Stały rytm dnia dziecka
Katalog znalezionych frazWÄ tki
- agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
- Dziwny problem. Od dziecka problem z ukł. immunologicznym!
- Kąpiel dziecka w Tummy Tub i inne patenty ;)
- zlobek / opieka zewnatrzna nad dzieckiem ponizej 1 roku
- Zajmujesz się domem/dzieckiem? Zaró na sprzedaży z katalogu
- Budowanie poczucia własnej wartości u dziecka
- Dzień Dziecka 31.05.2011
- jak nauczyć dziecko pić z butelki?
- GDZIE MOGE ZOSTAWIĆ DZIECKO
- Ciemieniucha u starszego dziecka
- dziecko ciągle chore...
agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
Witam
Chciałam porozmawiać o stałym rytmie dnia dziecka.
Czy wprowadziłyście w życiu dziecka stałe godziny spania w dzień, w noc, karmienia, zabaw?
Chodzi mi szczególnie o te najmniejsze dzieci (6miesięczne i troche starsze) ale także i 2, 3 letnie itd
I jakie są sposoby wprowadzenia stałego rytmu dnia, gdy tak na prawdę karmienie piersią dziecka jest na żądanie, chce jeść co dwie godziny, później co trzy itd. ?
Czyli jak to wygląda w praktyce ?
Rytm sam się wprowadził, ale my jesteśmy wyluzowani, nie uważamy, ze dziecko ma mieć drzemkę np. o 12, kąpiel o 19 i to sprawa święta. Bardziej dopasowaliśmy małe dzieci do nas, dopiero ograniczenia pojawiły się z elementem stałym typu przedszkole.
Prawda jest taka, że chyba więcej zależy od samego dziecka niż od rodziców. Można dwoić się i troić, a jeśli trafi się "egzemplarz" nie reformowalny to i tak nie będzie chciał zasnąć np o tej 20.
U nas od samego początku było jak w zegarku, mój Mati po prostu lubi mieć wszystko wyregulowane, sam domaga się tej systematyczności. Kiedy Mały był na piersi nigdy nie karmiłam go na rządanie, a zawsze co trzy godziny, bardzo nam to pasowało, pojadł - poszedł spać, wstał trochę się pobawił i tak w koło. Zawsze ostatnie karmienie wypadało po 19 i wtedy chodził spać już na dobre.
Na dzień dzisiejszy wstaje o 6 rano drzemkę ma o 12, a wieczorem idzie spać o 20. Tylko na prawdę wyjątkowe sytuacje mogą to zakłócić. Nawet jak miał 2 urodziny i cały dom był pełen gości, po 19 wolała, że chce się wykąpać, potem z wszystkimi się pożegnał i po prostu o 20 poszedł spać. Po prostu od małego jak tylko było coś nie zgodnego z harmonogramem to zaraz był marudny, płaczliwy. Dlatego dla Jego i własnego spokoju trzymamy się regularności i wszystkie wyjścia planujemy w porach odpowiednich dla Mateusza. Dzięki temu każdy dzień jest przewidywalny i wiem, że po tej 20 mam czas dla siebie i męża

Nie wiem Sylwuśka czy pomogłam - zbyt wielu konkretnych wskazówek nie dałam, ale chciałam pomóc

no nasz to od zawsze odwrotność Matiego

pierwszy rok życia to była katorga i nieprzewidywalność, choć my sami robiliśmy wszystko, by choć noc była nocą.
Potem od chyba 10 mies życia do 1,5 roku miał drzemkę 12-14. Pół godziny poślizgu i już nie zasypiał po 21, tylko np. o 23 - kosmos.
Jak odstawiliśmy drzemki - spanie o 20. Oczywiście noce wciąż kiepskie.
Teraz śpi w przedszkolu (niestety…) i znów wieczory bardzo długie.
Z jedzeniem trzymałam regularność, odkąd miał 5 posiłków - wtedy pasowało to na np. 2 śniadanko przed spaniem, a obiad zaraz po - no i mi pomagało to ustawić dzień.
Dziś np. budził się 9 razy, więc moje dziecko jest w ogóle kosmitą.
Myślę, że ogólne rady to sobie można między bajki włożyć - dzieci są strasznie różne, a i rodzicom na różnych rzeczach zależy. Ja wciąż dałabym wieleeee za np. 10 godzin nieprzerwanego snu młodego. Może w podstawówce?


