Roraty
Katalog znalezionych frazWÄ…tki
- agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
- Pożyczka chwilówka na Sylwestra
- Rozmiary avatarów
- Podpisanie umowy. (Żuławski Park Historyczny)
- Dragonow <podanie>
- katarzyna
- PL-Warriors
- astrocytoma pilocyticum a gamma knife
- Siodła
- Stacja Orlen oraz Auto-gaz- Warchoły
- Coś słodkiego
agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
Jeszcze raz poproszê o wpis wszystkich skorych do pomocy
Dziêki!
Magda i Monika Marek

Kasia Lempa

Tomek Szo³tysek, tylko czw. i pt.


Kinga Kurpas
paostaram siê byæ zawsze

Super!
Plan na razie jest taki:
1. Poniedzia³ek, 28 XI, godz. 6.30
- potrzebny Anio³ Lolka Wojty³y, bêdzie na ka¿dych roratach, ma mieæ albê na sobie i skrzyd³a! Przede wszystkim musi g³o¶no i wyra¼nie czytaæ swój anielski pamiêtnik. Og³aszam casting

2. Wtorek, 29 XI, godz. 6.30
- potrzeba 4 aktorów do scenki: 1. Lolek Wojty³a, 2. Tata Lolka, 3. Pani Puk³o, 4. Ciotka Lolka
- rekwizyty: stolik, krzes³a, strój komunijny (ewentualnie ma³a marynareczka), dziewczêce buty komunijne, b±d¼ inne bia³e lakierki
Pisaæ, kto co ma

Scenariusz "ramowy"

- Ciotka ze strojem: Karolu, ca³y rynek oblecia³am, my¶la³am, ¿e nic nie znajdê, ale na samym koñcu...ale lepiej sam zobacz (pokazuje strój).
- Tata Karol: Dziêkujê, strój ³adny, tylko martwiê siê o buty dla Lolka, przecie¿ boso do komunii nie pójdzie...
- Ciotka: Zaczekajmy za p. Puk³o, mo¿e ona co¶ zaradzi.
- P. Puk³o (wchodzi niepewnie): Bardzo mi przykro, ale pewien ¯yd, który obieca³ pomoc chyba nie do koñca mnie zrozumia³ i przywióz³ takie (pokazuje dziewczêce butki).
- Lolek: Przecie¿ to dla dziewczyny, wszyscy bêd± siê ze mnie ¶miaæ. Przecie¿ chodzê do szko³y z samymi ch³opakami!
- Tata (z d³oñmi opartymi na g³owie, ³okcie na stole, raczej sam do siebie): No tak, rozumiem, sam jako ¿o³nierz przebywa³em g³ownie w mêskim gronie.
- Lolek: (patrz±c na tatê): w koñcu to nic takiego, za³o¿ê je.
- Tata (u¶miecha siê z ulg±): Dziêkujê synku, dziêkujê.
W ¶rodê graj± Mryki 2.
Pi³ka potrzebna na czwartek.
Ja mam skrzyd³a do anio³a.
ja mam stój komunijny skrzyd³a te¿ i aureola do anio³a
krzes³a mozna wz±æ z tej salki w ko¶ciele a stó³ mo¿na przynie¶æ z salek katechetycznych albo mozna wzi±æ to na dary jak sie je wystawia tylko to mozy byc ma³e

znalaz³am t± pi³kê któr± ksi±dz szuka³


Magda, ksi±dz napisa³, ze na czwartek!!

wiem bo ksi±dz potem to zmieni³


Ja te¿ moge pomóc ale zawsze rano i pi±tek

Okaza³o siê, ¿e mogê byæ w poniedzia³ki, wtorki, ¶rody i soboty. Wiêc równie¿ jestem chêtna do pomocy

Nie chcê robiæ Ksiêdzu konkurencji

Pamiêtasz roraty z dzieciñstwa? A mo¿e chcia³by¶ to prze¿yæ jeszcze raz, ale zupe³nie inaczej – ju¿ jako cz³owiek bardziej dojrza³y? Je¶li tak, to zapraszamy Ciê na roraty dla m³odzie¿y, czyli dla Ciebie. Szansa na spotkanie swoich znajomych, na wspóln± rado¶æ i na modlitwê. Szczególna propozycja dla Ciebie brzmi: Zakochaj siê na Roratach!

Czekamy na Ciebie razem z Twoimi znajomymi!
Ps. Koniecznie przynie¶ ze sob± lampion

Kto obieca³ na jutro materac? Pompka ju¿ jest (dziêki Ktosiu). Trzeba przyj¶æ WCZE¦NIEJ, ¿eby go napompowaæ. Je¶li nikt siê nie zg³osi, to proszê zabraæ Lolkowi karimatê.
ja siê zg³osi³am

to nie mam tej pompki??bo mia³am przynie¶æ.....
Czwartek:
Lolek - Wiktor
Zuzia - jaka¶ Koziczka 1
Marysia - jaka¶ Koziczka 2
Tata, czyli p. Wojty³a - p. Spliner
W zakrystii s³ychaæ boiskowe odg³osy: podaj, mocniej itp. Zuzia z Marysi± pukaj± w stolik, "wchodz±" i przy drzwiach robi± unik przed wylatuj±c± pi³k±; s³ychaæ wrzask Taty - gooolll, reemmiiisss

- Z: Brawo p. Wojty³a, to sztuka strzeliæ takiego gola reprezentacyjnemu bramkarzowi naszej klasy, no no! A tak w ogóle to dzieñ dobry

- M: Serwus Lolek, dasz siê wyci±gn±æ na spacer i ping-ponga?
- Lolek: (rozk³adaj±c podrêcznik, który trzeba zabraæ) Ojej, na dzi¶ zaplanowali¶my z Tat± powtórkê z niemieckiego; (Tata siedzi sobie z gazet± i okularami na nosie, spogl±da na m³odych, gdy o nim mowa)
- M: Przecie¿ do matury mamy jeszcze czas!
- L: Tak, ale muszê te¿ szanowaæ czas taty (ten czytaj±c kiwa z aprobat± g³ow±). Ale wiecie co, zostañcie na chwilê, przynajmniej trochê pogadamy. Co planujecie po maturze?
- Z: Je¶li z rodzicami nie znajdziemy pieniêdzy na studia, pewnie poszukam pracy.
- M: Ja bym bardzo chcia³a studiowaæ matematykê. A Ty? Zostaniesz pewnie ksiêdzem?
- L: Nie jestem godzien. Pojedziemy z Tat± do Krakowa. Chcê i¶æ na polonistykê. To pierwszy krok, ¿eby zostaæ aktorem.
- M: Ch³opie, co ty na g³owê upad³e¶?
- Z: Nie dla Ciebie takie ¿ycie!
- L: (¶miej±c siê) I Wy mi to mówicie? Zupe³nie jakbym s³ysza³ moje ciotki. "Lolek aktorem"(przedrze¼niaj±c ciotkowy g³os). Nie mog³y pogodziæ siê z tym, ¿e móg³bym spróbowaæ si³ na scenie.
Uff. Trochê tekstu jest, ale dacie radê. I macie to zrobiæ swobodnie, z luzikiem, gadacie przecie¿ ze sob±!
Rekwizyty: materia³owa pi³ka, podrêczniki Lolka, gazeta i bryle p. Wojty³y
P.S.
Nie sprawdzi³em literówek...
Czy ja dobrze rozumiem, ¿e moja rola polega na tym, ¿eby mieæ "bryle", kiwaæ g³ow±, spogl±daæ z nad okularów i czytaæ gazetê? Bo mojego dialogu nie widzê

