Pierwsze chwile po diagnozie.
Katalog znalezionych frazWÄ tki
- agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
- kolki i sprawy brzuszkowe - pierwsze 12 tygodni
- Objawienie z Edenu i moje pierwsze spotkanie z Bogiem.
- Interpretacja pierwszego wykresu basienka_00
- witam pierwszy raz z moim wykresem
- Covery NEGATIVE'a. (przeczytaj pierwszy post)
- Wkrótce powstaną pierwsze elektrownie wiatrowe.
- Msze, pierwsze piątki, nabożeństwa itp. :)
- Prośba w interpretacji pierwszego wykresu!!!
- Pierwszy wykres, czy dobrze go odczytuję?
- Pierwszy wykres. Proszę o pomoc!
agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
Witam wszystkich. Przeczytałam wiele historii na tej stronie ale muszę się przyznać, że mam pustkę w głowie i nie mogę na niczym skupić uwagi. Dwa tygodnie temu miałam rezonans magnetyczny i z opisu wynika, że mam "guza kąta mostowo- móżdżkowego po stronie prawej" o średnicy ok. 32mm. Oglądając płytę widziałam nawet wartości ok 38mm. Jestem przerażona i nie do końca z tym pogodzona, ponieważ miałam naprawdę łagodne objawy i ciężko mi w to uwierzyć. Lekarze szybko zareagowali, przyjęcie do szpitala 29 kwietnia. Szpital na Szaserów w Warszawie. Nikt nie stosował nazwy "nerwiak" ale widzę, że operacja obarczona wieloma konsekwencjami takimi o jakich tu czytam. Dopiero teraz jak o tym wiem, zauważam, że troszkę gorzej słyszę na prawe ucho i usta odrobinę mi drętwieją. Czy mogę podejrzewać, że to właśnie "nerwiak"? Czy lekarze u Was mówili od razu co to takiego?
Ilu neurochirurgów widziało Twoje wyniki? Na Szaserów duet Zieliński-Koziarski to świetni fachowcy, ale nie ograniczaj się tylko do nich. Proponuję konsultację u prof. Ząbka lub Koszewskiego, to GK-entuzjaści w przeciwieństwie do lekarzy z WIMu. Przedyskutuj z nimi metodę gamma knife, niech się ustosunkują do Twojego przypadku. Wiem że przeżywasz szok, ale musisz się skupić i nie zaniedbać tematu. Teraz jest najważniejszy czas. Pozdrawiam

Bardzo dziękuję za odpowiedź. Byłam u profesora Ząbka ale niestety guz jest zbyt duży żeby można było zastosować gamma knife. To samo powiedział mi neurochirurg w szpitalu na Szaserów. To jest chyba właśnie oddział dr. Koziarskiego ale w tej chwili mam w głowie tyle informacji, że nie wiem czy dobrze zapamiętałam. W każdym razie pan doktor, który był wtedy na dyżurze bardzo dobrze mnie potraktował i wszystko wytłumaczył. Czy powinnam jeszcze coś zrobić? Widzę, że macie na to dość "trzeźwe" spojrzenie więc będę wdzięczna za rady. Myślę, że termin operacji mam baaardzo dobry.
Nie chcę broń Boże udawać mądrzejszego od lekarzy, ale skoro piszesz że objawy nie są zbyt dokuczliwe to może warto jeszcze poczekać z operacją? Zrobić rezonans za parę miesięcy, może guz nie rośnie i nie będzie zagrażał życiu. Lekarze są zawsze chętni do operacji. Pamiętaj jednak, że jak coś pójdzie nie tak (uszkodzenie któregoś nerwu), to oni przejdą do następnego pacjenta, a Ty będziesz musiała z tym żyć. Nie myl tego co piszę z negatywnym myśleniem, jestem po prostu realistą. Zasyp profesora konkretnymi pytaniami: "Czy operacja jest konieczna jak najszybciej? Jeśli tak, dlaczego?". Czytaj fora, korzystaj z doświadczeń innych. Zanim zdecydujesz się na zabieg musisz mieć jak największą wiedzę.
Niestety usta mi drętwieją po prawej stronie i słuch, faktycznie gorszy. Z tego co udało mi się dowiedzieć, guz jest zaawansowany i oprócz słuchu uciska też nerw twarzowy. Wiem, że to może dziwnie brzmi ale wierz mi, że dopiero teraz zaczęłam to zauważać, zawsze trzymam słuchawkę przy prawym uchu i normalnie rozmawiam...ale faktycznie głośność maksymalna. Lekarze mówili, że taki guz rośnie powoli więc jeśli chcę mogę znosić to jak uciska kolejne struktury... Dobrze, że przedstawiasz mi inny punkt widzenia, dlatego tutaj się zgłosiłam. Chciałąbym być jak najbardziej świadoma.
Guzy rosna w różnym tempie, lekarze nie są w stanie tego stwierdzić po jednym rezonansie. Dlatego pisałem o kolejnym, za jakiś czas. Co do objawów, sama musisz stwierdzić na ile są uciążliwe i uzyskać od neurochirurgów odpowiedź, czy możesz liczyć na poprawę po operacji.
Olgo też mam guza o podobnych wymiarach i też mnie u profesora Zabka odrzucili bo za duży ale ja mam oponiaka . Za dwa dni mam operacje w Katowicach u profesora Bazowskiego . On mi powiedział że zostawienie tego guza to podpisanie wyroku . Ja zdałem się na niego bo to nie ja jestem specjalistą . Jestem dziwnie spokojny i wierzę że będzie dobrze .Ty sama musisz podjąć decyzję .Będzie dobrze .
Twoj guz nie nalezy juz do malych...oczywiscie,mozna zrobic tak jak pisze dziaren,mri za rok i zobaczyc co sie z nim dzieje...tylko co to da? Predzej czy pozniej wolno bo wolno ale pewnie bedzie rosl i operacja i tak moze sie okazac koniecznoscia a im guz wiekszy tym usuniecie go moze byc gorsze,im czlowiek starszy tym rekonwalscencja po operacji pewnie dluzsza i gorsza. Ale decyzja nalezy do Ciebie. dnia Wto 15:07, 31 Mar 2015, w całości zmieniany 1 raz
Dokładnie myślę tak jak Edyta.Guz jest duży i każdy wzrost mały czy duży będzie powodował kolejne uciski na poszczególne struktury powodując następne objawy.To,że już masz drętwienie to sygnał,że guz jest w kolejnym stadium wzrostu a operacja przeprowadzona wcześniej niesie za soba mniej skutków ubocznych czy ewentualnych powikłań.Owszem można czekać i decyzja należy do Ciebie.
Dziękuję za odzew

Niema co z tym czekać, guz jest nie mały(nawet nie kwalifikuje się do GK).
Termin masz naprawdę baaaardzo doby.
Trafiłaś w dobre ręce, neurochirurdzy z Szaserowa,na czele z profesorem Koziarskim maja bardzo dobre opinie.
Ja uważam że masz nerwiaka, ale neurochirurdzy powiedzą Ci(na pewniaka) co to za guz, dopiero po operacji, a na 100% dopiero po badaniu histopatologicznego.
Głowa do góry, będzie wszystko dobrze. dnia Wto 17:46, 31 Mar 2015, w całości zmieniany 2 razy
Dziękuję, tak właśnie myślałam. Wszystkiego dokładnie dowiem się po wszystkim. Już niecały miesiąc do operacji, zareagowałam tak szybko jak to było możliwe. Dwa tygodnie temu miałam rezonans (w piątek) a po dwóch dniach termin operacji. Myślę, że lekarze bardzo dobrze się mną zajęli. Czytam Wasze historie i szukam informacji, w takich chwilach człowiek ma mętlik w głowie, słowo daję!
Nie bój się.Prawie wszyscy byliśmy w podobnej sytuacji.Nie musisz mieć problemów z połykaniem,krztuszeniem czy innych...to jest sprawa indywidualna.Tak,masz podobną wielkość guza ale to o niczym nie przesądza.U mnie po operacji nastąpiła utrata słuchu i porażenie twarzy czyli standardowo ale co niektórzy mają szczęście i wychodzą niemal bez szwanku.Żadnych sensacji z krztuszeniem i połykaniem nie miałam.Ustąpiło natomiast tuż po operacji drętwienie prawej części twarzy,języka i szczęki oraz stałe zawroty głowy