Tak pytam. Bo słyszałam, że stały rytm dnia daje dla dziecka poczucie bezpieczeństwa, chciałam dowiedzieć się co Wy myślicie na ten temat. Moja Mała ma swoje pory dnia, to widać, ale nie zawsze sama ich "przestrzega". Przed południem musi zasnąć, po południu również bo inaczej jest na wieczór strasznie marudna i płaczliwa. Ale bywa właśnie tak, że potrafi nie zasnąć po południu mimo iż widać po oczkach że jest zmęczona, ale ciężko ją usypić. Widać, że Malutka potrzebuję harmonii i stabilności. Wieczorem tez godzina zasypiania jest różna, przeważnie od 19 do 21 zasypia, ale reguła ta również jest łamana.
Dziękuję za odpowiedź Jola i matunia. Widać każde dziecko jest inne i niepowtarzalne. Ciężko wyczuć

O widzisz matunia to u Ciebie dzieciaczek sam ustawił rytm i bacznie pilnuje żebyś go przestrzegała, nieźle

Myśmy nawet mieli odpowiednią rozpiskę na drzwiach kuchennych przy pierwszym dziecku

Przy drugim było podobnie, tyle że on się trochę musiał dostosować do starszego brata, co zresztą jakoś tak naturalnie samo wyszło. A potem starszy poszedł do przedszkola, a młodszy jakoś tak sobie sam w miarę wyraźnie poukładał grafik, z podstawowym stałym elementem rytuału wieczornego.
a my mlodej jakos tak ustawilismy wszystko w miare regularnie i szybko weszla w swoj rytm, bardzo dobrze nam sypiala, wiadomo, ze karmiona na zadanie, ale np. jak miala drzeme o 13 a my musielismy gdzies pojechac to staralismy sie wbic w ten jej czas spania,zeby nie burzyc jej harmonogramu-bo wtedy zle to znosila i byly protesty


Hehe, to mój Franuś też raczej z tych "niewyregulowanych"




hmmm a co to oznacza, że 5 miesięczne dziecko jest grzeczne?

A co jest złego w tym określeniu?
Zwracam się tak czasem do mojego synka - mówię mu, że jest grzecznym chłopczykiem, bo ładnie je, ładnie zasypia, ładnie się uśmiecha i bawi...Przecież wiem, że tak małe dziecko nie ma świadomości bycia grzecznym/ niegrzecznym. Po co od razu czepiać się słów?
bo to jest etykietowanie

