Jest tragedia - mąż kompletnie przeciwko npr
Katalog znalezionych frazWÄ tki
- agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
- VI Przeciwdziałanie uzależnieniom społecznym i uzależnieniom
- PROTEST PRZECIW WYSOKIM CENOM PALIW W POLSCE
- Stan alarmu Przeciwpowodziowego dla Ostaszewa i Stegny.
- Starosta ogłosił stan pogotowia przeciwpowodziowego!
- Przeciwpowodziowa debata w Nowym Dworze Gdańskim.
- "Patryk K."-przeciętniak?ekshibicjonista?dewiant?
- krem przeciw rozstępom
- Żel przeciwko komarom
- zamknięcia przeciwpaniczne
- ALARM PRZECIWPOWODZIOWY
agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
Dziewczyny, poradźcie coś, bo ja już nie daję rady. Codzienne kłótnie z mężem mnie wykończą.
Mój mąż... jest człowiekiem wierzącym i praktykującym jedynie dlatego, że ja go zachęcam, motywuję, namawiam. Często "nie chce mu się" nawet iść do Kościoła. A ja go proszę, jak dziecko. Ale wiara jest w moim życiu bardzo ważna i to taki aspekt, którego mu nie odpuszczę. Jesteśmy ze sobą 9. rok, zna mnie, zaakceptował całą mnie razem z moimi wierzeniami.
Przed ślubem poznał też npr i zgodził się na niego.
Ale w tym cyklu czas oczekiwania jest już taki długi... Mąż codziennie namawia mnie na gumki. Przedstawiam mu wszystkie argumenty, rozmawiamy. A on i tak swoje.
Nawet któregoś dnia go zapytałam: gdyby z jakiegoś powodu, np. zdrowotnego, mielibyśmy się już nigdy nie kochać, to czy dalej chciałby ze mną być? Odpowiedział, że tak, bo mnie kocha i dobrze mu ze mną żyć.
Podsumowując: ja jestem pewna, że wybierając npr dokonaliśmy dobrego wyboru. Z drugiej strony, boję się, strasznie się boję, że przez te ciągłe kłótnie zaczniemy się od siebie oddalać. Więc może lepiej zawalczyć o małżeństwo, ale schować zasady do kieszeni? Przecież małżeństwo polega też na poszukiwaniu kompromisów...
Poradźcie mi coś
Może tu znajdziesz odpowiedź
http://www.naturalnemetody.fora.pl/font-color-darkblue-inne-problemy-z-npr-color,11/jak-przekonac-meza-do-npr,4662.html
Szkoda, że się kłócicie, zamiast spokojnie porozmawiać.
Na Twoim miejscu (i na wszelki wypadek podkreślam, że to moja prywatna opinia

Co do npr, musicie na spokojnie podyskutować. W mojej ocenie sprawa jest oczywista, jeżeli szanuje Ciebie i Twoje przekonania, musi zaakceptować npr. Ale masz rację, co do kompromisów. Musicie jakiś wypracować. Pytanie, na co jesteś w stanie się zgodzić w ramach takiego kompromisu?
No właśnie już jesteśmy po wielu dyskusjach - on zna wszystkie moje argumenty, a ja wszystkie jego. Do tej pory akceptował, ale te dni oczekiwania go przerastają, i stąd te napięcia...
Nie wiem, czy jestem w stanie zgodzić się na gumki... (O antykoncepcji hormonalnej nawet mąż nie wspomina). Jak mogę zgodzić się na coś ze świadomością, że to wbrew moim przekonaniom?
Jeżeli to wbrew Twoim przekonaniom, to sprawa jest oczywista. Nie musisz naginać swoich zasad. Jeżeli napięcie męża przerasta, to niech grzeszy sam, aby go rozładować; nie musi Ciebie ciągnąć za sobą i wymuszać ustępstwa niezgodne z regułami, których przestrzegasz.
Ale swoją drogą, niech nie przesadza; nie jesteśmy zwierzętami, którymi rządzi ślepy instynkt. Po to mamy intelekt, aby z niego korzystać i powściągnąć swoje żądze na trochę... Czekając na odpowiedni moment na seks okazuje Tobie szacunek; wymuszając/nakłaniając na łamanie Twoich zasad, moim zdaniem robi coś zupełnie innego - uprzedmiotawia Cię, a przecież nie o to w małżeństwie czy związku partnerskim chodzi.
Spróbuj okazywać mu maksymalnie dużo czułości w tym okresie oczekiwania. Masaż, delikatne pieszczoty często pomagają przetrwać czas oczekiwania. Niektórzy radzą też spać nago-to też pozwala w jakiś sposób zaspokoić pragnienie bliskości z tą drugą połową.
Jeżeli napięcie męża przerasta, to niech grzeszy sam, aby go rozładować; nie musi Ciebie ciągnąć za sobą i wymuszać ustępstwa niezgodne z regułami, których przestrzegasz.
Jeśli jest się osobą silnie wierzącą, to jest coś takiego jak współodpowiedzialność za grzech

Ja z moim M nie mam problemu z npr, ale jeśli chodzi o wiarę i kościół to jest identycznie jak u Ciebie, KamilaAnia. Im więcej proszę tym bardziej się upiera. Już mnie to męczy, chodzę sama.
Nas też na początku męczyły długie okresy oczekiwania. Jeśli mogę coś doradzić, to takie rozmowy "gumki czy nie gumki w IIfazie" to najlepiej omawiać w okresie niepłodnym ,a w drugiej fazie tylko sobie wzajemnie przypominać "ustaliliśmy, ze jest tak i tak, oboje to zaakceptowaliśmy"
Niestety, zdaję sobie sprawę, że to porada na przyszłość, a nie na teraz

Nie wiem, jakie masz cykle, ale jeśli się korzysta z I fazy to ta druga jest do przeczekania i wytrzymania w oczekiwaniu na trzecią

Pamiętam jakoś w pierwszych miesiącach małżeństwa mąż proponuje pójście do kina - a ja mówię: daj spokój, do kina to w dni płodne możemy chodzić, a teraz wracamy już do domu

Nam o wiele łatwiej idzie czekanie na dni niepłodne niż czekanie do ślubu. Mąż jest bardziej cierpliwy niż jako narzeczony bywał.
No i polecam też wspólną modlitwę. To niesamowicie zbliża i daje jakiś taki wewnętrzny pokój i jedność. Dodam że mój wcale nie jest typem jakiegoś rozmodlonego oazowicza i przed ślubem to wcale nie było takie oczywiste, że codziennie będziemy się razem modlić.
A jeśli chodzi o chodzenie do kościoła, to może trzeba wyczaić jakąś fajniejszą mszę z dobrymi kazaniami itd?
P.S.Czy któraś z moderatorek mogłaby kopsnąć ten temat do nowego działu?

Nie wiem, jakie masz cykle, ale jeśli się korzysta z I fazy to ta druga jest do przeczekania i wytrzymania w oczekiwaniu na trzecią

Pamiętam jakoś w pierwszych miesiącach małżeństwa mąż proponuje pójście do kina - a ja mówię: daj spokój, do kina to w dni płodne możemy chodzić, a teraz wracamy już do domu

Nam o wiele łatwiej idzie czekanie na dni niepłodne niż czekanie do ślubu. Mąż jest bardziej cierpliwy niż jako narzeczony bywał.
No i polecam też wspólną modlitwę. To niesamowicie zbliża i daje jakiś taki wewnętrzny pokój i jedność. Dodam że mój wcale nie jest typem jakiegoś rozmodlonego oazowicza i przed ślubem to wcale nie było takie oczywiste, że codziennie będziemy się razem modlić.
A jeśli chodzi o chodzenie do kościoła, to może trzeba wyczaić jakąś fajniejszą mszę z dobrymi kazaniami itd?
P.S.Czy któraś z moderatorek mogłaby kopsnąć ten temat do nowego działu?

Do tej pory korzystaliśmy - w tym cyklu nie, bo akurat w I fazie byłam chora - i mąż to rozumiał, że niekoniecznie chce mi się kochać z gorączką, bólem itd itp.
I owszem - ja też jestem zdania, że jako ludzie powinniśmy być silniejsi niż nasze popędy. Ale jemu jest ciężko

Ale dzisiaj była pierwsza wyższa temperatura! Oby jeszcze dwie wyższe i niech się skończy ta chora sytuacja chociaż w tym cyklu - nad stałymi rozwiązaniami będę myśleć potem...
Jeżeli napięcie męża przerasta, to niech grzeszy sam, aby go rozładować; nie musi Ciebie ciągnąć za sobą i wymuszać ustępstwa niezgodne z regułami, których przestrzegasz.
co ty wypisujesz dziewczyno, to ma sobie kochankę znaleźć na te dni płodne?!
małżeństwo jest ważniejsze od npr i nie można współmałżonka do niego absolutnie zmuszać, można go przekonywać, można się modlić za niego, ale nic na siłę i jeśli mąż się na npr nie zgadza to żona nie ma grzechu, nawet o. Knotz o tym pisze http://www.szansaspotkania.pl/index.php/pl/portal-pl/17-artykul/176-wspoludzial-w-grzechu-wspolmalzonka
Ja jestem z tych, które szukają kompromisu, stawiając małżeństwo nad npr. Chodzi mi o to, że ważniejszy jest człowiek niż zasady, bo i Pan Bóg, i Kościół każą nam mądrze się kochać i to jest wymaganie od siebie nawzajem, ale nie zmuszanie. Jeśli macie się oddalić w tym stanie, ja bym rozważała kompromis. ALE TO MOJE ZDANIE