dziewczyny dobrze radza , czy to nerwiak na 100% odpowie badanie po wycięciu, u mnie w pierwszym MR w opisie pisało "najprawdopodobniej nerwiak" (też guz kąta mostowo -móżdżkowego) no i tak było. Dobrze działasz, nie ma co czekać, teraz operacje są bezpieczniejsze o wiele niż 10 lat temu i masz szanse wyjść dobrze - neuronawigacje i inne cuda pomocne neurochirurgowi.
Zamelduj się po wszystkim. Dobrze że termin za chwilę praktycznie, ja ze względu na jakąś infekcję podchodziłam praktycznie 3x do operacji bo kasłałam bardzo i powiedział prof. że muszę być zdrowa.
Nie chodź tam gdzie sa zakatarzeni, zagrypieni by czegoś nie podłapać , raczej wzmocnij się witaminowo przez ten czas.
witaj oczywiście jestem za cała reszta,guz nie mały to trzeba się go pozbyc,powiem Ci,a u mnie w miare świeżynka tzn.nie cale 3miesiące po ze po wszystkim to zywiłam się gorzej niz moja półroczna córeczka,wszystko miksowałam a teraz wcinam co idzie także oczywiście czas i cierpliwosc,poza tym kazdy przypadek jest inny,musisz nastawic się pozytywnie,trzymam kciuki powodzenia
Przy takiej wielkości możesz jeszcze spróbować skonsultować w Gliwicach CK.
Oj już bym tak chciała być po wszystkim, świetnie sobie z tym radzicie. Z tego co widzę, to większość tych problemów z czasem się zmniejsza. W połowie kwietnia chyba powinnam pójść już na zwolnienie, żeby żadnej infekcji się nie nabawić. Pracowaliście do czasu operacji? Jak o tym wszystkim czytam to nie mogę sobie wyobrazić jak takie cholerstwo mieści się w głowie. Dobrze, że odważyłam się tu zajrzeć do Was i troszkę poczytać.
To ze pojdziesz na zwolnienie nie uchroni Cie przed niechciana infekcja-przeciez nie odizolujesz sie na ten czas calkowicie od swiata. Jezeli bedziesz ja miala zalapac to zalapiesz. Nie wiem,ale ja bym pracowala jak najdluzej. Im blizej operacji tym wiecej mysli bedzie sie klebilo w glowie i strach bedzie narastal-tym bardziej jak bedziesz siedziala w domu. W pracy bedziesz miala zajecie i mniej czasu aby o tym myslec. No chyba,ze dolegliwosci zwiazane z nerwiakiem tak sie nasila ze bedziesz miala jakies wieksze problemy to wowczas chorobowe.
A druga sprawa jest taka,ze jezeli dostaniesz chorobowe juz np. 2 tyg przed operacja to bedzie ono wliczone w ciaglosc tego chorobowego juz po operacji a szkoda by bylo bo wowczas bedziesz miala krocej po operacji a moim zdaniem po bardziej sie przyda aby dojsc do siebie-kazdy dzien sie liczy. Ale to tylko taka moja sugestia-zrobisz co uwazasz za sluszne
U mnie za 2 dni miną dwa lata jak dowiedziałam się, że jestem posiadaczką odustronnych nerwiaków. W czerwcu 2013 miałam CK i już minęło dwa lata, czas bardzo szybko leci. Wtedy też myślałam, żeby już być po CK, żeby już być po pierwszym po roku MR. Ani się nie obejrzysz a już będziesz po operacji, zobaczysz jak to szybko minie. Czas przed się dłuży bo czekamy, ale później leci aż za szybko.
Edyta dobrze, że zwróciłaś mi na to uwagę. Właściwie to muszę o tych zwolnieniach itd. poczytać dokładniej. Jestem na działalności gospodarczej i księgowego jeszcze dopytam. Nie czuję się źle, pracować mogę tylko przez wizyty u lekarzy miałam kłopot z terminami ale to wszystko jest do uzgodnienia. Faktycznie w pracy jakoś się trzymam, gorzej w domu. Rosa mam nadzieję, że teraz problem masz już za sobą? Fajnie, że nadal udzielacie się na forum i dodajecie innym otuchy. To bardzo budujące!
Jak na razie jest OK i mam nadzieję, że tak zostanie. Ja niestety mam NF2 i mam świadomość, że zawsze może się coś jeszcze pojawić, ale staram się póki co żyć jak by tej choroby nie było bo nie daje mi się aż tak we znaki. U ciebie również będzie dobrze. Wszyscy sobie radzimy czasem lepiej czasem gorzej, ale radzimy sobie.
Olga,osoba pracujaca czy prowadzaca dzialalnosc to nie ma roznicy...ma takie same prawa do podstawego okresu zasilkowego a szkoda-uwierz mi-wykorzystywac np. 2 tyg przed operacja na cos co moze sie przydac po...I tak ci to zlicza w jeden okres zasilkowy bo nie bedzie przerwy...Jezeli nerwiak nie dokucza na tyle ze utrudnia prace to pracuj do konca...dopoki nie wiedzialas ze go masz zylas normalnie wiec zyj tak dalej...
Faktycznie, to był głupi pomysł z tym zwolnieniem. Bliscy mi to ciągle podpowiadają bo myślą, że z tym guzem czuję się bardzo źle. Gdyby tak było to już dawno zaczęłabym biegać po lekarzach. Mam bóle głowy ale tabletki pomagają, drętwienie ust też w niczym mi nie przeszkadza. No, może mojemu narzeczonemu, bo ślinię się przez sen

Moga odrastac ale nie musza-to troche jak loteria. Tak samo jak samo posiadanie nerwiaka. Jedni maja inni nie. Co do kolejnej operacji...no coz...ja mialam nerwiaka 2 razy wiekszego niz Twoj i zrasnietego z pniem mozgu wiec nie bylo szans aby usuneli go calego wiec czesc zostala-a wowczas jest wieksze prawdopobobienstwo ze odrosnie,niz w przypadku kiedy usuna wszystko. Moj zaczal odrastac po prawie 7 latach. Nie poddalam sie jednak kolejnej operacji tylko GK.
Zycie po operacji...oczywiscie ze mozna zyc i funkjonowac jednak jezeli dojdzie to powiklan typu porazenie nerwu twarzowego,czy utrata sluchu to zycie nie jest juz tak komfortowe jak przed operacja. Mozna sie przyzwyczaic do tego w mysl zasady-jak sie nie ma co sie lubi to sie lubi co sie ma.
Mi osobiscie najbardziej do tej pory przeszkadza porazenie i klopoty z okiem ktore wlasnie przez to porazenie powstaly i ciagna sie i ciagna juz 10 lat i konca nie widac i tak juz pewnie zostanie do usranej smierci....
Myślę, że mój guz też może być nerwiakiem...mam nadzieję, że po wszystkim nie powiedzą mi, że to jakieś inne cholerstwo. Edyto, oglądałam Twoje zdjęcia i wierz mi, że gdybym nie wiedziała to na większości zdjęć nie zauważyłabym żadnego porażenia. Naprawdę wyglądasz rewelacyjnie. Zresztą wszystkie Wasze zdjęcia bardzo poprawiły mi humor! Extra babki. A ja myślałam, że jak Dzwonnik z Notre Dame będę wyglądać

Spokojnie...każdy ma inaczej a równie dobrze możesz mieć niewielkie porażenie.Bez względu na wszystko w naszym przypadku potrzeba dużo rehabilitacji

Dokladnie...kazdy przypadek jest inny. U Ciebie moze byc tak minimalne porazenie ze rehabilitacja i szybko ustapi.
Olga teraz u mnie moze faktycznie to mniej widac ale ja jestem juz prawie 10 lat po operacji.Uplywajacy czas diala i na plus i na minus.Na plus bo skutki pooperacyjne sa mniej widoczne a na minus...niestety z roku na rok licznik sie zmienia a czas plynie nieublagalnie szybko...Z nostalgia wspominam jak mialam 25 lat...taki fajny wiek...jak to dawno bylo...
Na poczytku po operacji to wygladalam jak potwor z loch ness...
Nie wiadomo, które porównanie gorsze


Olga,będzie dobrze !


