osiołkowi w żłoby dano....
Katalog znalezionych frazWÄ tki
agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
Witam wszystkich walczących z wrednym nerwiakiem. Na forum jestem nowa jako pisząca, w walce także, bo dopiero na początku miesiąca dowiedziałam się o moim lokatorze. Najpierw przedstawię jego - guz kąta mostkowo-móżdżkowego o wymiarach 23x23x19. Wg. opinii jednego z lekarzy - "ciekawy. Takiego jeszcze nie widziałem". (nie wiem, co to miało oznaczać, ale jakże "dumnie" brzmi). W każdym razie od początku nie przeraziłam się i zaczęłam działać. Pierwsze skojarzenie: guz - neurochirurg. Szybko dotarłam do dr Kunerta. Oczywiście dowiedziałam się, że trzeba operować, bo naświetlania robi się tylko u ludzi "starych", takich, których nie można poddać narkozie itp. Dr położył mnie w szpitalu, zrobił wszystkie badania przygotowujące i na koniec lipca wyznaczył datę operacji. Po powrocie do domu zaczęłam już trochę spokojniej grzebać w necie i zalazłam Was. Czytałam, czytałam i zaczęłam szybko działać tak skutecznie, że mam wybór:
- koniec lipca- Cyber Knife w Gliwicach
- połowa września - Gamma Knife w Pradze
W obu miejscach terminy wyznaczone, czyli Towarzysz N. zakwalifikował się. W Warszawie oczywiście też.
Dzieci śmieją się ze mnie, że powinnam mieć trzy guzy, żeby to wszystko obskoczyć.
Ale na poważnie: po tym, co przeczytałam u Was, z operacji chcę zrezygnować. Pozostały tamte metody. I tu jestem trochę głupia.
O Gammie wiem sporo z Waszych relacji, o Cyber mniej, ale też trochę. Może jestem gapą, ale czy na forum jest ktoś po CK w Gliwicach? Dobrze byłoby poznać zdanie kogoś doświadczonego. Podstawowa dla mnie sprawa - czy po tych zabiegach można ewentualnie operować, gdyby coś tam jednak powiększało się? W Gliwicach powiedziano mi, że po Cyber ewentualna operacja jest możliwa, ale dużo trudniejsza. Wie ktoś coś o tym?
Stwierdziłam, że chyba dla każdej z metod na kartce wypiszę plusy i minusy. No i może Wy pomożecie mi uzupełnić te moje listy.
Wiem, że ostateczną decyzje muszę podjąć sama, ale doświadczenie Braci Starszych(w walce) może pomóc.
Pozdrawiam wszystkich Olka
witamy nowego i świadomego papudrona

http://www.nerwiak.fora.pl/font-color-green-gamma-knife,11/cyber-knife,298.html
no i oczywiście jak słusznie zauważyłaś wybór należy do Ciebie lecz widząc Twoją skuteczność w działaniu to na pewno wszystko będzie dobrze
Dziękuję za szybką reakcję na moje pojawienie się

Witam Ole. Z tego co mi wiadomo to CK nikt z forum nie mial

Oj dzieci moje,dzieci... Jak ja mam odpocząć...
Nieprawda. Na forum jedna osoba miała CK. Co prawda nie nerwiaka ale oponiaka ale miała.
Ola poczytaj tutaj
http://www.nerwiak.fora.pl/font-color-green-nasze-historie-font,7/danaem,551.html
Dzieki mamusiu za sprostowanie a teraz idz odpoczywac