Rady Acayry nie rozumiem

to coś o wspóudziale w grzechu współmałżonka jest dla mnie bezdusznym, bezmózgowym tworem myślowym kogoś, kogo wyobraźnia poniosła. Ja mam sytuację podobną z npr i mężem, i trzęsie mnie jak pomyślę, że ktoś wykombinował, że seks w małżeństwie (czyli jedna z najbardziej jednoczących rzeczy) ma być tylko czymś, na co się wyjątkowo zgadzam!!
Ale to jest wyłącznie moja prywatna opinia.
Co do namawiania do chodzenia do kościoła, przez całe moje życie byłam świadkiem jak mama nawracała mojego tatę, który nie chodził i dotąd nie chodzi do kościoła. On sobie żył spokojnie zgodnie ze swoim sumieniem, a ona miała przez lata problem, z tym jego sumieniem była niepogodzona. Parę lat temu odpuściła, i obojgu na dobre to wyszło. A jedyne efekty jakie mama osiągnęła, to nastawienie córek do wspólnej modlitwy - zdecydowanie negatywne. Bo nam fundowała różne ciekawe sytuacje - czasem tak celowo, a czasem niezależnie od swojej woli nas wciągała w ten ich konflikt. W każdym razie jej namawianie nikomu nic dobrego nie przyniosło.
Ja sama ostatnio odkryłam, że chodzenie mojego męża do kościoła to częściowo efekt mojej presji. Nie żeby w ogóle nie chciał chodzić - ale różne sytuacje mogą sprawić, że się czuje zwolniony- a mnie nawet maleńkie dziecko nie "zwalniało". Więc jak ja odkryłam, że to moja presja, a on odkrył, że jej już nie ma, to jak idzie do szkoły w niedzielę, to nie idzie do kościoła.
Seks i wiara to dwie takie dziedziny w których nie ma kompromisów.
A jeśli są - bo tak naprawdę żyjąc w małżeństwie muszą być - to zawsze ktoś jest pokrzywdzony - kwestia tylko jak bardzo. Zauważam na swoim przykładzie i moich rodziców. W kwestii wiary lepiej dbać o siebie a współmałżonek niech troszczy się o siebie sam. Można się modlić za niego - ale niekoniecznie mu o tym mówić. A w kwestii seksu ustalić kompromis, że świadomością, że może nie zadowolić nikogo. Albo tylko jedną stronę.

Widzę po sobie, mimo, że nie obczajam katolickiej etyki, to jednak używanie gumek jest niestety niezgodne z moim sumieniem, i przeszkadzało mi to. I teraz wolę ryzykować, że nie wrócę do pracy (na tym mogę ucierpieć najbardziej ja - a potem moje rodzina z powodu moich stanów depresyjnopodobnych - spowodowanych siedzeniem za długo w domu).
A jeśli mąż się zgodził przed ślubem na coś - to warto mu o tym przypominać i wykorzystać to, że przed ślubem coś ustaliliście. Oprócz "normalnych" cykli będzie jeszcze całe mnóstwo sytuacji gdy będzie musiał czekać. Też warto mu o tym mówić. Choć sama widzę różnicę między obiektywną niemożnością uprawiania seksu (choroba, złe samopoczucie, ciąża), a między oczekiwaniem spowodowanym npr (kiedy oboje mogą i nawet chcą, ale jednocześnie ... nie mogą - "bo nie można") - to nie jest dla mnie obiektywne, tylko wymuszone i osobiście chciałabym umieć to olać - ale nie umiem.
KamilaAnia - współczuje i rozumiem, ale pomóc możesz sobie sama wynajdując jakiś dobry dla was obojga sposób na życie. A może nie dobry - tylko jedynie akceptowalny.
Ja akurat rozumiem radę Acayry. Chyba każdy kto ma taką sytuację i męża który nie jest skłonny do wstrzemięźliwości ma świadomość, że mąż i tak będzie grzeszył, albo z żoną i prezerwatywą, albo będzie się mastrubował, albo oglądał pornografię na internecie - więc tu nie ma wyboru dobrego. Przy czym te dwie ostanie rzeczy go od żony oddalą. Pewnie są jakieś wyjątki, i pewnie takie rzeczy nie dzielą się od razu. Ale jak mąż nie akceptuje wyborów żony to chętniej sięgnie po inne zastępcze rzeczy. I teraz trudne pytanie, co lepsze dla małżeństwa upieranie się przy swoich zasadach, czy postępowanie wbrew nim, "dla dobra" małżeństwa? Nie ma dobrej odpowiedzi niestety

Jeżeli napięcie męża przerasta, to niech grzeszy sam, aby go rozładować; nie musi Ciebie ciągnąć za sobą i wymuszać ustępstwa niezgodne z regułami, których przestrzegasz.

Biedactwo współczuję Ci sytuacji z mężem. Ja jestem zdania że jeśli rozmowy nie pomagają i mąż się upiera to trzeba iść na kompromis, bo moim zdaniem małżeństwo jest najważniejsze.
Nie znam się na jakichś zawiłościach czy to wtedy jest grzech jak się używa gumek w twojej sytuacji.
Ale ja bym się na Twoim miejscu modliła i rozmawiała z mężem o tym wciąż. I nie podążałabym radą cytowaną u góry.
Ja jestem z tych, które szukają kompromisu, stawiając małżeństwo nad npr. Chodzi mi o to, że ważniejszy jest człowiek niż zasady, bo i Pan Bóg, i Kościół każą nam mądrze się kochać i to jest wymaganie od siebie nawzajem, ale nie zmuszanie. Jeśli macie się oddalić w tym stanie, ja bym rozważała kompromis. ALE TO MOJE ZDANIE

Rady Acayry nie rozumiem

Zgadzam się z Jolą.

chyba najbardziej wyprostowałoby sytuację to rozwiązanie, o którym pisała buba
Ja uważam, że małżeństwo jest zdecydowanie ważniejsze niż zasady i warto je czasem dla niego poświęcić. I oczywiście cały czas rozmawiać, modlić się, itp.
I teraz trudne pytanie, co lepsze dla małżeństwa upieranie się przy swoich zasadach, czy postępowanie wbrew nim, "dla dobra" małżeństwa? Nie ma dobrej odpowiedzi niestety

Moim zdaniem odpowiedź jest całkiem jasna.
Jeśli mąż co prawda już nie "domaga się" seksu, tylko wchodzi w pornografię, masturbację, to na co tu czekać?
Czy samo wysokie libido ma być krzyżem życiowym?
Bo przecież oczywiste, że przy niskim NPR jest całkiem spoko, przy wysokim może być przyczyną rozpadu małżeństwa, metoda nawet jeśli "idealna" to przy małej otwartości na życie, kiepskich cyklach, wysokim libido stanie się jakąś katorgą dla małżonków.
Busola, jeśli mąż będzie rzeczywiście odpływał w pornografię, to masz wciąż wątpliwości co robić?

To ja jeszcze dorzucę swoje 3 grosze
KamilaAnia - bardzo współczuję sytuacji. Przy czym to ty wiesz na czym stoicie...
Powiem tak: my też mamy za sobą tony takich rozmów, jakieś gumki się przewinęły i to ja zagoniłam męża do kościoła a w dodatku pilnuję modlitwy domowej i sakramentów...

Wszystko zależy od tego jak bardzo "siedzicie w tym". Ja na przykład przed ślubem porzuciłam czystość, tam coś próbowałam walczyć, ale 7 lat "chodzenia" razem bez żadnych przytulań, widziałam, że to oddala nas na maksa. Nie jestem z tego dumna, ale teraz bardzo cenię sobie tę naszą czystość w małżeństwie.
I mąż o tym wie. I też wiedział w co się pakuje. I to zaakceptował.
W kwestii kościoła - to nie jest tak, że wiara nie ma nic facetom do zaoferowania. Męczyłam go jeszcze jako narzeczonego rekolekcjami u Dominikanów, zaciągałam do kościoła, aż coś zaskoczyło. Sam zaczął chodzić. I ja wierzę w to, że może nie kompulsywnie, ale warto jest zachęcać i wymagać prostej pobożności. Można też poszukać jakiegoś charyzmatycznego kaznodziei, patrzeć gdzie może to "coś", ta łaska zaskoczyć. Ja Ciebie wspieram w tym, bo to tak smutno samej chodzić do kościoła, a potem dzieci wychowywać.... Warto walczyć o to, żebyście podzielali wspólnie wartości.
Spodobało mi sie to co napisała Iskra - że rozmowy o npr trzeba zostawić na czas niepłodny. A w płodnym powołać się na to co Ci obiecał.
Ja się kilka razy złamałam, sama nie mam jakiejś 100% woli, ale myślę, że warto mieć jakis wypracowany wspólny ideał
Jeżeli napięcie męża przerasta, to niech grzeszy sam, aby go rozładować; nie musi Ciebie ciągnąć za sobą i wymuszać ustępstwa niezgodne z regułami, których przestrzegasz.
co ty wypisujesz dziewczyno, to ma sobie kochankę znaleźć na te dni płodne?!
Oczywiście, ze nie; miałam na myśli masturbację, a nie skoki w bok. Skoro męża tak "nosi", że nie może doczekać do dni niepłodnych, to takie rozwiązanie zdaje się być realne. Cały czas jednak podkreślam, że to moje zdanie i mój punkt widzenia, i oczywiście nikt nie musi się ze mną zgadzać. Nie uważam, by to było najlepsze wyjście, ale zawsze to jakieś. Najlepiej jakby mąż grzecznie czekał, jak na rozumiejącego i kochającego męża przystało (może niech sobie wymyśli inne formy aktywności fizycznej, np. bieganie, skoro roznosi go nadmiar energii?). Osobiście nie rozumiem jego postawy; wydaje się jakby seks miał być dla niego priorytetem, bez względu na zasady moralne żony. I nie uważam za zasadne, żeby żona poświęcała się dla zachcianek męża. Powtórzę się, ale to chyba nie na tym małżeństwo polega?
Pytałam KamilaAnię (wybacz, nie wiem czy i jak odmieniać Twój nick