Dziękuję za dobre słowo

Polecam wzmacniać mięśnie nóg (słownia/bieganie/chodzenie). Gdy błędnik jest uszkodzony, równowaga zależy w większym stopniu od wzroku i czucia głębokiego.
Wiesz, że właśnie na siłowni te problemy zauważyłam? wstając z ćwiczeń na macie zataczałam się jak pijana. Lekarz kazał mi trochę zwolnić bo regularnie chodziłam na intensywne zajęcia. Mam nadzieję, że wrócę do tego w miarę możliwości.
Kurcze, od wczoraj mam straszne ataki paniki. Do operacji jeszcze 3 tygodnie a strach już mnie paraliżuje. Wielu z Was bardzo się męczyło. Czy ja dobrze robię, że nadal planuję ślub latem? Może nie będę się do niczego nadawała, albo narzeczony nie wytrzyma moich zmian nastroju. A tak bym chciała

ja chociaż (nie zrozum mnie źle,bo nie latam do koscioła i nie jestem jakąs heretyczka )to duzo sie modliłam,przyjełam namaszczenie chorych,bardzzo mi to pomogło się wyciszyć przed operacją,cały czas się modle,chociaz powiem Ci szczerze że po wszystkim miałam chwile załamki, z takiej bezsilności,bo w srodku czułam się jak dawniej silna,no kurde mam dopiero te 31lat a tu z łóżka się podniesc nie dawałam rady,ale jak piszą tu wszyscy, to czas i z dnia na dzień jest coraz lepiej,nie rezygnuj z planow do lata jeszcze czas,gdy będziesz chciała to i tak jeszcze zdarzycie wszystko przełożyc,to trudna sytuacja,ale dasz radę z całego serca życze Ci wszystkiego dobrego,głowa do góry
Dziękuję Ci bardzo, myślę, że dobrze mnie rozumiesz. Zawsze byłam samodzielna, pracowita, nigdy nie chorowałam. Teraz ciężko mi myśleć o tym, że to się zmieni. Jutro idę do księdza porozmawiać o terminie ślubu. Trudno, jak będzie trzeba to szampana będę piła przez słomkę

Ale wiesz...to nie jest kwestia picia szampana przez slomke...nie odbierz mnie teraz zle ale moze warto porozmawiac z lekarzem,przedstawic mu swoje watpliwosci dotyczyce wystapienia ewentualnego porazenia nerwu i powiedziec o planowanym slubie. Ja bym zapytala lekarza czy przesuniecie terminu operacji na okres letni nie bedzie zagrozeniem dla mojego zycia. Nerwiak rosnie powoli i te 3-5 m-cy moze nie zrobi roznicy. Natomiast jesli dojdzie do porazenia to roznica w wygladzie bedzie widoczna a kazda panna mloda chce w tym dniu pieknie wygladac i to moze byc problemem,mozesz czuc wielki dyskomfort...
Ale to tylko takie moje przemyslenia...
No tak, napisałam to w dużym uproszczeniu. Zdaję sobie sprawę z tego, że szampan to najmniejszy problem. Wiesz, nawet gdyby lekarz wyraził zgodę to nie chciałabym przekładać operacji, o niczym innym nie myślę i tak też wyglądałoby kolejne np. pół roku. Nie planujemy wesela, sama rodzina. Jak to wszystko przejdę to wygląd nie będzie miał dla mnie takiego znaczenia. No chyba, że nie utrzymam się na nogach przy ołtarzu. Ale może jakieś 4 miesiące po operacji nie będzie tak źle. Trzymam za to kciuki.
no chyba ze sam slub,bez wesela bo ja myslalam tez o ewentualnych kosztach w razie naglego odwolania...wiesz...jak tak pisze sama po sobie troche...co prawda nie wesele ale 3 m-ce po operacji mialam chrzciny najmlodszego synka i jak patrze ne zdjecia z jego chrztu to masakra jak wygladalam...unikalam aparatu jak ognia wtedy a wiadomo ze chcielismy miec pamiatke...Z silami to nie mialam problemu. Jedzenie sama w domu przygotowywalam. Dla mnie najwiekszym dyskomfortem byl moj fatalny wyglad.
Piszesz, że z siłami nie miałaś problemu, to wspaniale. Domyślam się, że sporo było do przygotowania. Na ile osób? Bardzo bym nie chciała przekładać tego na następny rok. Może zdecyduję się na jakiś termin we wrześniu...Zanim dowiedziałam się o guzie też nie chcieliśmy wesela.
Chrzciny nie byly duze bo ok 15 osob ale trzeba bylo ugotowac,upiec,salatki zrobic. Wszystko praktycznie zrobilam sama. A biorac pod uwage ze ja jeszcze mialam dodatkowo otwierany brzuch,czyszczony i zakladane saczki to dalam sobie rade. Wiec sily jako takie to mialam i Ty tez bedziesz miala. Przynajmniej tego Ci zycze. Tak jak napisalam-dla mnie najwiekszym problemem i dyskomfortem-nawet chociaz byla sama rodzina byla wlasnie twarz...problemy z jedzeniem i pciem...Zreszta ja do tej pory unikam wiekszych imprez bo sie krepuje...ciagle mi cos z paszczy wypada jak jem i ulewa mi sie...
My planujemy na ok.20 osób. Obiad po ślubie w restauracji niedaleko kościoła. Świetnie dałaś sobie radę, wyobrażam sobie ile to pracy. Sami byliśmy na chrzcinach dwa dni temu.....góra jedzenia! Wiesz, lekarze mówią, że muszę się przygotować na porażenie nerwu twarzowego. Już się z tym pogodziłam. Wiem, że to może być bardzo uciążliwe, czytałam Twoją historię. Tak naprawdę to wyobrażam sobie takie okropieństwa, że aż wstyd się przyznać.
Wiem, że nie powstrzymam tym Twoich niepokojów, ale zrobiłaś już wszystko co się da. Jesteś w rękach wybitnych fachowców. Leżałem na Szaserów jakiś czas i widziałem mnóstwo ich pacjentów. Gość który zahaczył głową o jadący pociąg (!) biegał po całym oddziale i żartował. To chyba świadczy o tym, że lekarze z WIMu znają się na swojej robocie.
O kurcze....to faktycznie "ciekawy" przypadek....ale to pocieszające, co piszesz. Tym bardziej, że tam byłeś. Mi już lekarz na rezonansie tak poradził żebym brała pod uwagę tylko ten szpital. Tak zrobiłam. Potem zaczęłam czytać opinie w internecie o szpitalu na Banacha ale nie chcę już kombinować. Myślę, że dobrze zrobiłam.
Olga,będzie dobrze! Odrzuć wszystkie lęki...zamawiajcie ślub...Alleluja i do przodu!

jesteś młodą osobą i to w dodatku kobietą paraliż twarzy to w takim przypadku katastrofa. Lepiej forsę zaplanowaną na ślub przeznacz na leczenie. Najlepszym specem od tego przypadku w Europie jest prof. Madjid Samii z INI w Hanowerze. Operacja kosztuje masę forsy ale warto zainwestować bo się wychodzi jak od fryzjera tzn. brak uszkodzeń. Wejdż na stronę i poczytaj
Waldemar ale Olga nie planuje duzego wesela tylko przyjecie na ok 20 osob wiec to nie jest kosmiczny koszt a juz zapewne mniejszy nisz kost operacji w Hanoverze...
A kolejna sprawa-tak jak juz pisalismy-nawet tam nikt jej nie da 100% gwarancji ze wyjdzie bez uszkoden...
Oczywiście, że tak. Nie przewidywałam dużych wydatków na ten ślub. Nie wiem, czy zaufałabym lekarzowi, który dawałby taką gwarancję...zresztą dziewczyny tu obecne wcale nie wyglądają "koszmarnie".
Waldemar, chyba przesadzasz ze swoja sugestja. Nie ma takiego lekarza-chirurga, ktory przyjalby zaklad z pacjentem 100;1 i powiedzial jak bedzie po operacji. Nasze przypadki sa podobne, ale tylko podobne.
Olga, glowa do gory i miej nadzieje, ze wybierasz najlepsze rozwiazanie jakie moze byc w twoich rekach. Zycze powodzenia z wnerwiakiem i w zyciu osobistym.
Dziękuję za dobre słowa. Wierzę, że skoro Wam się udało to i ze mną tragedii nie będzie...zresztą i tak już nie ma odwrotu

