Niemowlę zaborcze ;) czyli więzienie matki :P
Katalog znalezionych frazWÄ tki
- agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
- Apokalipsa czyli czasy ostateczne czasy naszej zagłady.
- Nowy singiel "Das ist nicht alles" (czyli DINA ;-)
- Czeski Sen, czyli Rumcajs spotyka Hankę we Wrocławiu
- kinomaniak ,czyli jakie filmy warto obejrzec a ktore nie:P
- 17.03.2012 Parowozownia (Unplugged czyli bez prądu)
- świeżynka czyli dopiero zaczynam przygodę z wykresem...
- Wasze uzależnienia - czyli co jest waszą wirtualną kokainką
- Wasze Hobby i Zainteresowania! Czyli Powiedz coś o sobie! :)
- Czterej bracia tynril czyli sposób na hifa ;p
- Hack-czyli zmniejsz prawdopodobienstwo na hacka by Pinki
agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
Kurcze, choć kocham tę moją córcię jak cholera, stańmy prawdzie w oczy - jestem niewolnikiem. Z synem była inna bajka (choć też bywały etapy zaborczości), on potrafił ssać butelkę, zasnąć jako tako (byle ze smoczkiem) itd.
Córa za to:
- ssie TYLKO pierś, nie umie zassać nic innego (próbowałam wszystkiego),
- zasypia TYLKO przy piersi (lub w chuście/manduce, ale nieraz i tak musi possać, by się zamulić i dopiero do manduki),
- mogę nosić ją tylko ja, ew. mąż,
- robi masakrę w obcym domu i na rękach u obcych (czytaj: często widzianych dziadków, cioci itp.),
- nienawidzi wózka, sporadycznie da się przejść z nią kawałek na spacer. W wózku też raczej nie zaśnie,
- nie lubi jazdy autem, ryczy jak obdzierana,
- na razie jest tylko na moim mleku.
Ja wiem, że są takie niemowlęta. Ale wiem też, że moja psycha powoli woła „litości!”. W końcu od stycznia do porodu leżałam, a potem już taki oto egzemplarz mnie uziemił.
Piszę to, bo:
1. chciałam się wygadać,
2. macie jakieś rady, jak doprowadzić do tego, by została z kimś innym niż mama?
3. jak sobie radzić (psychicznie) z taką sytuacją? (robię, co mogę, ale komputer to tylko namiastka…)
Dzięki
Jeśli córeczka nie chce zostawać może zmienić filozofię i zamiast starać się zostawiać w domu - zabierać ją w różne miejsca rozrywki - można iść z chustą do muzeum, kawiarni, w Krakowie słyszałam o seansach filmowych dla rodziców z małymi dziećmi (przyciszony dźwięk i lekkie światło), może na jakiś wykład otwarty z tematu, który Cię interesuje? Dystrybutor mleka zawsze gotowy, możesz przykryć dziecko chustą i karmić w razie potrzeby. Ja trochę chodziłam z takimi maluchami - do muzeum, do kawiarni.
Oczywiście, Arciu, robię to wychodzę z nią, gdzie tylko mogę. Staram się żyć normalnie. Tylko czasem chwili samotności (czy też z mężem) brak…
współczuję
Oj, wiem, że w końcu to minie. Ale szukam rad na forum, bo niektórzy mają fajne, sprawdzone pomysły. Marzyłoby mi się, by potrafiła usnąć jakoś normalnie, to już by mi dało pewną swobodę
rozumiem, że ma też wmontowany czujnik odkładania (moja to miała) - że jak zaśnie w chuście i ją podstępnie odłożysz to łóżeczka to od razu oczy w słupek... ?
No w życiu! jak już zaśnie w chuście, to oczywiście zostaje w niej aż do pobudki
a zasypianie przy piersi na leżąco - na twoim łóżku? gdy dziecko zasypia a ty wyjmujesz pierś - budzi się? Robiłam tak gdy już nie miałam siły na noszenie przy zasypianiu.
Jola a wyjście między jednym a drugim karmieniem?
Mi to pomagało, miałam jakieś 2 godziny dla siebie, wychodziłam czasami nawet do supermarketu pogapiłam się spokojnie na gazety, ubrania, ksiazki itp. Mąż wtedy wojował z Małą-nie było mu łatwo, ale ja czułam, że jestem na skraju i muszę coś zrobić bez niej
Mój egzemplarz był podobny. Najgorzej było z fatalnym lękiem sepracyjnym, który się pojawił gdzieś ok. 5 czy 6 miesiąca. Do dziś pamiętam, jak chciałam się przespać w drugim pokoju u mojej mamy, podczas gdy ona obok miała zająć się synkiem i jak tylko znikałam mu z oczu, zaczynał się cyrk. Był taki okres, że akceptował tylko mnie i męża.