Acayra tylko co jak się uzależni od tej masturbacji albo pornografii...

warto na pewno starać się tak planować wszystko, żeby w II fazie były różne inne zajęcia ciekawe, a w pozostałych był czas na współżycie zarezerwowany, choć to nie zawsze łatwe zwłaszcza jak się ma nieregularne cykle, ale to może być taką częściom kompromisu, że strony osoby chcącej stosować orto-npr
choć mój mąż akurat po sporcie wysiłku fizycznym to ma większą ochotę ale to od faceta konkretnego zależy
na szczęście jeszcze nie odpływa
ale mam wątpliwości - bo tak naprawdę czy to jest wina npr, albo zasad, że facet nie może się seksu doczekać? jeśli przyjdzie jakaś inna przyczyna to tak samo może mieć problem z brakiem seksu.
generalnie każde rozwiązanie w takiej sytuacji będzie wątpliwe i połowiczne i może nie być takiego, które zadowoliłoby obie strony.
No bo jeśli mąż nie zgadza się na npr, to co pozostaje? Albo dodatkowe zabezpieczenie w dni płodne, albo starania, albo pieszczoty i inne formy aktu seksualnego (o ile to w małżeństwie katolickim nie jest grzechem).
Chyba się trochę gubisz w tych radach

Dodatkowe zabezpieczenie, jak to nazwałaś, jest grzechem


No ale dla mnie to byłoby nienormalne leżeć jak kłoda obok męża który się masturbuje. W ogóle jakaś chora i obrzydliwa sytuacja. To już lepiej razem coś porobić

Chyba się trochę gubisz w tych radach
Dodatkowe zabezpieczenie, jak to nazwałaś, jest grzechem a inne formy proponujesz o ile nie są grzechem
W tym momencie nie radzę, tylko wyliczam wszelkie możliwości. Nie opowiadam się za żadną z opcji, bo po pierwsze to nie moja sytuacja, po drugie, wydaje się, że żadna nie jest idealnym rozwiązaniem (a po trzecie mam wrażenie, że co bym nie poradziła, to i tak większość mnie zlinczuje

a może właśnie jak mężowi się da wybór, to sam jest w stanie to sobie przemyśleć i wybrać npr, czy sam zacznie chodzić do kościoła...
a jak się czegoś zakazuje, nakazuje to to czasem przynosi odwrotny skutek i odpycha od wiary
może warto się zastanowić nad czymś takim...
nie mówiąc już że nawet Bóg daje nam wolną wolę, ja bym do niczego męża zmuszać nie mogła...
Tak a propos zbawiania się nawzajem
http://www.areopag21.pl/okruchy-biblijne/artykul_4436_zbawia-nas-pan-jezus-czy-zachowywanie-przykazan.html
i masz babo placek.
Dziewczyny, a co wyście się tak tej masturbacji uczepiły?

Ja zrozumiałam, że Acraya nie zna nauki kościoła i wypowiada się w taki sposób jak ona to z boku widzi

Chyba się trochę gubisz w tych radach
Dodatkowe zabezpieczenie, jak to nazwałaś, jest grzechem a inne formy proponujesz o ile nie są grzechem
W tym momencie nie radzę, tylko wyliczam wszelkie możliwości. Nie opowiadam się za żadną z opcji, bo po pierwsze to nie moja sytuacja, po drugie, wydaje się, że żadna nie jest idealnym rozwiązaniem (a po trzecie mam wrażenie, że co bym nie poradziła, to i tak większość mnie zlinczuje

Odniosłam się do wszystkich Twoich postów w tym temacie

Bo wcześniej sugerowałaś (dla mnie to rada dla autorki tematu była!), żeby mąż grzeszył sam, a teraz piszesz, że te aktywności, które grzechem nie są. Dla mnie niespójne kompletnie

Wg litery prawa każdy orgazm poza stosunkiem seksualnym jest grzechem (w małżeństwie też). U kobiety może być przed lub po pełnym zbliżeniu, ale nigdy w oderwaniu od niego

Dlatego dziewczyny piszą o naginaniu zasad dla dobra małżeństwa.
Kapujesz?

Bo wcześniej sugerowałaś (dla mnie to rada dla autorki tematu była!), żeby mąż grzeszył sam, a teraz piszesz, że te aktywności, które grzechem nie są. Dla mnie niespójne kompletnie

Wg litery prawa każdy orgazm poza stosunkiem seksualnym jest grzechem (w małżeństwie też). U kobiety może być przed lub po pełnym zbliżeniu, ale nigdy w oderwaniu od niego

Dlatego dziewczyny piszą o naginaniu zasad dla dobra małżeństwa. Kapujesz?

Kapuję, ale nie do końca


całe forum o tym jest


Uf, uf.
Przyszedł przeprosić za wczorajsze awanturki i obrażanie się. Poprosiłam go, żeby poczekał jeszcze do III fazy (dzisiaj był mały skoczek - oby jeszcze 2 ponad linię i heja). I że wtedy porozmawiamy o innych rozwiązaniach.
Myślę, że kiedy będzie już wykochany, lepiej zrozumie mój punkt widzenia

no i jak tam sytuacja na NPRowym froncie KamilaAnia?
Dziękuję, cudownie

To znaczy wykorzystujemy III fazę w 120%


podzielisz się kiedyś argumentami? mi też może być potrzebne kiedyś przekonywanie męża - albo ... siebie samej

ostatnio ciężko u mnie z entuzjazmem - martwię się na zapas, że na pewno nie dam rady stosować "prawdziwego" npr, tym bardziej, że oczywiście npr ma same wady ....

Hmm, mi na razie jest prościej - bo nie stosowaliśmy nigdy gumek ani żadnych innych metod, więc na razie trzymają nas też obawy przed pęknięciem, zsunięciem się, obtarciami itd itd. A jakbyśmy spróbowali gumkę, i wyszłoby ok, to potem miałabym tylko argumenty moralne dla męża.... Na razie wolę mieć cały wachlarz argumentów

Co do obtarć, to raczej prędzej bez gumki jeśli już (bo jednak jest środek nawilżający), no ale to takie małe sprostowanie.

Jakim cudem można wywalczyć sobie niebo po śmierci, fundując sobie przez pół życia piekło na Ziemi? Ideologia będzie coraz częściej przegrywała z nauką. Zrobić z kawałka gumy "narzędzie szatana" i straszyć wiecznym potępieniem za użycie? Odpowiedzialnością i otwartością na życie jest pełna odpowiedzialność za potomka i zdolność utrzymania go, a nie poddanie się loterii i refleksja po piątym, czy szóstym dziecku. Płodzenie bez litości w dzisiejszych skomercjalizowanych czasach to jest szczyt nieodpowiedzialności bo nie daje się dzieciom żadnych szans. Te dzieci nie tylko wymagają jedzenia i ubrania - wypadałoby im wykształcenie zafundować chociaż na poziomie dobrej zawodówki, żeby fach w ręku miały.
żona hormonów nie zaakceptowała - w ogóle jej się po nich nie chciało. Jak zeszliśmy do dwóch razy w miesiącu to odstawiła bo doszła do wniosku, że nie w tym rzecz. Może kiedy innych poszuka, popróbuje. Nie miała przez trzy miesiące żadnych innych skutków ubocznych.
Zostały tylko gumy. Dwoje dzieci, każde właściwie od razu po odstawieniu zabezpieczenia. Gadaliśmy z dwoma, czy trzema "specjalistami" od npr i każdy mówił, że w tym okresie w żadnym przypadku nie mogła żona zajść - a jednak. Cała mitologia narosła wokół kobiecego tyłka okazała się fikcją - zajść można w każdym momencie. Jeżeli ktoś stosuje npr 5-10 lat i mówi, że nie wpadł, to znaczy, że kłamie, albo po odstawieniu też nie wpadnie.
jakoś mnie nie przekonałeś, z takimi argumentami to nie tutaj... Powrót do góry
Jeżeli dla kogoś ideologia stoi ponad małżeństwem i życiem to mu z tym dobrze będzie. Z cierpienia też rozkosz będzie czerpał i nadawał mu wyższy ideologiczny wymiar - obydwoje będą ponad pół miesiąca chodzić po ścianach i nie zbliżać się do siebie. To jest dobre, jeżeli ideologia ma dla obydwojga takie znaczenie. Gorzej, gdy tylko dla jednego to wtedy już jest katastrofa. A ideologia nie ma nic wspólnego z wiarą. To tylko ideologia narzucona do sprawowania władzy i ograniczania świadomości poddanych. Ideologia nie dopuszcza samodzielnych poszukiwań. Nagle się okazuje, że człowiek świadomy, odpowiedzialny, wierzący jest odpychany od Kościoła, bo wie, że w danym momencie nie stać go na więcej niż dwoje dzieci. I w ten sposób z naszej wiary, naszej religii robi się sektę. Żona w antykoncepcji nic złego nie widzi. Zacząłem ją uświadamiać, jak ogromny to grzech z punktu widzenia naszej wiary. Powiedziała, że ani myśli się z tego spowiadać i że fanatyk jestem bo się głupot osłuchałem i teraz jej bredzę. Powiedziała, że wszyscy tak żyją, tylko sami siebie i wszystkich wokół oszukują. Ma tendencję do tłumaczenia wszystkiego prosto i do nie wnikania we wszelkie zawiłości. Antykoncepcję hormonalną trudno było mi zaakceptować, ale nie wiem czy kiedyś do niej jeszcze nie wrócimy, ze względu na wygodę i fakt, że wtedy będzie musiała pójść do lekarza chociaż dwa razy w roku, bo bez potrzeby to się nie zmotywuje. Co do kosztów to są mity- hormonalna wychodzi do 50-100 zł miesięcznie łącznie z wizytą prywatnie u lekarza, państwowo nie przekroczy 40 zł miesięcznie koszt. Jeśli chodzi o gumy - to już zależy od potencjału, a paczka taniocha bo już od 4 zł za trzy sztuki w aptece. Zresztą - z dwójką małych dzieci 2 lata i pół roku to po 10-11 w nocy jak wreszcie pójdą spać (o ile zechcą) jedyne czego może się chcieć to też odpocząć i usnąć, a nie seksu-nie ma już siły. Seks jest ważny, dopóki nie ma dzieci, potem samo to jakoś mija i obowiązki zabiją skutecznie libido. Nie wyobrażam sobie żony wstającej czasem 6-8 razy w nocy i jeszcze zmuszać ją do zabawy termometrem rano. Ale to już każdego indywidualny wybór.
Cała mitologia narosła wokół kobiecego tyłka okazała się fikcją - zajść można w każdym momencie.
hmm... no wiesz, w zasadzie to fizjologicznie niemożliwe...

