Wolontariat - jak zrealizować zalecenie spowiednika?
Katalog znalezionych frazWÄ tki
- agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
- Nominowani w konkursie Barwy Wolontariatu 2013 - 8. B. Śpica
- PODANKO
- Wakacje, podróşe, wycieczki
- Terry Pratchett
- Podpalacz idiota :)
- 25 maj - ORGANIKA
- BĂłg jest potÄgÄ caĹego wszechĹwiata.
- Sozotechnika egzamin
- Podanie Arten-Pl
- Podanie Pino
agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
Spowiednik zalecił mi zaangażowanie w wolontariacie, by wyjść z egoistycznego zamknięcia w sobie, wychodzić z domu sprzed internetu i mieć zajęcie (obecnie nie mam pracy). Wypadałoby być posłuszną spowiednikowi, ale nie czuję w sobie potrzeby pomagania innym ludziom przez bezpośrednią służbę. Co mam zrobić by zrealizować zalecenie spowiednika? Przymierzam się do zadzwonienia do Caritasu, ale nie wiem co odpowiedzieć gdy zapytają mnie o motywację, że spowiednik mi kazał czy na siłę wzbudzić w sobie pragnienie pomagania ludziom? Czy w Caritasie jest potrzeba prac nie tylko w bezpośredniej służbie człowiekowi, ale także prac administracyjno-organizacyjnych? Bo nie czuję się na siłach w bezpośredniej pomocy ludziom starszym, dzieciom, chorym, niepełnosprawnym, ubogim. Czy takie podejście jakie mam nie zdyskwalifikowałoby mnie od samego początku moją kandydaturę na wolontariuszkę? Mam obawy czy nadawałabym się na wolontariuszkę, a spowiednik mi tak zalecił. Co robić?
Wolontariat można realizować nie tylko w Caritasie. Jest mnóstwo organizacji pozarządowych, fundacji itp. Można także być wolontariuszem w muzeach i innych instytucjach kultury. Poszukuj w internecie, popytaj. Mozliwe, że Twoje umiejętności zawodowe by się gdzies przydały.
Od Caritasu chcę rozpocząć poszukiwania. Może potrzebują do prac administracyjnych, bo wszystko trzeba jakoś zorganizować. Ale mam lęk przed pierwszym kontaktem, co mam powiedzieć, że szukam zaangażowania w wolontariacie w pracach administracyjnych, bo nie czuję się na siłach odwiedzać staruszki w DPS czy wymyślać zabawy dzieciom w świetlicy?
Jeśli w Caritasie mi nie wyjdzie, gdzie mogę jeszcze szukać możliwości zaangażowania?
www.ngo.pl
Czemu sadzisz, ze zapytaja Cie o motywacje? Mozesz po prostu powiedziec, ze masz takie wyksztalcenie i taka pomoc oferujesz, ze w tym czujesz sie dobrze. W koncu zglaszasz sie dobrowolnie:) Moze najpierw zorientuj sie np przez internet co robi Caritas, jakie sa formy wolontariatu i zglos sie do konkretnej.
Mnie nie pytali dlaczego sie zglosilam