GK jest typowo do guzów mózgu, CK na całe ciało. W naszym przypadku GK jest lepsze-bardziej pecyzyjna robota.
Spoko Ewka. Zmykam.
Ciągle sobie czytam i czytam te Wasze historie i nasuwa mi się jeden wniosek: rzeczywiście o GK wiecie bardzo dużo, macie dużo doświadczeń. Natomiast nie gniewajcie się, ale to co czytam tu o CK jest takie mizerne. Wiem, że dopiero niedawno zaczęto stosować tę metodę w Polsce i pewnie tak "krojeni" nie zdążyli pojawić się tu (z jednym wyjątkiem) Będę grzebała w necie dalej, może coś dodatkowego znajdę, a na razie opowiem, co mi powiedziano w Gliwicach podczas konsultacji.
Oczywiście gada zakwalifikowano. Cała procedura miałaby wyglądać następująco:
- przyjazd na jeden dzień w połowie lipca na zrobienie MRI, TK i wykonanie maski. Mam już ustalone nawet godziny
- po tym lekarz ma przygotować jakiś dokładny rysunek z zaznaczeniem położenia guza , fizycy mają wykonać mój fantom, oznaczyć na nim pole naświetlania, wszystko ma konsultować i nadzorować profesor itd.Ma to trwać ok. 2-3 tygodnie i wtedy zostanie wyznaczony termin. Podobno najpóźnie na początku sierpnia
- do szpitala mam zgłosić się wtedy na ok. tydzień. Będą wykonane trzy naświetlenia co dwa dni. Dla mojego bezpieczeństwa (ew. opuchlizna mózgu)cały czas mam być w szpitalu
Taki przebieg mojego leczenia przedstawił mi lekarz. I dalej sobie myślę, czy z tego skorzystać, czy jednak pojechać w już wyznaczonym dniu do Pragi.
Czytać będę dalej, a jak coś znajdę i decyzję podejmę, na pewno napiszę. I oczywiście ciągle rozważam Wasze rady.
Olu, to co piszesz o przygotowaniach i samym CK wyglada dokladnie tak samo jak naswietlanie kolimatorem. Zaczynam sie wiec zastanawiac, czy w Gliwicach maja CK

witam Cię w naszym gronie.
Może zapoznaj sie z opiniami np 2-3 neurochirgów - ja nawet z moim wielkim guzem szukałam mozliwości naświetleń i GK,.
Naswietlenia są troche słabsze od GK ale skuteczne. Tak mi mówił prof. Harat.
Sprawdź w Bydgoszczy w Szpitalu Wojskowym jest juz LINAC
witaj olka:) widać ze masz zdrowe podejście. masz 3 możliwości, na coś trzeba sie zdecydować. ja nie miałam możliwości wyboru - mój guz był większy i tylko operacja była możliwa. wiem że nie ma co gdybać ale jeśłi nerwiak byłby mniejszy a obecnie posiadaną wiedzą zdecydowałabym sie na GK. pozdraiwam i samych dobrych decyzji życze;-)
rzeczywiście o GK wiecie bardzo dużo, macie dużo doświadczeń. Natomiast nie gniewajcie się, ale to co czytam tu o CK jest takie mizerne
Oczywiście że mizerne. Z dwóch powodów.
Po pierwsze- podobnie jak GK to nowość w Polsce. Z tą różnicą że CK już jest stosowane a GK nadal nie. Chociaż otwarcie było dużo szumniejsze niż CK. Jaki wniosek...nie ważne jak się zaczyna-ważne jak się kończy
Po drugie-GK służy do naświetlania tylko i wyłacznie guzów mózgowia w przeciwieństwie do CK. A jak wiadomo nerwiak to jakby nie patrzeć guz mózgu więc większość osób skorzystała z GK.
I tak dobrze że tyle informacji na temat GK można tutaj znaleźć. Myślę że wiecej mozna się na ten temat dowiedzieć z forum niż od niejednego lekarza.
Madzia ale LINAC mają również w Gliwicach i to o wiele dłużej niż w Bydgoszczy więc i doświadczenie w tej dziedzinie większe mają zapewne Gliwice.
To tak jakby pewnie postawić GK z Pragi do GK ze szpitala Bródnowskiego

Tu decydujące będzie doswiadczenie, więc wygrywaja Gliwice
Witam! Dawno mnie nie było wiec pozdrawiam wszystkich. Co do CK w Gliwicach to rozmawiałam z nimi i też ich rozwazałam (teść tam pracuje i mnie namawiał) i powiem tak profesor kwalifikuje czy ktoś sie nadaje na CK, ale nie trafiały tam dotychczas nerwiaki, tylko inne zmiany, przede wszystkim na rdzeniu kręgowym i bardzo skomplikowane czy dziwnie usytuowane w mózgu. Może teraz robią tego wiecej. Ja rozmawiałam w kwietniu i może sie cos zmieniło, ale naswietlenie CK jest takze jednorazowe i bez maski a rozmawiając z nimi ma sie wrazenie że nie każdy tam ma przeprowadzone CK, jesli chcą robić maske to jest to raczej cos innego, choć moze sie mylę. Ale według mnie jeśli bedziesz miała pewność że to rzeczywiscie CK to zrób. Dla mnie było podejzane, że robią w wyjątkowych sytuacjach a tu chcą zrobic maskę i w ciagu dwóch tygoni naswietlać, bez kolejek w dodatku.
Danaem miała CK i też pisze o masce ale Ona miała dwa guzy naświetlone w ciągu jednego dnia a nie kilka dni. Więc być moze przy CK głowy też jest wykonywana maska... dnia Pią 16:55, 01 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
witaj,
co prawda jestem po GK w brukseli ale gdybym miala teraz np wznowe guza drugiego ktory byl operaowany (miala 2 nerwiaki) to wybralabym CK w gliwicach. tak radzi moj prowadzacy a ja mu ufam. no i gliwice maja najwieksze doswiadczenie w radiochirurgii. i tez wazna sprawa ze wszystko pokrywa fundusz i no i mam dwa kroki bo mieszkam w krakowie