PS. Zmieni³em pseudonim na forum ju¿ z tydzieñ temu, ¿eby ludzie nie kombinowali

Pi±tek:
Lolek - Wiktor
p. Mieczys³aw Kotlarczyk - Micha³ J.
Zosia - Koza1
Telimena - Koza2
Ewa Horeszkówna - Koza3
Gerwazy - Erwin1 (przynie¶æ miecz; w oryginale rapier "scyzoryk")
Protazy - Erwin2 (przynie¶æ "wokandê trybunalsk±", czyli notes, + filok)
Jankiel, Jacek Soplica - Tomek S.
Oprócz wspomnianych rekwizytów Panie przynosz± bluzki, kiece, wisiorki z tamtej epoki (badnijcie se w necie), Panowie flinty, my¶liwskie atrybuty.
Oprócz tego, ¿e bêdzie wielka improwizacja, to maj± byæ EMOCJE, bo dzi¶ usztywni³o Was maksymalnie - macie siê tym bawiæ, tym bardziej, ¿e jutro gracie... teatr

- W bocznej kaplicy gwar; p.Kotlarczyk rozdziela role - mówi fest g³o¶no: Zosi± bêdzie..., Telimen±..., Gerwazym..., Protazym...A teraz id¼cie dobraæ rekwizyty. Wszyscy wychodz± (pod balaski przy ksiêdze), pokazuj±c sobie kiecki, szable, flinty. Z zakrystii wychodzi Lolek.
- Zosia: (zauwa¿a go, rzuca mu siê na szyjê) Cze¶æ Lolek, bêdziemy piêkn± par±

- Lolek(jakby usztywniony, nieobecny, ignoruje pytanie): A gdzie jest p. Mieczys³aw?
- Zosia: Zaraz przyjdzie.
- Lol: Id¼, poczekam na niego.
Wychodzi p.Kotlarczyk, Lolek do niego podchodzi i wali prosto z mostu, dobitnie, sucho, g³o¶no: Rezygnujê z teatru. Bêdê ksiêdzem.
- p.Kotlarczyk:Lolek, zlituj siê, co ty chcesz najlepszego zrobiæ?(za³amuje rêce itp. mówi g³o¶no, reszta aktorów przestaje grzebaæ w rekwizytach, zamiera na chwilê, potem komentuj± szeptem, ich zdziwienie, niedowierzanie, smutek, irytacja, pukanie w czo³o, itp.)
- Lol: Dok³adnie to przemy¶la³em.
- p. Kotl: Jeste¶ naszym najlepszym aktorem, ma³o tego, jeste¶ pewnie jednym z najlepszych aktorów w Polsce!
- Lol: Moja decyzja jest ostateczna.
- p. Kotl:Zupe³nie ciê nie pojmujê. Przecie¿ wiesz, ile mo¿esz zrobiæ ze swoim talentem, a ksi±dz? Wsadz± ciê do jakiej¶ zabitej dechami wiochy, a tam bêdziesz uczy³ religii zmierz³e dzieci i s³ucha³ spowiedzi podstarza³ych pañ.
- Lol: Wiem, ¿e bêdziesz mnie przekonywa³, ale to bezskuteczne. Ju¿ postanowi³em: bêdê ksiêdzem.
P.S.
Napiszcie proszê, kto zagra i przyniesie rekwizyty!
Zagram

Mogê

Zosta³em przydzielony do Jacka Soplicy, czy to jaki¶ inny Tomek S.? (np. Tomek Strzoda?

Tzn. chêtnie zagram, tylko chcia³em siê upewniæ

I czy jaki¶ rekwizyt mam przywdziaæ?



Super!
Tak Tomku, to Ty

Sikorki, za³atwcie w szkole Ch³opów!
P.S.
UWAGA!
Potrzebujê od jutrzejszego wieczora prostego odtwarzacz mp3. Na zamianê dam na czas rorat mój bardziej skomplikowany, który niestety nie nadaje siê do prostej czynno¶ci puszczenia muzyczki z zakrystii...
Wtorek, 6 grudnia, 6.30
ks. Wojty³a - Ada¶
6 lasek - 6 lasek

Zajawka na wyjazd do Zakopca, bo kwitn± krokusy.5 Kóz spotyka siê na dworcu PKP (przyda³aby siê tablica KRAKÓW, abo "co¶ kolejowego"). Nagle wpada nr 6 i biadoli, ¿e:
- Przed chwil± spotka³am Jacka i powiedzia³ mi, ¿e przeprasza, ale ch³opcy nie jad±, bo maj± trudne zaliczenie, a boj± siê wylecieæ z powodu wyjazdu z ksiêdzem, boj± siê, ¿e kto¶ doniesie.
Przychodzi x. Wojty³a, ubrany w górski strój wycieczkowy.
- Koza1: Ch³opcy nie jad±, z naszej wycieczki nici.
- x. W: To mo¿e pojedziecie ze mn±?
- Koza2: Nie boi siê ksi±dz?
- Koza3: Gdyby to wysz³o na jaw w³adze komunistyczne zrobi± wszystko, by ksiêdza o¶mieszyæ!
- x. W: Przecie¿ nie robiê nic z³ego. By³oby gorzej, gdybym m³odym dziewczêtom pozwoli³ spêdziæ noc na dworcu. O! Poci±g przyjecha³. Id¼cie ju¿ zaj±æ miejsce, zawi±¿ê jeszcze sznurowad³o.
- Koza 4: (z pewnego oddalenia, stara siê mówiæ do reszty, ¿eby pozostawiony na peronie x.W. nie s³ysza³) Ale jak my do niego bêdziemy siê zwracaæ? (robi± miny, jak to kobiety podczas "intensywnego my¶lenia"

- Koza 5: Dziêkujemy ksiêdzu, ¿e z nami pojecha³.
- x.W: Nie ma za co.
- Koza6: Mamy nadziejê, ¿e to nie ostatnia wycieczka.
- Koza1: Na nastêpn± zapewnimy ju¿ mêsk± obsadê.
- Koza2: Wiêc bêdzie ksi±dz z nami je¼dziæ? To super! Jest tylko jeden problem...
- x.W: Ju¿ siê wam sprzykrzy³o?
- Koza3: Ale¿ nie! ¦wietnie siê rozmawia i w ogóle. Tylko...nie wiemy, jak do ksiêdza mówiæ, ¿eby nie zdradziæ. Rozumie ksi±dz?
- x.W: (z u¶miechem) No tak, to rzeczywi¶cie komplikacja. Jak to rozwi±zaæ?
- Koza4: Mamy pseudonim. Czy mogliby¶my mówiæ do ksiêdza "Wujku"?
- x.W: A to zabawne. Nigdy nie mia³em siostrzenic ani bratanków. A wiêc "Wujek"? Zgoda, niech tak bêdzie

- Kozy5 i 6: Dziêkujemy...Wujku

P.S.
Trochê tekstu jest, najwa¿niejsze, ¿eby p³ynnie szed³ - to nie mo¿e byæ recytacja tekstu, lepiej co¶ opu¶ciæ, zmieniæ kolejno¶æ, ale trza prze¿ywaæ! I bez mikrofonu bêdzie, bo to was ogranicza. I gadaæ g³o¶no, przodem do ludzi.
Rekwizytów ekstra nie trza - jakie¶ plecaki, mo¿e peleryny. Jedynie trza pokombinowaæ, jak stworzyæ dworzec PKP...
Ja nie jestem w stanie przynie¶æ rekwizytów - nie mam ju¿ u mnie w domu ¿adnych karabinów... Tak¿e jak kto¶ ma a nawet nie gra, to niech przyniesie, to sie nie zmarnuje