Przy odkładaniu z chusty do łóżeczka zawsze się budził, zasypiał w dzień w i nocy tylko przy piersi albo w samochodzie.
Nie mam specjalnych rad Ja przetrwałam ten okres bo z dzieckiem przy piersi albo w chuście robiłam to, co się dało-pracowałam, czytałam, odpoczywałam. Mały do dziś nie zasypia samodzielnie, z rezerwą podchodzi do obcych osób, długo się oswaja z nowymi osobami i miejscami, ale jak już kogoś/coś polubi to naprawdę całym sercem.
Dużo cierpliwości życzę, Jolu!
tak mialam ze Starsza, przy drugim, tj. Mlodsza zmusilam ja niemal do zaakceptowania smoczka...
Innego wyjcia dla siebie nie widzialam, bo bym oszalala...
Nie znioslabym kolejnego roku przywiazana wieczorami po 3-4h do dziecka, ktore nie daje sie odlozyc spac
moje zycie malzenskie wlasciwie nie istnialo przez to uwiazanie niemowlaka... dnia Czw 10:44, 29 Sie 2013, w całości zmieniany 2 razy tutajpoczkategori
Mój egzemplarz różnił się głównie tym, że miał chorobę lokomocyjną i auto przez wiele miesięcy odpadało całkiem, nie tylko z zatkanymi przez kierującego uszami. Za to dawało radę z wózkiem (wózki służą oczywiście głównie do przewożenia rzeczy, żeby mieć wolne ręce na niesienie dziecka, ale czasem śpiące dziecko też się przewiezie).
Dzieć długo spał z nami, w naszym łóżku. Ale czasem łapała mocniejszy sen a jej łóżko też wygodne.
Generalnie brałam ją wszędzie, gdzie się da i tyle.
Dziękuję, dziewczyny. Naprawdę łatwiej mi, wiedząc, że mam towarzyszki niedoli, że takich dzieci jest więcej. Dla jasności: obecnie mogę ją uśpioną po karmieniu odłożyć do łóżeczka czy byle gdzie, zatem miewam ręce wolne.
kariga, czasami wychodzę [policzyłam; 4 razy, jak dotąd, w tym raz do lekarza ], ale zwykle [policzyłam: 3 razy na 4] się to kończy alarmem męża: dostała czkawki i ryczy okropnie albo ryczy okropnie, a on nie wie, czemu
silva, jej się nie da zmusić do smoczka czy do smoczka od butelki. Gryzie, liże, głębiej wsadzone powoduje wymioty. Nie i już, trudno.
micelko, mój starszy też nam robił zawsze mega cyrki z zasypianiem, to były koszmary (pisałam nieraz na forum w starszych wątkach). I także do dziś zasypia z asystą rodzica.
Cóż, przetrwam, jeszcze kilka miesięcy...
A powiedzie, kiedy zacząć uczyć (i jak??) dziecko bezsmoczkowe do zasypiania bez piersi? Sposób mi wisi, oczywiście żadne tam Tracy Hogg i inne treserki. micelko, jak u Was było? Miał synek smoczka? Bo Twoja córa, karigo, chyba ma, nie? tutajpoczkategori
Jola, współczuję, rad nie mam.
W zasadzie jedziemy na tym samym wózku...
Wczoraj mały obudził się ok. 5.30 i przez cały dzień w sumie spał nie więcej niż 4 godz. Najdłuższą drzemkę ma w chuście. Ale więcej niż raz w chuście nie chce spać.
Zmęczony czasem bardzo, płacze, trzeba go nosić. A kluska już z niego.
Dziś próbowałam z nim leżeć żeby spał przy piersi, owszem spał trochę, ale pierś cały czas w buzi. Więc żeby coś zrobić dla siebie w czasie, kiedy śpi - zapomnij...
"Wolny" czas mam, gdy śpi w chuście w dzień - tak 2-3 godz. - ja wtedy z nim śpiącym w chuście oglądam sobie coś. Planuję coś zacząć pracować naukowo, ale czarno to widzę.
edit
co do pytana o bezsmoczkowe i bezpiersiowe zasypianie, to u mnie u starszego (nie miał smoczka) nastąpiło ok 17-18 miesiąca - wtedy przestałam karmić. Zasypiał przy czytaniu, przytulony do rodzica - najczęściej mnie. Trochę wcześniej sporadycznie w ten sposób usypiał mąż tutajpoczkategori
moja Starsza zaczela zasypiac bez piersi ok. roczku. Zamiast czytanie, glaskanie po pleckach.
