratulacje


Zycze duzo cierpliwosci w chorobie ( rehabilitacja ) i radosci z rodziny. Teraz to bedzie tylko lepiej!
Witaj Madziu, dasz kochana radę, rodzina doda Ci sił, wszystko się ułoży