I w ogóle nie mam pomys³u na charakteryzacjê Jacka Soplicy... Mogê graæ Jankiela? Wtedy bym ubra³ po prostu p³aszcz, skombinowa³ jarmu³kê


monika koza 5



Ja bym chcia³a we wtorek, obojêtnie jaka koza.
Kinga, Koza 1

Kasia koza 6

jo chca byæ kaza 4
Niech bêdzie koza trzecia

A jak mamy siê ubraæ?
mi siê zdaje ¿e tak turystycznie

Ja tego "zegaru"co mówi³am to niestety nie mogê za³atwiæ

¦roda:
- x. Wojty³a - Wiktor
- kard. Wyszyñski - ?
- Przechodzieñ1,2,3,4,5 itd.
Wojty³a w niezbyt kap³añskim stroju bierze ode mnie mikrofon, chodzi po ko¶ciele i pyta Warszawiaków: przepraszam, którêdy do siedziby Kard. Wyszyñskiego? Kto¶ odpowiada "nie wiem", kto¶ "daj mi pan spokój", kto¶ "ciszej z tym pytaniem, bo jeszcze nas zamkn±", kto¶ w koñcu tak t³umaczy drogê, by Wojty³a móg³ trafiæ... pod wej¶cie do zakrystii

- kard.W: Takiej nowiny lepiej nie s³uchaæ na stoj±co, niech ksi±dz siada. (Wojty³a przesuwa krzes³o, by byæ twarz± do ludzi) Ojciec ¦wiêty mianowa³ ksiêdza biskupem pomocniczym arcybiskupa Baziaka. Czy ksi±dz przyjmuje?
- x. W: Eminencjo, jestem za m³ody, mam dopiero 38 lat...
- kard. W: Z tego siê szybko leczymy. Proszê nie sprzeciwiaæ siê woli Ojca ¦wiêtego.
- x. W: Przyjmujê.
- kard. W: No to idziemy na obiad.
- x. W: (Wojty³a wstaje) Eminencjo, czy po wyroku skazany mo¿e mieæ jeszcze prawo do ostatniego s³owa? Przyjecha³em tu z Mazur. Z grup± przyjació³ byli¶my na sp³ywie kajakowym. Czy móg³bym do nich wróciæ? Obieca³em im.
- kard. W: Ale ksi±dz jest oryginalny! Ale to dobrze. To m³odzi ludzie?
- x. W: Tak, by³em ich duszpasterzem na studiach.
- kard. W: Niech ksi±dz biskup jedzie. Z serca b³ogos³awiê!
- x. W: (znów przyklêka, ca³uje pier¶cieñ) Dziêkujê!
Generalnie to nie mogê w ¶rodê, wiêc chyba kto inny bêdzie musia³ zagraæ ks. Wojty³ê.
Poniedzia³ek:
2 osoby, akcja dzieje siê w Meksyku, wiêc mama prezydenta mo¿e zaszaleæ z kieckami i bluzkami itp.

1) prezydent Meksyku, Lopez Portillo
2) jego mama

- M: Lopez, musisz co¶ wymy¶liæ, ¿eby papie¿ przylecia³ do Meksyku. Takiej okazji nie mo¿emy przegapiæ.
- L.P.: Ale¿ mamo, wiesz przecie¿, ¿e to niemo¿liwe. Meksyk jest pañstwem ¶wieckim i nie uznajemy Watykanu. Jak sobie wyobra¿asz wizytê g³owy pañstwa, które w ¶wietle naszego prawa po prostu nie istnieje?
- M: Nie znam siê na waszej polityce, ale takiego absurdu jeszcze nie s³ysza³am. Ca³y ¶wiat mówi o tym cz³owieku. Je¶li przyjedzie do nas, to bêdzie mówi³ tak¿e o Meksyku. A w dodatku to bêdzie jego pierwsza podró¿ za granicê! Czy politycy s± a¿ tak ¶lepi, ¿eby to lekcewa¿yæ?
- L.P.: Rozmawia³em z naszym ministrem spraw wewnêtrznych. Jest przeciwny tej wizycie...
- M: A ty, przepraszam, kim jeste¶? Prezydentem, czy ch³opcem na posy³ki swojego urzêdnika? B±d¼ mê¿czyzn±, Lopez! Poka¿, ¿e masz w³asne zdanie!
Wtorek:
3 osoby, a w zasadzie 2+g³os z off'u(czyli z zakrystii z bezprzewodowego).
1) Odpicowana sekretarka
2) tow. Gierek
3) g³os tow. Bre¿niewa
- G: (przechodzi z zakrystii w stronê ambonki z papierzyskami po pach± i mówi do sekretarki siedz±cej przy ma³ym stoliczku, pisz±cej co¶; na stoliczku stoi stary telefon, wazonik) Pani Wiesiu, idê poæwiczyæ przemówienie, nie ma mnie dla nikogo. (p. Wiesia u¶miecha siê przymilnie i potwierdza, ¿e kap³a skinieniem g³ow±. Gierek instaluje siê na ambonie, æwiczy gesty, przek³ada kartki. Sielankê przerywa d¼wiêk telefonu. Odbiera Wiesia, wstaje z wra¿enia, dr¿y jej druga rêka, 3krotnie powtarza" tak", bierze telefon i truchcikiem, na szpilkach leci do Gierka)
- W: Towarzyszu Sekretarzu! Towarzyszu Sekretarzu! Wiem, ¿e mia³am nie przeprzeprzeszkadzaæ, ale Momomoskwa na linii...(podaje telefon, Gierek siê usztywnia, rzuca tekst przemówienia, chwilkê odczekuje, odchrz±kuje i siêga po s³uchawkê)
- G: Halo, s³ucham.
- B: (w zakrystii gada przez bezprzewodowy, zanosi mu go ministrant) Towarzysz Edward? Tu Leonid Iljicz Bre¿niew.
- G: Witam towarzyszu sekretarzu generalny, jak wasze zdrowie?
- B: (ostrzej) Nie bawmy siê w kurtuazjê. Co wy tam wyprawiacie? Mówi±, ¿e chcecie zaprosiæ papie¿a do Polski.
- G: Tak, stwierdzili¶my, ¿e to wa¿ne dla kraju.
- B: Czy¶cie na g³owê upadli?! Z tego bêd± same k³opoty!
- G: Towarzyszu sekretarzu generalny, k³opotów to ju¿ mamy wiele. Musimy trochê uspokoiæ ludzi, bo coraz wiêcej jest niezadowolonych.
- B: I tak chcecie to zrobiæ? Dajcie im wiêcej miêsa, a Wojty³ê trzymajcie z daleka.
- G: Ale¿ towarzyszu, polski rz±d nie mo¿e nie przyj±æ polskiego papie¿a. Przecie¿ to by³by skandal miêdzynarodowy.
- B: Powiedzcie mu, przecie¿ to m±dry cz³owiek, ¿eby o¶wiadczy³, ¿e jest chory i nie mo¿e przyjechaæ.
- G: Ale to niemo¿liwe.
- B: (prawie wrzask) Jak to niemo¿liwe?! Gomu³ka by³ lepszym komunist± ni¿ wy. Odmówi³ wjazdu Paw³owi VI i nic takiego siê nie sta³o. A wy trzêsiecie portkami!
- G: Towarzyszu, mnie polityczny rozum ka¿e wpu¶ciæ papie¿a. Nie mamy innego wyboru.
- B: Róbcie jak uwa¿acie, ale ¿eby¶cie tego pó¼niej nie ¿a³owali
Trochê tekstu jest, ale na dobr± sprawê wszystko do czytania, wiêc Panowie - euforycznie proszê siê zg³aszaæ