Ola, jeśli możesz uniknąć krojenia to nie pozwól zaglądać sobie do czaszki.
Widziałaś się z kilkoma lekarzami - myślę, że już zdecydowałaś tylko jeszcze nie do końca jesteś tego świadoma i szukasz tu potwierdzenia.
Gdybym miała wybór poddałabym sie naświetlaniu, bo to mniej inwazyjna metoda unieszkodliwienia guza.
Operacja też nie daje gwarancji pozbycia się go "na zawsze" ale są sytuacje gdzie jest konieczna.
Ty masz to szczęście, że nie musisz czekać i wierzyć, że zdarzy się cud

Na pewno to ogromny plus, ze można wykonać to u nas, pod fachowym okiem i zawsze blisko, zeby ewentualnie coś skonsultować.
W Gliwicach powiedziano mi, że po Cyber ewentualna operacja jest możliwa, ale dużo trudniejsza. Wie ktoś coś o tym?
z tego co mi wiadomo wygląda to mniej więcej tak: promienie niszczą wszystkie komórki na danym obszarze (również zdrowe) natomiast podczas operacji starają się zostawić te zdrowe. Po naświetlaniu jest problem z odróżnieniem jednych od drugich.
Witam po weekendowych deszczowych wojażach. Przeczytałam Wasze wypowiedzi i sama zastanawiałam się, na co właściwie mam skierowanie do Gliwic. Dopiero w domu sprawdziłam i stoi jak byk
CHORA ZAKWALIFIKOWANA DO RADIOTERAPII PRZY UŻYCIU CYBERKNIFE, więc chyba lekarz wiedział, co mówił o przygotowaniach i masce
Tak jak napisałam. Danaem przy CK miała robioną maskę. dnia Pon 18:33, 04 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Witam
W artykule "Gamma Knife®, Cyber Knife i Linac jako narzędzia neuroradiochirurgiczne"na stronie "rta com pl" przedstawione jest porównanie Linac, GK i CK. Wg autora artykułu Prof. Dr.med. Bodo Lippitza - GK jest obecnie najlepszą metodą radioterapii stereotaktycznej przy AN-ach
Pozdrawiam
AN (21/15/1

Witam raz jeszcze,
Amerykańska strona Acoustic Neuroma Association (anausa org) to prawdziwa kopalnia wiedzy o AN-ach wraz z forum bardzo zbliżonym do Waszego. Mam nadzieję, że będzie Wam pomocna.
Pozdrawiam
AN 21/15/18
Dzięki za podanie tego artykułu dr Lippitza. Super. Już go zamieściłam na forum.
Jeśli ktoś zna angielski to zapewne ta strona będzie pomocna. Dzięki
Witam kolejny raz,
Amerykańską stronę Acoustic Neuroma Association (anausa org) oraz ich forum (ponad 165.000 postów) można bez problemu w całości przetłumaczyć on-line przy pomocy (translate google pl). Jakość tłumaczenia jest zadawalająca. Polecam Wam.
Pozdrawiam
AN 21/15/18
Dzięki Janusz

Ok, mogę być Januszem

Pozdrawiam
AN 21/15/18
Ps: Po powrocie z Pragi podam spostrzeżenia.
A to tylko tak z tym Januszem wyskoczyłam bo myślałam,że to nasz Janusz który się chyba obraziłnie wiem za co a On kiedyś wspominał tutaj o tej stronie więc to mnie zmyliło