babajaga -

odstawię, ale my chcemy mieć dużo dzieci

Jak zdecydowaliśmy się na dziecko to odstawialiśmy gumy. Pierwsza "wpadka" była dzień, czy dwa dni po okresie, druga 3-5 dni przed okresem. Żadnych długoterminowych starań. Braliśmy pod uwagę okres 3 miesięcy starań, żeby żonie dobrze i długo umowa o pracę, a potem macierzyński wyszedł. Za każdym razem udało się od pierwszego strzału. Nasz kraj jest jednak prorodzinny bo przy byle jakiej umowie o pracę dziś kobiecie nie wypada nic innego zrobić, jak tylko dziecko urodzić. Jak w trakcie nauk przedmałżeńskich kupiłem żonie termometr to kazała go mojemu kotu wsadzić. Sama gdzieś wyguglowała wykres i ze szwagierką go trochę uwiarygodniły. Grzesznice jedne.
Cała mitologia narosła wokół kobiecego tyłka okazała się fikcją - zajść można w każdym momencie.
Zostały tylko gumki
Jakim cudem można wywalczyć sobie niebo po śmierci, fundując sobie przez pół życia piekło na Ziemi?
Odpowiedzialnością i otwartością na życie jest pełna odpowiedzialność za potomka i zdolność utrzymania go, a nie poddanie się loterii i refleksja po piątym, czy szóstym dziecku. proszę Cię, znajdź na tym forum kobietę z szóstką dzieci BEZMYŚLNIE SPŁODZONYCH. Nie ma? No nie ma, bo npr można stosować do odkładania i nie wpaść. Ale oczywiście kto chce będzie mówić inaczej.
Jeśli rozmawialiście za "specjalistami" to pokaż nam wykresy żony, nie mów kiedy dzieci były spłodzone, a my wyznaczymy fazę niepłodną - zobaczymy co z tego wyjdzie. Była już jedna taka sprawa, niedawno na tym forum. Okazało się, że "specjaliści" powiedzieli że nie ma szans na ciążę w najbardziej płodnym czasie cyklu. Szok? Żaden - ludzie się mylą.
EDIT: ileś dni przed okresem, ileś dni po okresie to żadna metoda tylko starodawny kalendarzyk. Taką metodę, a nie termometr możecie swojemu kotu w tyłek włożyć (biedny kot)
Buba my stosowaliśmy prezerwatywy na początku samym, zanim zaufaliśmy npr i mimo tych środków właśnie wtedy nabyłam się moich jedynych otarć

KamilaAnia tylko mam nadzieję, że nie będziesz tej rozmowy przeprowadzać w IIfazie?

Hah tak standardowa wpadka w czasie okresu i tuz przed okresem ktory NIE BYL OKRESEM !! West nie kazde KRWAWIENIE u kobiety jest OKRESEM, czasami krwawienie jest sluzem najbardziej plodnym i u Was wlasnie tak sie trafilo. Jakby zona zechciala mierzyc to by to wiedziala

Jak w trakcie nauk przedmałżeńskich kupiłem żonie termometr to kazała go mojemu kotu wsadzić. Sama gdzieś wyguglowała wykres i ze szwagierką go trochę uwiarygodniły. Grzesznice jedne.
Jeśli nigdy nie stosowaliście tej metody i żona nie zrobiła ani jednego wykresu to na jakiej podstawie twierdzisz, że to nie działa?
hormony dały wam tylko 2 dni współżycia - to kiepsko. Nam przy npr wychodzi kilkanaście dni i piekłem bym tego nie nazwała

Poza tym ciesz się że jesteście płodni, w czasach kiedy wiele par ma problem z zajściem w ciążę.
o rany, zacytowałam tekst, a nie zauważyłam tyłka! serio

Nie wiem czemu myślałam, że tam jest słowo cykl!
trzeba mi drugiej kawy...
west - proszę... żona ze szwagierką podały zmyślony cykl na naukach, nie macie pojęcia na czym polega npr i tak kategorycznie się wypowiadasz?
Trochę nieładnie...
zresztą z tego co piszesz nigdy nawet nie przymierzaliście się do stosowania npr - tabletki, gumki... a potem kalendarzyk, czy metoda "na okres", nie wiem jak to nazwać
W zasadzie - jakiej odpowiedzi od nas oczekujesz?
babajaga - ale tego nie da się odstawić!


Edit: ahahaha - a jak to wykres jednej z dziewczyn z forum?

To co to było? Druga owulacja? Żona ma nieregularne cykle. Przy drugim dziecku nie miała objawów żadnych. Nawet krwawienia dostała w terminie przewidywanego okresu. Z ciekawości kupiła test bo staraliśmy się świadomie i do lekarza poszła w 11 tygodniu, bo myślała, że jest w 5-6.
Przed okresem nie można, po okresie nie można, to kiedy można? I każda wpadka jest tłumaczona jako błąd obliczeń i błąd stosującego.
Przedstawiłem Wam tylko naszą sytuację - ot tak się uzewnętrzniłem, może niepotrzebnie. Po prostu nie znoszę ideologii pod każdą postacią. Ideologia wypiera rozum. Ideologia wtłacza nam do głów, że nasza fizjologia to jest coś brudnego, co powinniśmy skrywać i katować się kompleksami i wyrzutami sumienia. Wyobraźcie sobie, że ksiądz albo katechetka stara panna uczą wasze dorastające córki wiedzy o życiu seksualnym i fizjologii. Co Wasza córka sobie pomyśli i co zrobi widząc przerażona, że dostała okresu? Stańcie obiektywnie i powiedzcie.
Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień. Czy jest pośród was ktoś, kto nie ma problemów w pewnych sferach swej seksualności, spowodowanych narzuconą ideologią?
Edit: ahahaha - a jak to wykres jednej z dziewczyn z forum? Mruga
To co to było? Druga owulacja? Żona ma nieregularne cykle.
Przed okresem nie można, po okresie nie można, to kiedy można? I każda wpadka jest tłumaczona jako błąd obliczeń i błąd stosującego.
Statystycznie na 100 kobiet stosujących tę metodę zabezpieczenia, 15-35 zachodzi w ciążę. Nie jest to więc metoda godna zaufania.
Proponuję najpierw się doedukować, a później wieszać na nas psy.
A co do problemów z seksualnością: nie chcesz mi chyba powiedzieć, że ludzie stosujący gumki czy pigułki nie mają żadnych problemów w sferze seksualnej? Powrót do góry
Wyobraźcie sobie, że ksiądz albo katechetka stara panna uczą wasze dorastające córki wiedzy o życiu seksualnym i fizjologii. Co Wasza córka sobie pomyśli i co zrobi widząc przerażona, że dostała okresu? Stańcie obiektywnie i powiedzcie.
zafundować wykształcenie
babajaga - ale tego nie da się odstawić!


Wiem, że będę wiedzieć, ale termometr mogę wtedy odstawić.
Chociaż w czasie naszych starań, do których niebawem wracamy