Ksiê¿e, widzê, ¿e w Poniedzia³ek jest z tym Mexicano boy`em.. kiepsko bêdzie ze mn±. Ja mam na 8:00 do szko³y... i przed 7:00 jadê... A pierwszy przedmiot to zawodowy...
Wg tekstu - ja jestem mam± prezydenta w poniedzia³ek

Micha¶, jego siostra i ja jutro walczymy rano

Dobrze by³o Towarzyszu! Szczególnie jak p. Wiesia targa³a wtyczk± telefonu po zolu i ³apa³a furgaj±ce kwity przemówienia

P.S.
Swoj± drog±, co¶ Ty tam Chopie przitargo³?
Co tam by³o? Ju¿ mówiê, m.ni: tekst;D, przyrzeczenia lektorskie, arkusz odp z Ewangelii wg. ¶w. Marka, kartki próbne z drukarki na wy¶rodkowanie, ustawienia akapitów, tekst kabaretu w celi.... OGÓLNIE: ¶ciepki


Uwaga!
Ostatnia (!) w tym roku scenka: Poniedzia³ek, 19.12, godz. 6.30
- Osoby:
1) Konrad
2) Zuza
3) Paulina
4) Niezliczony T³um M³odzie¿y w Toronto

- Rekwizyty: Lornetka, karimaty, koc dla Pauliny, chustka na g³owê, flagi do machania, peleryny i parasole, plecaczki, ca³y pielgrzymkowy dobytek

T³um M³odzie¿y rozbija siê obozem w nawie Matki Bo¿ej, mog± se tam ju¿ byæ od pocz±tku rorat. Najbli¿ej ¶rodka ko¶cio³a siedzi Paulina - opatulona kocem, z chustk± na g³owie (zakrywaj±c± szczelnie w³osy aktorki, bo Paulina ich...nie ma). Obok niej Konrad i Zuza (troszkê z boku, staraj± siê gadaæ tak, ¿eby nie s³ysza³a). Czê¶æ towarzystwa le¿y, czê¶æ siedzi. Kto¶ chrapie, kto¶ wo³a:
- Cz³owieku, to nie tartak!!! (mo¿na chrapi±cego potraktowaæ flag±, patyczkiem itp.)
Kto¶ pyta o termos, kto¶ o kanapki. Mo¿na gadaæ po angielsku, niemiecku, hiszpañsku, czy jak tam chcecie.
- Nagle s³ychaæ d¼wiêk burzy, deszczu. Zaczyna siê poruszenie, poszukiwanie i zak³adanie peleryn, otwieraj± siê parasole, "walka" z nimi, bo wieje.
- Konrad: Zaczynam ¿a³owaæ, ¿e¶my siê tu wybrali. Wpierw noc pod go³ym niebem, a teraz ta ulewa.
- Zuza: (Patrzy przez lornetkê, ju¿ wtedy, gdy K. do niej mówi, podaje j± K. i wo³a) Zobacz! Wiatr zniszczy³ czê¶æ o³tarza!
- K: Przecie¿ Papie¿ mia³ tu odprawiæ Mszê!
- Z: Ciekawe, czy w ogóle tutaj dotrze...
- K: (Tak, ¿eby Paulina nie s³ysza³a) Martwiê siê o Paulinê. Tak chcia³a tu przyjechaæ. To mog³o byæ jedno z jej ostatnich marzeñ...
- Z: No tak. Chemioterapia nic nie da³a. Teraz bidulka siedzi tu i trzêsie siê z zimna i wilgoci.
- K: (Przybli¿a siê do P., siada przy niej, obejmuje ramieniem) Przepraszam, ¿e¶my Ci zgotowali los wodnika Szuwarka.
- Paulina: (stara siê u¶miechn±æ i nie trz±¶æ zbytnio) Spokojnie Konradzie, jestem Wam tak bardzo wdziêczna, ¿e mnie tu przywie¼li¶cie...
Zamykam uroczy¶cie tegoroczny w±tek roratni:
DZIÊÊÊKUUUJÊÊÊ



Ma siê rozumieæ mam na my¶li Wszystkich Graj±cych & C.O z Anio³em na czele

Skrót C.O oznacza ca³a Opatrzno¶æ ?



Te¿ siê w³a¶nie zastanawia³am....

Skrót C.O oznacza ca³a Opatrzno¶æ ?



Ja bym stawia³a na tlenek wêgla albo Company, tylko mi to pierwsze jakos do kontekstu nie pasuje

Niech Wam bêdzie, byk, jak nic

Ostatnia pro¶ba - trza pomóc Szkodnikom nagrody rozdawaæ

Szkoda, ¿e ju¿ rorat nie ma


Uwaga! Ju¿ za chwileczkê, ju¿ za momencik...

Hahahaha dokladnie za 72 godz i 3 min! ³ooo ta poranne liczenie

¦RODA, 4grudnia
3 osoby:
- Franciszek - Wiktor
- trêdowaty ¿ebrak - Kamil W.
- Innocenty 3 - Micha³ P.
SCENKA 1:
Franciszek wraca z wojny i wiêzienia. Ubrany, jak ustalili¶my + jakie¶ "elementy militarne". Parê drobnych w kieszeni. Czeka za wahad³owymi drzwiami z lewej strony ko¶cio³a. Wychodzi, jak mówiê, ¿e z wojny wraca nieszczê¶liwy. Pod obrazem Maryi pod kocem siedzi ¿ebrak. Zaczyna siê ruszaæ, jak mówiê, ¿e Franciszek wraca. Franciszek wpierw go mija, potem siê wraca, podchodzi i wciepuje do miseczki drobne. Znów odchodzi, ale zatrzymuje siê, drapie po g³owie, wraca - staje przy nim (bokiem!), przytula i ca³uje w czo³o. Odchodzi mówi±c, ¿e ju¿ nie chce tak ¿yæ, ¿e na nic ta sakiewka, zbroja, stroje, maj±tek ojca itp. Klêka przy krzy¿u i pyta: Czego Ty Panie ode mnie chcesz? Po chwili ciszy mówi: ja? mam odbudowaæ Twój Ko¶ció³? Ale jak? Pewnie chodzi o ten zniszczony, który mija³em... K³ania siê i WARTKO ucieka do zakrystii ubraæ worki b±d¼ habit.
SCENKA 2:
Jak powiem o ¶nie papie¿a, zaczyna siê akcja. Micha³ le¿y ca³y czas na materacyku przykryty kocem (pod obrazem Mi³osiernego). Mo¿na pomy¶leæ, czy przypadkiem nie móg³by spaæ na siedz±co, ¿eby byæ lepiej widocznym

CZWARTEK, 5 GRUDNIA
Klara - Magda M.
Franciszek - Wiktor
Mama Klary - Aga J.
Tata Klary - Tomek
Braciszkowie: Pawe³ (brat Rufin), Rafa³, Kamil, Karlik
Brat Rufin wybiega z salki dla chorych i zmyka do zakrystii. Za nim wychodzi Klara w peruce i sukni. Za ni± rodzice. Oczywi¶cie Klara wychodzi jak chmura gradowa, rodzice równie¿. Klara obchodzi balaski, opiera siê o nie, splata na brzuchu rêce i ma naburmuszon± minê. Do balasek podchodz± rodzice. Ojciec ma w rêce sakiewkê.
Tat - kuzyn Rufin od 3 lat miesza Ci w g³owie tymi opowie¶ciami o Franciszku!
Mam - ³adny mi Biedaczyna z Asy¿u - to¿ to wariat! Nikt przy zdrowych zmys³ach nie chodzi od wsi do wsi pielêgnuj±c tych trêdowatych...
Tat - ...i odbudowuj±c ko¶cio³y. Klaro! Masz ju¿ 16 lat, czas na powa¿nie pomy¶leæ o przysz³o¶ci.
Klara - /nie odwracaj±c siê, mówi ze spokojem/ Dobrze wiecie, ¿e tak jak Franciszek chcê ¿yæ tylko dla Boga.
Tat - o co to, to nie. Dzi¶ Niedziela Palmowa, w³a¶nie wybrali¶my dla Ciebie mê¿a. Nawet posag przygotowany /potrz±sa sakiewk±/. KLARA gdy to s³yszy odwraca g³owê w ich stronê, robi "du¿e oczy" i krêci g³ow± z wyrazem twarzy "no way"

