zlobek / opieka zewnatrzna nad dzieckiem ponizej 1 roku
Katalog znalezionych frazWÄ tki
- agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
- Pamiętna Zadyma z 1999 roku w NDG? Video (pamiętacie?)
- Dziwny problem. Od dziecka problem z ukł. immunologicznym!
- Umowa nr 49 z dnia 04 lutego 2013 roku
- Ważna rzecz w sprawie Patryka Geryla i 2012 roku
- Dług publiczny po 89 roku wzrósł kilkadziesiąt razy.
- 21 Maja 2011 roku Końca Świata nie będzie
- :/ - - 01 stycznia 2012 roku. o godz. 17.00.
- 26 czerwca 2006 - uroczyste zakończenie roku formacyjnego
- "NEON" jako najlepszy album roku 2010
- TERMINARZ WYSTAW I GIEŁD MINERAŁÓW W ROKU 2011
agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
Male pytanie do doswiadczonych mam! Czy dziecko okolo 7 miesieczne da sie zostawic na minimum 25 godzin tygodniowo (5 dziennie) w opiece takiej jak zlobek, opieka dziennej mamy (u niej w domu z grupa dzieci), czy lepiej sobie darowac? Docelowo byloby 45 godzin na tydzien, ale to chyba jak bedzie starsze...takie okolo roku?
Nie mowcie tylko, ze zalezy od dziecka bo skad mam wiedziec jakie bede miec
zdecydowac sie musze niedlugo, aaaaa!!!!!
A nie możesz zdecydować teraz na "tak" a najwyżej potem zrezygnować?
Dać to się pewnie da (i są albo kiedyś były na forum mamy, które tak robiły) ale dla mnie to jeszcze bardzo malutkie dziecko, które potrzebuje bardziej indywidualnego podejścia. Musiałabym mieć naprawdę trudną sytuację finansową żeby się na coś takiego decydować.
Poza tym bałabym się chorób - i tak musisz wtedy mieć kogoś kto zostanie z dzieckiem w domu...
Karafko, ja Ci napiszę, że dać się da, ale bez noża na gardle bym tego nie robiła

A nie możesz zdecydować teraz na "tak" a najwyżej potem zrezygnować?
Poza tym bałabym się chorób - i tak musisz wtedy mieć kogoś kto zostanie z dzieckiem w domu..
to juz w ogole bedzie problem, obojetnie kiedy ...

Mój mąż miał pół roku jak trafił do żłobka na ok. 7 h dziennie. Teściowa opowiada rzewne historyjki jak to jej dwuletnia córeczka odwiedzała braciszka płaczącego w łóżeczku. Jak na wredną synową najmocniej pamiętam ten element historii: "płaczącego w łóżeczku". Do żłobka, do którego chodziła moja córka (zaufanego i fantastycznego, z super kierownikiem) miałam dać roczniaka, ale nawet tam był miała stres dać mniejszego. Generalnie szukałabym bardzo opinii o placówkach.
No i oczywiście, że to niestety zależy od dziecka. Młoda w żłobku odnalazła się od razu, młody pójdzie dopiero do przedszkola, bo z nim jest masakra. Myślałam że rodzice ekstrawertycy mogą mieć tylko ekstrawertyczne dzieci, ale niestety, jako drugi trafił mi się tym, który najmniej ze wszystkiego akceptuje nowych ludzi.

Nieznajomej niani też bym się bała, więc nie wiem, czy powinnam się wypowiadać.

ja słyszałam od osoby pracującej w żłobku, że najlepiej dawać dziecko, które coś już chodzi, bo niestety maja cała grupe i nie moga jednemu dziecku uwagi poswiecac wiec jak nie chodzi to wiekszosc czasu siedzi samo sobie w łóżeczku, a musza sie zajmować reszta,
ale to w polsce, u was może lepiej jest, mniejsze grupy, musisz sie dowiedziec.
doczytałam o co chodzi...
A jakbyś dała 7 miesięczniaka, to jest opcja, żeby na początku chodził na max 1/2 dnia i bywał jeszcze krócej?
Nie dawałabym takiego malucha do żłobka.
jak juz się musi w takim wieku dziecko zostawic bez mamy to niania.
5h poza domem to jest bardzo duzo dla takiego malucha. tutajpoczkategori
doczytałam o co chodzi...
A jakbyś dała 7 miesięczniaka, to jest opcja, żeby na początku chodził na max 1/2 dnia i bywał jeszcze krócej?
na pewno jest faza przyzwyczajania, nie puscilabym z dnia na dzien na 5 godzin

tutaj zlobek nie ma az tak duzo wspolnego z naszymi starymi prlowskimi

kukulko niania prywatnie nie wchodzi w rachube. nie sadze, zebym zaufala i finansowo jest o wiele drozej niz miejski zlobek/dzienna mama.
Oczywisacie moge zostac 3 lata w domu, ale to nie dla mnie. Nie chodzi tez o kase (rok placa i mniej niz w PL ) ale o moje zycie zawodowe.
W tej sytuacji bym wybrała raczej dzienną mamę niż żłobek
też bym tak wybrała. I przy takich opcjach wolałabym chyba do roku być w domu, potem wrócić na cały etat - ale to moja opinia.
moje dzieci w wieku 1,5 roku szły do klubiku, ok. 2 lat do przedszkola - na cały dzień, tj. do ok. 15.30 od rana.
Tagesmuter ma do 5 dzieci... Nie przekonuje mnie to bardziej niż żłobek.
Karafko, chodziło mi o to, czy przez np. 2-3 miesiące można zostawić dziecko na 2-3 godziny, czy po okresie oswojenia się musi być pełne 5 h.
agu, ale wtedy nie moge isc do pracy i leca mi pelne miesiace macierzynskiego...a to jest moim zdaniem totalnie bez sensu.
Tagesmutter nie jest moim zdaniem zla, moja przyjaciolka miala dla swojego synka, chwalila sobie. No ale to bylo na wsi, dom, ogrod, marzenie...
Jakos tak mi sie wydawalao, ze dla dziecka jest lepiej jak pojdzie wczesniej na krocej niz odrazu na cale dnie...matko jak ja nic nie wiem o dzieciach