Jeśli Twoim zdaniem sprawa kręci się wokół kobiecego tyłka to gratuluję.
west napisał:
Zostały tylko gumki
- znowu gratuluję, znajomości tematu i mnogości możliwych zabezpieczeń. Nie wiem, ja jakoś przed wyborem metody wnikliwie przestudiowałam (z jeszcze wtedy przyszłym mężem) WSZYSTKIE możliwe aby wybrać tą która będzie nam najbardziej odpowiadać.
west napisał:
Jakim cudem można wywalczyć sobie niebo po śmierci, fundując sobie przez pół życia piekło na Ziemi?
jakim cudem brak możliwości codziennego uprawiania seksu bez konsekwencji można uznać za piekło na ziemi? Przez pół życia seks jest sensem istnienia czy jak?
To mi Iskro powiedz skąd tyle pytań na tym forum? Skąd te żale na temat napięć między małżonkami, skąd tyle frustracji wylewanych?
Człowiek to jest istota seksualna-jedna bardziej, druga mniej. Szufladkowanie pośród złych, potępianie kogoś tylko za to, że jest bardziej niż inny obdarzony hormonami i seksualną atrakcyjnością nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem. To tylko ideologia do niego doczepiona. To że Ty możesz wytrzymać trzy miesiące nie znaczy, że to jest społeczna norma, zwłaszcza gdy masz małżonka potrzebującego 2-3 razy w tygodniu. Seksualności nie zabije. Można ją jedynie stłamsić, tak jak sumienie. A potem taka kobietka, czy facet gdy dzieci są już odchowane po 40-45 roku życia rusza w Polskę szukać młodości, której prawa brutalnie mu zabrano i jak to mawiają - głowa siwieje, d.u.p.a szaleje.
West, West, West... bardzo bardzo źle trafiłeś. Ja z tych co potrzebują co 1-2 dni. W szoku jesteś pewnie. Ale masz rację - mój mąż potrzebuje 2-3razy w tygodniu. Jak my to zrobiliśmy, że (przed)ostatnio czekaliśmy równe 30dni? Jakoś się dało, a nikt po ścianach nie chodził. Skąd tyle frustracji? Bo wściec się można jakby się chciało, a obserwacje mówią że nie. I nie będę Ci wmawiać, że metoda jest łatwa lekka i przyjemna. Ale co Ty możesz o tym wiedzieć skoro jej nigdy nie próbowaliście?
Ja nie mówię, że jak ktoś ma większy popęd to jest zły, ale udawanie że życie kręci się wokół seksu tak jak Ty to zobrazowałeś w swoim pierwszym poście pozostawia u mnie spory niesmak.
Napisałem, że staraliśmy się o dzieci i napisałem kiedy zostały poczęte, jak zdecydowaliśmy się na nie.
Każdego wolny wybór. Wybrałaś taki styl życia, to Twoja wola. Nie zazdroszczę, nie potępiam. Widocznie dobrze Ci z tym, o ile sama się nie oszukujesz i nie terroryzujesz męża. Nie zmienię jednak zdania, że npr to jest metoda dla bezdzietnych bezrobotnych.seven dydysig
Mój mąż na pewno nie jest sterroryzowany, bo to on mnie do metody przekonał CHOCIAŻ nie widzi w niej żadnej ideologii, bo uważa że kościół się do łóżka wtrącać nie powinien.
Tak napisałeś, napisałeś też że ta metoda to fundowanie sobie przez pół życia piekła na ziemi.
Bezdzietnych bezrobotnych? Że co?
Ile masz dzieci? Ile zamierzasz mieć? Czy skończyłaś już szkołę? Czy Twój mąż zakończył już edukację? Ile masz lat? Ile lat zawodowo pracujesz? Ile lat ma Twój mąż? Ile lat zawodowo pracuje? Uważasz, że te pytania w naszej dyskusji są niewłaściwe?
Wybacz, ale masz stażu małżeńskiego tylko pół roku. Za 5 lat zupełnie inaczej będziesz mówiła, a za 10 całkowicie zapomnisz tę dyskusję albo się jej zaprzesz. Jesteś jeszcze świeżo po indoktrynacji.
tak, uważam że te pytania są w naszej dyskusji niewłaściwe, ponieważ nie będę podawać publicznie szczegółów dotyczących mojego życia prywatnego aby ktoś mógł mnie po tych danych rozpoznać. Bo jest to forum anonimowe.
Jakiej indoktrynacji? Czy do Ciebie w ogóle dociera to co się pisze? Usiedliśmy wspólnie z mężem wypisaliśmy wszystkie metody antykoncepcyjne jakie są, wypisaliśmy przy nich ich plusy i minusy (tak, przy npr też) i jakoś dziwnym trafem stwierdziliśmy, że ta metoda najbardziej do nas pasuje. Mój mąż jest "antyklerykalny" żadne ideologie nie wchodzą tutaj w grę!
Pół rok stażu małżeńskiego, a staż w związku się nie liczy? Skąd wiesz jak długo stosuję tę metodę? Czy może założyłeś od razu, że czekałam do ślubu? Łatwo jest zakładać, że ktoś o życiu nic nie wie. Domyślam się, że po Twoich pytaniach miało wyjść, że dopiero skończyliśmy z mężem szkołę (albo i nie) i rodzice pomagają nam się utrzymać i w sum,ie żyjemy w mydlanej bajce szczęścia i radości. Otóż nie jest tak. Oboje normalnie pracujemy, bez problemu się utrzymujemy i jeśli pojawiłoby się dziecko - też byśmy je utrzymali bez pomocy.
Powtórzę jeszcze raz - w moim odczuciu cokolwiek mówisz o metodzie której NIGDY nie stosowałeś nie ma znaczenia, bo nie masz żadnych doświadczeń, a jedynie negatywna propaganda.
Tutaj piszesz, że okresy wstrzemięźliwości to fundowanie sobie piekła na ziemi, ale przecież jak Twoja żona brała tabletki to seks był 2-3 razy w miesiącu. Czy to nie było piekłem na ziemi?
Nie czytasz dokładnie. Nie powiem, że antykoncepcja hormonalna była przyczyną spadku libido. Po prostu przy dwójce dzieci po odstawieniu tabletek dalej jest rzadko, bo przy dwójce dzieci co innego jest na głowie i jest zmęczenie. Szczyt obciachu i frustracji, gdyby żona w trakcie usnęła, albo się zmuszała, żeby mi było miło.
Ty po drugim dziecku przy swojej metodzie przez prawie rok nie będziesz miała prawie w ogóle okazji bo nie będziesz miała kiedy i nie będziesz miała jak.
Współżycie przed ślubem wcale nie jest mniejszym grzechem, niż antykoncepcja.
Nie jesteś wiarygodna bo nie masz dzieci i nie masz stażu małżeńskiego. Zapewne jestem sporo starszy od Ciebie (35 lat i 5 lat stażu małżeńskiego, wcześniej ze 3). Jeszcze nie wiesz co Cię czeka w życiu. Nie jest malinowo i nie warto sobie go jeszcze uprzykrzać. Mając dziecko zapomina się o nowych meblach, samochodzie, wycieczce. Mając dwoje to remontuje się już tylko starocie i cała rodzina ubiera w lumpeksach przy całkiem niezłych zarobkach obydwojga. Przy trojgu jest już zadyszka.
Czemu ginekolodzy wyśmiewają tę metodę? Żona dostała porządny objazd od ginekologa, bo przed wizytą u niego po porodzie my ten-tego-i zapisał wtedy piguły. Nastraszył żonę, bo dwa lata nie powinna w ciążę zachodzić. Nawet gum za metodę nie uznawał, tylko kazał test ciążowy zrobić.
Spróbuję znaleźć Cię za rok i zaobserwować, jak zmieni Ci się swiatopogląd przez ten czas.
żona hormonów nie zaakceptowała - w ogóle jej się po nich nie chciało. Jak zeszliśmy do dwóch razy w miesiącu to odstawiła bo doszła do wniosku, że nie w tym rzecz.
Nie jesteś wiarygodna bo nie masz dzieci i nie masz stażu małżeńskiego. a Ty nie jesteś wiarygodny, bo nigdy nie stosowałeś metody o której się tak negatywnie wyrażasz.
Nie będę ciągnąć tej dyskusji bo po pierwsze ani ja Ciebie nie przekonam ani Ty mnie, po drugie skoro nie mam prawa mieć swojego zdania bo jestem niedoświadczona przez życie to kiedy możemy do tego wrócić? za 20 lat? i po trzecie mam ciekawsze rzeczy do roboty i tak dużo czasu już dziś zmarnowałam
west - dlaczego żona zaszła w ciążę przed okresem?
Bo to nie był okres
Skąd wiadomo, który okres jest prawdziwy?
Prawdziwy okres to taki, który poprzedza skok temperatury u kobiety.
Nie wiem jak jest u kotów, pewnie podobnie. No ale koci cykl nijak się nie ma do cyklu twojej żony.
A teraz mam pytanie do Ciebie: skąd tyle jadu?
Nie stosowałeś NIGDY żadnej skutecznej metody naturalnej. Nie znasz cyklu swoje żony. Ale metodą się nie zbawisz.Jest ona jedynie narzędziem służącym do PLANOWANIA rodziny.
Tekst o szóstce dzieci to pudło. A ginekolodzy wyśmiewają metodę, bo łatwiej zapisać pigułki.
A poza tym to chyba dyskusja nie mam sensu - argumenty od personam do Iskry są poniżej pasa. Jak chcesz ją pouczać jak będzie wyglądało jej życie za 10 lat, to gratuluje wyjątkowej przenikliwości.
Możesz sobie ją zachować dla siebie?
I wiesz co? Facet, który odchodzi od żony by "szukać straconej młodości" nie robi tego dlatego że stosowali npr. Ani nie powstrzyma go fakt, że żona brała dla niego pigułki przez 10 lat.
Nie musimy z żoną eksperymentować, ani zdawać się na ślepy los, bo już plan Tuska dla Polski wykonaliśmy.
Dlaczego przedstawiciele medycyny wyśmiewają tę loterię? (Znam argumentację - bo są przekupione przez koncerny, łajdaki jedne - ale wszyscy?).
Po 5 latach stosowania będziesz mogła zabierać głos jako ekspert, a nie teraz jako świeżak dopiero po szkoleniu.
Jeżeli będzie kiedyś nas stać, to może będzie i trzecie. Na to potrzeba większe mieszkanie, samochód, dobrą stalą pracę.
Mając dziecko zapomina się o nowych meblach, samochodzie, wycieczce. Mając dwoje to remontuje się już tylko starocie i cała rodzina ubiera w lumpeksach przy całkiem niezłych zarobkach obydwojga. Przy trojgu jest już zadyszka.
a przy czworgu pewnie je się robaki z ziemi i korzonki i mieszka w lepiance, hahaha
Jak zdecydowaliśmy się na dziecko to odstawialiśmy gumy. Pierwsza "wpadka" była dzień, czy dwa dni po okresie, druga 3-5 dni przed okresem.
Na tym forum takiego czegoś jak poczęcie 3 dni przed okresem nikomu nie wciśniesz