W takim razie gościu/goścówko bardzo Cię przepraszam. Może napiszesz coś o sobie

Wiemy juz że wybierasz sie do Pragi.
Założ swój wątek

Miałam problem z podjęciem decyzji, ale klamka zapadła. Zdecydowałam się na Pragę i spokojnie, z coraz bardziej drętwiejącą połową twarzy będę czekała do września, bo wtedy mam wyznaczony termin.
Może to kogoś zainteresuje, więc wyjaśnię, dlaczego w moim przypadku Praga wygrała z Gliwicami (bo operację odrzuciłam od początku).
1. Jestem za ścisłą specjalizacją - GK jest tylko do guzów mózgu
2. Zgoda - polscy lekarze na pewno są wyszkoleni, uczyli się tej metody, wykonują te zabiegi - ALE DOPIERO OD KOŃCA STYCZNIA TEGO ROKU
3. Ten mój Towarzysz N jest b.blisko pnia mózgu, a GK ma większą dokładność
4. Niestety, Centrum Onkologii w Gliwicach to polski szpital, więc i polska organizacja i bałagan. Mój pierwszy kontakt z Gliwicami to sama porażka. Nie mówię o lekarzach, bo byli OK, ale obsługa pacjentów tragiczna. W rejestracji zapisano mnie przed 8 rano i kazano czekać na wezwanie do pokoju pielęgniarek na wywiad. W tłumie pacjentów, którym wszystkim kazano zgłosić się między 8 a 9, czekałam do 12. Nie wiadomo, wg jakiej kolejności nas miano prosić,więc nawet do toalety nie bardzo można było iść (chyba, ze ktoś z rodziny trzymał rękę na pulsie i siedział pod gabinetem). Po kilkunastominutowym wywiadzie pielęgniarskim już tylko ok. godzinne czekanie na konsultację lekarską i ok. 14 byłam po wszystkim. Jaką mam pewność, że znów jakaś nawiedzona dusza nie wymyśli takiego bałaganu przy moim przyjściu na CK?
5. W necie sporo czytałam na temat Centrum w Gliwicach, nie tylko jeśli chodzi o CK. Fachowość lekarzy jest chwalona, ale jest dużo narzekań na to, że lekarze są tak "obłożeni" pacjentami, że nie mają czasu na rozmowę z chorymi, udzielenie wyjaśnień itp. Z pośpiechu zajmują się przypadkiem, a nie człowiekiem. A ja lubię być traktowana indywidualnie i chcę spokojnie, bez pośpiechu dowiedzieć się o mojej chorobie wszystkiego (Ci, co byli w Pradze pisali, ze tam tak jest).
I dlatego bedzie GAMMA KNIFE
no i brawo za wybor.
Trzymamy kciuki.
Pare pytań - jeżeli masz drętwienie twarzy - uszkodzony nerw trójdzielny?
tez tak mam i do tego brak smaku i milion innych dolegliwosci.
czy lekarze mówili Tobie cos czy po zmniejszeniu guza GK " zwolni" od nacisku nerw trójdzielny ? Bo uczucie mało fajne.
Zycze powodzenia i czekamy na wieści.
A co do G.liwic- polska rzeczywistość. Nikt nie ma czasu dla pacjeta.
Z moimi objawami lekarz sie zastanawiał czy mi dać skierownie na rezonans- bo to takie drogie badanie !!. Kużwa. Rece opadają.
No ale sie nie poddajemy i walczymy z wnerwiakiem.
Olka gratuluję przemyślanego wyboru.
Olka, ja też tak podeszłam do sprawy, przez dobę podjęłam decyzję, że jadę na GK, ze względu na to, ze mój tez lezy blisko pnia mózgu a GK, działą z największa precyzją, skupia sie prawie na guzie. Tu na forum jest artykuł, który porównuje te metody, ja sie na nim opierałam.
Ola , rozumiem Twoje samopoczucie z tą drętwą twarzą-też mam ten problem.
proponuję Ci byś o tym powiedziała Liscakowi w Pradze a może już napisałaś to ok, ja miałam Mu powiedzieć na miejscu ale przejęta wszystkim zapomniałam (nie było duże wówczas) a po GK niestety się zwiększyło to drętwienie no ale jakoś daję radę i czekam na minięcie roku-będzie można porównać,jak się czuję a jak się czułam przed GK.(Liscak mi napisał że gojenie po GK trwa do roku więc i jakieś pogorszenie nie powinno być dłużej-myślę).pozdrawiam...