Tak, wiem, że mama dzienna ma do 5 dzieci, ale to jednak warunki bliższe domowym (wielodzietnym, hyhy) niż nawet najfajniejszy żłobek.
dziecko i praca...to bedzie ..... "przygoda"! juz to widac

Mój syn, jak miał 7 miesięcy, to nie pełzał, nie raczkował, nawet nie siedział. Płakał położony na podłodze, więc 90% dnia był na rękach. Nie wyobrażam sobie go w żłobku. Wolałabym go teraz zostawić na cały dzień od razu niż wtedy nawet na 2 h.
Moje żadne nie siedziało ani nie pelzalo w tym wieku byli po 5-8h dziennie w chuście w tym wieku
moi w wieku 7 miesięcy siedzieli jak się pomogło im usiąść albo czegoś się złapali, poruszali się raczkując. w pierwszym półroczu przekraczali 10 kg, nie dałabym ich nosić godzinami w tym wieku, abstrakcja totalna...
ale czy to az tak wazne, ze dziecko jeszcze spokojnie nie siedzi? przeciez zlobki biora od 4 miesiaca...
Myślę, że bardzo ważne. Niemowlak leżący w łóżeczku a pełzający i raczkujący za zabawkami to dwa światy. Mi nadal się przykro robi jak pomyślę, że np. mój mąż jako półroczny niemowlak leżał w łóżeczku u płakał i nikt nie spieszył się wyjmować go z łóżeczka.

ale czy to az tak wazne, ze dziecko jeszcze spokojnie nie siedzi? przeciez zlobki biora od 4 miesiaca...
Wazne o tyle, ze jak nie jest opiekunów 1:1, moze byc tak, ze dziecko bedzie leżeć i ryczęć, zanim ktoś podejdzie, bo trzeba będzie w tym samym czasie przewinąc np 2 innych dzieci co się obkupkały.
Sa dzieci, co beda wtedy leżęc, patrzec w zabawke, sufit ipt i im to lotto, a sa takie, co sie bedą darły jak ze skóry obdzierane (jak moje najstarsze i najmłodsze np) i stres do kwadratu.
Poza tym , jeśli będzie naręczne , to osoba opiekujaca sie kilkorgiem niechodzących dzieci nie da rady wziąc wszystkich na raz na ręce. No chyba że będą dzieic chodzace, a jedno czy dwoje takich co jeszcze nie siedzą,
generalnie chodiz o to, ze siedzenie/chodzenie/pełzanie to dla dziecka rozrywka odwracająca uwagę, wtedy dziekco się mniej drze.
dlatego jesli juz zostawiac takiego malucha, to w grupie, gdzie sa starsze dzieci (znów, im bliżej symulacji domu/naturlanego rozkładu wieku w rodiznie, tym lepiej, stąd napisałam, że dzienna mama może tyu byc lepsza niż żłobek).
generalnie moje doświadczenie jest takie, ze dziecko poniżej roku, niesiedzące, w jednym miejscu wyleży max 2-3 min ( w środku dnia, bo po wstaniu rano to dlużej - wyspane), potem trzeba wziąc na ręce i połozenie w inne miejsce nie pomaga, bo jest nuda i wycie.
ja mam z kolei wspomnienie jak moj noworodek był sam w klinice (noworodek, co powinien spac jak ta lala, jak sie naje), to ryczał, ryczał, ryczał, a wkącie łozeczka by ł rzucony smoczek, którym dziecko najwyraźniej pluło.
do dzis jest nerwowy i strasznei domagający się, zeby natentychmiast zaraz teraz spełnic jego potrzeby/prosby, jest juz duzy, wiec to kontroluje, ale to silniejsze od niego, obstawiam, z eprzez to, ze we wczesnym dziecinstwie nie mial komfortu natychmiastowej reakcji na potrzeby i wiedzial, z emusi wrzeszczec itd.
Mimo ze jak wyszedl do domu, nosilam w chuscie itp itd, bylam na kazde zawolanie itd, poczuciebycia olewanym i koniecznosci natychmiastowego dopominania sie o swoje w nim zostalo.
Mlodsza dwojka, ktora nie miala takich przezyc, jest cierpliwsza, potrafi czekac itd. Powrót do góry
Jak dziecko siedzi lub pełza to zaczyna się zajmować zabawą. Wcześniej w zależności od egzemplarza, albo nosisz większość czasu (ew. trzymasz na kolanach itp.), albo zabawiasz cały czas, bo dziecko samo do niczego nie podejdzie. Opiekunka ma kilkoro takich dzieci - nie wyobrażam sobie tego.
bo dziecko samo do niczego nie podejdzie.
a jak daszzabawke, to mu się znudzi albo bedzie plakac, bo chce po prostu towarzystwa doroslej osoby, polegajacego na przytuleniu.
Aha, karafko, nie chodzi o to, ze dziecko spokojnie nei siedzi (spokojnie to i do 8-10 lat nie siedzi nieraz ;), tylko o to, ze nie umie siedziec w ogole jeszcze.
generalnie ja uwazam, ze jesli oddac dziecko pod opieke na zewnątrz, to najwczesniej takie roczne, jak juz jest mobilne.
Wczesniej bym sie nie odwazyla dziecka wyslac do grupy rownolatków Powrót do góry
Karafka współczuje ci takich decyzji.
Mam znajomą w DE co dała rocznika do żłobka zaszczepiona na wszystko, zdrowa i rezolutna. W tym otoczeniu była jedną z wielu co ją przygnębiało i nie chciała chodzić, do tego infekcja za infekcją.
Ja bym chyba siedziła rok z dzieckiem, ale pod koniec tego czasu próbowała jakoś intergowac dziecko z innymi, wczesniej też jak można i się da. Potem praca na pół etatu a dziecko do dziennej mamy. Dopiero potem praca na cały etat. Jak dziecko te zmiany fajnie znosi to można po roku na cały etat, ale słabo to widzę. Dla mnie czas z dzieckiem jest bardo wazny, choć tęskie za pracą i ludźmi...
Karafka wszystko zalezy od dziecka i warunków w takich placówkach oraz od waszych godzin pracy.
Godziny pracy: 8:30-17:00 musimy byc w pracy. Ogólnie o 17 wychodzimy raz na miesiąc