Ale za to przychodzila z rana na cyca. Cos za cos
Karmiłam 10 miesięcy ponieważ bardzo często budzili się w nocy na jedzenie i miałam już dość. Ale miałam bardzo łatwo, ponieważ od początku 1-2 karmienie było z butelki. Nie używali smoczków. Ale jeden syn miał dużą potrzebę ssania i po odstawieniu piersi zaczął ssać rożek kocyka. Nie mógł zasnąć bez niego, w chwilach smutku też zawsze ssał. Było to raczej niehigieniczne, mimo częstego prania (miałam 2 takie same kocyki)... Robił to do ok. 2,5 roku, potem przestał.
A powiedzie, kiedy zacząć uczyć (i jak??) dziecko bezsmoczkowe do zasypiania bez piersi? Sposób mi wisi, oczywiście żadne tam Tracy Hogg i inne treserki. micelko, jak u Was było? Miał synek smoczka? Bo Twoja córa, karigo, chyba ma, nie? Nasz młody nie miał nigdy smoczka, reagował na niego tak jak Twoja córka
Nie pamiętam, kiedy dokładnie zaczęliśmy usypiać dziecko bez piersi- jakoś pomiędzy 12 a 18 miesiącem chyba... Najpierw usypiał go tata, a ja gdzieś wychodziłam (nie płakał, przyjął do wiadomości, że mamy nie ma), a potem po prostu trzymałam go w ciemności na kolanach, głaskałam po pleckach, tuliłam w ciszy i jakoś załapał i nawet zaakceptował odkładanie do łóżeczka. Powrót do góry
Jolu, moja córka nie ssała smoczka (mimo usilnych prób nauczenia), nie umiała pić ani jeść z butelki bo się strasznie krztusiła i dławiła. Tylko cyc. Łatwiej się zrobiło jak w 6 miesiącu dostała na "stałe" zupki Odpadł jeden posiłek i mógł go podac ktoś inny (tata)
Zasypiała przy piersi do ok. 12 miesiąca (potem się sama odstawiła całkowicie od piersi ). W pewnym momencie był czas tylko mamy - skorzystałam wtedy że moja siostra (mlodsza) miała ferie szkolne i wzięłam ją do siebie - ona zajmowała się małą ja wychodziłam (mimo ryku za drzwiami, dobrze że wtedy nie było komórek bo bym ja pewnie bombardowała telefonami ) Powoli, powoli przywykła ze znikam i pojawiam sie jak trzeba np. jeść. Ale tak całkowicie odseparowała się w wieku chyba ze 4 lat (choć do nas do łóżka czasami przychodziła do 6 roku życia). Z tym że ja NIGDY nie usypiałam moich dzieici ((przez 4 lata usypialam siostrę i został mi uraz ) No i moja panna ładnie spała w ciągu dnia 2 x po 2 godz. w łożeczku.
Co możesz zrobić - przeczekać choć to nie pocieszenie. Albo też zostawić ją z mężem z zakazem dzwonienia do Ciebie przez 2 h. (nie wiem jak psychicznie zniesiesz świadomość że może mała ryczy - mnie to bolała ale MUSIAŁAM wyjść żeby nie zwariować! ) Może ustal sobie z kimś bardzo godnym zaufania - ze raz w tygodniu zostawiasz małą na 2-3h ( z głodu nie poadnie ) i wychodzisz nie wiem na siłownię, spotkania z koleżankami, z męzem na spacer...coby nie oszaleć zanim nadejdzie czas przeczekania.
Tak jolu, moja jest smoczkowa. Bardzo mi to ułatwiło/ułatwia zasypianie,uspokajanie jej.
Mój mąż jest z tych "twardzieli",co im dziecko płacze całe dwie godziny pod moją nieobecność, a on i tak do mnie nie dzwoni
oj Jolu, Jolu., dobrze pamiętam wariacje Twojego syna w pierwszym roku życia. jechałysny wtedy na tym samym wózku. ale wyszli z naszych chłopaków ludzie., prawda
z córkami mamy jednak inna ścieżkę życiową. Trafił Ci się trudniejszy egzemplarz! myślę., że jeśli do dziś młoda nie zaakceptowała smoka, to już tego nie zrobi. moja stanowczo odrzucała., mimo prób mojej rodziny (nie moich). niestety nie zaakceptowała też butelki., więc pierś była jedyną deska ratunku baaardzo długo.
Mój młody nie trawił wózka przez pierwsze 2 miesiące życia. w końcu babcia go nauczyła polubić ja. mnie się to nie udało. Córka do dziś nie pójdzie do kogoś na ręce., z wyjątkiem mnie., męża., babci i dziadka. przy reszcie jest ryk.
takie są te stworki nasze. i musimy je kochać takimi jakimi są i mieć nadzieję., że kiedyś pewne cechy mina i nowe, gorsze., nie przyjdą
aha a co do usypiania przy piersi. przy młodej dość szybko tata lulal ja do snu na rękach. i co z tego? i tak w nocy muszę być ja i tylko ja i moje cycunie. kilka razy na noc. bez dyskusji :
Jolu, nie pocieszę Cię, bo zachowanie które opisujesz jest czymś naturalnym, co trzeba po prostu przyjąć.