Beatko, Twój lekarz zastanawiał się, czy dać skierowanie na tomografię? Mój wprost powiedział, że tomografię miałam 2,5 roku temu i wtedy wynik był prawidłowy, więc po co mi nowe badanie (wtedy miałam tylko częste migreny)? A ponieważ teraz narzekałam na drętwienia, więc kazał zbadać tętnice szyjne. Wyszło, że lewą mam jakaś nietypowo ułożoną więc wymyślił, że przyczyną drętwienia są sprawy naczyniowe i już. Dopiero dzięki prywatnemu ubezpieczeniu zrobiłam MRI i wredziak wyszedł. Zastanawiam się, czy na tamtego neurologa - mądralę nie złożyć przypadkiem skargi w dyrekcji MZOZ
Olka i co Ci to da że złożysz skargę. Przecież i tak nic mu nie zrobią. Nie wiesz jak to jest ???
Ja przez 5 lat byłam leczona na migrenę. Faszerowali mnie coraz to nowymi lekami i nic. O istnieniu MRI nawet nie wiedziałm-zresztą u mnie w mieście nie było czegoś takiego. To było 11 lat temu. Zrobienie TK graniczyło z cudem.
Ale taka ciekawostka. Pamiętam jak byłam 3 tygodnie przed porodem czyli dokładnie m-c przed operacją. Zadzwoniłam do mojego ginekologa bo strasznie mi zdrętwiała lewa strona twarzy,oko zrobiło się większe i miałam okropne bóle głowy. Kazał mi się zgłosić do szpitala na oddział położniczy. Wezwali do mnie na konsultację panią neurolog która po "zbadaniu" mnie stwierdziła i napisała w karcie informacyjne-pacjentka neurologicznie bez zmian...
To ciekawe jakim cudem w mojej głowie m-c później znalazł się nerwiak wielkości męskiej pieści. No chyba przez m-c nie urósł...
Pamiętam jak na drugi dzień po operacji leżałam w łożku i zasnęłam. Obudziłam się,patrzę a obok mnie siedzi jakaś kobieta i mnie pyta-pamięta mnie pani- odpowiedziałam że nie bo nie pamiętalam. Na co Ona-to ja panią badałam ostatnio w szpitalu położniczym. Pomyślałam sobie że chyba musiała być nieźle podesrana skoro przyjechała ponad 100 km zobaczyć co ze mną...
Mogłam wytoczyć sprawę przeciw ,na neurologa który leczył mnie przez 5 lat na migrenę tylko tak naprawdę co by mi to dało??? Zdrowia nie przywróciło a na włóczenie sie po sądach nie miałam siły
Jednak La Donna E Mobile. Jeszcze w lipcu pisałam, że decyzja podjęta. Oczywiście operacja to samo zło i jestem umówiona do Pragi. Termin miałam na 13 września, hotel i towarzystwo zarezerwowane, pieniądze były, ale...... Często wchodziłam na forum, czytałam co pisaliście o zachowaniu po GK i doszłam do wniosku, że ja boję się, ale chyba bardziej niewiadomego, czyli naświetlania, a ponieważ kilka różnych operacji miałam wcześniej i nigdy nie miałam komplikacji, więc grzecznie pojechałam jeszcze raz na rozmowę na Banacha do dra Kunerta i poprosiłam o nowy termin cięcia. I teraz sprawozdanie.
Operacja była w poniedziałek, 29 sierpnia. Dziś, w siódmej dobie jestem już sobie w domu i jak czytacie, nie jest ze mną źle. Guz usunięty w całości, wszystkie nerwy zachowane, chociaż na ucho od strony nerwiaka słyszę byle jak. (może z czasem będzie lepiej, a jak nie to lewe dobre). Twarz bez wykrzywienia, oko się zamyka, lekki niedowład prawego kąta ust, ale to było i przed operacją. Przestało mi całkowicie dokuczać drętwienie okolic prawego oka. Bóli głowy i młodości właściwie nie było (ketonal dożylnie tylko w poniedziałek i wtorek). Chodzę pewnie, nie zataczam się. Dziś miałam kontrolną tomografię z kontrastem i PO DZIADZIE NIE MA ŚLADU. Neurologicznie jestem zdrowa. Mam nadzieję, że dalej będzie tylko lepiej.
Od drugiej doby po operacji nadrabiałam w szpitalu zaległości w lekturach.
Mogę śmiało powiedzieć, że jeżeli zna się swój organizm, operacja naprawdę nie jest straszna. Na pewno wpływ ma wielkość, rodzaj guza itp. ale czasem ryzykować warto. Jeżeli macie jakieś pytania, chętnie odpowiem. Dziś już wypluskana i w domowych ciuszkach mogę odpoczywać.
Brawo!
Najważniejsze, że masz to za sobą. Zdrowia!

