Czy miłość do małżonka jest wieczna?
Katalog znalezionych frazWÄ tki
agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
Mówi się, że małżeńska miłość, której jedną z unikatowych cech jest wyłączność, jest najsilniejszym rodzajem miłości jednego człowieka do drugiego. Odnoszę jednak wrażenie, że w Kościele ta miłość traktowana jest w sposób utylitarny. Ma służyć zbawieniu, a po w niebie nie będzie już po niej śladu (?).
Czy miłość małżeńska jest waszym zdaniem rzeczywistością wyłącznie doczesną i tak naprawdę pozorną?
ha! Tomku to jest dylemat, który podzielił kościoły!

Prawosławni dopuszczają rozwody, ale trochę inaczej patrzą na małżeństwo
Polecam ci:
http://www.areopag21.pl/odpowiedz_111
http://www.areopag21.pl/giacinto/artykul_5007_powtorne-zwiazki-i-sprawa-262382223brozwodow262382213b.html
a poza tym... Już po śmierci będziemy wszyscy jednością w miłości Bożej... Więc nie wiem co to za rozdzielenie
to jest właśnie wielka obietnica dla nas, ze w niebie będziemy zdolni obdarzać taką miłością wszystkich

na razie na ziemi "ćwiczymy się" w miłości


ja przyznaję, że też trochę tego nie rozumiem, tutaj na ziemi przywiązuję się (wg. Kościoła Katolickiego) do małżeństwa tak bardzo dużą wagę, nie ma czegoś takiego jak rozwód w żadnych wypadkach (co najwyżej unieważnienie), a po śmierci ma nie istnieć coś takiego jak małżeństwo, a jak ma nie istnieć to i tu nie powinno być aż tak ważne


Bebe
Dlatego pisałem o tym utylitarystycznym podejściu. Św. Jan Paweł II pisał kiedyś, że drugi człowiek nigdy nie może być środkiem, ale celem.
Natomiast spojrzenie na miłość w małżeństwie i na współmałżonka tak właśnie zdaje się wyglądać. O ile sam sakrament można traktować jako pewnego rodzaju narzędzie, do roli narzędzia (uświęcacza?) nie należy sprowadzać drugiej osoby.
Lisc
Czy celem miłowania na ziemi jest... trenowanie miłowania? Czy nas współmałżonek ma być workiem treningowym, egzaminem, który trzeba zdać, aby dostać się na "wyższy level"?
Gdyby uczenie się miłości było tożsame ze sprowadzaniem współmałżonka do roli worka treningowego, Bóg zaprzeczałby sobie samemu.. przecież dał nam niepodważalną godność.. i nagle miałoby się okazać, że małżeństwo to uświęcony związek dwojga osób, droga do świętości w gruncie rzeczy wiążąca się uwłaczaniem godności drugiego człowieka?
koszatniczka dobrze to ujęła, że nie ma mowy o rozdzieleniu bo i tak wszyscy będziemy jednością w Bogu.
tak na prawdę co my tu możemy powiedzieć? z perspektywy ziemi nie da rady mówić pewnikami o życiu po zmartwychwstaniu, które ma nastąpić - ktoś oprócz Boga wie jak tam będzie? ktoś jest w stanie wyjaśnić każdą kwestię? kwestia małżeństwa w przyszłym życiu, jest dla mnie tak samo niejasna jak to, jak my się pomieścimy wszyscy po zmartwychwstaniu


"Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy Bóg przygotował tym, którzy Go miłują." tutajpoczkategori
tomekmat91, myślę, że brain dobrze wyjaśniła, o co chodziło mi z uczeniem się miłości

Może jeszcze innymi słowy - teraz przedsmak takiej miłości, jaką będziemy w stanie obdarzać się wzajemnie po Zmartwychwstaniu, mamy w małżeństwie, ale i w nim przecież cały czas tej miłości się dopiero uczymy (bo kto może z zupełną pewnością powiedzieć o sobie, że "cierpliwy jest, łaskawy jest, nie zazdrości, nie szuka poklasku..." i tak dalej), a już co dopiero móc kochać tak wszystkich bez wyjątku (kiedy ja to nawet nie mogę polubić wszystkich...).
Mam wrażenie, że taki pragmatyzm miłości można rozważać tylko teoretycznie, bo kto kocha (a nie np. tylko formalnie jest małżonkiem), ten wie, że nie ma w tej miłości czegoś takiego, bo to już nie byłaby miłość... I to nie tylko w stosunku do małżonka, ale też dziecka, rodzica, rodzeństwa etc. Zbawienie jest efektem miłości, a kto chce podchodzić do miłości w sposób utylitarny, ten niestety nigdy jej nie znajdzie.
Małżeństwa w niebie nie będzie pewnie w takim kształcie, w jakim znamy je na ziemi, ale to nie znaczy, że będzie zapomniane