Mam - posied¼ tu jeszcze 5 min., och³oñ i wracaj, bo najwy¿szy czas na sen. Jeszcze Kasiê zarazisz tymi historiami. Dobranoc. /bierze pod rêkê tatê i wychodz± do salki, zamykaj± drzwi/
Klara - nie mogê, po prostu nie mogê! /ogl±da siê do ty³u i... ucieka do zakrystii/
Wychodzi Franciszek, Klara, braciszkowie.
Franciszek - jeste¶ pewna, ¿e chcesz dobrowolnie wybraæ ubóstwo, zrezygnowaæ z bogactwa i przepychu?
Klara - tak Franciszku, przecie¿ wiesz, ¿e marzê tylko o tym, by ca³kowicie ¿yæ dla Boga. Jak ty i twoi bracia (pokazuje na nich)
Franciszek - przyjmij zatem znak ubóstwa (ciacha w³osy i nak³ada worek/habit)
PI¡TEK, 6 GRUDNIA
Miko³aj - Micha³
Tata - Tomek
3 siostry - Pati, Monia i Kazia
S³odziaki - mo¿e siê zdarzyæ, ¿e braknie ministrów do rozdowania bajtllom bombonów, wiêc czekom na piêkne panie, kere pomogom

Miko³aj - /wychodzi z zakrystii ubrany w "biskupie szaty". Rozgl±da siê, patrzy w niebo/ Jaki piêkny dzieñ! Szkoda czasu na "nicnierobienie" - Ewangelia i dobro domagaj± siê dzia³ania. /Wyci±ga ró¿aniec/ Zacznijmy od modlitwy. /idzie pod obraz NSPJ/
3 siostry - /po chwili, gdy Miko³aj milknie wychodz± z salki. Szepcz± do siebie. Pati zaczyna p³akaæ. Pocieszaj± j±, podaj± chusteczkê, smarka. Mówi±: "nie przejmuj siê, jeste¶ z nas najstarsza i najpiêkniejsza, mo¿e siê kto¶ ulituje..." P³acze jeszcze g³o¶niej

Miko³aj - zaintrygowany, niby przypadkiem s³yszy ten p³acz skrada siê ciut przesadnie, na palcach, "niby niezauwa¿ony za dzieæmi", w stronê dziewczyn, chowa siê.
Tata - /wychodzi z salki/ Oj kochane moje go³±beczki! Tak cierpiê razem z wami. Ale wiecie, ¿e ¿yjemy bardzo skromnie i naprawdê nie mam pieniêdzy na wasz ma³¿eñski posag, nie mówi±c o weselu. Tak bardzo ¿a³ujê, ¿e straci³em ca³y maj±tek. /siada na stopniu o³tarzowym i chowa twarz w d³oniach/
Miko³aj - w tym momencie Ptak siê zakrada i wrzuca przez dzieciaki i balaski woreczek z kasiurk± - mog± byæ ¶rubki, blaszki i inksze dzwoni±ce chabozie (one ju¿ siê przydadz± Franciszkowi na ¶roda!) fest blisko taty, ale ¿eby nikogo nie ubiæ

Tata + Cery - /zlatuj± siê,zagl± daj±, tata otwiera i krzyczy/: to cud! prawdziwy cud!
/Kazia podbiega do balasek, wychyla siê, macha rêk± na resztê, ci podbiegaj±, pokazuje drug± rêk± mówi±c/: widzia³am go! o tam! to chyba nasz biskup!
P.S.
UWAGA!
To info dotyczy ¶rody, czwartku i pi±tku. I wszystkich nastêpnych dni

1. Drogie aktory! Liczê na Was! Bawcie siê tym. Postarajcie siê nie staæ, jak ko³ki w p³ocie. Miejcie z tego rado¶æ.
2. Zadbajcie o REKWIZYTY!!! Upewnijcie siê, ¿e WSZYSTKO JEST! £apcie ze sob± kontakt na forum, fb, szkole, itd., ¿eby niczego i nikomu nie brak³o.
Dziêêêki.
W razie k³opotów wiecie gdzie i jak mnie ¶cigaæ.
Hohoho ksiadz przez te roraty bedzie 1000 razy szybciej pisal

Eeee a j± mam ubraæ t± br±zow± tunike i co¶ jeszcze?
WTOREK, 10grudnia
1. ¦w. Dominik – Wiktor
2. Br. Albert – Pawe³ D.
3. Br. Jan – ?
4. Kobieta – albo dwie

5. ¯ebrak – Kamil W.
6. Anio³ – ?
Rekwizyty: Krzes³o, ¶wieca + zapa³ki, Pismo ¦wiête, obrusik, habit (to dla Dominika). Chleb na obrusiku (anio³), 2 bu³ki, ma³y koszyk wiklinowy (kobieta). Torba (mêska!) na ramiê albo jaki¶ worek. Habity z worków. Koc + przebranie bezdomnego, miseczka.
Gdy powiem, ¿e Dominik z 100 braci mieszka³ przy ko¶ciele ¶w. Sykstusa, wys³a³ (sam idzie pod obraz MB, zapala ¶wiece, k³adzie na balaski, siada, otwiera Pismo, czyta) Jana i Alberta do miasta po ja³mu¿nê, 2 apacze wychodz± z zakrystii (bior± ode mnie mikrofon), przeciskaj± siê przez dzieci mówi±c:
Albert – To ostatnia dzielnica. Chodzimy od rana, a ju¿ prawie 15.00!
Jan – Je¶li tu nic nie dostaniemy, zawiedziemy braci.
Albert – I bêdziemy g³odowaæ! (Id± na lewo)
Gdy bracia mówi±, z bocznych drzwi wychodzi kobieta/y, pods³uchuj± rozmowê, podchodzi do nich, z koszyka wyci±ga 2 bu³ki, daje im:
Kobieta – Przyjmijcie to proszê. Wiem, ile Dominik i Wy dla nas robicie… (odchodzi).
Jan – Bo¿e dziêki Ci za dobrych ludzi!
Albert – Nie wrócimy z niczym, choæ to i tak niewiele (obchodz± balaski z lewej strony, natykaj± siê na bezdomnego, który wy³azi spod koca, gdy obok niego przechodz±)
Bezdomny – bracia, ulitujcie siê (wyci±ga miseczkê)!
Bracia siê zatrzymuj±, patrz± na siebie, otwieraj± torbê, podaj± bu³ki mówi±: nie mamy ani grosza, tylko te chlebki. Id±, zauwa¿a ich Dominik, zamyka Pismo i u¶miechniêty wybiega im na spotkanie.
Dominik – Duch ¦wiêty mi wszystko powiedzia³! (bierze ich za bary) Chod¼cie, Pan nakarmi swoje s³ugi! (rozk³ada obrusik obok ¶wiecy, wyci±ga rêce nad pustym obrusem i odmawia b³ogos³awieñstwo pokarmu