Moze jestes w stanie pomoc pojedynczym osobom, np w wypelnieniu PITu - we wlasnym zakresie albo wlasnie przez caritas - z tego co pamietam, w tamtym roku chyba organizowano cos takiego w Krk (ale pewna nie jestem). Parafialne oddzialy Caritas rozprowadzaja zywnosc - potrzebne sa czesto osoby do rozladunku tej zywnosci, rozprowadzania. tutajpoczkategori
tak jak powiedziano powyżej, jest mnóstwo możliwości realizowania się w bezinteresownej pomocy. Nikt Cię nie pyta o motywację, a już na pewno nie na wstępie pracy.
tylko w tym przypadku, z takim pytaniem jakie zadałaś, pojawiły się u mnie takie myśli:
- wątpię, żeby spowiednik kazał Ci zaangażować się wolontariat, co najwyżej dał wskazówkę, że może tam mogłabyś się odnaleźć, dlatego nie szukaj na siłę jakiej pracy społecznej, tylko zastanów się, czy rzeczywiście to by Tobie odpowiadało. Pracę w wolontariacie wykonuje się z własnej potrzeby, a nie z przymusu. Jeśli pójdziesz do pracy, bo ktoś Ci tak kazał, to może się okazać, że praca nie da Ci satysfakcji i nie da rezultatu takiego, o jakim myślał ów spowiednik. A jemu zapewne chodziło, żebyś znalazła się wśród ludzi, którzy robią coś dobrego i zaraziła się od nich radością z tego co robią dla innych
- w Caritasie na pewno jest dużo pracy, również papierkowej. Wątpię jednak, żeby ktoś Ci dał na dzień dobry pracę przy np. prowadzeniu ksiąg rachunkowych. tam już za pewne jest bardziej lub mniej stała grupa ludzi, która jest w temacie i może się bać dać tak odpowiedzialną pracę komuś obcemu. Ale pokaż się tam z takiej strony, że chcesz, że Ci zależy;
- Jeśli nie chcesz pracować ze starszymi czy z dziećmi to może zacznij pracę od jakiś mniejszych, ale równie ważnych rzeczy - pomóż w zbiórce odzieży/ żywności w parafii / w Caritasie, zapytaj czy nie potrzebują kogoś to np. segregowania darów. A potem, jak poznasz tamtejszych ludzi, spodoba CI się atmosfera w danej pracy, to przemyśl, czy nie zostać na dłużej i nie pomagać w trudniejszych sprawach, takich jak prowadzenie biura
- poszukaj w internecie, może w twoim mieście jest centrum wolontariatu. Jest to taki twór, który z jednej strony szuka i szkoli wolontariuszy, a z drugiej strony szuka miejsc, gdzie mogą pracować. Oni pomogą znaleźć dla Ciebie najwygodniejszą pracę (wiem, bo sama pracowałam w takim centrum ok 2 lat)
- pamiętaj, że przede wszystkim musisz znaleźć jakąś pracę zarobkową, a wolontariatem wypełnić wolny czas.
- może w Twojej parafii/ na osiedlu/ w mieście będzie niedługo organizowana jakieś święto/ odpust/ wydarzenie, gdzie potrzeba rąk do pracy przy np. ustawianiu krzeseł, rozdawaniu napoi, sprzedaży losów na charytatywnej loterii. Może tutaj znalazłabyś swoje miejsce.
powodzenia w szukaniu zajęcia:) trzymam kciuki

sądzę że spowiednikowi chodziło o pomoc ludziom - osobiście
nie w siedzeniu za biurkiem, pewnie chciał bys dostrzegła inny trudniejszy swiat
Mi też się wydaje, że spowiednikowi chodziło szczególnie o właśnie otworzenie się nie innych ludzi, a nie zamknięcie się za biurkiem. Czy to była pokuta, czy spowiednik tylko zasugerował coś takiego? Jeśli to była sugestia, warto ją rozważyć, ale oczywiście nie musisz tego robić jeśli, aż tak nie czujesz się na siłach. Myślę jednak, że spowiednik wie co robi, sugerując coś takiego. Inaczej wątpię żebyś znalazła sposób na wyjście ze swojego zamkniętego świata. Może suso powinnaś na początku, tylko przychodzić i obserwować jak inni zajmują i dogadują się z dziećmi, chorymi ludźmi. Może na razie masz tylko obawy przed kontaktem z innymi, ale po czasie odkryjesz, że nie jest to takie straszne. Moim zdaniem inny sposób wolontariatu, czyli praca papierkowa, owszem jest chwalebna, ale w Twoim przypadku nic nie zmieni.
Sama chodziłam na wolontariat i na początku byłam trochę sceptyczna. Zabrały mnie tam koleżanki, tylko one trafiły do grupy z dziećmi autystycznymi, rysowały sobie, bawiły się z nimi. Ja sama trafiłam do grupy z dziećmi z ADHD. Byłam tam jedynym wolontariuszem i jeszcze jedna pani prowadząca. Na pierwszych zajęciach chciałam uciec, zwłaszcza, że dzieci pokazały się od najgorszej strony. Później nie było już tak strasznie, dzieci były bardzo fajne o ile nie miały napadów agresji. Dzięki temu nauczyłam się trochę innego podejścia do dzieci, rozważania każdego słowa i swojego ruchu. Dużo mi dały te zajęcia, chociaż tak na prawdę nie odczuwałam wcześniej potrzeby takiego doświadczenia i poszłam tam tylko ze względu na koleżanki.
Też sądzę, że najłatwiej by było zacząć od własnej parafii. Akurat trwa kolęda, więc pewnie proboszcz się orientuje kto jakiej pomocy potrzebuje.
I naprawdę z pewnością nie chodzi o to, żeby zajmować się jak pielęgniarka jakąś staruszką, ale może np. trzeba jej zrobić zakupy, albo odśnieżyć albo poczytać książkę albo po prostu pomóc dojść/dojechać w niedzielę do Kościoła itp.
I zgadzam się z Nianią, że pewnie nie chodziło spowiednikowi o papierkową robotę, ale właśnie o poznanie innych aspektów czyjegoś trudnego życia.
Myślę, że nie chodziło mu o to, by "wypełnić jego zalecenie i mieć zaliczoną spowiedź" tylko właśnie o coś głębszego - co raczej trudno poczuć przy pracach administracyjnych, nawet wykonywanych za darmo.
I nie bój się suso - przecież nikt Cię nie rzuci nagle na głęboką wodę w żadnej fundacji. Dla początkujących są z pewnością zajęcia odpowiednie dla nich.
Ja zachęcam do rozejrzenia się przede wszystkim w swojej najbliższej okolicy. Bo przecież nie chodzi o to, by móc sobie powiedzieć "jestem wolontariuszką w Caritasie" i poczuć się dumną, tylko o to, by tak komuś pomóc, "by nie wiedziała lewa ręka co czyni prawa". Czyż nie?
ja kiedyś chodziłam do domu starców dla lekarzy, bynajmniej nie żeby cokolwiek pomagać czy organizować ale po prostu porozmawiać