Po roku iść na conajmniej rok na pół etetu idzie ale nie tak łatwo a jak tak to raczej nasram sobie do własnego gniazda...moze sie to bardzo negatywnie na mojej przyszłości odbić.
Bardzo ważne co mi piszecie, napewno poszerza pojęcie. No zobaczymy. Na weekend będziemy dziecię meldować do 10 placówek. Od kiedy i na ile godzin to musimy bardzo głęboko przemyśleć i czuje ze nie będzie to łatwo.
Ja nie chce tez oddać własnego życia na lata dla dziecka. Ale Dziecko jest mi bardzo ważne i jego rozwój tez. No i lubię swoją prace i ja bardzo potrzebuje dla duszy. Będzie cieżko

Tak naprawdę rok naprzeciw całego naszego życia to jest bardzo mało. A dla dziecka to bardzo ważny czas dla jego rozwoju. Dziecko tylko raz ma te kilka miesięcy czy rok..
Po urodzeniu czas okropnie leci, mając ri ze dziecko ka nie byłam w stanie uwierzyć, że nosiłam je w brzuchu. A już np osmiolatka to wcale. Za kilka lat bedzue wyższy ode mnie, już mi jest do szyi prawie, choć ja do niskich nie należę. Zalowalabym, gdyby ktoś mi ukradł cześć jego niemowlectwa ze tak powiem. A tak pamiętam każdy ząb, każde gu gu i inne takie. Czad leci piorunem. Aż za szybko nawet.
Od kiedy mam dzieci, mam poczucie niepowtarzalności czasu.
Dwa razy do tej samej rzeki nie wejdziesz, dlatego takie decyzje warto dobrze przemyśleć.
Celowo nie pisze tu o 3 latach, choć sama, jak wiesz, w domu "siedzę". Niezależnie od długości mojego własnego siedzenia uważam, że dla dobra dziecka jeśli się da finansowo, przynajnbiejrok zostać w domu warto. Mówię to tez jako dziecko, którego mama wróciła do pracy, jak miało 4 mies. Nie jestem za bardzo związana z mamą. Za to z prababcia tak. I to mimo że prababcia juz nie żyje od kilku lat. Moja siostra była wychowywania przez mamę. Związana jest z rodzicami bardziej niż ja. Aha, jak ja byłam mała, mamy nie było w domu od 5.30 do 14.30. Pamiętam dużo obrazków z wczesnego dzieciństwa. W każdym jest prababcia. Mama w moich wspomnieniach pojawia się tak od 5 roku życia. Poważnie.
I jeszxze raz, żeby być dobrze zrozumiana, nie mam na myśli : siedź 3 lata. Bo wiem, że nie każdy może czy chce.
Ale ten rok przed posłaniem dziecka w świat, że tak powiem, jest ważny. Powrót do góry
Nie nakręcaj sie zbytnio, ale tez za wiele nie planuj. Moja rada zrobisz po swojemu.
Ja miałam plany i wszystko było bardzo mądrze poukładane, miałam wersję a, b i c.
A wyszła wersja chyba g, ale uczę się żyć w tej co mam choć chciałam zupełnie inaczej.
Z mojej wiedzy na temat opieki dla dziecka ważna jest oprócz tych powyższych spr. też lokalizacja zebys nie musiała tracić za dużo na dojazdy. Najlepiej coś pomiędzy domem a pracą. Szkoda ze macie takie godziny pracy. Najlepsze godziny z dnia w firmie, ehhh.
Ja nie miałam planów co do organizacji opieki. Najwyżej marzenia. Samo wyszło

Dzieci są różne, ale moje tak do 2-2,5 roku życia to o 17-18 to sa/były już ledwo żywe. Nawet man takie powiedzenie od lat, że u nas czas ok 17-18-19 to jest nie na zrobienie czegoś konstruktywnego z dziećmi, tylko, jak ja mówię, na dobicie. Konstruktywnych o tej porze potrafi być dopiero 7-8 latek. Przynajmniej u nas.
to zalezy czy dziecko ma spanko w ciągu dnia...
Nie chce straszyć, ale łatwo nie będzie. Nie wiem jak tam w pracy, ale pewnie stres i ciężko.
Potem odebrania dziecka z chaosu i znów większy sajgon w domu.
U nas podobnie jak u kukułki przychodzi taka godzina ze robimy wszystko, aby dziecko szybko się zmęczyło i chciało spać, bo jest już marudziate i ma dość wszystkiego. Potem jest stan spokoju ale tez wieczór i koniec dnia.
Karafka a nie ma u Ciebie w pobliżu jakies mobilnej "babci" kogoś kto chciałby sie zajmować dzieckiem? sąsiadka, au pair. Czy wszystko to tylko organizacje publiczne.
Ja nie miałam planów co do organizacji opieki. Najwyżej marzenia. Samo wyszło