i tak trzymaj

Olga....bedzie dobrze!!!! Medycyna cigle prze do przodu...nawet w PL...te operacje nie wygladaja tak jak ja ja przechodzilam 10 lat temu...A dla mnie placenie 35 tys euro nie majac 100% gwarancji a zaden szanowany sie neurochirurg nie da takiej gwarancji to dla mnie utopia...
Oj Edyto, Twoja historia daje mi dużo nadziei. Oczywiście byłoby lepiej, gdyby to Cię nigdy nie spotkało. Zdecydowaliśmy się na termin ślubu - początek września. Mam motywację żeby uporać się z tym cholerstwem. Nie biorę pod uwagę operacji za taką sumę... Przyzwyczaiłam się do myśli, że zostały niecałe trzy tygodnie do operacji. Z jednej strony boję się planować...z drugiej nie chcę pozwolić na taki przewrót w moim życiu. Gdybym mogła to wszystkich z Was bym uściskała, dzięki Wam oswajam się z myślą o chorobie.
jesteś młodą osobą i to w dodatku kobietą paraliż twarzy to w takim przypadku katastrofa. Lepiej forsę zaplanowaną na ślub przeznacz na leczenie. Najlepszym specem od tego przypadku w Europie jest prof. Madjid Samii z INI w Hanowerze. Operacja kosztuje masę forsy ale warto zainwestować bo się wychodzi jak od fryzjera tzn. brak uszkodzeń. Wejdż na stronę i poczytaj
Mieszasz ludziom w głowach. Żaden neurochirurg nie zagwarantuje "braku uszkodzeń". Komuna się skończyła, nasi lekarze są świetnie wykształceni, robią specjalizacje w ośrodkach za granicą. Tacy są też w WIMie. Przepaść między Polską a zachodem jest, ale w funkcjonowaniu szpitali. Są w naszym kraju świetni specjaliści z dużym doświadczeniem. Szpital na Szaserów to moim zdaniem bardzo dobry wybór.
Olga, jeśli to ma być dla Ciebie jakimś wsparciem - mój mąż po pierwszej operacji nie miał absolutnie żadnych powikłań od strony nerwów na twarzy, guz też był spory. Wycięcie drugiego zaowocowało lekkim porażeniem, ale po roku intensywnej rehabilitacji została ddelikatna nieruchomość, którą też będzie można rozruszać. Oczy , uśmiech - wszystko ok

dziaren za każdym razem, jak dopadają mnie chwile zwątpienia przypominam sobie co pisałeś o pacjencie potrąconym przez pociąg

Olga a co ma się wydarzyc? Będzie dobrze! Ludzie z pakietem chorób i starsi są operowani i jest ok. U Ciebie też tak będzie

meggi dziękuję! trzymam Cię za słowo

Na pocieszenie to Ci rzeknę, że ja czekałam na operację pół roku.Termin przekładany był 3 razy.Pozałatwiaj wszystko co możesz spokojnie czekaj.Będziesz w bardzo dobrych rękach i będzie ok!
juz bliżej jak dalej,dasz radę
Olga jak to zaliczyliscie kurs przedmalzenski??? W ciagu jednego dnia?
Oby u mnie nic się nie przesunęło! Dzięki dziewczyny

Oby u mnie nic się nie przesunęło! Dzięki dziewczyny

Acha...u nas kurs trwa 2 tygodnie. Nauki co drugi dzen kazda po 2 godziny. Do tego trzeba zaliczyc wizyte w poradni malzenskiej i dzien skupienia...
Najbardziej smiac mi sie chcialo z wizyty w poradni. Wygladalo to tak,ze prowadzaca to spotkanie kobieta w wieku ok 70,ktora miala problem z utrzymaniem w reku wlasnych okularow i jak je zakladala na nos to za kazym razem zakladala je odwrotnie tlumaczyla przyszlam malzonkom temat owulacji,zaplodnienia,kalendarzyka malzenskiego,czystosci przed slubnej a co druga uczestniczka byla juz w zaawansowanej ciazy.
Oooo....a jak się zalicza "dzień skupienia"? Wizytę w poradni też chyba musimy przejść. Łukasz bał się kursu bo dokładnie tak sobie to wyobrażał jak Waszą wizytę w poradni. Domyślam się, że wiele nie wzniosła w Wasze życie Smile U nas była jeszcze druga opcja możliwa - dwie godziny tygodniowo ale przez 6 albo 7 tygodni. Temu już mogłabym nie podołać.
O ile dobrze pamietam bo to juz bylo 23 lata temu jak robilismy kurs-dzien skupienia to tak szumnie sie nazywal. Tzn bylo to spotkanie w takiej kaplicy u nas przy kosciele. Najpierw bylo rozwazanie slow pisma swietego a potem msza-w sumie trwalo to jakies 3 godziny...Zupelnie to dla mnie bez sensu...tak samo ten caly kurs. W zasadzie na kazdym spotkaniu mowili to samo tylko prowadzila inna osoba wiec to sie wszystko dublowalo. troche osob chodzilo na to i wiekszosc z nich znalam-przynajmniej czesc z widzenia bo byly to glownie osoby z naszej parafii. Dzisiaj,po 23 latach ze znajomych mi osob ktore razem z nami chodzily i w tym samym czasie bralismy slub to tylko dwie pary sa nadal malzenstawmi. My i taka moja kolezanka z ktora chodzilam razem do podstawowki.
No to u nas nie ma czegoś takiego. Wizyta w poradni jest chyba też obowiązkowa. A o tym dniu skupienia nigdy nie słyszałam...kurcze, jak tak czytam to faktycznie nam się upiekło. Kurs nam minął błyskawicznie. Przynajmniej jak myślę o tym ślubie to zapominam o operacji, ale na krótko

Olga to Ty ze swoimi badaniami idziesz do szitala z tego co wiem to na miejscu robią to co potrzeba?
Dostałam skierowania na badania krwi, mocz i EKG. Z tego co dziś się dowiedziałam to RTG klatki piersiowej tylko będę miała już na oddziale. Może coś więcej, tego już nie wiem. Resztę miałam zrobić na 12 dni przed przyjęciem do szpitala. Akurat dziś jest 13sty dzień ale panie w gabinecie powiedziały mi, że to bez znaczenia. Może tak mam z tego względu, że 29 kwietnia jest przyjęcie na oddział a doktor mi mówił, że już następnego dnia operacja. Może dlatego mam mieć już wszystko gotowe? Albo akurat w tym szpitalu tak robią....nie wiem.
No być może tak.Każdy szpital inaczej działa

Dzięki meggi

Na wszelki wypadek zrob sobie TSH
tak dokładnie nazywa się to badanie? bo zadzwoniłam do przychodni i mogę zrobić bez skierowania tylko muszę wiedzieć co dokładnie. Dziękuję za tak szybką odpowiedź

Dokladnie tak-TSH bez skierowania chyba 17 zl kostuje bo ja robie co 2-3 m-ce
To dziękuję, że mi napisałaś. Zrobię po niedzieli. Tak kojarzę, że kiedyś też miałam takie badanie robione więc to na pewno jest to.
W środę jadę na oddział. Mam nadzieję, że wszystko przebiegnie według planu. Trochę się martwię bo szczęka mnie boli po stronie guza. Pewnie to następny nerw. Może mój narzeczony odezwie się do Was jak będę w szpitalu.
z całego serca życze Ci powodzenia,będzie dobrze,ponoć nic w życiu nie jest przypadkowe i nie ma tego złego co by na dobre niewyszło,tyle,że ogarnięcie i zrozumienie tego wszystkiego troche schodzi
Olga trzymam kciuki! Nic się nie martw. A po usunięciu guza powinna być poprawa.Czekamy na wieści z linii frontu.
Dziękuję Wam bardzo dziewczyny. Miło mi, że tak mnie wspieracie. Pewnie macie już dość tego marudzenia, podejrzewam, że wiele osób nie radzi sobie ze strachem przed operacją. Teraz nawet troszkę spokojniejsza jestem...im bliżej tym mniej paniki. W końcu to dobrze, że jest jakiś sposób na uporanie się z tym guzem. Jestem Wam bardzo wdzięczna za wszystkie wpisy, rady, komentarze. To mi dało baaaardzo dużo!
No i super...pierwsza burza w Warszawie się rozpętała...chyba po to, żeby zwiększyć atmosferę grozy przed operacją :-/
nie tylko w Warszawie , u mnie chyba lada chwila lunie bo czarne chmury .
Trzymamy kciuki i powodzenia ...
Jednak operacja przesunięta. Może będzie po niedzieli i podobno będzie trwała wiele godzin. Niestety muszę już czekać na oddziale.
Olga, a jaki powód przesunięcia terminu ?
Wczoraj były jakieś nagłe przypadki i nie planowane operacje także ja miałam być dziś ale jest opóźnienie. A teraz jeszcze majówka . Teraz mam tu dużo czasu na to żeby się denerwować.
Nie denerwuj się bo to i tak nic nie zmieni.Czasami wynikają takie nieplanowane sytuacje .A skad taka pewność ile będzie trwała operacja? To wiadomo konkretnie jak Ci lekarze zajrzą do głowy.Moja trwała 3 godziny a guz był duży.Nie nakręcaj się i postaraj się uspokoic.
Olga ja tez bylam operowana w maju. Dokladnie 10 maja minie teraz 10 lat. Meggi ma racje co do dlugosci operacji-wszystko wyjdze w trakcie. Ja bylam operowana 9 godzin.
witaj, jestem po takiej samej operacji, na którą Ty czekasz. Piszesz, że guz uciska na nerw twarzowy. A co z nerwem słuchowym ? Może pisałaś i o tym, ale nie doczytałam...sorry