Choć zgadzam się z Tobą co do tego, że robienie sobie piekła na ziemi z powodu antykoncepcji nie jest rozsądne.
Ja się w dyskusję wdawać nie będę, bo nie mam czasu, ale zastanawia mnie, że west pisze jako Gość - u nas na forum nie ma takiej możliwości, czy któraś z moderatorek mogłaby zerknąć?
Dzisiaj coraz częściej kobiety zaczynają odchodzić w poszukiwaniu straconego czasu. Odizolowanie i media kreują im w głowach fałszywą rzeczywistość. Facet może żyć bez kobiety i sobie poradzi bo taka jest jego natura, kobieta bez faceta zdziwacznieje- stanie się dziwadłem. Tak więc szanujcie się na wzajem i nie narzucajcie ślepo swojej woli, bo książę, czy księżniczka w pewnym momencie może bez słowa się spakować i pojechać siną dal. Z tym, że baba będzie gderała kilka lat, a facet odejdzie bez słowa. Nic nie powie, bo taka już jego natura.
west
absolutnie - nic nie musice z żoną! nie chcecie to nie stosujecie, wybierzcie jak uważacie!
Ale w takim razie, my po 5 lub 10 latach będziemy mogły się wypowiedzieć, a ty wciąż nie

z ginekologami to jest tak: zależy do jakiego pójdziesz. Są tacy, którzy nie wyśmiewają. I co? Zindoktrynowani?
Ja się w dyskusję wdawać nie będę, bo nie mam czasu, ale zastanawia mnie, że west pisze jako Gość - u nas na forum nie ma takiej możliwości, czy któraś z moderatorek mogłaby zerknąć?
No i po demokracji i wolności słowa. Nikogo nie obraziłem, tylko przedstawiłem swój światopogląd.
Można można jako gość.
Tu gość hermiona

To dziwne, wydaje mi się, że swego czasu była ta opcja zablokowana...
Dzisiaj coraz częściej kobiety zaczynają odchodzić w poszukiwaniu straconego czasu. Odizolowanie i media kreują im w głowach fałszywą rzeczywistość. Facet może żyć bez kobiety i sobie poradzi bo taka jest jego natura, kobieta bez faceta zdziwacznieje- stanie się dziwadłem. Tak więc szanujcie się na wzajem i nie narzucajcie ślepo swojej woli, bo książę, czy księżniczka w pewnym momencie może bez słowa się spakować i pojechać siną dal. Z tym, że baba będzie gderała kilka lat, a facet odejdzie bez słowa. Nic nie powie, bo taka już jego natura.
fascynująca wypowiedź... Możesz rozwinąć?
Bardzo mnie interesuje szczególnie ten fragment o naturze kobiet i mężczyzn
"Na tym forum takiego czegoś jak poczęcie 3 dni przed okresem nikomu nie wciśniesz"
A jednak.
Dwa dni po okresie też jest niby bezpłodność względna?
A to krwawienie 3-4 dni to były tylko płodny śluz, nie okres?
Miesiąc później jak żona była już w ciąży i dostała krwawienia to co to było?
Każda kobieta jest inna. 75% jest typowych, reszta nie. Żona kiedyś zawodowo biegała. Ma trochę medali. Może to jest przyczyna różnych nietypowych objawów. Mimo wszystko według mnie nie można liczebności rodziny i jej dobrobytu określać jedynie na podstawie prognozy pogody - temperatury, wilgotności i kierunku wiatru.
Mimo wszystko według mnie nie można liczebności rodziny i jej dobrobytu określać jedynie na podstawie prognozy pogody - temperatury, wilgotności i kierunku wiatru.
I masz słuszność - ja też bym takie wyliczenia odradzała. Chyba, że ktoś wierzy, że kobiety sa wiatropylne... Co w sumie może się zdarzyć w pozostałych 25%

Zdarza się, że jedno z małżonków pracuje niechby 5 dni w tygodniu i go nie ma. Pytacie kto? Połowa małżeństw tak żyje. Npr w takim wypadku to pozbawienie małżeństwa seksu. Ludzie są aktywni. Wpięcie im w życie ideologi npr jest ponad ich siły i niszczy ich związek. Są wyższe konieczności niż stosowanie się do zasad wymyślonych przez faryzeuszy, którzy z rzeczywistością nie mają nic wspólnego.
Całe wasze życie, to temperatura, wykresy, okresy, gęstość śluzu, wstrzemięźliwość, płodność, cykle, frustracja męża, frustracja żony, napięcia przedmiesiączkowe, napięcia owulacyjne. To podchodzi pod paranoję, bo wam całe życie wypełnia. Jesteście niewolnikami termometru. W waszym życiu to facet jest zły, bo niecierpliwy, nie może doczekać i namawia, a Wy męczennice błogosławione te dobre uczące faceta pokory, chociaż też aż wam dym uszami idzie, bo nawet byłoby na stole, czy w wannie, albo na pralce, ale Wam nie wolno. Czy to nie jest skrajne uprzedmiotowienie kobiety i mężczyzny i traktowanie ich jedynie jako głupich obiektów seksualnych? Czy to nie jest zaprzeczenie człowieczeństwa? Jego seksualności? Czy oddanie się pod niewolę przedmiotu (termometru) nie jest takim samym uzależnieniem jak uzależnienie od komputera, czy telewizora?
Wesołych Świąt.
Buba to ze moga pisac goscie to maly blad ale tylko w tym dziale. Ja tego nie moge zmienic.
West nikt tu nikogo nie przekonuje do niczego, chcesz stosuj sobie co chcesz ale nie wciskaj nam ze Wasze dzieci poczely sie w okres, albo ze metoda nie dziala. Dziala dziala i to bardzo a kazdy stosuje co chce. I nie mow o seksie raz na 3 miesiace skoro nie znasz kompletnie metody i nie stosowales nawet. I ja akurat nie mam stazu maleznskiego pol roku a sa na forum kobiety ktore stosuja juz nascie lat a dzieci maja tyle ile chcialy i seksu bardzo duzo. Nie atakuj czegos, czego nie znasz. Nie prowadzimy tu zadnej indoktrynacji, kto chce sie dowiedziec ten otrzyma pomoc, kto chce wciskac ciemnote i tworzyc klamliwe teorie nie znajdzie tutaj przyjaciol. Rob co chcesz to Twoj wybor ale widze ze bardzo sfrustrowany jestes skoro nagle wchodzisz na forum o npr ktore tak krytykujesz i jedziesz tu po nas jak po ciemnogrodzie. Moze z Twoja metoda jest cos nie tak

Szukam chociaż jednej jedynej osoby, która mnie przekona do NPR rzeczowymi argumentami i zagwarantuje 100% skuteczność swoją głową osobie, która ma już dwoje dzieci i nie zamierza przez najbliższe 3-4 lata mieć kolejnego. Szukam również osoby, która przekona moją żonę, że po pół roku codziennego mierzenia temperatury będzie miała 100% pewność kiedy może i chęć kiedy może.
na razie to przypomina rozmowę ze ślepym o kolorach..
west, weź wypożycz/kup podręcznik Roetzera, przeczytaj go i skonfrontuj jego treść ze swoją wielce oświeconą teorią, że zawsze da się zajść w ciążę. przy odrobinie dobrej woli (bo ta wiedza jest ogólnie dostępna, a poza tym to poziom licealny) wiedziałbyś, że nauka potwierdziła to, że kobieta jest płodna do 24h w całym cyklu! wiedziałbyś też, kiedy na prawdę kobieta okres - bo samo występowanie krwawienia nie jest wystarczające, żeby to na 100 % stwierdzić. na razie to nie masz pojęcia o czym mówisz, ale mówisz tak jakbyś z tego doktorat obronił

West po pierwsze najpierw zaloz sobie konto, po swietach nie bedziesz mogl tu pisac bo to czysty przypadek ze udalo Ci sie napisac jako gosc. Na pewno zostanie to zablokowane. Do zalozenia konta i pisania "legalnie" oczywiscie zapraszam. Jesli bedziesz zainteresowany wtedy wskaze Ci watki z ktorych mozesz dowiedziec sie wiecej a oczywiscie tez mozemy sprobowac Cie przekonac. W dobrze wyznaczonej 3 fazie kazda z nas tutaj da Ci 100% gwarancji ze ciazy nie bedzie. Ale do tego potrzeba zony ktora bedzie chciala mierzyc.
Przy dziecku tez sie spokojnie da trzeba tylko chciec. Nie zawsze wszystko jest latwo i uslane rozami ale jesli okaze sie ze zona ma bardzo ladne cykle to prawie bulka z maslem a sprobowac nie zaszkodzi.
Zdarza się, że jedno z małżonków pracuje niechby 5 dni w tygodniu i go nie ma. Pytacie kto? Połowa małżeństw tak żyje. Npr w takim wypadku to pozbawienie małżeństwa seksu.
O proszę, to jak w moim małżeństwie - nie licząc urlopów widuję męża wyłącznie w weekendy. I to nie wszystkie. Dzięki NPR mamy córkę rozrabiarę, a lada chwila - również dzięki NPR - przywitamy jej brata. Na brak seksu nie narzekamy, szalejemy w równym stopniu, co przy poprzednio stosowanej antykoncepcji hormonalnej. Powiedziałabym, że z mojego punktu widzenia jest nawet znacznie lepiej!
Więcej dzieci nie planujemy i wykonanie tej decyzji również opieramy na NPRze.
Świątecznie pozdrawiam!