Dzieci są różne, ale moje tak do 2-2,5 roku życia to o 17-18 to sa/były już ledwo żywe. Nawet man takie powiedzenie od lat, że u nas czas ok 17-18-19 to jest nie na zrobienie czegoś konstruktywnego z dziećmi, tylko, jak ja mówię, na dobicie. Konstruktywnych o tej porze potrafi być dopiero 7-8 latek. Przynajmniej u nas.
To u Was. Dzieciaki są bardzo różne
U mnie do tej pory dzieci spokojnie mogą urzędować do 23 - od małego nocne marki. O 17 to była drzemka, a potem było urzędowanie, ale nam to odpowiadało.
Z tymi godzinami to pisałam o dzieciach mających drzemkę czy drzemki. W wieku 7 mies to były 2_3 drzemki zależy jak wyszło. Raczej 3. Ok. roku do 2-2,5 jedna drzemka. Potem zero drzemek. W tym układzie drzemek u nas czas aktywności jak opisałam wyżej. Generalnie najfajniej i nahkomplatybilniej z rzeczywistością jest tak 8-10, potem 14-16. W dziurach między tymi godzinami spadek formy. Zresztą u, mnie, choć jestem dorosła, jest podobnie, z tym ze ja mam jeszcze jedna zwyżkę formy psych. w godzinach nocnych, jak dzieci śpią.
Tak, dzieci są różne. Stąd piszemy, niech Karafka ma przegląd

23 to dla naszych godzina masakryczna. Mnie też by nie pasowało, gdyby tyle urzędowaly, byłoby to niedobre dla naszego, tzn mojego i męża, zdrowia psych - emocjonalnego.
Nocnym markiem ja zostałam jako człowiek dorosły dopiero.
Za to zawsze wstawalam wcześnie, od ur, nasze dzieci też. Powrót do góry
Karafko to ja Cie pocieszę, że trafiają sie niemowlęta które nieruchomo leżą cały dzien i bawią sie na macie



Jesli chodzi o prace mimo wszystko zostalabym ten rok z dzieckiem. Żałuje bardzo, że z Leonkiem nie zostałam az tyle ale wtedy bylo tylko pol roku. Dobrze ze mam tesciow i szwagierkę ktorzy opiekowali się nim jak pracowałam. No i dobrze ze mialam prace w ktorej moglam przychodzic na 5-6 godzin 3x w tygodniu a potem nadrabiac godziny w weekendy albo nie wyrabiac etatu

Statystycznie rzecz biorąc większość dzieci w wieku poniżej roku ciężko by było oddać do żłobka. Ale np. moja koleżanka oddała 8 - miesięczną córkę, która chyba jeszcze wtedy nie raczkowała. Płakała początkowo - a potem już nie płakała. I chodzi do tej pory (niedawno skończyła 2 lata) i w dodatku nie choruje wcale. Mi by było szkoda takie małe nie chodzące oddawać. Kolezanka zresztą też płakała razem z córką. Ten obecny urlop macierzyński do roku to jest moim zdaniem bardzo duże udogodnienie i dla dzieci i dla rodziców. Ale tak naprawdę to dużo zleży od tego jakie to konkretne dziecko jest i na jakim etapie rozwoju do czego jest przyzwyczajone. Większość moim zdaniem się do żłobka w takim wieku nie nadaje - ale większość nie oznacza, że wszystkie. Można też chyba trochę próbować przyzwyczaić dziecko do tego co jest w żłobku, czyli do tego że ma leżeć samo i bawić się samo zabawką. Jedno da się tak przyzwyczaić, a inne nie.
W naszym żłobku drzemka to nie problem, bo te dzieci z najmłodszej grupy są kładzione wtedy kiedy wygladają na śpiące i śpią jak długo chcą. Ale w jednej grupie są tam dzieci roczne - czyli niektóre już chodzące oraz wszystkie inne poniżej roku - od 6 miesiąca życia, a niewykluczone że ta różnica wieku może być jeszcze większa bo do tej grupy w trakcie roku przychodzą wszystkie dzieci młodsze niż rok. Więc jak ktoś zapisze w połowie roku dziecko 6- miesięczne to ono jest w grupie razem z takimi ponad rocznymi. A to jest już olbrzymi rozrzut potrzeb. Podejrzewam że paniom w takiej grupie może być ciężko.
A z relacji i opinii, kuzynki co mieszka w DE to się nie dziwię (ona też się nie dziwi), że Niemki nie chcą mieć dzieci. Tam nie ma dobrego klimatu dla matek co chcą mieć i dzieci i pracę. Nawet tak kulturowo podobno jest presja, że jak kobieta ma dzieci to powinna je osobiście wychowywać.
dziecko i praca...to bedzie ..... "przygoda"! juz to widac

Niestety będzie.
Przynajmniej u mnie jest...
I po długiej przerwie też nie jest łatwo wrócić. Ja byłam w domu 1,5 roku. Nie żałuję ani sekundy ale powrót na normalne tory do pracy zajął mi mniej więcej 6 miesięcy. Ale już tęsknię za drugim maluchem i powrotem do domu

Szepnę moze od tej storny z wnetrza zlobka

Powiem tak-w dzisiejszych czasach po prostu nie ma opcji by dziecko lezalo w lozeku/bujaczku w zlobku i "sobie plakalo". No chyba ze w jakichs malych, prywatnych, niezarejestrowanych palowkach nad ktorymi nie ma zadnej kontroli. Niemowle umie bardzo dosadnie domagac sie jedzenia, zabawiania, noszenia. Chyba nie wyobrazacie sobie, ze 7 miesieczniak lezy i placze dluzej niz kilka minut a w salach obok znajduja sie opiekunki z innych grup/dyrekcja/rodzice? Nawet gdyby opiekunka chciala sie lenic, to taki maluch jej po prostu na to nie pozwoli. I moze nie wiecie, ale maluszki kilkumiesieczne rowniez maja rozklad dnia, ktory jest dostosowany do pór czuwania i snu, znajduja sie tam zabawy ruchowe, muzyczne itd.
Czasy dzieci lezacych w lozeczkach bez zadnej opieki i kontroli minely bezpowrotnie