swietnie Elka, jestes tu na forum kolejnym przykladem, ze i po operacji moze nie byc skutkow ubocznych. Super ta informacja, ze usuniety z glowy w calosci. Pamietaj jednak, ze operacja to operacja i nie szrzuj.

Gratuluję odwagi i życzę zdrowia.
Podziwiam-ja bym sie nie zdecydowała na kolejna operację bo zbyt wiele kosztowała mnie pierwsza i nie przeszłam jej tak lajtowo jak Ty.
Olka ,wspaniale!!! powiem Ci że jak pisałaś o drętwieniach że już masz to tak sobie myślałam co będzie po GK jak to wszystko puchnie. A tu proszę zmiana decyzji i JUŻ GADA NIE MA!!!!
Serdeczne gratulacje i zdrowiej dalej. Logiczne myślenie się przydaje, a ryzyko jest tu i tu!
Teraz tylko się za bardzo nie spiesz do wszelakich prac, luzik, dużo odpoczynku a te drobne niedociągnięcia to rehabilitacja wyrówna na pewno. Jesteś kolejnym dowodem na to że operacje są coraz bezpieczniejsze i z małymi uszkodzeniami. Lekarze wspaniali i sprzęt chyba coraz lepszy i nowocześniejszy.
Super Ola! ....operacja przebiegła pomyślnie..fajnie

Moje drętwienia też ustały po operacji.
Ola, szybkiego powrotu do zdrowia, jestes dzielna!

Ola gratuluję ci odwagi .No i proszę miałaś tyle możliwości , a jednak zdecydowałaś się na pozbycie się gada i masz go z głowy.Teraz pamiętaj o badaniach kontrolnych .Życzę dużo zdrowia i gratuluję .
Witajcie po dwutygodniowej przerwie. Jak napisałam po powrocie do domu 5 września - operacja rewelacja - najmniejszych problemów, wszystkie nerwy zachowane, wszyscy ciągle kazali mi mrugać i uśmiechać się, bo to aż niemożliwe, żeby było tak dobrze. (przypominam - operował dr Kunert - SUPERLEKARZ i fachowiec). A w nocy okazało się, że operacja to jedno, a cały organizm to co innego. Wzięła mnie w swoje sidła jakaś infekcja. Oczywiście znowu wylądowałam na Banacha. Objawy to wysoka temperatura (do 40 stopni) i straszne osłabienie. Oczywiście dostawałam antybiotyki, robiono mi posiewy, jakieś inne badania i......nic - wyniki prawidłowe, a temperatura była. Ściągnięto jakąś bardzo mądrą panią profesor specjalizującą się w dziwnych infekcjach. Kazała odstawić wszystkie leki i na nowo zrobić posiew krwi (6 pobrań co pół godziny - w sumie 1200 ml krwi). Oczywiście i wynik tego badania był jałowy, ale mój organizm sam wziął się do roboty, i temperatura poleciała w dół. Nikt nie wie, co to było (podobno byłam trzecim takim dziwnym przypadkiem w ciągu ostatnich pięciu lat, który nie wiadomo dlaczego zachorował, a potem sam się wyleczył). Najważniejsze, że już całkiem zdrowa, chociaż strasznie osłabiona, znów wróciłam do domu. I dalej twierdzę, że w moim przypadku operacja to był najlepszy wybór, a spotkanie dra Kunerta to największy fart.
Olka, szybkiego powrotu do zdrowia Ci zycze

gratuluję Ci wspaniałego organizmu ! sam się wyleczył ! dopiero byłaś zagadką na oddziale.
ale ostatnio coś jakieś infekcje wirusowe już chodzą po dzieciach w szkołach i dorosłych właśnie z wysoką gorączką, pewnie podłapałaś coś a Twój mądry organizm pokonał dziadostwo!
no i jeszcze to dobre że mądrze zarządzasz swoim organizmem-duuuużo zdrowia!
super, cieszę się razem z Tobą , ze jest ok
bardzo fajnie