ja mogę się podpisać pod tym co napisała El. mam identycznie.
3-4 dniowe krwawienie następujące około miesiąc po poprzednim u żony to nie był okres, bo ona nie jest kobietą i w ogóle się nie zna. Pierwsze dziecko było poczęte 2-3 dni po okresie. Też to nie był okres i żona w ogóle się na niczym nie zna?
Zostanę zablokowany, bo jestem agresywny i kłamię.
Uwielbiam tę waszą tolerancję, wolność przekonań, wolność słowa i nieomylność. Szybko print skriny robię, bo ta dyskusja nie może pójść w zapomnienie.
Faktycznie- dyskusja jak gęś z prosięciem. Mówię jak było i jak jest, a z drugiej strony ocena, że kłamię.
ciężko, oj ciężko.. ty wiesz po prostu swoje i nie przyjmujesz z zewnątrz nic, co by zburzyło Twoje misternie zbudowane przekonania.
Jeśli pierwsze dziecko zostało, tak jak piszesz, poczęte ok 2-3 dni po okresie - wiec, jak mniemam, 2-3 dni po ustaniu krwawienia to nie jest to niczym dziwnym, zwłaszcza jeśli żona ma krótkie cykle. Nie dziw się, że dziewczyny tak reagują, bo trudno rozmawiać z kimś kto wysnuwa swoje teorie i nieomylne tezy, nie podpierając się konkretną wiedzą...jaką metodę stosujecie? Jeśli żona nie mierzy temperatury to nie masz żadnych podstaw do podważania słuszności metody objawowo-TERMICZNEJ, która w większości tu stosujemy. Może ja Cię trochę podniosę na duchu mówiąc, że wcale nie wychwalam npr pod niebiosa. Owszem, jako metoda sama w sobie jest fantastyczna, ale w połączeniu z nauczaniem KK jest dla mnie kulą u nogi, bo niestety miewam długie cykle, a moje libido wtedy kiedy "można" wynosi -1...mogę się więc z niektórymi Twoimi opiniami zgodzić. Ale nie możesz tak uogólniać, nie możesz komuś wciskać, że się męczy na własne życzenie, bo wiele osób tutaj jest z metody zadowolonych. Źle dobierasz słowa od początku do końca i stąd negatywny odbiór, dodatkowo brak konkretnych argumentów i wiedzy irytuje tutaj chyba większość z nas. A do dyskusji wszystkie jesteśmy chętne, bo nie jesteś pierwsza osobą, która ma problemy z npr. Tylko zmień ton;) Powrót do góry
Agresja bierze się stąd, że każdy jest pewny swego i każdemu wydaje się, że jest mądrzejszy. Zdenerwowanie moje może wywołuje tylko fakt, że najbardziej zagorzałymi zwolennikami i agitatorami NPR są dziewczyny z półrocznym-rocznym stażem małżeńskim, bezdzietne, którym faktycznie NPR jeszcze zbytnich trudności nie nastręcza. W przypadku wpadki nie będzie dla nich tragedią, bo dzieci zamierzają mieć.
West nikt Cie nie zablokuje za opinie, po prostu na forum goscie niezalogowani nie maja prawa pisania a to ze Ci sie to udalo wynika z malego niedopatrzenia administratora i zostanie to zmienione czy masz tu zamiar pozostac czy nie. Zachecam Cie do zalozenia konta wiec nikt Cie tu nie banuje i nie wyrzuca.
Co do tego okresu to niestety wiele rzeczy o organizmie kobiety nie wiesz, zona sama moze nie wie jak zapewne ponad 80% kobiet w Polsce (nie jest to glupota/zacofanie Twojej zony po prostu zna schematy wg ktorych organizm powinien dzialac a tak nie jest i to bardzo czesto ).
Zastanow sie teraz i sobie dokladnie policz. Jestem w ciazy a moje dziecko poczelo sie w 34 dniu cyklu. Czy to cud ? Czy nie powinnam miec wtedy okresu ? Jak to mozliwe ? A tak wlasnie ze czasami owulacja z roznych wzgledow sie przesuwa (choroba, stres) organizm nie jest maszyna i nie zawsze dziala jak w zegarku wiec takie rzeczy sie dzieja bardzo bardzo czesto. Dlatego ten pesudookres miesiac po poprzednim byl krwawieniem srodcyklicznym (w moim przypadku nie bylo krwawienia, ale to ze jest w srodku cyklu to nic niezwyklego) i to bardzo normalne ze zona zaszla w ciaze. Na tym polega kalendarzyk malzenski -na liczeniu czyli miesiac minal to na pewno znowu okres ! Ale nie ! Jakby zona mierzyla to by wiedziala ze to nie jest okres nawet jakby byl i 50 dni po poprzednim krwawieniu.
Ponownie zapraszam do zalozenia konta, to nic nie kosztuje, zawsze mozesz odejsc. My tu na forum nic nie kasujemy ani nie chowamy bo nie ma takiej potrzeby na prawde.
A co do tego kto obecnie siedzi na forum to zastanow sie nad tym troche. Mamy dzisiaj Wielki Piatek i wiele "starych wyjadaczek" z nastoletnim stazem z npr ma lepsze rzeczy do roboty niz siedzenie na forum

popieram co napisała glr
Mam 10,5 roku stażu w małżeństwie (więc 2x więcej niż Ty) i dwoje dzieci (więcej nie zamierzam - wpadka byłaby zdrowotną tragedią dla mnie). Nie wychwalam npr pod niebiosa (FAM wychwalam), bo uważam że przy rzetelnym stosowaniu w celu uniknięcia poczęcia, przy małych dzieciach, przy pracy zawodowej obojga bardzo ogranicza ilość współżycia. Jako mężatka bez dzieci bardzo wychwalałam

.
Ale dopóki nie spróbujecie, nie możesz czegoś ganić (to co opisusujesz jako npr to był przestarzały kalendarzyk małżeński - to tak dla obrazu skoro stosujesz gumki - mniemam że nowoczesne używwał jelit baranich (historycznych prezerwatyw). nie dziw się więc oburzeniu.
Możliwe, że dobrą opcją dla Was byłby FAM - obserwacja cyklu z ew. korzystaniem z form zastępczych seksu czy środków mechanicznych w czasie płodnym. Moglibyście wtedy zastanowić się czy cchecie spróbować czystego npr czy nie. No ale musielibyście się nauczyć obserować cykl - nie jest to takie trudne - warto zaopatrzyć się w podręcznik, tu na forum na pewno pomożemy w interpretacji. No chyab ze wszedłeś na forum poużalać się nad dziwakami co stosują npr.
Wreszcie ktoś rzeczowy i miarodajny.
FAM - czyli te zabronione pod groźbą potępienia "gumy"?
Presja ideologiczna jest ogromna. Patrz autorka tego wątku co na początek napisała i później. Czemu użycie kawałka lateksu ma zepsuć wszystkie więzi i zasady w czasie, w którym mogłoby je umocnić? Nie oszukujmy się - pociąg seksualny 25 latków i 35 latków to są dwie różne bajki.
Osoba baz wtłoczonej do głowy ideologii podejdzie mechanicznie do sprawy - dziś może być dziecko - zakładaj gumę. Dla faceta też jest zupełnie co innego w niż bez i woli bez zawsze. Tylko czemu potem mają żyć obydwoje z brzemieniem potwornego grzechu?
aha, czyli reszta wypowiadających się tu osób nie mówiła wg Ciebie rzeczowo? rzeczowo to znaczy utwierdzający Ciebie w przekonaniu, że npr nie da się stosować? tak po Twojej myśli?
FAM to nie są gumy - to świetna znajomość cyklu połączona z obserwacją - w tym niczym nie różni się od npr (a tego Tobie iżonie brakuje, w czasie niepłodności normalne współżycie (bez gum!) a jedynie w czasie płodym w zależności od podejścia pary korzystanie z form zastępczych czy mechanicznej antykoncepcji. Oczywiście nie jest to kościółkowy npr, ale dla kogoś kto chce przejść z ,antykoncepcji do npr dobry sposób, także dla tych którzy stosują metody naturalne ze względów ekologicznych, zdrowotnych a nie ideologicznych.
Presja ideologiczna jest ogromna.
Dlaczego bierzesz ideologie i przekonania innych osób tak bardzo do siebie? Przecież Ciebie nikt nie zmusza do stosowania takiej czy innej metody. Dlaczego deprymujesz osoby z tego forum i wmawiasz im, że są nieszczęśliwi, skoro nic o nich nie wiesz oraz nie masz pojęcia jakie życie prowadzą? Nie znasz również metody, którą tak zawzięcie krytykujesz, więc tym bardziej Twoje atakujące wpisy są zastanawiające, ale to już koleżanki wcześniej starały się wyjaśnić (jeśli nie "atakowałeś" to przepraszam, ale takie miałam odczucie czytając niektóre zdania).
Co do katolickiej ideologii, sprawa w mojej opinii jest bardzo prosta - albo uznajesz się za katolika i wyznajesz tą ideologię z wszelkim "dobrodziejstwem inwentarza", albo nie i nikt Cię do danej wiary/religii nie zmusza. To jest naprawdę indywidualna sprawa i Twoje własne przekonanie, Twoje własne sumienie i decyzje. Nikt tutaj niczego nie narzuca, każdy ma prawo własnego wyboru.
Nie wiem na ile moja opinia będzie dla Ciebie rzeczowa i miarodajna, ale mój staż małżeński to 5 lat i nie jestem katoliczką. Pomimo tego npr jest dla mnie interesujący, a obserwowanie własnego organizmu daje ogromną wiedzę; to dlatego zdecydowana większość użytkowników tego forum jest tak, jak to określiłeś, pewna swego.
Natomiast prosiłabym, abyś nie generalizował i nie szufladkował ludzi, jakby byli identycznymi klonami. Każdy z nas jest indywidualną unikalną jednostką, a tezy typu: "Jesteście niewolnikami termometru", "Facet może żyć bez kobiety i sobie poradzi bo taka jest jego natura, kobieta bez faceta zdziwacznieje" czy "pociąg seksualny 25 latków i 35 latków to są dwie różne bajki", są co najmniej śmieszne.
west west west
3 dni po okresie to powiedz mi dokladnie ktory to dzien cyklu byl? Bo to i kazdego oznacza co innego. U mnie to dzien 6 a u kumpeli dzien 8 a to juz kolosalna roznica. Bardzo prosze odpowiedz na te pytanie.
nie wolno nigdy powiedziec, ze jest sie na bank przed okresem, jezeli sie tempki nie mierzy, to jest po prostu ignorancja, sorry. Nawet ja, ktora znam swoj organizm bdb jezeli nie mierze w danym cyklu to NIGDY nie zakladam, ze jestem po owulacji. Chocbym sie czula jak na okres, chocbym juz krwawila! bo nie mam gwarancji ze to okres a nie krwawienie srodcykliczne.
Jestem prawie 10 lat po slubie, syn poczal sie 7 lat po slubie w pierwszym cyklu staran. Matematyka to nie jest na jakims wyzszym poziomie. To jest bardzo skuteczna metoda stosowana PRAWIDLOWO. A u was to nawet nie byla metoda, to byla ruletka.
Fiamma - grzeszysz śmiertelnie za każdym razem, gdy Twój mąż się zaspokoi i nie złoży w Tobie nasienia - jak to brudno brzmi - "złoży nasienie"- taka jest ta niby jeszcze nasza wiara i nie ma tu obejść, mimo tego że każda religia uporała się z antykoncepcją, nawet Islam, tylko nie nasza. Cały czas piszę o możliwości stosowania prezerwatyw w czasie płodnym - gramy do jednej bramki, tylko udajesz, że tego nie wiesz.
Acayra - napsałe, że jest absolutnie w porządku, gdy obie strony stawiają niezrozumiałą nawet dla siebie ideologię ponad swoje życie i swoje małżeństwo. 25-late może w nocy 5 razy po 5 minut, 35-latek raz przez 3 godziny - nie wiedziałaś tego? U nas nie było ruletki - poszliśmy na żywioł świadomie.
Próbujesz niby naukowo uzasadnić coś, co się nie da, dając wytłumaczenie dopiero po fakcie. Jest prognoza pogody. Jedziesz nad morze a w telewizji na dwa tygodnie nadają ładną pogodę. Ty naiwna nie bierzesz ciepłych ubrań i parasola, bo przecież pogodę przewidzieli. Jedziesz i zmokniesz. Robisz reklamację, a w telewizji Ci mówią, że mają 99% skuteczności, a Ty trafiłaś akurat ten 1%. I tak mówią każdemu. Jeśli chodzi np o npr. to nie jest nauka, tylko prognoza pogody. Można przewidzieć, nie można stwierdzić.
Najważniejsze jest dobro małżeństwa i trzeba czasem iśc na kompromisy, choć łatwe to nie bywa.
ps. west, fizyczną niemożliwością jest zajść w ciążę w każdym czasie. Kobieca fizjologia się kłania.
25-late może w nocy 5 razy po 5 minut, 35-latek raz przez 3 godziny - nie wiedziałaś tego?
w telewizji Ci mówią, że mają 99% skuteczności, a Ty trafiłaś akurat ten 1%
Nie wiem o jakim 1% się wypowiadasz w swoim przykładzie, ale przy prawidłowo wyznaczonej III fazie skuteczność wynosi 100%. Nie zanotowano do tej pory żadnej wpadki, tudzież "reklamacji". Jeszcze raz powtórzę za poprzednimi wpisami użytkowniczek - najpierw poznaj metodę, później ją konstruktywnie krytykuj. Twój przykład z prognozą pogody może ma przełożenie na "metodę" kalendarzykową, ale ma się nijak do npr.
Nie wiem o jakim 1% się wypowiadasz w swoim przykładzie, ale przy prawidłowo wyznaczonej III fazie skuteczność wynosi 100%. Nie zanotowano do tej pory żadnej wpadki, tudzież "reklamacji". Jeszcze raz powtórzę za poprzednimi wpisami użytkowniczek - najpierw poznaj metodę, później ją konstruktywnie krytykuj. Twój przykład z prognozą pogody może ma przełożenie na "metodę" kalendarzykową, ale ma się nijak do npr.
Każdego, kogo ta metoda zawiodła z miejsca osądza się, że źle stosował. Na prawdę nie znasz takich co próbowali, liczyli i ...? Znasz na pewno - oni się przecież nie znają. Spójrzcie na życie, nie na ideologię.25865932 1
Każdego, kogo ta metoda zawiodła z miejsca osądza się, że źle stosował. Na prawdę nie znasz takich co próbowali, liczyli i ...? Znasz na pewno
No właśnie nie znam. Nie spotkałam się z takim przypadkiem. Jeżeli ktoś wskaże mi cykl, z prawidłowo wyznaczonymi fazami i współżyciem bez zabezpieczenia tylko w dniach niepłodnych, a pomimo tego zakończony ciążą, wtedy zmienię zdanie. Dopóki taka sytuacja nie nastąpi, nie mam po prostu podstaw do myślenia inaczej. Opierajmy się na faktach, nie na domysłach.
west, czemu kończysz wypowiedź numerkami?
poza tym uściślijmy - o kim mówisz? bo chyba nie o sobie. Wy nie stosowaliście żadnej metody i to udało się ustalić. Chyba że nie potrafisz przyjąc tego do wiadomości
1. Albo daj sobie spokój z opowiadaniem o nieskuteczności npr-u
2. Albo poczytaj cokolwiek o tej metodzie
Tu jest sporo: http://28dni.pl/
A tu jest 100%
http://iner.pl/metoda-rotzera/
i proszę - przestań z tym wiatrem, pogodą naprawdę od tego nie zachodzi sie w ciążę!