Z punktu widzenia potencjalnej mamy oraz opiekunki-7 miesieczniak swietnie potrafi sobie radzic w placowce. I to, ze przy mamie jest jęczący, domagajacy sie noszenia, nie pozwala sie odlozyc, nie oznacza ze w placowce tez tak bedzie. I wcale nie oznacza to, ze opiekunka porzuca go samotnego w kacie sali

Jednak gdybym miala mozliwosc (a nie zawsze sie ja ma) 7 miesieczniaka zostawialabym max od rana do godz 14. Zeby reszta dnia byla spedzana z mama/rodzicami. A po ukonczeniu roku/poltora juz spokojnie nawet do 17.00. Chodzi o to ze malenstwo musi skumac ze mama wroci, ze "zjem zupke a po zupce mama bedzie, ona nie zniknela".
I co ciekawe-do niań i funkcjonowania w placowce lepiej przystosowuja sie niemowlaki niz dzieci ok 1 r.z

Kaza mama musi sama przemyslec za i przeciw, wiem jednak ze wielu rodzicow jest strasznie trzesacych sie, ma mnostwo obaw, strachow, wypowiada sie negatywnie a tak naprawde nie zdaje sobie sprawy jak nowe KOMPETENTNE osoby genialnie wplywaja na bodzcowanie malucha. Jestem wielka zwolenniczka wychowania w grupie, widze jak dzieci zmieniaja sie po dwoch trzech miesiacach z jeczacych, dzikich samolubow, w usmiechniete garnace sie do zabawy z innymi dziecmi.
A niemowlaki ktore sie byczą, jeczą jak ktos na nie chociaz zerknie zaczynaja usmiechac sie do opiekunek nawet z innych grup, "obcych". Podpełzaja do zabawek, obsliniaja sie nawzajem po raczkach. Widok niemowlecia, ktore chce zabawke, ktorą akurat bawi sie kolega, podpelza, wdrapuje sie na niego i wyrywa mu z reki i z usmiechem zdobywcy zaczyna ją ciumkac, no bezcenny



Dobrych decyzji Karafko zycze. Niezaleznie jakie one beda, beda Wasze i na pewno dobrane do Waszego dziecka, czyli najlepsze.
I co ciekawe-do niań i funkcjonowania w placowce lepiej przystosowuja sie niemowlaki niz dzieci ok 1 r.z

Bo niemowlakowi wystarczy, że jego potrzeby zaspokajane są na czas i więcej do szczęścia mu nie trzeba. Jest mu z grubsza wszystko jedno czy robi to mama, babcia czy troskliwa opiekunka.
Około 6 m-ca wytwarza się mechanizm przywiązania i buduje się silna więź między podstawowym opiekunem a dzieckiem, która tworzy się do ok 18-24 m-ca. Stąd lęk separacyjny i opory, jęki przed zostaniem w żłobku.
I nic dziwnego, że dziecko gorzej zachowuje się przy mamie/w domu - to tam czuje się w 100% bezpieczne i wie, że może sobie na więcej pozwolić bo przy prawidłowo wykształconej więzi ma zakodowane, że mama to ta osoba, która niezależnie od tego jaki dzieciak numer odwali zawsze będzie go kochać. A z ciocią w żłobku, nianią czy babcią to nigdy nie wiadomo bo raz jest a raz jej nie ma i może na wszelki wypadek być grzecznym bo jeszcze zniknie

Twoja odpowiedz odbieram tak, ze dziecko jest spokojniejsze i usmiechniete w zlobku po wyjsciu rodzica, bo boi sie opiekunek

Nie uwazam, ze przy mamie pozwala sobie na wiecej, bo wie ze ta go kocha i "wszystko zniesie", no chyba ze zle rozumiem Twoja wypowiedz:)
A "jazdy" dziecka to bardzo zlozony mechanizm, w kazdej relacji matka-dziecko nasycony czym innym, w roznych proporcjach.
Uwazam, ze kazda mama na jakis tam sposob mniej lub bardziej swiadomy idealizuje swoja role, swoje dziecko, swoja rodzine. I ja rowniez bede pewnie robic tak samo

Kazda matka ma swoj rozum, musi jednak pamietac, ze fiksuje sie na swoje dziecko i to jest naturalna, zdrowa kolej rzeczy.
A swiat nie tylko moze dziecku zrobic krzywde ale moze rowniez rozwijac. Wszystko oczywiscie z rozsadkiem.
Dlatego nie ma co pisac "tak, daj dziecko do zlobka."
Moze sie okazac ze za jakis czas to ja bede do Was pisac z pytaniem co mam zrobic, bo zglupieje totalnie. Ciezko jest gdybac, tak naprawde i tak rzeczywistosc wszystko zweryfikuje

Ciekawa dyskusja


Ja sie pytam gdzie tu jest miejsce dla matki? W de jest taka polityka, idziesz do pracy szybko to złe a jak jesteś w domu i nie pracujesz to tez złe