Nie potrafię Ci nic doradzić. Udało nam się z mężem wyjść jak A. miała ok. 5 miesięcy, bo miałam akurat urodziny. Nie było nas ok 3,5 godz. Niby wszystko fajnie, teściowa nie dzwoniła, ale i tak się denerwowałam. Po powrocie okazało się, że mleka mojego z butelki nie chciała (wcześniej też nigdy za bardzo butli nie akceptowała), a jak zaczęła płakać to się nijak nie dało jej uspokoić aż w końcu na rękach u teściowej zasnęła i teściowa tak siedziała, nieruchomo prawie, żeby przypadkiem jej nie obudzić
Tak więc wolałam jednak nie wychodzić, lub wychodzić z nią, niż iść sama wiedząc że ona tam płacze bo chce do mnie.
Co do zasypiania, moja nadal usypia przy cycu, lub w chuście jak jestem z nią.
Jak miała ok. pół roku udawało mi się w dzień, przy usypianiu na leżąco, wyjąć pierś z jej buzi i odejść tak że się nie obudziła
Ok. 7 miesiąca, jak zaczęłam wychodzić na zajęcia, potrafiła zasnąć na rękach u innej osoby, a potem w spacerówce na dworze.
Wieczorem ani razu jeszcze nie próbowałam jej zostawić z kimś innym. I na razie nie widzę potrzeby usypiania jej inaczej.
Co nie znaczy, że nie udało mi (nam) się wieczorem wyjść. Tydzień temu koleżanka miała ślub i na weselu A. jak padła, zawiązałam ją w chustę i jeszcze sobie trochę z taką śpiącą posiedziałam, trochę nawet tańczyłam, zjadłam to czego przy niej jeść nie chciałam. Do fotelika przełożyłam, obudziła się - dałam cyca, przysnęła jakoś, i udało się wrócić do domu bez wisku
Jolu moja zupełnie bezsmoczkowa mimo lamentu teściowej bezbutelkowa do 9 m-ca zycia, tak jak dziewczyny piszą dławiła się i krztusiła do wymiotów. Ja akurat stosowałam metodę Tracy Hogg 3-5-7 przy usypianiu, karmiłam, nie pozwalałam zasnąć przy piersi tylko wyciągałam cyca jak młoda była pół senna, odkładałam do łóżeczka i wychodziłam, jak ryczała wchodziłąm od razu, brałam na ręce i tuliłam, jak kwękała tylko to czekałam 3 minuty, wchodziłam, brałam na ręce, tuliłam i szeptałam,że jestem tuż za drzwiami i bardzo ją kocham i odkładałam, potem wchodziłam za 5 minut, powtarzałam czynność a potem za 7. nauczyła się szybciutko, że jestem tuż obok i spała. Też nie usypiałam jako tako młodej. Babcia ją jak wychodziliśmy albo w południe kołysała w łóżeczko-kołysce(do prawie 3 lat...) ale akurat ja jestem zwolennikiem kołysania, więc mi to zupełnie nie przeszkadzało. Chusty wtedy nie miałam.
Jolu, u mnie mała reaguje podobnie na ludzi, którzy nie są domownikami. Nawet nie muszą jej brać na ręce, wystarczy, że się do niej odezwą i jest pisk i histeria.
Nie wiem jak u Ciebie, ale u mnie zdarza się, że ktoś, jak tylko zobaczy dziecko, od razu szybko do niego podchodzi i nawija twarzą w twarz jakieś tju, tju, tju. Wtedy jest histeria. Ja mam taki sposób, że proszę ludzi, aby ignorowali dziecko przez pewien czas, bo moja córka woli być cichym obserwatorem niż być w centrum uwagi. To pomaga! Dopiero po czasie, jak K. oswoi się z czyimś głosem, twarzą, obecnością, można zacząć do niej ostrożnie rozmawiać, po kilkunastu minutach śmieje się pełną gębą.
(Niestety mało osób to rozumie i najczęściej kończy się na tym, że wychodzę z rozwrzeszczanym dzieckiem, bo moje prośby zostają zignorowane. Zarzucają, że wychowuję dzika, a ja uważam, że dzieci to nie maskotki i clowny i tak jak my, nie muszą chcieć siadać na kolanach każdemu po kolei. Ja tego nie robię i żyję. ) Powrót do góry
dokładnie, zgadzam się z Tobą hebanowe. Ja też najpierw staram się bardzo spokojnie do niemowlaka obcego podchodzić nie na hurra, bo zdaję sobie sprawę, że taki mały człowiek może się bać.