¦RODA, 11 grudnia, godz. 17.00
Antoni – Ptak
Bracia – 1. Wiktor /czuwaj na Emilami;)/, 2. Rafa³, 3. Kamil (habit, worki, sanda³y! - przynajmniej jeden z braci)
Podobnie jak wczoraj Dominik (w sutannie), tym razem Antoni wychodzi pod obraz MB, rozk³ada na balaskach obrusik, k³adzie ¶wiecê, zapala (zapa³ki!!!), sprawdza, czy dzwoneczek dzia³a (przyniosê go), zanosi go na skraj balasek, przed koszyczek, bierze Pismo, siada (krzes³o!), otwiera, robi znak Krzy¿a, czyta. Oczywi¶cie bierze ode mnie mikrofon. Co¶ przy robocie mo¿e do siebie gadaæ


Bracia – tradycyjnie wchodz± bocznym wej¶ciem, dzwoni± dzwoneczkiem, Antoni mówi ju¿ idê, w czym mogê s³u¿yæ? Zamyka Pismo, ¿wawo podchodzi.
Bracia – 1. prosiliby¶my o jak±¶ strawê i nocleg, 2. I jak±¶ ³atê, bo habit siê przedziera 3. Mo¿e jaki¶ stary kawa³ek skóry siê znajdzie, ¿eby sanda³y zreperowaæ?
Antoni – Kim jeste¶cie moi bracia?
Bracia – 1. jeste¶my wêdruj±cymi ¿ebrakami, 2. uczniami Franciszka z Asy¿u.
Antoni – Z Asy¿u? Przecie¿ jeste¶my w Coimbrze w Portugalii?!
Bracia – 3. No i w³a¶nie idziemy do Maroka
Antoni – Do Maroka? Przecie¿ to szaleñstwo i¶æ ponad 1000 km na piechotê i to bez grosza w kieszeni! Ale po co?
Bracia – 1. g³osiæ Ewangeliê muzu³manom.
Antoni – Muzu³manom? I mówicie to tak spokojnie, bez lêku? To niesamowite, wrêcz niewiarygodne!!!
PI¡TEK, 13 grudnia, godz. 17.00
Jadwiga – Aga J.?
Henryk Brodaty – Pawe³ D./ Ptak, (gdy Pawe³ nie dotrze. Popro¶cie Wiktora o sza³owy strój)
Spowiednik - Wiktor
3 ubogich: Rafa³, Kamil, …?
3 zo³zy, damy dworu: …?…?…?
Jadwiga ubrana w skromn± sukniê. Przygotowane jakie¶ pantofelki, ale ze sznurówkami. Boso. Podobnie jak 3ubogich.Dla nich ma w d³oni 3 pieni±¿ki. Damy na galowo (komers itp.) – w rêkach wachlarze, nosz± per³y, z³ote kety itd. Król obleczony jak król, a spowiednik jak spowiednik

Z salki wychodz± 3 zo³zy, id± za chrzcielnicê, w drodze gadaj± jak najête, jedna przez drug±, o balach, szlachcicach, hrabiach, at³asach, per³ach, po prostu babskie sprawy

Z zakrystii wychodzi król, za nim spowiednik:
Sp. – Wasza Wysoko¶æ! Przepraszam, ¿e tak w drodze, ale nie o¶mieli³bym siê specjalnie czasu Waszej Wysoko¶ci marnowaæ. Chcia³em tylko zawiadomiæ, ¿e wezwano mnie do klasztoru i muszê na 3 dni dwór opu¶ciæ.
Król – Ale¿ oczywi¶cie. Roz… (przerywa w pó³ zdania, bo z salki wychodzi Jadwiga z ubogimi, 2 z nich obejmuje ramionami, daje wszystkim po pieni±¿ku i mówi: „id¼cie z Bogiem!”, Id± na swoje standardowe pozycje, czyli pod filar z boku. Sp.+ król obserwuj± to z opadem szczeny, król pokazuje rêk± na bose stopy).
Zo³zy – (niby nie wiedz± o co chodzi, ale wypatruj± tego, na co wskazuje król. Dostrzegaj± Jadwigê po bosoku i chichocz± ukradkiem, która¶ pokazuje „kuku na muniu”)
Król – No niech Ojciec zobaczy! Ja ju¿ nie mam si³, aby jej te fanaberie wybiæ z g³owy. Ca³y dwór siê ¶mieje z jej dobroci i umartwieñ. Niech¿e Ojciec jeszcze przez wyjazdem co¶ zaradzi. Zostawiam Was. (wk³ada w d³onie spowiednika buty, on chowa je za siebie) Jadwigo pozwól! Ojciec ma Ci co¶ do powiedzenia (zwiewa do zakrystii)
Jadwiga – O! Mój ukochany spowiednik! Szczê¶æ Bo¿e Ojcze!

Ojciec – (czuje niezrêczno¶æ sytuacji) Yyy Szczê¶æ Bo¿e Waszej Mi³o¶ci. Ten tego, gdyby jednak zechcia³a Wasza Mi³o¶æ przyj±æ te botki i zawsze je nosiæ, by³bym niezmiernie rad (wyci±ga zza siebie buty i podaje Jadwidze, ona odbiera i mówi).
Jadwiga – s³owo spowiednika wiele dla mnie znaczy, wiêc z rado¶ci± wype³niê to zalecenie (u¶miecha siê; zmieszany ojciec sk³ania g³owê i zwiewa za królem do zakrystii. Jadwiga odwraca za nim g³owê, wi±¿e sznurówki, zak³ada na szyjê i mówi) Bêdê nosiæ, bêdê

(Zo³zy tê scenê obserwuj± z podziwem i z zawstydzeniem)
Du¿o bylo na oazie chêtnych wiec jak cos zastanie to ja to wtedy wezmee hehehe

mozesz jutro byc tym kims o kogo sie sprzeczalysmy bo ks Michal nikogo wtedy nie wybieral a jak powiedzial "Magda" to chyba nas upominal albo cos bo ks nie pamieta


¿em co ?
Ty byæ i gites

Ja na anio³a siê piszê

nooo a te kobiety to Magda K i Monika M

zatrzasne Cie chyba !
proszê, ulicê znasz, zapraszam! <3

a i AGA potwierdza swoje wcielenie w Jadwige, a KURA w zo³za wciela siê ! nooo

Ja mia³am byc te¿ zo³z±


nikt nie polaz³ w sensie kura, ale sa trzy wiêc jeste¶ ZO£Z¡ !

Hehe trochê nie ogarniam


nie martw siê bele kto¶ ogarnioo np jo hehe

A nie mo¿ecie po prostu skopiowaæ listy z obsad± ról i w miejsce pytajnika wpisaæ imiê???
Jadwiga – Aga J.
Henryk Brodaty – Pawe³ D./ Ptak, (gdy Pawe³ nie dotrze. Popro¶cie Wiktora o sza³owy strój)
Spowiednik - Wiktor
3 ubogich: Rafa³, Kamil, ...?
3 zo³zy, damy dworu: …?…?…?
A¿ do momentu, gdzie znikn± pytajniki...
Jaaa nie pomy¶la³am hoohho !