Obojętnie co zrobisz to i tak będziesz albo wyrodna matka albo baba przy piecu


Zainteresował mnie wątek, bo za jakieś pół roku czekają mnie podobne akcje... Gdy mój synek będzie miał 8 miesięcy, będę wracała na studia. Chcę sobie załatwić indywidualną organizację, na moim kierunku to nie problem studiować w domu - ale będę musiała pojawiać się na uczelni na kolokwia, obrony projektów, egzaminy. Nie potrzebuję całodziennej opieki, bo generalnie będę z dzieckiem w domu, ale na te kilka godzin (4-5h) co kilka tygodni przydałaby się jakaś opieka. Dziadkowie odpadają (w innych miastach, na dodatek pracujący), rodzeństwo też pracujące (albo w innym mieście...), sąsiedzi też... W moim otoczeniu nie ma właściwie nikogo, kto mógłby w tym czasie zająć się dzieckiem, a u męża o urlop ciężko. Może czasem się uda, ale czasem nie - i co wtedy? Niania? Żłobek? Co można zrobić w takiej sytuacji?
Nawet doświadczonych mam brakuje w moim otoczeniu, żebym mogła o to zapytać. Jedna siedzi z dzieckiem w domu i nie ma pracy/studiów (w mieście 5h drogi ode mnie), a druga ma niepracującą babcię (teraz ciężko chorą)... Powrót do góry
Karafko, wiesz, bo dobre matki nie istnieją. One wyginęły kilkaset lat temu


opiekunka na godziny, jesli czujesz do niej zaufanie (wbrew pozorom to jest czesto bardziej celny wyznacznik doboru niani niz niejeden certyfikat, studia czy kurs niani) jest ok, bo bylaby jak mniemam w Waszym domu z mlodym? Nie bylby dla niego to taki szok, skoro odbywaloby sie raz na kilka tygodni bo bylby w swoim otoczeniu, drzemka w lozeczku, jedzonko w krzeselku znajomym, zabawa na jego dywanie, spacer w jego okolicy itd.
Ale problem jest taki, ze nianie takie dorywcze lubia sie po prostu zmyc. Bo wiadomo, lepiej dla niej wspolpracowac z rodzina ktora systematycznie/czesto jej potrzebuje niz tylko raz na jakis czas. Ryzyko jest wiec takie, ze ktoregos dnia zadzwonisz a ona po prostu ni z gruchy ni z pietruchy powie, ze nie moze przyjsc bo ma inne zlecenie.
W duzych miastach bywaja zlobki/klubiki dzialajace 24h. Albo do poznych godzin wieczornych. W takich jest mozliwosc zostawic dziecko na pojedyncze godziny. Bo do "zwyklego" zlobka z reguly nie przyjmuje sie dzieci tylko na kilka godzin raz na kilka tyg. Chociaz pewnie jak jakas prywatna placowka, to wszystko jest do dogadania (opplacenia;)) z dyrekcja. A te kilka godzin sporadycznych nie wyrzadzi dziecku jakiejs dramatycznej krzywdy. Powiem moze troche brutalnie-nawet jakby mialo plakac na poczatku z powodu Twojego wyjscia, to nie bedzie to dla niego jakas straszna trauma. Opiekunki sa cwane i zrobia wszsytko, zeby na twoj poworot byl usmiechniety a lezki byly dawno wysuszone

Inne mamy pewnie tez Ci jakis oglad madrzejszy darza z wlasnego doswiadczenia, tyle ode mnie

Twoja odpowiedz odbieram tak, ze dziecko jest spokojniejsze i usmiechniete w zlobku po wyjsciu rodzica, bo boi sie opiekunek

Nie uwazam, ze przy mamie pozwala sobie na wiecej, bo wie ze ta go kocha i "wszystko zniesie", no chyba ze zle rozumiem Twoja wypowiedz:)
A "jazdy" dziecka to bardzo zlozony mechanizm, w kazdej relacji matka-dziecko nasycony czym innym, w roznych proporcjach.
To jest oczywiście duże uproszczenie ale moim zdaniem tak właśnie jest. Może nie jest to kwestia "boi się opiekunek" ale raczej lęku dziecka, że w tym miejscu, przy tych osobach nie czuje się w 100% pewne. Opiekunki mogą być super troskliwe i po prostu dobre w powszechnym znaczeniu tego słowa (nie wrzeszczą na dzieci, nie biją ich, zaspokajają ich potrzeby, są czułe, miłe i uśmiechnięte) ale to jednak tylko opiekunki, które czasem się zmieniają, mają urlopy, chorują itp.
Poglądu tego nie wyrobiłam sobie co prawda na podstawie teoretycznej wiedzy ale obserwacji dziecka własnego, wielu innych i rozmowy z wieloma rodzicami. Wniosek z tych obserwacji jest dla mnie dość klarowny - dziecko przy rodzicach zazwyczaj zachowuje się najgorzej i w dużej mierze, moim zdaniem, wynika to właśnie z tego, że rodzic daje mu największe poczucie bezpieczeństwa.
Żeby nie było - sama byłam żłobkowym dzieckiem ale poszłam tam jak miałam ponad dwa lata - sama się poruszałam, byłam w stanie w miarę jasno komunikować swoje potrzeby itp. I jak dla mnie to są kryteria, które powinno spełniać żłobkowe dziecko. Wcześniej posłałabym dziecko tylko wtedy gdybym miała nóż na gardle. Ale rozumiem, że ktoś inny może mieć inne zdanie.
Tu jest ciekawy tekst na ten temat - z którego wynika, że właściwie to wszystko jedno i żadna opcja nie powinna wzbudzać wyrzutów sumienia u rodziców

http://mataja.pl/2015/05/rodzicowi-w-zloby-dano-zlobek-czy-niania-co-jest-lepsze-wedlug-naukowcow/
A co to znaczy nóż na gardle?
karafko, dla każdego pewnie co innego


Mi sie wydaje, w tym wypadku kasa. Ale ja tego noża raczej mieć nie będę tylko mysle o sobie