Jolu, nie pocieszę Cię, bo zachowanie które opisujesz jest czymś naturalnym, co trzeba po prostu przyjąć.
elwiro, no jasne! Przecież ja jej ssania i przywiązania nie odmawiam, tylko nie jestem w skórze niemowlaka i niektóre zachowania wydają mi się tak absurdalne, że hej Daję jej tyle bliskości, ile mogę, wiem, że to najlepsze wyjście.
Na razie usypiania bez ssania piersi sobie nie wyobrażam i nie wprowadzam, o tym pomyślę za kilka miesięcy. Liczę, że jeden posiłek bezmleczny wkrótce + picie z łyżeczki (zaczyna łapać! od 3 dni jej trochę podaję) + oswojenie np. z moim tatą i uśnięcie w wózku da już raz na czas naprawdę spore wytchnienie dla mnie czy możliwość wyjścia z mężem. Potem pomyślę, co z tym usypianiem. Mała ma skazę, więc może i pokarmię dłużej niż synka (jego rok), ale na dłużej niż 1,5 roku się nie piszę, więc najdłużej tyle zasypiania przy piersi będzie
Dziewczyny, bardzo Wam dziękuję za opinie i opisywanie swoich historii!!
kariga, Twój mąż to prawdziwy twardziel
Agrafko, cóż, z czasem będzie pewnie lepiej... ja też z młodą w chuście staram się relaksować (albo nadrabiam domowy majdan...)
fresita, twarda byłaś z usypianiem... ja kiedyś przy synu próbowałam takiego wychodzenia... ta... zadławiłby się wymiotami z wrzasku! Jedna próba i tyle.
Nana, no nasze historie z chłopakami to podobna bajka. A budzi się jeszcze Twój? Mój tak co drugą noc raz lub dwa, z krzykiem
channel, to takiego kresu sił jeszcze nie doszłam. Ona ryczy aż do fioletowości, zatem na razie nie wychodzę, z mężem bawi się, jak jestem. Niech dziecina się przyzwyczaja, że matka to nie cały świat.
hebanowe, uważam tak samo. Zawsze bardzo bronię moich dzieci i wymagam szacunku do nich. Mała się boi na razie obcych, a i syna nie daję zaczepiać, jak nie ma ochoty. Nie rozumiem niektórych ludzi, którzy małe dzieci mają za małpki!
Jolu., budzi się. prawie codziennie. jak się da., to mąż kładzie się z nim. chyba, że jest bunt i wtedy przychodzi do mnie i resztę nocy (udaję że) śpię pomiędzy dwojgiem dzieci
Co w nich siedzi, Nana?? Masakra. Mój też do nas przyłazi i śpimy w konfiguracji: młoda, ja, mąż, młody. Z tym że od 5 rano aż do rana (czyli 6, 7) jest nieustanne ssanie i wiercenie a więc moje spanie to maxa do tej 5. Byle wszyscy wyluzowali do gimnazjum
Tak się zbieram, bo by jednak wypadało coś tu napisać
Tylko co? Rad praktycznych to nie mam
Pocieszające jest tylko to, że dziś już nie pamiętam zupełnie jak to wtedy było źle
Chyba postanowiłam przetrwać i dać dziecku, czego się domagało i czego potrzebowało. Też za namową dziewczyn z forum
Wszystkie jak jeden mąż radziły, żeby dać mu maksimum bliskości, bo dzięki temu, potem łatwiej się "odklei" - i u nas sprawdziło się w 200%
Mimo trudności kochałam być z własnym dzieckiem. Taki był plan na niemowlęctwo, po prostu.
Bez dziecka nie wychodziłam, jakoś nie miałam takiej potrzeby
Nigdy nie musiał dostawać mleka z butelki (zresztą on też z tych bezsmoczkowych i bezbutelkowych a i ten czujnik budzenia przy odkładaniu czy wyciąganiu piersi z buzi też miał wmontowany )
Tyle, że u nas nie było problemu z braniem go na ręce czy opieką nad nim przez inne osoby.
Od któregoś momentu spaliśmy razem, jak wróciłam do pracy i jeszcze jadł w nocy (8 miesięcy) to też.
Koło 16 miesiąca był koniec nocnego karmienia, a z czasem i własne łóżeczko
Trafiliśmy z tymi zmianami na dobry moment, bo odbyło się gładko i bez płaczu
Edwardo, pocieszające tzn. to, że da się bez drastycznych scen! Ja też na starszaka (ten to był i jest mega wrażliwy typ, płaczliwy itd.) miałam jeden pomysł: bliskość. No i potem bardzo pewnie odnajdywał się w klubiku, przedszkolu, w rodzinie. A i teraz nie jest zazdrosny o siostrę itp. - chyba po prostu czuje, jak jest nam bliski.