Witaj


najważniejsze ze juz jestes na oddziale,jedyne co teraz moge Ci poradzić to to co mi Krysiunia przed operacja: Powtarzaj sobie : " Jestem spokojna, bezpieczna, otoczona życzliwymi ludźmi, dobrymi lekarzami,
wszystko przebiegnie bezpiecznie i wracam",ja wróciłam do moich księżniczek a TY kochana do narzeczonego i rodzinki,więc głowa do góry,spinamy dupke i dajemy rade
A ja przed operacja jak jeszcze debatowali nad moim przypadkiem to dopoki moglam chodzic to pielegniarki pozwalaly mi wchodzic na sale pooperacyjna i pomagalam tym co byli juz po...a to nie byly osoby tylko po operacji nerwiaka...rozne...pamietam...lezala taka kobieta ktora zdzierala sobie opatrunek z glowy...okaleczala sie przy tym bo miala dugie paznokcie i krew ciekla...wycieralam to i rozmawialam z nia...i wiele inych gorszych przypadkow...
chodziło mi o to jak jest guz usytuowany co powiedzieli lekarze. Ja dopiero po zabiegu dowiedziałam się - i to było dla mnie szokiem - że mialam guża kąta usytuowanym na nerwie słuchowym, a przed zabiegiem tylko dzwoniło mi w prawym uchu i nic nie wiedziałam, co nastąpi. Dowiedz się jak jest u Ciebie, czy nie będzie zaskoczeniem utrata słuchu...a może nic z tych rzeczy.
Trzymaj się

Iza...guz nie musi byc usytowany na nerwie sluchowym aby stracic sluch...moj byl zrosniety z pniem mozgu-tak wynikalo z MRI-guza mialam olbrzymiego-chyba nikt na forum nie mial wiekszego-sluch idealny-nic mi dzwonilo,nie piszczalo,lekarze byli w szoku ze przy takim guzie nie mialam problemow ze sluchem...-po otwrciu glowy okazalo sie ze nerw sluchowy przechodzil centralnie przez srodek guza i wycinajac kawalek guza musieli razem z nimwyciac nerw sluchowy...zreszta nie zmam osoby,ktora po tej operacji zachowala sluch...nie da sie...
Aaa To Iza nie zrozumiałam! Tak, lekarze mówią, że stracę słuch po stronie guza i bardzo prawdopodobne jest porażenie twarzy. Mówią też o śmierci i ciężkim kalectwie ale pewnie każdy z Was to słyszał. W każdym razie operacja wielogodzinna i ciężka. Oj dziewczyny, tutaj widzę ludzi w potwornym stanie, leżę niedaleko bloku operacyjnego ale tam nie wchodziłam. Panie ode mnie z sali zjechały już w dniu operacji z tego bloku i dziś ścigają. Narzeczony mieszkanie remontuje na mój powrót

Olga...masz wrocic do wyremontowanego mieszkania...napisze tak...jezeli ominie Cie porazenie to super...jezeli Cie dopadnie to nie bede Ci sciemniala...jest paskudnie...zalezy od czlowieka ale ja sie po tylu latach nie przwyczailam do niego...moze jestem zbyt wielka estetka i mnie to wkur...a...da sie z tym zyc ale jak dla mnie jest do dupy i pewnie inne osoby mnie teraz zlinczuja ale ja sie z tym nie pogodzilam i nie pogodze i zrobcie mi co chcecie...NIENAWIDZE MOJEGO PORAZENIA I NIENAWIDZE NERWIAKA!!!!!
Olga,lekarze mają doświadczenie w tej kwestii a to naprawdę bardzo dobry zespół.Nie Ty pierwsza jesteś z takim "guzikiem'',który będę usuwać.Wiadomo,że to jest głowa i po takiej operacji potrzeba czasu by do siebie dojść.Jesteś w dobrych rękach! Ja czekałam na oddziale tydzień na operację i naprawdę było mi wszystko jedno jak tam się znalazłam.Przecież jesteś tam po to by móc dalej żyć i tak będzie! Porażenie może być ale nie musi a jeżeli to też nie wiadomo w jakim stopniu.Co do słuchu to przeważnie nikt z nas nie słyszy na jedno ucho ale z tym da się żyć.Nie obejrzysz się jak będzie po wszystkim a Ty w domciu u boku ukochanej osoby

Edzia ja też dołączam się do twojego klubu ... choć już nie mam tego gada

Olga, masz teraz dużo czasu , zapoznaj się z historią Anki1, bardzo podobną do Twojej też kilka mieśięcy przed ślubem miała operację. Wyszła bardzo dobrze z tej operacji (choć trwała chyba 16 godz.tak że długość czasu operacji jest bardzo różna), tańczyła na swoim weselu do rana, wyjechała do Finlandii , urodziła dziecko, wszystko jest wspaniale.
Wejdź w Anna i Wojciech - jest na 2 stronie w naszych historiach i poczytaj . Też jej ówczesny narzeczony składał meldunki z sytuacji. Są też gdzieś ich zdjęcia z wesela i ostatnie już z dzieciątkiem. Nie umiem znaleźć linka do tego więc trochę poszperaj, czas Ci szybciej minie.
Pozdrawiam...
Wierzcie mi, że znam dobrze wszystkie historie z tej strony. W domu czytałam je jak opętana. Dobrze, że trafiłam na Wasze forum. Tak to jest, że w środę przyjechałam z dobrym nastawieniem ale oczekiwanie robi swoje. Jeżeli wystąpi porażenie, dam sobie z tym radę. Tyle osób z tym żyje a Edytka za każdym razem ładniejsze zdjęcia umieszcza. Jedno ucho też. ..pal licho


Olga, chyba nikt Ci dawno patelnią przez łeb nie dał. A dlaczego miałabyś do domu nie wrócić? Co rodzina się Ciebie wyparła?



No ja wiem, wstyd mi za to biadolenie. Myślałam, że twardsza jestem. Ale straszenie patelnią postawiło mnie na nogi

Zuch dziewczynka !