Olka gratuluję ,że dokonałaś bardzo dobrego wyboru i cieszę się bardzo ,że wszystko jest dobrze .Ja również po wybudzeniu się po operacji usunięcia gada czułam się rewelacyjnie ale niestety nerw został uszkodzony i musiałam przejść następną operacyjną rekonstrukcję ,Życzę dużo, dużo zdrówka .
taaaak..dr Kunert już samą swoją aparycją potrafi uzdrowić niejedną pacjentkę

Ale prawda tez jest taka: oprócz tego, że jest świetnym lekarzem to jeszcze ma niesamowicie ciepłe podejście do pacjentów. Przy nim chce sie zdrowieć natychmiast

Kurczaki aż taki przystojny jest?
Co do dr. Kunerta - wygląd to jedno, ale i tak najważniejsze jest to, że dla niego pacjent to zestresowany człowiek, a nie jeszcze jeden przypadek. Naprawdę daaawno nie spotkałam takiego lekarza.
A teraz trochę o moim zdrowiu. Po wyjściu ze szpitala relaksowałam się przez tydzień u córki, ale jednak dom ciągnął. We własne pielesze wróciłam w czwartek wieczorem, a już w piątek poszłam na małe spotkanie towarzyskie przy piwku. I dalej tez się nie poddaję. W domu robię wszystko, samochodem jeżdzę od soboty (konieczność - trzeba wozić kota do weterynarza), do sklepów chodzę (dziewczyny - nawet na lekkich obcasach) itd.Twarz bez zmiany, nerwy wszystkie w porządku. Śmieję się, że mam wspomnienia z młodości, bo czasem mam lekkie mdłości jak przy ciąży (pewnie błędnik przypomina o sobie), ale ogólnie jest dobrze. I mam nadzieję, że dalej tak będzie.
Baardzo fajnie Ola;)
No bardzo fajnie Ola, zdrowiej dalej szybko ale za bardzo nie szalej z piwkiem...
powoli dochodż do zupełnego zdrowia-przecież jesteś dopiero miesiąc po operacji !!!
Twój przykład pewnie zachęci innych (zwłaszcza panie) do operacji przez przystojnego lekarza...
cos w tym jest, ze wybieramy przystojnego/ladna manipulatora. Ja jak ide do dentysty to tez mam upatrzona I klasa dentystke, poprostu mniej boli

Prosba do Oli i innych osob: wypelnijcie Ankiete ( na samej gorze na tej stronie - Nasze Historie ). Mozne zmienic tytul z Ankiety na ksiazkowy Spis tresci...
Muszę się Wam pochwalić. Minęły dokładnie dwa miesiące od operacji i byłam u doktora Kunerta na kontroli. Dowiedziałam się, że jestem całkowicie zdrowa. Zresztą tak się tez czuję. Pracuję umysłowo, dużo chodzę(nawet na wysokich obcasach). Jedyna pozostałość po operacji to niedosłuch w nerwiakowym uchu i oczywiście drętwota w pobliżu blizny. Wynik badania histopatologicznego tez prawidłowy. Następna kontrola to MRI w lutym. Mam nadzieję, że po nim tez będę tak zadowolona.
Wniosek z mojej historii: operacja to nie koniec świata i tez może przebiegać bez komplikacji.
super wieści


swietnie Ola

Dawno o sobie nie pisałam, ale teraz powinnam, bo zaliczyłam kontrolne MRI. Mam powód do radości - BRAK WZNOWY. Wprawdzie słuch w prawym uchu prawie nieobecny (słyszę, że mówią, ale nie wiem co), lekkie zawroty głowy zdarzają się (ale któż ich nie ma), ale na twarzy nic nie widać. Na wszelki wypadek pojadę jeszcze do dra Kunerta, bo muszę wypytać o możliwości fizykoterapii mojego dziadowskiego kręgosłupa i oczywiście pokazać wynik. Mam nadzieję, że dalej też będzie OK
super Ola,tak trzymaj

Olka, mile wiesci!