Powinnam mieć wyrzuty pewnie

A co to znaczy nóż na gardle?
Dla mnie głównie kasa.
Przy moim trybie pracy ze żłobkiem miałabym jeszcze inny problem - u mnie w mieści wszystko max. do 17-18. Teoretycznie max. o 17 wracam do domu ale czasem niestety zdarzy się, że muszę przykiblować w pracy i wtedy już odbierałabym dziecko "na styk" jak dla mnie za duży stres.
Poza tym u mnie żłobki tylko prywatne - koszt niani niewiele wyższy. Powrót do góry
Karafko, wiesz, bo dobre matki nie istnieją. One wyginęły kilkaset lat temu ;) Teraz to obojętnie czy dajesz do żłobka, czy zostajesz w domu, czy karmisz piersią, czy butelką, czy śpisz z dzieckiem, czy osobno, i tak jesteś wyrodna ;)
No oczywiście że tak! I do tego masz zawsze albo za dużo, albo za mało dzieci, albo masz je za wcześnie, albo za późno ;)
w de - jak posłuchałam kuzynki to jest o wiele gorzej niz u nas. Tutaj w mieście jest oczywiste że kobieta pracuje i ma dzieci w domu, jest oczywiste że dzieci idą do żłobka- trudno się tam dostać, ale są te żłobki. Nikt nie piętnuje matki, że wraca do pracy - może marudzić tak jak tu ktoś napisał za wcześnie/za późno itp. leszy żłobek, leszpa niania - ale to są tylko opinie a każdy dopasowuje to do swojej sytaucji, a z tego co mi mówiła kuzynka to w de - pszedszkola są dla dzieci - żeby się z innymi pobawiły, a nie ma opcji za bardzo zostawienia tam dziecka na cały dzień pracy rodzica. Kobiety generalnie wracają do pracy jak dzeicko pójdzie do szkoły. Albo mają nianie za duże pieniądze wynajęte, i nie każdy niemiec może sobie na to pozwolić. Moja kuzynka - od kiedy urodziła dziecko pierwsze nie ma szans na pracę tam. Bo przez ok 10 lat była z tego rynku wyłączona. Z tego co mówi to tam z jej znajomych/sąsiadek te kobitki co wpadły w młodym wieku mają lepiej bo odchowają dzieci i potem idą do pracy, a te co "normalnie" studiowały, pracowały zawodowo i dopiero potem rodziły to po odchowaniu dziecka/dzieci w wieku ok 40 czy 40 paru lat nie mają czego szukać już w pracy. Mają bardzo trudny start znów "od zera" zaczynają na rynku pracy. Po prostu tam jest bardziej "tradycyjny" model rodziny

Oj fajny stary wątek musze odgrzać.
U nas decyzja zapadła juz dawno, ja jestem 12 miesięcy w domu z dzieckiem, potem mój maz dwa miesiące i w tym czasie przygotowuje dziecko do placówki zeby na koniec było 45 godzin w tygodniu. Ja wracam do pracy ale na 30 godzin tygodniowo bo inaczej nie da sie odebrac dziecka gdyż placiwki są głownie do 16:15 a ja przy pełnym etacie kończę najwcześniej o 17 tej. Przy super wiatrach oczywiscie, czyli raz na miesiąc

Robiąc sześć godzin tygodniowo bede mieć niezły hardcore no ale cóż. Ot zycie... Pewne rzeczy bede robic i tak dalej po godzinach. Teraz wkoncu tez tak było.
Chyba dobra decyzja

Jeszcze trzeba dostać miejsce... Inaczej czeka nas montesorri za 1260 euro na miesiąc...

Dziecko jeszcze w brzuchu a juz wysłane zapytania mamy i czekamy ba spotkania w placówkach.
Karafka bardzo racjonalnie to wygląda i powinno się udać. Powodzenia

Trzymam kciuki za miejsce!
Cena montesoriańskiego faktycznie zwala z nóg... nie taniej wychodzi niania? normalne żłobek to chyba koło 200 e.
My nie mieliśmy problemu ze znalezieniem miejsca, ale zrezygnowaliśmy, bo i tak nie mam pracy, a kurs mam z opieką dla dziecka. W pobliskim żłobku cały czas jest kartka, że są miejsca dla dzieci do 3 lat (musieli ludzie rezygnować, bo był moment, że miejsc nie było). ale mieszkam w sporym mieście w De, jest sporo placówek i mam wrażenie, że mało kto korzysta ze żłobków.
Na kursie na który chodziłam przez chwilę była babka, która oddawała niemowlaka na całe dnie do żłobka, żeby mieć czas "na zakupy czy na zrobienie paznokci". dla mnie jakiś koszmar. Rozumiem, że na kilka godzin, czasem, ale ona dawała dziecko 7-17 pn-pt.

Agu to ile placi sie za państwowy żłobek to zależy od miasta. My za państwowy będziemy płacić ponad 400 euro. Prywatne tak jak pisałam wyżej

U nas w miescie jest problem bo w miescie bardzo dużo mam idzie szybko do pracy/studiuje bo miasto mega akademickie.
A niania to nie, nie jestem zwolennikiem. Powrót do góry
Karafko fajnie to zaplanowałas, oby się udalo

Co do niani to napiszesz jakie masz obiekcje ? Wg mnie niania to najlepsze rozwiązanie dla takego dziecka do 3 roku, jak nie ma rodzicow/dziadkow niepracujacych, niestety mnie na nianie nie stac. Zastanow sie co bedzie jak dziecko zacznie chorowac tak jak moje gwiazdy, jedna 3,5 roku zero chorowania, druga tez nigdy w życiu a po przekroczeniu progu żlobka zacząl sie maraton 3 dni w placowce, dwa tygodnie w domu.
Nie życzę absolutnie! Sama sie smialam jak mnie straszyli chorowaniem bo moje dzieci okaz zdrowia nie chorują nigdy, antybiotyku na oczy nie widzialy...no to juz widzialy i to co miesiac nowy... Wez to pod uwagę