nikt Cię na pierwszy rzut nie wyśle do jędzy, tylko wybiorą miłą staruszkę

a ja nie do końca zgodzę się z z tym, że praca za biurkiem nie daje tyle, co z ludźmi potrzebującymi. Przez dwa lata pracowałam w wolontariacie właśnie za biurkiem. Z podobnych przyczyn co susa - nie czułam się na siłach iść do staruszków czy grupy dzieci. Dobrze się czułam tonąc w papierach więc w ten sposób pomagałam jak mogłam. Przy okazji szkoliłam nowych wolontariuszy i udzielałam się w akcjach typu zbiórka żywności. Myślę, że mieli ze mnie większy pożytek, niż gdybym poszła do np. hospicjum. Każdy powinien robić to co lubi i co potrafi. A przy okazji przy KAŻDEJ PRACY WOLONTARYJNEJ ma się kontakt z ludźmi potrzebującymi - nawet siedząc za biurkiem - oraz z ludźmi, którzy się udzielają na różne sposoby i w ten sposób dają przykład. Ja osobiście wiele się od tych ludzi nauczyłam. A do pomocy starszym ludziom dojrzałam dopiero po kilku latach (zakupy, przygotowanie posiłków, pielęgnacja chorych stóp staruszka) i wtedy byłam przerażona przed I potkaniem, a potem to tak się zaprzyjaźniliśmy, że hej

Więc myślę, że czy to susa, czy kto inny, jeśli chciałby pomagać zza biurka - niech tak pomaga. źle na tym nie wyjdzie

W zupełności zgadzam się z Naną - nawet papierkowa robota wymaga kontaktu z ludźmi, komunikacji ze współpracownikami itp. Powodzenia!

susa ja chodzę na wolontariat do zakładu opiekuńczo-leczniczego, mam swoją Babcie (2 pensjonariuszka niestety zmarła jakiś czas temu), naprawdę nie jest źle. Mogłabyś iść w takie miejsce (dom starców, DPS) i popytać czy nie potrzebują np. kogoś do dekorowania sal, upiększania itp. W takich miejscach działają pielęgniarki środowiskowe, które organizują różne "imprezy" - gotowanie, wspólne kawy, może na początek mogłabyś tylko przyglądać się i pomagać?
Podobnie to zresztą wygląda w świetlicach środowiskowych (do Domu Dziecka mogą Cię tak od razu nie wziąć).
A może zacznij od schroniska dla zwierząt?
Do pracy z ludźmi trzeba przede wszystkim nie bać się ich inności,bo to widać od razu ten dystans i potem trudno się w sobie zebrać.
Nawet jeśli nie zdobędziesz jakiegoś zajęcia biurowego, nie od razu rzucą Cie na głęboką wodę, naprawdę.
Z resztą tego co pisały dziewczyny sie zgadzam.
Kochasz zwierzeta(albo choc czy je lubisz)? Jesli tak to proponuje pomoc w schornisku - poglaskanie kota, wyprowadzenie psa na krotki spacer z boksu w ktorym spedza cale zycie.
myślę, że spowiednik miał raczej na myśli pomoc ludziom, a nie zwierzętom...
dając takie zadanie, chciał, by Susę ono kosztowało jakiś wysiłek
i chciał niejako zmusić ją,
by się przełamała,
by się otworzyła na innych
taka pomoc zwierzętom to w tym przypadku dogoterapia, a nie praca nad tym, nad czym zapewne ksiądz chciał, by Susa w sobie rozruszała
myślę, że spowiednik znając Susę, uznał, że ona nie zlekceważy takiej pokuty,
że ją niejako ją zmusi, do obcowania z ludźmi i otworzenia się na świat, że przestanie szukać ludzi w wirtualnej rzeczywistości, a zacznie ich szukać w realu