Jadwiga – Aga J.
Henryk Brodaty – Pawe³ D./ Ptak, (gdy Pawe³ nie dotrze. Popro¶cie Wiktora o sza³owy strój)
Spowiednik - Wiktor
3 ubogich: Rafa³, Kamil, ...?
3 zo³zy, damy dworu: Kasia, kura i ja moge

Proszê

¦RODA, 18 grudnia, godz. 17.00
Marcin de Porres – Ptak
Prze³o¿ony zakonny – Wiktor
Banda: …?…?…?…?…?…?…?
Herszt bandy – Tom Sz.?
Marcin wychodzi bocznym wej¶ciem w stronê chrzcielnicy. Mówi: O, jeszcze ten kawa³ek przy murku mi zosta³! Zamiata pod³ogê, co¶ sobie pod¶piewuje przy robocie. Indianin (z przybr±zowion± gêb±, jakim¶ „wbitym” no¿em, tradycyjnie spod deki, z peruk± od Krysi, w sanda³ach i worku) zaczyna pojêkiwaæ, Marcin rozgl±da siê, ale nikogo nie dostrzega. Dopiero przy balaskach siê orientuje. Porzuca miot³ê, zaci±ga go na schody, deka pod g³owê, pyta jak siê czuje itd., wyci±ga nó¿, zak³ada jaki¶ banda¿, chustkê itp. wyjête z kapsy. Prze³o¿ony siedzi na krze¶le – jak Antoni – po drugiej stronie, co¶ czyta. S³yszy ha³as, odwraca siê, wyra¿a dezaprobatê. Podchodzi.
– Prze³o¿ony: Przecie¿ wyra¼nie zabroni³em przebywania na terenie klasztoru komukolwiek, kto do niego nie nale¿y! Bracie Marcinie, to wielki przejaw niepos³uszeñstwa! I jeszcze k³adziesz go ca³ego we krwi do swojego ³ó¿ka. Pewnie jeszcze ma wszy.
– Marcin: (dopiero teraz przestaje pielêgnowaæ Indianina, wstaje, klêka, dotyka czo³em pod³ogi przed prze³o¿onym) Proszê Ojca o wybaczenie, wszystko odpokutujê… (ojciec idzie na swój sto³eczek, Marcin wraca do Indianina, po chwili jednak krêci g³ow±, zrywa siê, idzie do ojca, dzwoni dzwoneczkiem)
– P.: Proszê!
– M.: (klêka) Chcia³em jeszcze raz pokornie przeprosiæ.
– P.: Nie mam ci tego za z³e, ale musia³em ukaraæ twoje niepos³uszeñstwo.
– M.: Niech mi ojciec wybaczy mój b³±d, ale proszê mnie w swojej dobroci pouczyæ raz jeszcze. Bo nie przypuszcza³em, ¿e nakaz pos³uszeñstwa jest wa¿niejszy ni¿ nakaz mi³o¶ci.
– P.: (zszokowany, podnosi go i trzyma za d³onie) Oj Bracie! Teraz widzê, ¿e bardzo siê myli³em. Dajê Ci pe³n± swobodê dzia³ania w pe³nieniu dzie³ mi³osierdzia na terenie klasztoru.
– M.: Ju¿ mam pomys³ na ma³y szpitalik, zw³aszcza dla Indian i niewolników. I jeszcze jedno: nie zechcia³by mnie Ojciec… sprzedaæ?
– P.: S³ucham?
– M.: Bo nie mam ju¿ pieniêdzy z ja³mu¿ny na wykup niewolników. Niech Ojciec to przemy¶li, a tymczasem pójdê do miasta, mo¿e co¶ uzbieram. (odwraca siê, w tym czasie z bocznych wychodzi banda, boss siedzi w zakrystii, stykaj± siê ze sob± przy balaskach. To jest dobry moment, ¿eby Indianin siê dyskretnie stleni³ do zakrystii

– Bandyta1: Braæ go! 2.Do herszta z nim! 3,4,5,6,7Imrowizuj±

– Boss: (wychodz±c drapie siê po brzuchu i wyciera d³oni± usta, jakby w³a¶nie mu przeszkodzili w pa³aszowaniu kurczaczka:]) Cooo jeeest?!
– Banda: Zobacz, co mamy!
– (niespodziewanie wcina im siê w gadkê Marcin, ze spokojem, u¶miechem) Dobry wieczór, Señor:)!
– Boss: (zdziwko) E, ty chyba nie wiesz, przed kim stoisz!!!
– M.: Wiem, du¿o o tobie s³ysza³em. Dlatego tym bardziej proszê, by¶ do³o¿y³ jak±¶ ofiarê dla moich g³odnych i chorych!
– Boss: (zdziwko max, maca siê po kapsach, wyci±ga sakiewkê i daje Marcinowi. Oczywi¶cie banda równie¿ w totalnym opadzie szczeny)
P.S.
Zwracam uwagê na wystêpuj±ce REKWIZYTY! Postaram siê przynie¶æ sakiewkê i dzwoneczek. Indianin ³apie kontakt z Krysi± w sprawie peruki i "solarium"