Ika, bo dziecko socjalnie inaczej sie rozwija w grupie dlatego niania to dla mnie ostateczności na pare godzin w tygodniu ale nie całkowita opiekę.
Do tego koszty niani by były dla nas conajmniej dwukrotne przedszkola mintesorri. Taka osoba musi mieć urlop ( 25-30 dni), sama choruje... No i nie zatrudniłabym jej na czarno wiec koszty są dla nas naprawdę ogromne.
Wiem o chorobach, wiem ze moze byc problem. Ale nie mam innego wyjścia.
no choroby to jest problem

mój syn drugi rok w żłobku - ale tak naprawdę to więcej choruje niż tam chodzi
No tego niestety nie przewidze

ja uważam, że db niania jest o wiele lepsza niż żłobek dla dzieci do 3 r.ż. (tylko te koszty

Karafka, socjalnie rozwijanie się tak - ale w przedszkolu.
wcześniej dzieci (upraszczając !) się ze sobą jeszcze tak ze sobą nie "bawią".
Nie mam nic do żłobów, sama chodziłam i zle sie na mnie nie odbiło. No a koszty są za duże, pracować mam na nianie tylko? Never. To juz bym do tego mintesorri wolała dać. Wtedy mogłabym cały etat dalej mieć bo montesorri jest od 7-18 to bym dawała rade.
Też jestem za żłobkiem a nie nianią/babcią, na podstawie doświadczeń. 2latki z grupy mojej córki lepiej funkcjonowały w grupie (świetny żłobek), niż czterolatki po pół roku przedszkola (kiepskie wychowawczynie). Oczywiście, że 1, 2 letnie dzieci się socjalizują. Moja jako 2, 3 latka świetnie funkcjonowała między dziećmi i bawiła się z nimi. Jak większość dzieci w jej grupie.
słuchajcie, nie ma co debatowac bo każde dziecko jest inne, więc rodzice zazwyczaj starają się zapewnić to co im sie wydaje najlepsze. Poza tym najważniejsza jest jakość opieki, w fantastycznym żłobku będzie lepiej niż z olewającą nianią i zaangażowana niania jest lepsza niż leniwe panie w żłobku.
dokładnie

czasem babcia co dawi 2-3 dzieci lepiej się grupa dzieci socjalizuje niz 30 dzieci w placówce.
Kurde nasz priorytet jeden żłoba dzwonił, ze super szanse, pasuje data narodzin i w ogóle. Ale szanse padły na łeb i szyje przez zarobki. Maz pojdzie tam, damy papiery, szansa niby jest ale bardzo spadła.
Tak bym chciała ten żłobek kurde! Jest blisko, nasz uczelniany, fajny koncept, przyzwyczajanie zaczęłabym od konca sierpnia ( oni biorą tylko raz w roku dzieci) i długo mogłabym dziecku pomagać sie aklimatyzować zanim bym poszła do pracy. Ale studenci bez pracy maja oczywiscie pierwszeństwo...
Jest aż tak dużo tych studentów z małymi dziećmi...?
Trzymam kciuki by się jednak udało!
A swoją drogą dobra niania to skarb - my taką mieliśmy i była meeeega wsparciem. Do tej pory (a nie pracuje u nas już ponad pół roku) odwiedzamy się i chętnie rozmawiamy

No ale jeżeli koszty niani w DE są szalone to nie macie wyjścia...
Jest sześć miejsc tylko. W całym żłobku jest 22 dzieci

A ja mam małą zagwozdkę ze żłobkiem... Wypełniam wniosek, a tam żądają pieczątki z miejsca pracy... Jakoś to niedostosowane do "studentów bez pracy"...
A żłobka uczelnianego brak.
Heidi dolaczylabym z uczelni zaswiadczenie o studiach. Druki sa uniwersalne ale to jednak kierownik zlobka ustala kto sie dostanie ostatecznie. Mi przy przyjmowaniu wniosku pani tez dopisywala, że w przedszkolu obok jest starsze dziecko. Dolacz zaswiadczenie i tyle, nic nie zaszkodzi a moze pomoze

Heidi, Ika dobrze radzi

My mamy jeszcze jeden żłobek taki uczelniany i jeden tylko dla pracownikow uczelni i na ten właściwie najbardziej liczymy bo obydwoje jesteśmy na uczelni zatrudnieni. No ale czekamy na ich list i zobaczymy. Czekamy jeszcze tez na zaproszenia z siedmiu miejskich żłobków. Ale najbardziej nam zależy na uczelnianych bo tez blisko mam i jest fajny dojazd i parkowanie ok. W centrum trochę skomplikowane z autem.
Dzięki


Matko, ja jeszcze becikowego nie ogarnęłam.
Już się cieszę na te wszystkie papiery.
Dobrze, że rok dali, bo to akurat, żeby wszystko pozbierać (i się pozbierać

Edziu powodzenia


Kocham te biurokracje... Nasz teraz tez czekają papierki i mam na nie tydzień po porodzie

Karafka straszysz, nasza na liście rezerwowej do takiego uczelnianego własnie, ja się nastawiam, że od września jednak pójdzie

Ech, u mnie było łatwo, jako niepracująca studentka mam prawo do tego nowego becikowego (1000zł na miesiąc aż dziecko skończy roczek, w moim przypadku 5-6 miesięcy) i wystarczył do tego tylko jeden wniosek

Edzia, ale może nie będzie tak źle. Pamiętam jak kiedyś ktoś pisał jaka msakra z papierami do becikowego, a tymczasem u nas wszystko udało się załatwić w jeden dzień. Wydrukować zaświadczenia ze strony, PIT od księgowego odebrać i następnego dnia mąż wszystko złożył. Ale my oboje na działalności, więc może inaczej.
Końcem marca mamy sie dowiedzieć czy udanie z wymarzona placówka


Oj bardzo byśmy chcieli sie tam dostać