Dziś byli u nas moi rodzice. Mimo wielkich chęci aż bali się patrzeć na małą, bo by płakała. Oj, no, muszę wszystko przeżyć i akceptować, bo przecież nie mogę mieć pretensji do niemowlaka
ale i tak będę szukać sposobów na przepustki z więzienia.
Jolu, nie mam niestety rad praktycznych, mogę tylko napisać, że wspieram Cię z całych sił i obiecać modlitwę.
Jolu - świetnie sobie radzisz!!!! Twoje maluchy wyrosna na odważne aczkolwiek wrażliwe dzieci (empatyczne). Dzisiaj z perspektywy tylu lat załuję że jak moej dzieci były małe to nie było chust Moja córka przez rok nie zeszła mi z rąk. Albo spała albo była na rękach. Siadł mi kręgosłup, bolały ręce, siedziała późno - więc dośc późno zaczęłam nosić ją na biodrze przodem do "ludzi". A jak ciężko było trzymać niemowlę jedną ręką ogarniać starszaka i coś jeszcze zrobić...
Ja też żałuję, że te 6 lat temu chusty nie były jeszcze aż tak popularne
Przynajmniej na naszym forum czy wśród znajomych, a o chustoforum to nawet nie wiedziałam, że takie jest
Dobrze channel prawi
Taki egzemplarz jak, moje wszystkie, tylko ze nie ryczą w aucie, a średni miał smoczek, bo chciał ssać a, mlekiem ulewal z nadmiaru. Uroki niemowlęctwa. Moja rada -pokochać to, razem z dzieckiem
. To może być fajne, serio., ja mam problem trochę odwrotny -niemowlectwo za szybko mija
Myślę, ze warto przestawić, myślenie z " kiedy wreszcie wyjdę" ( tak, miałam przy starszym) na cieszenie się każda chwila bliskości. Bez czekania na nic, tak po prostu. Dla, mnie to bardzo fajna zmiana optyki.
Dziecko biorę wszędzie tak do 1,5 roku, nawet do sklepu pod blokiem. Po osiągnięciu tego wieku zostawiam, jak ma dobry humor
Czas dla siebie na czytanie mam jak dzieci śpią wieczorem/ w.chuście., przy pierwszym do czasu, gdy skończył 2,5 mies nie miałam pojęcia o istnieniu chust. Może to mi zmieniło optykę, ze wiem, jak jest bez chusty
Tyle ze dla mnie chusta jest podstawa, jak pielucha i pierś, nie środkiem pomocniczym, jak już nic nie dziala.
Zasypianie bez piersi u nas w wieku 1,5 roku ( wtedy chusta lub bujanie).
A, za niemowlaka moje w chuście wszystkie spaly/śpią, jak mama chodzi/ buja się, więc chodzę po mieszkaniu i dygam jak to mąż mówi, i czytam wtedy albo pracuję dygajac w miejscu, na stojąco i pisze wtedy na kompie ustawionym na meblach, by nie musieć siedzieć przy stole, co by obudzilo dziecko.
Poprzednio też tak robiłam. Wtedy praca w dzień zrobiona a wieczorem czas dla siebie ( moje wynoszone w dzień do bólu w nocy śpią u siebie)
Zasypianie bez asysty kompletnie -u nas 4 i 3 lata.
Ja o chustach się dowiedzialam na naszym forum od Draceny, jak pisalam zrozpaczona, ze 2,5 mies starszy nie chce leżeć nawet obok mnie po karmieniu, tylko NA mnie. Jak przyszła chusta, z dzika satysfakcja zrobilam herbaty sobie, mężowi i teściowi, który robił u nas jakas naprawę, a s dziecko wreszcie SPAŁO a ja mogłam ( też, pi częściowo, leżącej ciąży) WSTAC
bezcenne.
Wtedy es też wsiaklam i wydałam wózek i już mi tak zostało. Zawsze mówię, ze wynalazcy chusty należy się NOBEL
Co do tej nieodkladalnosci słynnej , fajnie pisze o tym Kirkilionis w Więź daje siłę-ze dZiecko najlepiej śpi na mamie w ruchu, bo to jest jego instynkt przetrwania. Taki relikt z czasów zbieracko-lowieckich, ze dziecko musi mieć pewność, ze je ktoś wziął ze sobą na zbieranie ( a, bujam się, niosą mnie, wzięli ze soba, mogę spać, jestem bezpieczny), bo jeśli leży, to musi krzyczeć, bo instynkt mówi, ze jak, leży, to je zjedzą drapieżniki, no to ratuje życie i wrzeszczy.
Czyli to nie tylko przyzwyczajenie z ciąży
Tego posta jak, na raty pisalam, to ugotowałam pol v obiadu, bo drugie pol z wczoraj mam, dalam to mężowi i dziecku, sama właśnie jem, trochę gazety przeczytałam, a mała w chuście wciąż śpi. Powrót do góry
Jola a wyjście między jednym a drugim karmieniem?