Też myślę, że chodziło głównie o ludzi, żeby np. widząc ich trudną sytuację nie stawiać siebie w centrum wszechświata.. tylko łyknąć trochę pokory, zaufania do Boga i otworzyć się na drugiego człowieka.
ja uważam, że ten wolontariat nie powinien być dla susy jakąś torturą, jak nie lubi pracy np. z dziećmi po co ma się na siłę do tego pchać, nie zagwarantujecie, że to polubi, może tylko się zniechęcić, jak odpowiada jej papierkowa robota to niech spróbuje, nie wykorzysta talent jaki ma by pomóc innym. A kontakt z ludzi jest wszędzie. Ja na przykład wolałabym pracować z dziećmi, a papierkowa robota byłaby dla mnie koszmarem i co doradzałybyście mi odwrotnie niż susie.
przecież praca papierkowa dla jakiegoś stowarzyszenia, to praca z ludźmi dla potrzeb ludzi właśnie
ja tylko napisałam, że na pewno ksiądz nie myślał o zwierzętach
nikt nie namawia Susy do pracy z dziećmi, gdy wie, że się do tego nie nadaje
nikt, kto wie, że nie nadaje się do dzieci, nie powinien z nimi pracować
jednak proponowanie głaskanie kotków i wyprowadzanie psów, to już moim zdaniem
nie było intencją księdza...
Pomoc zwierzetom to nie dogoterapia... Zwierzeta w schorniskach cierpia, sa chore, samotne, czesto glodne.
Ja tez mysle, ze spoiwednik mial na mysli pomoc ludziom ale jak widac susa sie obawia tego i woli papierkowa robote charytatywna. Mysle, ze w tym wypadku pomoc zwierzetom odnioslaby wieksze skutki bo chodzi o kontakt z cierpieniem a nie stosami papierow i cyferkami...
Pomoc zwierzetom to nie dogoterapia...
Kochasz zwierzeta(albo choc czy je lubisz)? Jesli tak to proponuje pomoc w schornisku - poglaskanie kota, wyprowadzenie psa na krotki spacer z boksu w ktorym spedza cale zycie.
mój odbiór był:
przyjdź pogłaskać kotka i pospacerować z pieskiem...
sorki