Jak tak w ogóle zastanawiam się West, co jest przyczyną Twojego pojawienia się na forum.
Czy chciałbyś poznać skuteczne metody npr, ale masz wątpliwości? Jeśli tak, to zapraszamy do stworzenia konta, również Twoją żonę; rozpocznijcie obserwacje cyklu, załóżcie wykres online, poczytajcie zasady interpretacji - na każdym etapie możecie liczyć na wsparcie, rady i pomoc w interpretacji użytkowniczek forum. Przekonacie się wówczas czy ta metoda jest dla Was, czy rzeczywiście nie.
Jeśli nie to jest Twoim celem, to co innego? Po prostu poużalanie się? Albo skłonienie innych do zaniechania stosowania npr? Bo zaczynam wątpić w celowość tych dyskusji.
albo trochę uspokoić sumienie i utwierdzić się w przekonaniu, że npr stosować się nie da i już. różni ludzie, różne opcje. a z tym pytaniem i tak będzie musiał się zmierzyć sam zainteresowany

Fiamma - grzeszysz śmiertelnie za każdym razem, gdy Twój mąż się zaspokoi i nie złoży w Tobie nasienia - jak to brudno brzmi - "złoży nasienie"- taka jest ta niby jeszcze nasza wiara i nie ma tu obejść, mimo tego że każda religia uporała się z antykoncepcją, nawet Islam, tylko nie nasza. Cały czas piszę o możliwości stosowania prezerwatyw w czasie płodnym - gramy do jednej bramki, tylko udajesz, że tego nie wiesz.
Nie gramy do tej samej bramki. W życiu, będac w takiej sytuacji w jakiej jestem nie zaryzykowałabym użycia gumek w czasie płodnym

Poza tym nie zajmuj się moim sumieniem. Przepracowałam emato przez wiele lat, wiele szukałam, rozmawiałam ze spowiednikiem i znalazłam to, co jest ważniejsze dla małżeństwa.
west jesteś strasznie rozgoryczony, twoje zachowanie mi się skojarzyło z opisem z innego tematu - ktoś tam pisał o ateiście, który poświęcił swoje życie Bogu


npr i FAM - są skuteczne, to są metody potwierdzone naukowo. A ja wiem, że działają, bo stosowałam ponad rok seksu - i ciąże były wtedy kiedy je zaplanowaliśmy, praktycznie od razu - nie było okresu starań. Jakby metoda była nieskuteczna, to przy takiej płodności i przy naszej częstotliwości z okresu przed ciążą - powinniśmy wpaść w pierwszym cyklu po ślubie, a tak się nie stało. Ciąża była wtedy, kiedy ją zaplanowaliśmy.
Wiem, że są osoby u których nie da się stosować npr - ale te osoby wiedzą o tym, bo próbowały stosować i się nie udało. I nie są to ludzie co mają problem pt. nieregularne cykle, ale na ogół jest to związane z poważnymi problemami zdrowotnymi. Ty nie próbowałeś, więc nie wiesz czy u ciebie metoda się sprawdzi, czy nie.
Szczerze ci współczuję, bo widać że się męczysz. Ja z resztą też męczę się z etyką katolicką, która mi nie do końca odpowiada - ale to nie jest "wina" npr.
Jeśli ci to pomoże - to mój sposób polega na tym, że robię tyle ile mogę. Mogę prowadzić obserwacje - więc robię to, nawet jeśli się nimi nie posługujemy. Może kiedyś będę mogła więcej - wtedy będę robiła więcej.
Co do narzekania na forum na metodę - każdy chce sobie czasem ponarzekać, to forum, to jest świetne miejsce, bo jesteśmy anonimowi (można się wyżyć bez konsekwencji) oraz narzekamy na forum tematycznym - gdzie inni rozumieją o czym mówimy (piszemy

Narzekamy tutaj (a nie na jakimś innym forum), bo jednocześnie chcemy nadal npr (lub FAM) stosować. Na męża też niejedna żona chce ponarzekać - ale sam fakt narzekania nie świadczy o tym, że się będzie zaraz rozwodzić.
west napisał: Na prawdę nie znasz takich co próbowali, liczyli i ...?
Ja znam tylko takich co stosowali npr i nie narzekają na jego skuteczność, lub takich co nie stosowali i z góry uważają, że npr to ciemnogród - i na pewno jest nieskuteczny. Pośrednich postaw nie znam.
West, tak jak dziewczyny uprzedzały w tym dziale (jak we wszystkich innych) mogą pisać jedynie osoby zarejestrowane

Zachęcam Cię do rejestracji i pisania


W temacie mojego npr - 9 lat stosowania w wersji "orto", dwie planowane ciąże (obie w 3 cyklu starań).
Jesteśmy szczęśliwi z npr

A do tego spokój sumienia - bezcenne

Przynajmniej w tej jednej dziedzinie, bo w innych, wiadomo - życie

Co jednocześnie nie wyklucza założenia, że dla dobra małżeństwa byłabym w stanie zrezygnować z orto-npr. Na szczęście nie ma takiej potrzeby