Mi to pomagało, miałam jakieś 2 godziny dla siebie, wychodziłam czasami nawet do supermarketu pogapiłam się spokojnie na gazety, ubrania, ksiazki itp. Mąż wtedy wojował z Małą-nie było mu łatwo, ale ja czułam, że jestem na skraju i muszę coś zrobić bez niej
Hehe, skąd ja to znam. Dziś miałam kilka godzin wolności. Pojechałam do lekarza, potem do Auchan, pogapiłam się na zeszyty szkolne, chociaż nie są mi potrzebne, ale po prostu stały, potem powędrowałam na dzieciecy i wyszłam z marketu z obiadkami i kilkoma rzeczami dla dziecka. Powrót do góry
Kukułko, fajnie że piszesz o tych instynktach a propos noszenia.
Bardzo ciekawe.
Mnie też się podoba to co kukułka napisała.
Fragment o pisaniu/pracowaniu na stojąco przy meblach trochę hardcore, więc ode mnie podziw!
I zafrapowała mnie wizja macierzyństwa bez użycia wózka - w moim środowisku, takiego sztandaru okresu niemowlęctwa, bez którego ani rusz.
właśnie rusz, rusz i to duzo
kukułko, jednak trochę się różnimy. Tzn. Ty chyba jesteś bardziej odporna na niemowlęctwo, że tak powiem , no i - jak sama podkreślasz - lubisz to. Ja oczywiście też cieszę się tym czasem, ale jednak, co tu kryć, czekam na koniec wiecznych pobudek, karmienia non stop itd.
No i Tobie nie zależy, żeby dziecko jeździło w wózku - mi tak, bo w chuście nikt mi jej (poza mężem w manduce) nie weźmie na spacer. Tobie (chyba) nie zależy specjalnie, by czasami gdzieś samej wyskoczyć - ja o tym marzę, a młoda przy innych płacze.
Nie wiem też, czy potrzebujesz używać butelki, być może nie wiadomo, czy Wasza malutka umiałaby z niej ssać. A moja nie ma żadnych szans na zassanie czegoś innego niż pierś.
Stąd właśnie moje frustracje - bo mimo, że przyjmuję ten stan rzeczy i wiem, że jest chwilowy, to jednak bardzo potrzebuję czasu z mężem lub chwili dla samej siebie. A ich nie mam i mi z tym trudno...
Zaczęłam jednak innowację - o ile się da, to kołysam młodą do usypiania, nie dając piersi. Niedługo idę na salsę wieczorami i jak się córa obudzi, to marzę, by mąż ją ukołysał na nowo, a nie żebym musiała w pośpiechu wracać.
W zasadzie moja ssie co innego niż pierś, bo przez kapturki, ale chłopaki też tak miały, a butli nie ruszyły
Ci do chwili dla siebie, też bym oszalała, gdybym nie miała, a mam wieczorem, od tej 19 powiedzmy. Powrót do góry
Moja oczywiście kapturka nie ruszyła
no u nas noc zaczyna się po 21, więc wiadomo, że jest to ta niby chwila dla siebie, ale dla mnie wyłącznie to to za mało. Temu szukam sposobu, by czasami ją na chwilkę z kimś zostawić, bo np. nie mam kurtki na jesień i zimę ani butów, a to by trzeba kupić
Jolu łączę się w bólu, bo mam praktycznie ten sam model. I czekam cały czas na poprawę... i też mi brakuje siebie samej.
Ja, kapturek dalam dlatego, ze musiałam
Podziwiam, kukułko!
Ja mam chyba podobnie do kukułki jeśli chodzi o wiek niemowlęcy Już się nie mogę doczekać kolejnego małego chuściocha
no to jeszcze Wam powiem, że jak dzieci są większe, to nagle kończy się czas wolny od 19/20/21
nie potrzebują już tego snu tak szybko, jest problem, by zagonić do łóżek i mieć czas we dwoje
przez lata - nawet przy małych dzieciach - mieliśmy czas wolny od 19 czy 21
teraz, by usiąść we dwoje i pogadać czy pomigdalić się, to musimy czekać do 23
a to pora, gdy ja sama padam już na twarz
od tygodnia z przyjściem szkoły udało mi się wprowadzić nowe standardy
zobaczymy, jak długo się utrzymają
ale muszą o 21 być w piżamach, a o 21:30 gasimy światło
plus minus jakoś się wyrabiają, więc o tej 22 już raczej żadna z pokoju nie wyłazi
ale niech tylko dowalą prac domowych, sprawdzianów, to Starsza na bank do 22 nie będzie gotowa do snu...
ech
A to silva u mnie najwczesniej dziecko i tak 22 spac idzie a zwykle i poźniej wiec się na wolne wieczory nigdy nie nastawiałam Za to moge dłużej pospać A wieczorem z męzemy my i tak przed północa spać nie idziemy.