a po zabiegu rozpoczniesz nowy etap swego życia

No wlasnie Iza...zmienilas swoj post bo wczesniej napisalas cos w stylu ze zycie po operacji jest takie samo...a to nie prawda...nie jest takie samo...po operacji zycie zmienia sie i my sie zmienamy a swoje zycie przewartosciowujemy...ono juz nigdy nie bedzie takie jak przed operacja....
Kazdy to zycie po operacji postrzega inaczej...dla mnie jest gorsze... dnia Nie 21:52, 03 Maj 2015, w całości zmieniany 1 raz
Niestety i ja tak mam...
Oj dziewczyny, to dziś. Połowę głowy mam ogoloną i czekam. Wiem, że komfort życia będzie mniejszy ale o to to jeszcze będę się martwić. Żeby tylko operację szczęśliwie przejść, nie ma wyjścia.
no niestety gorsze,ale myśle,ze przyznacie mi też racje jak zresztą piszecie w wielu postach do nowych użytkowników że dobrze,że to nerwiak,a nie coś gorszego,na tym etapie na którym jestem to dziękuje Bogu,że żyje i moge być z moimi córkami,myśle,że kazdy znas to docenia,ale taka natura ludzka,że człowiek chciałby więcej:)mam nadzieje,że Was nie uraziłam kochane,Olga trzymam kciuki kochana
Lekarze podejrzewają nerwiaka więc mam nadzieję, że to się już nie zmieni. Ja jestem szczęśliwa, że jest ratunek. Ludzie słyszą gorsze rzeczy. A ja tylko marzę o tym żeby cało z tego wyjść. Wrócić do Łukasza i cieszyć się życiem ( na ile zdrowie pozwoli)
aniaEmi,oczywiscie ze sa gorsze choroby i szczesciem w tym naszym nieszczesciu jest to ze trafil nam sie nerwiak a nie jakis glejak...
Olga,trzymaj sie dzielnie. Wlosy odrosna,szybko wrocisz do swojego faceta i rodzinki i bedziesz ukladala swoje nowe zycie! Trzymam kciuki aby wszystko poszlo sprawnie!
piszę raz jeszcze. Olga jesteś młoda dla ciebie taki paraliż jak i dla każdego to ciężka sprawa. U mnie praktycznie po tej operacji nie pozostały już żadne paraliże funkcjonuję zupełnie normalnie nawet słuch mi powrócił (umiarkowanie ale jednak) funkcjonuję zupełnie normalnie. Żadna z postronnych osób nie jest w stanie stwierdzić co mi było. Wiem, że ciężko jest sprzedać mieszkanie aby mieć realną szansę na całkowity powrót do zdrowia. Zrób wszystko co w twojej mocy aby się ratować. To jest twoje życie a z tymi paraliżami twarzy kobiecie i to w dodatku młodej to bardzo ciężko żyć. Ja będę w Warszawie 6 i 7 maja to moge się pokazać jak się wygląda po operacji w INI w Hanowerze.
Waldemar, Olga dzisiaj ma operacje. To ze Ty wyszedles z tak malym uszczerbkiem po operacji w Hanowerze nie oznacza ze tak samo byloby z Olga. To jest loteria. Popatrz na zdjecia Joli czy Beaty-jedna i druga operowana w Polsce i nic po nich nie widac. Nie chce mi sie w to wierzyc ze 100% pacjentow operowanych w Hanowerze wyszlo bez porazenia. To jest nierealne. Ryzyko istnieje zawsze i madry lekarz nie da 100% gwarancji ze nie bedzie powiklan. Piszesz o sprzedarzy mieszkania...a jak sprzedalaby mieszkanie,zaplacila za operacje a do porazenia by doszlo to co wowczas??? W Hanowerze ta kase jej oddadza? Czy tam lekarze przed operacja mowia ze na 100 procent nie dojdzie do porazenia a jak dojdzie to gwarantuja zwrot pieniedzy??? Watpie...
Porażenie to nie tragedia... jeżeli już tak się stanie i patrząc na chorobę,która nas dosięgła.Najważniejsze to szczęśliwie przeżyć operację.Ludzie mają gorsze schorzenia i nie sprzedają swoich mieszkań,majątków by się leczyć....nie rozumiem...Dla każdego człowieka taka operacja to koszmar ale nie dajmy się zwariować...
gwarancji nikt nigdzie szczególnie przy operacji mózgu nie daje. Niestety takie jest życie ale statystyki powikłań są dostępne. Wiesz sama, że jak się już coś przetnie a w szczególności nerw to będzie do końca życia przecięte i sama wiesz jak ciężko z tym żyć. Operacja guza mózgu to jednak bardzo skomplikowana sprawa. W INI zasadą jest zachowanie nerwu twarzowego bo po to się tam jedzie i nie jest istotne czy ten nerw przechodzi przez środek guza czy nie. U nas na dzień dobry dopuszcza się usunięcie tego nerwu, czego chirurdzy nie ukrywają jedyną szansą na zachowanie tego nerwu u nas jest jego umiejscowienie tzn. możliwie na zewnątrz guza a to jest bardzo zależne od wielkości guza no i jest to zawsze loteria budzisz sie po operacji i wisi ci połowa twarzy. Do INI przyjeżdża się po to aby ten nerw zachować w każdych okolicznościach. Trochę oczywiście szkoda mi kasy, którą zapłaciłem ale im więcej czytam furum i poznaję podobne osoby to jednak przekonuje się do właściwości podjętej decyzji tym bardziej, że pracuję twarzą i nic mi nie może wisieć, nie mogę seplenić itp.
A czy mozesz wrzucic na forum swoje zdjecie?
Nie zawsze nerw twarzowy zostaje przeciety podczas operacji...coraz wiecej szpitali w Polsce stosuje monitoring srodoperacyjny po to wlasnie aby nie uszkodzic nerwu...Co do sprzedazy mieszkania to coz...sprzedac tylko gdzie potem mieszkac? Wole miec jednak porazenie nerwu niz go nie miec a mieszkac pod mostem ale na stare lata wrocic do mamusi... dnia Pon 14:44, 04 Maj 2015, w całości zmieniany 1 raz
popieram Edyte w 100% u mnie poczas operacji monitorowali nerwy i nie zostały przeciete,a porazenie nastapilo w wyniku obrzęku,także co komu pisane,a co do sprzedazy mieszkania nie dajmy sie zwariowac,porazenie to nie koniec swiata,żeby się az tak zadluzac
nie zmuszam nikogo do sprzedaży mieszkania, chciałem tylko pokazać inną możliwość dla tych, których to interesuje. Jaką ktoś podejmuje decyzję to jego sprawa.
Nie,no oczywiscie ze kazdy sam podejmuje decyzje i jezeli kogos stac na wylozenie tak olbrzymiej kwoty na leczenie to ma do tego prawo. Jednak nie majac takich pieniedzy to-przynajmniej ja-nie wzielabym kredytu,czy nie sprzedala mieszkania po to aby pojechac do Hanoweru na operacje nie majac 100 procent pewnosci ze unikne porazenia. Ale jak ktos ma wolne srodki i moze je na to przeznaczyc to ok-jego sprawa.
A tak na marginesie to nie wiedzialam ze ten lekarz to juz taki wiekowy Pan. On nadal operuje?
Ciekawe jak tam Olga?
Też myślę o niej.Jak dojdzie do siebie to da znać. To ja chyba tylko taka szalona byłam i z radości z OIOMU słałam sms -y

Megii nie tylko Ty...moj maz byl troche zly bo zostal sam w domu z 3 dzieci w tym z 2 tyg. niemowlakiem a ja nie tylko sms ale potrafilam dzwonic do niego np ok polnocy-nie mialam poczucia czasu...dzien mieszal mi sie z noca a na OIOM-ie caly czas sie swiecilo swiatlo wiec wydawalo mi sie ze jest wczesnie i tym sposobem bombardowalam ich telefonami

Tak,masz rację bo tam człowiek traci orientację,która to część doby.
Pamiętam pierwsze chwile po operacji . Bardzo mnie bolało z prawej strony pod obojczykiem , bo podczas centralnego wkłucia dostało się tam powietrze . Przyszedł pulmonolog i kazał mi wolno , głęboko oddychać i to pomogło . Drugą noc po operacji bardzo spadło mi ciśnienie i cały czas przy mnie się kręcili . A tak na prawdę to czekałem kiedy zacznie mnie boleć operowane miejsce i nie doczekałem się . Choć głowę miałem zdrętwiałą , nic mnie nie bolało . W trzeciej dobie powoli zacząłem wstawać .
Ja najgorzej wspominam 3 dobe po...przeszlam smierc kliniczna...
A od Olgi nadal brak wiesci...
Przy mnie też mieli zajęcie bo ledwo zipałam przez spadek ciśnienia a ja nie byłam za bardzo świadoma z powagi sytuacji

Olga napisze tylko musi zebrać siły.
oznajmiam, że żyje

Super ze sie odezwalas,jak nabierzesz sil to napisz wiecej co tam u Ciebie!
nabieraj sił,pozdrowionka
Wracaj szybko do sił!

Chciałam troszkę podzielić się z Wami moją "przygodą". Powoli odzyskuję siły i dziś przyjechałam do domu. To były ciężkie dwa tygodnie. Mam nadzieję, że już będzie tylko lepiej. Po operacji nie czułam się dobrze ale to chyba nic dziwnego. Wszyscy w szpitalu byli dla mnie bardzo dobrzy, złego słowa nie powiem. W piątek mam przyjechać na zdjęcie szwów i mam nadzieję, że uda mi się jeszcze chwilkę porozmawiać z lekarzem. Na ucho nie słyszę, mam problem z równowagą i trochę ze wzrokiem ale uwaga....twarz prawie nienaruszona! Jedynie brew lekko uniesiona. Jestem bardzo szczęśliwa i nadal ciężko mi w to uwierzyć

Super! A jak oczko? Zamyka sie? Czyli mozesz zabki w usmiechu pokazac czy tak?
Tak kochana


Olga, doskonale wiesci, tylko sie cieszyc


Super Olga!!! Bardzo sie ciesze!!! No i jak widac nie trzeba do Hanoveru jechac!
Nawet gdyby deszcz lał to jestem teraz pełna chęci życia

Super!!!


wspaniale i do przodu!!!!
Serce rośnie czytając Twoje wieści



Widać że u nas też są wspaniałe operacje, wspaniali lekarze i przy pomocy "dobrych duszków" operacje udają się na 5 z + .
Jesteś jeszcze b.krótko po operacji i napewno jeszcze czas będzie byś doszła zupełnie do siebie. Gada wyrzuciłas , nie będzie niepewności co on tam robi (jak u mnie po GK).
Zdrowiej dalej...
no i śluby z weselem realizuj. dnia Czw 21:28, 14 Maj 2015, w całości zmieniany 1 raz
Oj nadal nie wierzę, że tak dobrze z tego wyszłam. Miałam tyle obaw. Mam nadzieję, że guz nie zacznie odrastać. Już szukam problemów