Jamila, może i pomoc zwierzętom odniosłaby większe skutki, niż robota papierkowa, ale to też moim zdaniem nie za bardzo o to chodziło. Bo susa ma raczej problem z w ogóle otworzeniem się na ludzi, przyjdzie pogłaskać kota, czy wyjść z psem, ale to są zwierzęta, z którymi nie można nawiązać takiej głębokiej więzi jak z drugim człowiekiem.
A ja myślę, że wystarczyłoby, żeby susa znalazła sobie pracę w jakimś sklepiku, gdzie musiałaby obsługiwać klientów, cały czas z nimi rozmawiać, doradzać im, wysłuchiwać ich żaleń, różnych historii. To też otwiera na kontakty z ludźmi. Siedząc w biurze, oczywiście są relacje ze współpracownikami, ale to są ciągle Ci sami ludzie i z czasem odezwanie się do któregoś z nich nie stanowi w ogóle problemu. W pracy, gdzie cały czas przewija się ktoś nowy, przy bezpośredniej obsłudze klienta, trzeba być otwartym, trzeba umieć wyjaśnić, zagadać, bo jest to konieczne.
Sama pracuję w sklepie i wiem jak bardzo mnie to otworzyło w ogóle na ludzi, chociaż nigdy zamknięta nie byłam. Ale teraz w ogóle nie czuję jakiejś obawy, żeby podejść do kogoś zupełnie obcego na ulicy i zapytać o coś, zagadnąć, czy w ogóle. Nie ma takiej nieśmiałości.
Potwierdzam. Sklep dobra sprawa.
Ja pracuję jako wet i groomer, ale to mimo wszystko jest tez praca z ludźmi.
Opowiadają mi swoje życiowe historie. Ostatnio przyszła do mnie pani (z kotem na kroplówkę), która na emeryturze zaczęła pracować jako telefoniczna wróżka i wydzwania do niej 80-latek, bo tak bardzo pragnie kontaktu z człowiekiem, a mieszka sam. Dzieci, wnuki rzadko go odwiedzają.. więc postanowił płacić za czyjąkolwiek uwagę.
nikt nie namawia Susy do pracy z dziećmi, gdy wie, że się do tego nie nadaje
nikt, kto wie, że nie nadaje się do dzieci, nie powinien z nimi pracować
Ja jestem zdania, że do pracy z ludźmi potrzebującymi serca, trzeba mieć powołanie, a nie idzie się tam z idealizmu czy by wyleczyć się z egoizmu, ale jest się tak poukładanym wewnętrznie że jest się tym ludziom w stanie dać coś z bogatego wnętrza, bo są oni bardzo wrażliwi. Dlatego dziwię się, temu zaleceniu spowiednika.
Znalazłam pracę w wolontariacie gdy trochę pogrzebałam w necie. Będę pracować w obsłudze klienta w biurze w bezpłatnym doradztwie prawnym (przyjmowanie i umawianie klientów)
A za półtora tygodnia idę do tego księdza to dopytam się szczegółów o co mu chodziło. Bo praca w tym wolontariacie jest do czasu znalezienia pracy zarobkowej by mieć jakąś praktykę. A chciałabym zaangażować się w Caritasie, ale najpierw w pracach administracyjnych, bo nie czuję się na siłach w pomocy ludziom to dopytam księdza jak przeprowadzić tą pierwszą rozmowę, bo czuję przed nią lęk.
i bardzo dobrze Suso

przyznam szczerze, że błyskawicznie znalazłaś coś bardzo konkretnego, super!
Silva, masz racje wyrazilam sie nieprecyzyjnie. Faktycznie chodzilo mi miedzy innymi o wyprowadzenie psa na spacer ale takiego ktory jest samotny lub chory i bardzo potrzebuje choc odrobiny czulosci bo cale zycie spedza w klatce, po pewnym czasie gdy nie zostanie zaadoptowany schornisko go usypia... MYsle, ze schorniska mozna czesto porownac do hospicjum...
ika ja wiem, ze tu chodzi o kontakt z ludzmi ale ja uwazam, ze sklep to nie dobry pomysl, nie chodzi o samo otworzenie sie na przecietnego czlowieka tylko wlasnie na to cierpienie, samotnosc itd. Poza tym w sklepie mozna rozmawiac z klientami a mozna sie tez w ogole nie odezwac nie liczac zdawkowego "dzien dobry".
Susa jak widze rozwiazalas juz swoj dylemat, nie chce przesadzac ale obawiam sie, ze spowiednikowi nie o taki wolontariat chodzilo... No ale przekonasz sie gdy pojdziesz do niego.
A ja myślę, że znalazłaś, Suso, bardzo db zajęcie


Też myślę, że dobrze wybrałaś Susa.

Wolontariat to przede wszystkim ma być pomoc ofiarowana drugiemu, nie tylko by samemu się podbudować i dobrze, że będziesz mogła zaoferować to co sama potrafisz najlepiej.
Zdecydowanie uważam, że to dużo lepsze rozwiązanie, niż pomoc w schronisku.
Powodzenia!

Zaletą tej pracy w tym wolontariacie jest to, że gdy rozpocznę normalną pracę to łatwiej przeżyję pierwszy dzień pracy i wejdę w rytm pracy, gdy mam cały czas praktykę w biurze i obsłudze klienta



Super wybrałaś! I doświadczenie Ci leci i radę spowiednika za jednym zamachem. A ja myślałam, że wolontariat polega zupełnie na czymś innym. Głupia jestem, takie piękne CV mogłam mieć.
super susa