A córkom faktycznie jak sie zadania zaczną to tym bardzie moga nie wyrabiać albo jak my z siostrą nieraz sobie o północy przypomną ze jeszcze coś na zadanie miały to dopiero jest fajnie
he, u nas czas dla siebie/dla nas i tak jest do tej 23 platoniczny
czyli na sprawy typowo umyslowe, relaksacyjne, pogadankowe itd Powrót do góry
U nas nie Bo Smyk spi z nami wiec wykorzystujemy inne pomieszczenia, dosc szybko po polozeniu go (na sprawy niezupelnie platoniczne, gdyz daje to wieksze gwarancje, ze nie trzeba bedzie przerywac bo dziecko placze )
Idzie spac o 21 a my i tak kladziemy sie ok 23.
przy 1 dziecku taki numer to by moze u nas przeszedl, ale potem to juz zapomnij
a, dzieic nie spia z nami i nigdy nie spaly, poza sytuacjami awaryjnymi, wole zarwac kilka nocy i wstawac itd niz uczynic lozko malzenskie rodzinnym
w sytuacjahc awaryjnych ktores z nas idzie spac do ktoregos z dzieci, z reguly od polowy nocy zreszta Powrót do góry
My lubimy nasze rodzinne lozko, zreszta Smyk spi w dostawce, wiec ja przytulona do meza w czesci 'malzenskiej'a Smyk to tylko gdy sie przebudzi jest pod reka by latwo i w sekundy ululac. Odwlekamy jak mozemy przeniesienie go do wlasnego pokoju
Przy dziecku to zdecydowanie u nas trzeba troche wyobrazni co/gdzie/kiedy i jak dlugo ale to podkreca temperature lozko od tego od daaaawna nie sluzy u nas. Jeszcze nawet przed ciaza. My mamy malzenski dom
(wychodzimy z zalozenia, ze tym miejscem specjalnym, szczegolnym, 'tylko dla nas' jest po prostu cialo meza/zony, obojetnie gdzie przebywamy. No i ani jednej nocy nie spedzilismy osobno chocby przez pol godziny). dnia Pią 19:45, 06 Wrz 2013, w całości zmieniany 2 razy Powrót do góry
My kiedyś potrafiliśmy spać całą noc przytuleni. Obecnie śpi mąż, starszy syn, ja, młodszy. Trochę mi brakuje czasem tego co było. Ale wolę tak niż wstawać po kilka razy w nocy do dzieci.
Starszy już zapowiedział, że nigdy się od nas nie wyprowadzi. Ale też nigdy nie zamierza iść do szkoły. W sumie nie jest źle. Młodszy nie da rady się rozbudzić, bo go z powrotem usypiam. Starszego na pół śpiąco jedną ręką mogę przykryć. Mąż tylko narzeka, że starszy w nocy niekiedy się na niego kładzie.
A dzieci chodzą spać ok 23. Starszy miał i ma kłopoty z brzuszkiem, który daje znać wieczorami i już przyzwyczaił się do późnego chodzenia spać. Młodszy chodził wcześniej, ale gdy się zorientował ile traci to się zbuntował.
Ja nie potrafię i nie lubię spać z dzieckiem. Ja się denerwuję że zgniotę, albo pilnuję żeby mąż nie przygniótł. Zdarzyło się raptem kilka takich nocy i to była katorga dla mnie. Całe szczęście że trafił nam się egzemplarz który bardzo ale to bardzo nie lubi z nikim spać, oby kolejne też podzielały to zdanie
Jak nasze chłopaki spia na wakacjach razem to dopiero komedia. Jeden na drugim w poprzek i do tego do góry nogami ;) i każdy spycha każdego.
My tez mamy rodzinne lozko, ale dopiero od roku. Szkoda, ze nie od poczatku, duzo stracilismy. Wspolne spanie bardzo spaja rodzine (uwielbiam patrzec jak maz i syn spia przytuleni), rodzenstwo sie integruje i tuli, a jeszcze wszyscy sie wysypiaja i spia bez pobudek. Dla mnie bezcenne!
I dobrze to wplywa na malzenstwo - trzeba ruszyc wyobraznie
Ja nie lubię spać z dzieckiem. Przez pierwsze dwa lata było ok. ostatni niecały rok przez wakacyjne wyjazdy mały przyzwyczaił się do spania z nami, niestety. Niedawno udało mi sie oduczyć tego, ale potrzebny był zakup nowego, bardziej dorosłego łóżeczka
Ale ogólnie niemowlak prostszy w obsłudze dla mnie Mimo że nie akceptował niczego poza piersią - żadnych butelek itp.