CZWARTEK, 19 grudnia, godz. 17.00
Albert – Ptak
Przyjaciel Malarz – Wiktor
Bezdomni: kobieta z dzieckiem na rêkach, staruszka, pijak z butelk± i kogo tam jeszcze wymy¶licie – jakie¶ 6-8 osób
Albert ubrany elegancko, jaka¶ artystyczna apaszka, mycka. Wychodzi z salki o kuli, bo ma protezê. Mówi: co robiæ? Co robiæ? Wszêdzie biedni. Muszê zobaczy, gdzie ¿yj±. Wci±¿ s³yszê Twoje s³owa – cokolwiek uczynili¶cie jednemu z tych najmniejszych, mnie¶cie uczynili. Gdy koñczy to mówiæ spod koców (pod obrazem Mi³osiernego)wynurzaj± siê bezdomni. Brzdêk flaszek. Kaszel, rumor, stare, dziurawe ciuchy wieszane na balaskach, p³acz dziecka, „ucisz tego bachora, posuñ siê, to moje miejsce, idziemy ¿ebraæ” itd. Mówiæ g³o¶no!
- Albert (dochodz±c do chrzcielnicy, staje jak wryty, wrêcz odrzuca go smród) Bo¿e Drogi! Przecie¿ tu jest jak w piekle! Nie mogê ich tak zostawiæ i po prostu wróciæ do swoich obrazów i kariery… (odchodzi, po drodze rozwi±zuje krawat, apaszkê itp., ¶ci±ga marynarkê albo p³aszcz i zak³ada habit le¿±cy na krze¶le po drugiej stronie, pod obrazem MB i szybko wraca mówi±c): umar³ Adam Chmielowski, a narodzi³ siê brat Albert. Chwila wahania i „wchodzi”.
- B1: A Ty czego tu?! Masz przynajmniej chleb albo pieni±dze?
- Albert: Na razie oprócz Jezusa nie mam ju¿ niczego.
- B2. No to po co¶ przylaz³?
- Albert: Bo chcê Go na¶ladowaæ. Panu Jezusowi cierpi±cemu w Was nie mogê odmówiæ.
CHWILKÊ POGADAM I CZ.2
- Przyjaciel Malarz (wchodzi z salki, paradnie, artystycznie ubrany, dzwoni dzwoneczkiem. Albert gdzie¶ tam kogo¶ pielêgnuje, daje jedzenie itp. Towarzystwo jest ju¿ w miarê ciche, s³ychaæ ¶miech. Wstaje 1 z brzegu)
- B3 S³ucham Pana.
- P. M. Dzieñ dobry. Ja do Adama Chmiel…yyy tzn. do brata Alberta. Stary przyjaciel. (B3 wo³a Alberta)
- (ooo witaj, witaj, dobrze Ciê widzieæ, zmieni³e¶ siê, a ty nic a nic itp. Siadaj± na schodkach przy krzy¿u) Powiedz mi tak szczerze: walczy³e¶ o Polskê – straci³e¶ nogê, by³e¶ malarzem. Czy teraz w tym habicie znalaz³e¶ to, czego szuka³e¶?
- Albert (u¶miecha siê) Widzisz, rozda³em w tym roku 20 tys. bochenków chleba, 12 tys. porcji kaszy, dajê nocami dach nad g³ow± setkom tych, którzy go nie maj±. Niech Ci to bracie s³u¿y za odpowied¼. I co z tego, ¿e zrobi³bym karierê ¿yj±c tylko sam dla siebie. Jezus w nich nauczy³ mnie, ¿e trzeba byæ dobrym jak chleb, który le¿y na stole, do którego ka¿dy mo¿e podej¶æ i ukroiæ kawa³ek dla siebie.
PI¡TEK, 20 grudnia, godz. 17.00
Matka Teresa - ?
2-3 siostry - …?…?…?
Ojciec ¯elazek – Wiktor
Ch³opiec - ?
Bezdomni z dworca – 5 os., powtórka z Alberta
Umieraj±ca kobieta/mê¿czyzna - ? (to mo¿e byæ Kamil W., bo ³atwo go bêdzie przesmyczyæ do „szpitala”)
Pielêgniarka - ?
Lekarz/2pielêgniarka - ?
Uwaga! Pe³na mobilizacja! Duuu¿o osób, ale pi±tek, wiêc damy radê. Ostatnia scena.
Nagranie – TRAIN. Z salki wychodzi Matka Teresa z siostrami (powoli, stoj± przy balaskach przed ambon±; czytaj± z niej, jakby tam wisia³ rozk³ad jazdy,S2 pokazuje palcem, S1 ociera pot z czo³a). Bezdomni ju¿ na miejscu, tym razem w rogu pod obrazem MB. Siedz± na kartonach, mog± nawet w nich siedzieæ! Równo z koñcem nagrania wylatuje z zakrystii o. ¯elazek i Ch³opak. Maj± walizkê i jak±¶ torbê, a w niej colê. Lekarz z pielêgniark± siedz± od pocz±tku Mszy na dywanie w rogu pod obrazem Mi³osiernego.
- o. ¯: Szybko, musimy z³apaæ ten poci±g (podchodzi do mnie i pyta, dajê mu mikrofon) Przepraszam, gdzie peron 1?
(id± z ch³opcem do balasek przy chrzcielnicy, wyciera twarz chusteczk±) Uf, jaki ukrop, jak nic z 45 stopni.
- Ch³opiec: Jak na patelni! Ojcze, proszê zobaczyæ – siostry!
- o. ¯. Mamy jeszcze cole? Zanie¶ im szybko, zanim odjad±. (ch³opiec biegnie, podaje, mówi proszê! Siostry nie dziêkujê, nie mo¿emy tego przyj±æ, m³ody wraca)
- Ch³opiec (do o. ¯.) Siostry nie chc±!
- o. ¯. Jak to nie chc±? (podchodzi Matka Teresa)
- M. T. Szczê¶æ Bo¿e. Jestem Matka Teresa.
- o. ¯. Szczê¶æ Bo¿e. Ojciec Marian ¯elazek. Dlaczego siostry nie pij± coli?
- M. T. Mamy tak± regu³ê: nie przyjmujemy nic w czasie podró¿y. Poza tym na dworcu jest wielu biednych. Kupi³by ojciec im wszystkim ten napój?
- o. ¯ (zawstydzony) Nie… Zawstydzi³a mnie siostra. Potraktowa³em Was lepiej, ni¿ tych, którym Wy s³u¿ycie.
- Ch³opiec (trochê nerwowo) Przepraszam Ojcze, ale w³a¶nie nasz poci±g zaraz odjedzie. (obaj zmykaj± do zakrystii wo³aj±c do sióstr: Z Panem Bogiem!)
- S1 (pozosta³e siostry, gdy Matka rozmawia z ¯elazkiem podchodz± do bezdomnych, kucaj±, sprawdzaj± têtno itp.; jedna bardzo przejêta wo³a po „Z Panem Bogiem”) Matko Tereso! Szybko, proszê zobaczyæ!
- M. T. (nachyla, dotyka g³owy) Dziêki Bogu jeszcze ¿yje. Zobaczcie, a¿ trudno rozpoznaæ, czy to mê¿czyzna, czy kobieta… Zna j±/go kto¶? (w zale¿no¶ci, jaka p³eæ siê zg³osi do roli – trza bêdzie uwa¿aæ! /pyta pozosta³ych bezdomnych/). Spróbujmy, trzeba jak najszybciej do szpitala! („szpital” siê podnosi i co¶ tam uk³adaj±, jakie¶ strzykawki, narzêdzia, banda¿e, leki – rekwizyty!)
- (nios± chorego, przy chrzcielnicy na balaskach dzwoneczek; pigu³y siê wadz±, która ma i¶æ otworzyæ, „³askawie” podchodzi)
- M. T. (obserwuje tê scenê i wo³a) Czy kto¶ nam pomo¿e? On/ona umiera.
- P1 (nachyla siê, odrzuca j±, zatyka nos) Przykro mi, nie mo¿emy jej przyj±æ. I tak nie po¿yje d³u¿ej ni¿ kilka godzin.
- P2 (równie¿ podesz³a) Najlepiej odnie¶ j± tam, gdzie j± znalaz³a¶. My nie mo¿emy nic zrobiæ.
- (M.T. patrzy na nie z godno¶ci± i stanowczo¶ci±, trzyma ca³y czas chor± w d³oniach – pomy¶lcie, jak to zrobiæ, ¿eby siê nie zabiæ… praca zespo³owa?)
- P1 No dobra, po³ó¿ j± tutaj (jaki¶ koc przy chrzcielnicy)
- P2 Ble, ja nie dotknê³abym trêdowatej nawet za tysi±c funtów!
- M.T. Ja te¿ bym tego nie zrobi³a za tysi±c funtów… Dobrze siostry. To teraz ruszamy do urzêdu miasta. (¶mig do salki)
da³am to po po³udniu na facebuczka

jutro to ks wy¶lê, my¶lê, ¿e bez "pytajników"

Tyle je...
¦RODA, 18 grudnia, godz. 17.00
Marcin de Porres – Ptak
Prze³o¿ony zakonny – Wiktor
Banda Bolu¶a: Kinga K Natalia K Magda M, Monika M …?…?…?
Herszt bandy – Tom Sz.
CZWARTEK 19 grudnia godzina 17:00
Albert – Ptak
Przyjaciel Malarz – Wiktor
Bezdomni:
kobieta z dzieckiem na rêkach- Iwona S
staruszka- Natalia K
pijacy z flaszkami:
-Kinga K
-Magda M
ten który ¶pi- Monika M
...?
...?
PI¡TEK 20 grudnia godzina 17:00
Matka Teresa - Dominika Gancarczyk
2-3 siostry -Magda M, Kasia O
Ojciec ¯elazek – Wiktor
Ch³opiec - ?
Bezdomni z dworca – 5 os., powtórka z Alberta
-Monika M
-Kinga K
-Natalia K
-
Umieraj±ca kobieta/mê¿czyzna - ...? (to mo¿e byæ Kamil W., bo ³atwo go bêdzie przesmyczyæ do „szpitala”)
Pielêgniarka - Iwona S
Lekarz/2pielêgniarka - ?
Na czwartek wszystko jest, a na piatek bedzie hehe

Po cie¿kich trudniach i poszukiwaniach, ale s± wszystkie role na pi±tek obstawione!



PI¡TEK 20 grudnia godzina 17:00
Matka Teresa - Dominika Gancarczyk
2-3 siostry -Magda M, Kasia O
Ojciec ¯elazek – Wiktor M
Ch³opiec - Mateusz Mryka
Bezdomni z dworca – 5 os., powtórka z Alberta
-Monika M
-Kinga K
-Natalia K
- Filip Warzecha
- Kuba Nocoñ
Umieraj±ca mê¿czyzna - Kamil W³.
Pielêgniarka - Iwona S
2pielêgniarka - Natalia Janota