Olga, co Ty się fryzurą przejmujesz, masz najmodniejszą fryzurę !!! Dziewczyny się często podgalają z jednej strony i tak niby modnie jest. Ile razy widzę taką podgoloną z jednej strony dziewczynę to mi się przypomina operacja, tu z własnej woli tak się golą a nas z bezpieczeństwa operacji . Masz super modną fryzurę !!! a urosną ani się nie zorientujesz, pozdrawiam....
Chodzi o to, że mnie ogolono dość nietypowo...nie bok a całą tylną połowę głowy . Od szyi po czubek głowy. Taka wariacja


Olga ja też tak byłam ogólna. Nie wiem jaka masz długość włosów, ja przed operacja miałam takie ze sięgały mi karku wiec te z czubka głowy opadły i zasłania ogolone miejsce. Poza tym w okresie majowym były upały i zaopatrzyłam się w różnego rodzaju chustki i fantazyjnie wiązałam na głowie, nie dość ze ochrona przed słońcem to zasłaniały wygolona glowe
Olga, ja na Twoim miejscu robilabym 2 warkoczyki. Z tego co piszesz, Twoje wlosy w pelni do tej fryzury pasuja

Wiecie, na sali przed operacją leżałam z fryzjerką. Na czas zabiegu uczesała mnie właśnie w dwa warkocze i zrobiła z nich fantazyjną koronę

Mi przed goleniem pielęgniarka włosy z czubka głowy i te długie po prawej stronie upiela wysoko w kucyk a lewą stronę opitolili. Ale moje włosy rosną bardzo szybko i po 3 m-ch podcielam prawa stronę i była równa z ta lewą, miałam takie do karku a potem zrobiłam sobie fajna fryzurę, zresztą jest w galerii dnia Czw 8:38, 21 Maj 2015, w całości zmieniany 1 raz
Olga to zadałaś szyku !

meggi to był mój sposób na odwrócenie uwagi od lekko zniekształconej twarzy

Napiszcie proszę, czy na kontrolne wizyty po operacji chodzicie prywatnie? Mam na wypisie ze szpitala zalecenie kontroli neurologa (4tyg po operacji), neurochirurga(6tyg po operacji) i laryngologa. Państwowo są strasznie długie terminy a ze szpitala żadnych skierowań nie dostałam. No i rezonans 3-4 miesiące po operacji.
Myślę że zarejestruj się do neurologa u siebie nawet jak długi termin, ale jesteś dopiero co po operacji więc może Cię potraktują lepiej. Bo o ile wizyty prywatne u lekarzy jakoś tam można przełknąć to z rezonansem prywatnie ? drogie badanie i tu trzeba miec skierowanie na NFZ.
Na wypisie ze szpitala miałem zapisaną tylko wizytę kontrolną w szpitalu . Byłem tom we wtorek i mam przyjechać 7 lipca . Do okulisty poszedłem sam na NFZ , nawet do dwóch , bo pierwsza mnie przepraszam olała . Od drugiej dostałem rehabilitacje , dziś znowu tam byłem i mam co tydzień chodzić do końca lipca , a później to jak mi powiedzieli , zobaczymy . Do laryngologa też sam się zarejestrowałem na NFZ na 18 czerwca , trochę przez niedosłuch , lecz nie podobają mi się moje zatoki i będę prosił o prześwietlenie . O MR nie myślę , bo czytając Wasze historie wiem , że to za wcześnie .
Ja od 10 lat do kontroli nie chodze do neurologa tylko do neurochirurga-do poradni neurochirurgicznej w szpitalu gdzie bylam operowana. Jezdze tam przewaznie 2 razy w roku. Do laryngologa praktycznie nie chodze. Bylam po operacji chyba ze 3 razy...coz mi moze pomoc jak i tak nie mam nerwu sluchowego bo mi wycieli. Raz w roku robie sobie badanie sluchu-u mnie jest bezplatnie i bez skierowania wiec robie...A do okulisty...coz...od poczatku prywatnie bo terminy okropne...na NFZ mialam plytke w WArszawie wszyta i to dosc szybko...od pierwszego telefonu do pierwszej konsultacji czekalam 2 m-ce i potem od konsultacji do wszycia plytki 2 m-ce
hejka nie wiem jak w W-wie ale w Lublinie nalezy sie wizyta kontrolna u neurochirurga z racji tego ze byłam tam operowana,ale dowiedziałm sie po wizycie,no i co najlepsze to taka kontrol bez kolejek bo jak już sie dodzwoniłam to za 4dni mogłam miec wizyte,ale skoro juz byłam po to umowiłam sie tam na wrzesien,do laryngolog ogółny napisał na skierowaniu ze pilne to szybko się w miare dostałam,powiem Ci z własnego doświadczenia,ze prywatnie to jak mozesz to nie zaczynaj bo skóre z Ciebie zedra,a ja w lutym jak byłam prywatnie u laryngologa to stwierdził ze nie słysze na to nerwiakowe ucho na podstawie badan jakichs wibracjia potem wyszło,juz po audiogramie u laryngolog na nfz ze mam niedosłuch,okulistke tez prywatnie zaliczam ale i to nie cuda robie za krolika doswiadczalnego,poza tym jak wizyta prywatna to badania tez niestety
Ja tylko do neurochirurga chodzę.Tak jak Ania nie ma problemu z zapisaniem.Do neurologa sama poszłam ale nic się tam wielkiego nie działo na wizycie a teraz chodzę od czasu do czasu po skierowanie na masaż.Ze szpitala dostałam skierowanie do Poradni rehabilitacyjnej i tak sobie ustawiam wizyty by skierowania na masaże przebiegały w miarę regularnie .Natomiast laryngologa nie odwiedzałam bo najzwyczajniej nie widziałam powodu.Ale chyba muszę się przejść ponieważ mam wysuszoną śluzówkę w nosie po stronie porażonej bo ogólnie jest sucho jak w oku i trzeba by to nawilżać czymś.
No właśnie ja do neurologa poszłam prywatnie żeby przedłużyć zwolnienie bo tak szybko po operacji nie dam rady wrócić do pracy a mój lekarz rodzinny na urlopie. Pożałowałam, wystawił na 14 dni a potem mogę przyjść po następne. Nie wiem kogo stać na wizyty prywatne co dwa tygodnie. Z lekarzem prowadzącym ze szpitala widziałam się jak byłam po wynik badania hist.pat., pytał o wszystko i teraz kazał pojawić się u lekarza, który mnie operował z wynikami rezonansu . 3 miesiące po operacji więc w Warszawie nie ma szans tak szybko. Na rezonans trzeba czekać pół roku. Już gubię się w tym wszystkim. Lekarz pierwszego kontaktu może mi wystawić skierowanie na badanie? Do laryngologa to faktycznie, na nfz mogę czekać bo i tak nie słyszę i tak więc nie ma pośpiechu

Pytanie dlaczego tak szybko rezonans zlecił lekarz? Po pierwsze z NFZ wiadomo ile się czeka a po drugie to kto ma Ci wystawić? A może po prostu lekarz uznał,że przyjdziesz do niego prywatnie bo przecież jeżeli zaleca coś to sam powinien skierowanie wystawić.Wydaje mi się,że rodzinny nie da Ci skierowania na MRI ale L4 owszem.Możesz być i180 dni a dalej przez ZUS świadczenie rehabilitacyjne jeżeli nie będziesz zdolna.Ja nie rozumiem bo po operacji to człowiek ledwo żyje i nie ma siły by wszystkiego dopilnować...a lekarz co nie wie jak ma postępować? Celowe to jest i tyle...Poszukaj jakiegoś neurologa gdzie w miarę szybko się dostaniesz na NFZ bo potrzebny Ci by wydał skierowanie na rezonans itd.Ja to bym zadzwoniła do NFZ zapytała gdzie i jak mam wykonać to badanie jak to jest nierealne...
Lekarz pierwszego kontaktu nie może wystawić skierowania na rezonans. Tyko neurolog lub neurochirurg. Ja pierwszy raz do kontroli byłam 8 tyg po operacji u lekarza który mnie operował. Kazał mi potem potem przyjechać pół roku później do poradni neurochirurgicznej po skierowanie na rezonans i potem zgłosić się już z wynikiem rezonansu. I tak robię od 10 lat. Początkiem roku jade po skierowanie, ustalam sobie termin badania i potem jadę z wynikiem. Teraz pierwszy raz mi się zdarzyło ze czekam 8 m-y na mri dnia Pią 12:43, 12 Cze 2015, w całości zmieniany 2 razy
Czekam z niecierpliwością na wynik MR, zobaczymy czy będą takie niespodzianki jak u mnie . pozdrawiam k
Ja też czekam...mam nadzieję, że nie będzie niespodzianek