Nie ma to jak przyzwyczajenie - nawet do szpitala na Banacha:) Głową mi tam wyleczyli pół roku temu, to poszłam za ciosem i w przyszłym tygodniu idę leczyć serce - będę miała robiony zabieg ablacji. Jak widać operacja nerwiaka nie wystraszyła mnie. I mam nadzieję, że kardiolog spisze się tak samo wspaniale jak dr Kunert
Olu, a holtery mialas zalozone przed ablacja?
Holter był już dawno bo od roku mam napadowe migotanie przedsionków. Mimo leków ataki pojawiają się coraz częściej, w ogóle serce pracuje bardzo nierówno. Kardiolodzy powiedzieli, że leczenie farmakologiczne to skuteczność ok. 60%, a ablacja blisko 90%. Dlatego zdecydowałam się
Jesli chcialabys sie czegos na temat ablacji dowiedziec, to wal smialo, bo akurat jestem w temacie

Na czym polega sam zabieg to wiem, ale o jego skuteczności ludzie różnie piszą. Jeżeli miałaś Ty, albo ktoś bliski, napisz jaki jest efekt. Pomogło wypalenie?
Olu, wysylam Ci maila na priva
Witam po długim "niepisaniu". Chociaż nie odzywałam się, jednak na forum często zaglądam i czytam Wasze wpisy.
Od mojej operacji minęło 4 lata i w dalszym ciągu uważam, że miałam wiele szczęścia wybierając taki sposób walki z GADEM. Byłam ostatnio u dra Kunerta, który po obejrzeniu wyniku rezonansu potwierdził, że JESTEM ZDROWA. Mam na wszelki wypadek zrobić jeszcze badanie za 3 lata i jeżeli nadal będzie OK, o wszystkim mogę zapomnieć na zawsze. Na pamiątkę zostało mi leciutkie wykrzywienie ust, którego nie widać, jak się o nim nie wie i niestety prawie głuche prawe ucho, ale do tego zdążyłam się przyzwyczaić. Wiem jedno - nie zawsze operacja to tragedia. Jestem tego przykładem. Pozdrawiam wszystkich Papudronów i kandydatów na takowych.
Witaj, miło się czyta optymistyczne wiadomości i oby tak było zawsze.Ale kto tak twierdzi,że operacja to zawsze tragedia?
Witaj Olka, no fantastycznie ! Kolejny przykład na b.udaną operację a o mały włos nie poddałaś się GK , o ile pamiętam nawet termin już miałaś.
meggi - to często tutaj pada i na pewno często tak jest. Ale jak widać dużo osób jest po operacji i są szczęśliwe i zdrowe, z małymi tylko pozostałościami . dnia Pon 22:41, 17 Sie 2015, w całości zmieniany 1 raz
W zdecydowanej większości przypadków operacja to może nie tyle tragedia co wiąże się z pogorszeniem komfortu życia. Osób którym uniknęło się wyjść po operacji z minimlnymi skutkami jest garstka ale ważne ze sa
Nie zgadzam się,że tragedia chociaż w zasadzie szału nie ma po...ale jeżeli dla niektórych jest to jedyny sposób pozbycia się intruza to nie odbierałabym tego w takich kategoriach myślenia.Oczywiście,że nie wszyscy jednakowo przechodzą taką ingerencję w organizm ale nie jest to aż taką tragedią

Witam, napisz co z sercem po tym zabiegu , czy jest lepiej.k. dnia Wto 13:24, 18 Sie 2015, w całości zmieniany 1 raz
Witam. Ogólnie nie powinnam narzekać, bo nie dość, że z operacją łepetyny udało się, to także z sercem , a właściwie zabiegiem ablacji (dokładnie krioablacji (zamrożenia)) poszło dobrze. Nawet moja pani kardiolog dziwi się, że tak to zadziałało, bo jak dotąd po zabiegu nie miałam ani jednego ataku migotania. Byle tak dalej.....
A przy okazji przytoczę krążącą w rodzinie anegdotkę na mój temat. Jak stwierdził mój brat - dowcipniś: "Jesteś jedyną osoba w rodzinie, o której na pewno wiadomo, że ma mózg, bo lekarz go widział. Pozostali może mają, a może tylko tak się wydaje"
Hehe wierz mi, czasami lepiej go nie miec. Zyje sie wowczas w blogiej nieswiadomosci