Olga, napisz proszę kto ciebie operował i podziwiał twa piękną fryzurę pozdrawiam k
Dostałam już skierowanie na rezonans. Teraz pewnie około pół roku oczekiwania. Myślicie, że mogę tyle czekać? Operacja była na początku maja a w zaleceniach mam kontrolny rezonans po 3-4 miesiącach ale gdzie ja się tak szybko dostanę to nie wiem...
Ja mialam na wypise ze szpitala kontrolny rezonans po 6 m-cach a udalo mi sie wykonac dopiero rowny rok po operacji. WEdlug mnie mozesz spokojnie poczekac.
Ja miałam zalecony po roku.Ale sadzę,że tez wcześniej nie załapiesz się.Spokojnie próbuj się zapisać na najbliższy wolny termin.
Już zaczynam panikować, że nadal coś mam w głowie... Lekarz, który operował, twierdził, że cały guz został usunięty...ale ten, który asystował podobno coś mówił o pozostawieniu osłonki....Zgłupiałam. Może dlatego tak szybko zalecony ten rezonans? W wypisie napisano, że guz usunięto a w badaniu CT głowy uwidoczniono "typowy wczesny obraz pooperacyjny". Cały dzień czytam o odrostach guza lub pozostałościach i dodatkowo się nakręcam.
Bez paniki, ja już 12 lat po operacji.a nerwiak był większy niż u Ciebie, badanie kontrolne robiłem chyba 3 lata temu, do neurochirurga i laryngolaga chodzę jak muszę iść na komisje lekarska, akurat wypada w tym roku, normalnie pracuje a nawet tyram, i jak o tym zapomnę to sie czuję nawet bardzo dobrze....
Ja miałam badanie po 6 m najlepiej zadzwoń do NFZ i odp owiedza Ci gdzie jest najbliższy termin tzn. w której placówce wykonasz najszybciej podadzą adres. Z tego co ja wiem na Szaserów w tym roku nie ma szans s ie dostać. NfZ ma obowiązek poinformować Cie gdzie zrobisz MR najszybciej . pozdrawiam k. dnia Śro 21:58, 15 Lip 2015, w całości zmieniany 1 raz
nie zamartwiaj sie do przodu u mnie lekarze w Rzeszowie po rezonansie stwierdzili ze cos zostalo,operator mowi ze jest ok,tak więc za radą dziewczyn nie fiksuje,bo nerwy by mnie calkiem wykonczyly zobacze co wyjdzie za rok,kochana staraj sie zyc w miare normalnie,ja rozumiem ze nie da sie zapomniec,ale trzeba nauczyc sie z tym zyc i kontrolne badania sa nam wpisane w dalsze zycie
Olga nie nakręcaj się i spokojnie się zapisz na wolny termin.Na dobrym sprzęcie



majkel - jak fajnie się czyta takie wiadomości " pracuję a nawet tyram " jestes dobrym przykładem z półki prof. Marchela.
aniaEmi - masz rację - po co martwić się na zapas ! na pewno będzie o.k.
Witajcie. Odebrałam wyniki MRI. Pozostawionej części guza ani cech odrostu nie stwierdzono


No i jestem już po konsultacji. Wszystko bardzo dobrze

Super i oby tak dalej!

no świetnie i zdrówka życze nadal...
Napiszcie proszę, czy Wasze przejścia z nerwiakiem miały wpływ na odporność organizmu? Mnie nigdy żadne choróbsko nie brało a teraz ciągle przeziębienie, zatoki, przeziębienie i tak w kółko....
u mnie podobnie zatoki non stop mnie łapią,ostatnio nawet jakieś zapalenie ucha,pasuje wzmocnić organizm
Przeziebienia mnie nie łapią natomiast zatoki złapały mnie w maju 2014 i trzymaja do tej pory bez przerwy pomimo stosowania przeóznych leków...
Ja zaliczylem GK. Przez pierwsze kilka lat po naswietlaniu, bylem odporny na przeziebienia, katar, bole glowy. Teraz powrocilem do stanu przed naswietlaniem.
Nie choruję

Olga , zobaczyłam śliczną dziewczynę w naszej galerii, nic nie znać że po operacji, nic a nic !
Ciągłe infekcje ? - wzmocnij odporność swoją - wit.C, D3, herbatki z róży , soki z pomarańczy ,grejfrutów, wszystko co ma wit.C w sobie i to dużo -jej się nie przedawkuje !!!
Mnie po GK też ciągle coś łapało ale teraz jestem odporna na wszystkie infekcje dzięki wit.C i jeszcze jajeczka przepiórcze!
Wit.C lewoskrętna - poczytaj sobie ...
Lewoskrętna? Nigdy o tym nie słyszałam ale chętnie poczytam



Tez nie słyszałam o lewoskrętnej

Olga Twoje lico jest git


Olga super wyglądasz i dobrze wiesz ze nie musisz sie specjalnie do zdjecia ustawiac. Jeżleli Ty musisz to co inni maja powiedziec z porazeniem...
Lewoskrętna???Czy to nie przerost formy nad trescia??? nie chce sie zagłebiac ale dla mnie to spora przesada...Nie stosuje zadnych witamin ani nic innego i czuje sie tak samo jak Ci co stosuja-nie popadajmy w paranoje... dnia Pią 20:18, 08 Sty 2016, w całości zmieniany 3 razy
Wiem Edyto, że jakiekolwiek marudzenie byłoby, delikatnie to ujmując, nie w porządku z mojej strony. I nie chciałam żeby to tak wyglądało. Bardzo się cieszę, że tak dobrze z tego wyszłam.
Wyglądasz super...do slubu po operacji...ja 3 m-ce po na chrzcie swojego dziecka jak monstrum wygladałam...zresztą wiac w galerii...
jest wit.C lewoskrętna - poczytajcie u wujka Gogla. Już tu polecałam kiedyś i książkę "Ukryte terapie " Jerzego Zięby. Wypróbowałam na sobie !!! Wit. C to b. ważna witamina !!!
Nie myślcie że jestem jakaś "nawiedzona" - chemicy znają co to lewoskrętna, ona się wchłania w ok.80% w naszym organiżmie i dobrze działa. Są też zastrzyki dożylne z Wit.C, ale to jest tania terapia i Wielka Farma zabrania (ostatnio wracają do tego- w niektórych szpitalach - Onkologia Bydgoszcz n.p.)
Edyta - piszesz że nic nie stosujesz nic z witamin i Ci dobrze . A Twoje zatoki , już tak długo ???
Krysiunia przez tyle lat nie stosowałam i nie miałam problemów z zatokami-własciwie z lewa zatpką szczenkowa bo lekarze sa zgodni co do tego ze mój problem z ta zatoka wynika z zerowej wentylacjci po stronie operowanej, mam skrzywiona przegrode nosowa po operacji nerwiaka i nie oddycham lewą dziurka wcale...wit C nic tutaj nie pomoze
Krysiunia z całym szacunkiem ale przez kilkadziesiat lat naszego zycia jedlismy taki syf i nikt nie patrzył na to czy wit C jest prawo czy lewoskretna wiec nie sądze aby w naszym wieku jezeli tak faktycznie jest i sa takie to cos nam to pomoze...Prędzej czy pożniej i tak umzemy i to bedzie koniec...nie ma na siłe co przedłużac...przynajmniej ja wychodze z takiego załozenia i nie wierze w zadne takie prawo i lewoskretne wynalazki
dnia Pią 22:31, 08 Sty 2016, w całości zmieniany 1 raz
No cóż... napiszę tak jeżeli nigdy żaden lekarz nie wspomniał o takiej witaminie tzn. dla mnie nie istnieje.Następna sprawa z witaminami też nie powinno się za bardzo szaleć a to dlatego,ze nadmiar szkodzi a poza tym czym się leczyć w razie "W" ? Od razu trzeba będzie uderzać z grubej rury


Tutaj w pełni sie zgadzam z Meggi
całkowicie zgadzam się z Krysiunią,bo też czytałam książki prof. Zięby,to nawet nie kuracje ,ale sposób na życie,po prostu jeść dużo wit.C i innych witamin,spraktykowałam na sobie i swojej rodzinie.Dziewczyny podyskutować możemy na te tematy jak przeczytacie książki profesora,człowieka wykształconego ,który wiele lat prowadził badania oraz przytacza przykłady leczenia zza granicy,a u nas jak wiadomo dalej sto lat za murzynami...