Oj, chyba przesadziłaś trochę w ocenie. Wyjęłaś z kontekstu jedno moje słowo i przypisujesz mi etykietowanie dziecka...
Spokojnie, wiem na czym ten mechanizm polega. Moje dziecko ma dopiero 5 miesięcy i nie uważam, żebym zaszkodziła mu mówiąc, że jest grzeczne, mądre czy ładne w każdym momencie.
Etykietowanie jest chyba bardziej niebezpieczne w sytuacji odwrotnej - gdy nazywa się dziecko złym, czy niegrzecznym, zamiast ocenić zachowanie.
A w przypadku kilkumiesięcznych dzieci raczej nie ma mowy o niegrzecznych czy złych zachowaniach...
Mnie wkurzaja pytania typu - czy taki niemowlak jest 'grzeczny' czyt przesypia noce, malo placze i w ogole zajmuje sie sam soba. No krew mnie zalewa.
No otóż to Mario. Przecież nie ma niegrzecznych niemowląt.
Mnie wkurzaja pytania typu - czy taki niemowlak jest 'grzeczny' czyt przesypia noce, malo placze i w ogole zajmuje sie sam soba. No krew mnie zalewa. Też mam alergię na "grzeczne" niemowlęta.
Niemowlę może być spokojne, a nie grzeczne. Grzeczne ( w samym momencie) dziecko to jest synonim " posluchanego" albo zachowującego zasady savoir vivre'u.
No nie, jednak mam święte dziecko Shocked Ona jak nic jej nie dolega ok. 19-20 śpi, i absolutnie nie ma takiego efektu, że się wtedy budzi wcześniej. Tzn. budzi się początkowo co 3 godziny, a później to już zależy od okresu rozwojowego chyba. Najczęściej co 1,5h, najrzadziej co 4. Koło 6-7 już nie zasypia podczas karmienia i wtedy uznaję, że jesteśmy "obudzone" - chwila zabawy, na moment ją zostawiam z karuzelkami i się wyrywam, żeby się ubrać i coś zjeść i migiem lecimy na spacer, bo się marudna robi. Na spacerze znów śpi trzy godziny...
A jeszcze takie pytanie - nie przewijacie w nocy? U nas 2-3 pieluchy idą w nocy, nie ma opcji, żeby "nie wychodzić z łóżka", mimo że śpimy razem.
Ale się offtop zrobił, i to przez mnie, teraz mam wyrzuty sumienia... nie da się tych postów przenieść i dokleić do bardziej pasującego wątku?
Ja nie przebieram w nocy, nie przesikuje się niemal nigdy, jemu siki nie przeszkadzają. Nie odparza się, kup w nocy nie robi

ja przez miesiąc czy 2 przewijałam w nocy przed karmieniem (porada ze szkoły rodzenia), przez miesiąc w każdej pieluszce była kupa, i karmiłam i przy karmieniu zasypiał, a potem kupy były raz dziennie i stopniowo nie trzeba było wcale przewijać nocą
Właśnie u nas bardzo nierówno, 3 kupy dziś były. Jedna dziennie to abstrakcja jakaś

Ja przewijam w nocy tylko jak jest kupa. Przewijanie go wybudza, a siku mu nie przeszkadza, więc zasikane pieluszki zmieniam dopiero rano.
Ja też nie zauważyłam żeby siku Sz przeszkadzało Ale mam wrażenie że on strasznie dużo sika! Przebieram go raz w nocy i normalnie pielucha jest super ciężka. Nie odparza go to ani nic Ale tak sobie myślę że mu nieprzyjemnie.
Generalnie jak nie było kupy to nie przewijałam. Chociaż miał taki okres, że się wybudzał nad ranem (ok 4-5) i zdecydowanie szybciej zasypiał jak mu pieluchę zmieniłam ale na szczęście szybko przeszło.
Hermiona mojemu do tej pory jak rano ściągam pieluchę to mam wrażenie, że jakbym rzuciła nią w kogoś to mogłabym poważnie uszkodzić człowieka - taka ciężka.
Wczoraj mi jej żal było, bo taka głodna, luknęłam szybko czy nie ma kupy i ominęłam jedno przewinięcie. Zbudziła się po 4 godzinach, w sumie od ostatniego przewinięcia 7 godzin. Mokre absolutnie wszystko - bodziak, prześcieradło. Nie wiem jak inni, ale my się musimy co te 3-4 godziny przewijać

Ewcia, a używacie pieluchy jedno- czy wielorazowe?
Zazdroszczę Wam tych 4 godzin między karmieniami w nocy.
Polly twój synek jest jeszcze malutki - jeszcze będziesz tęsknić za takim nocnym cichutkim karmieniem i przytulaniem, i to całkiem niedługo

Busola, pewnie masz rację, czasem jak sobie na niego patrzę, to aż mi przykro, że tak szybko rośnie. Ale niech oczywiście rośnie, z każdej nowej umiejętności jestem bardzo dumna

Polly - na noc i na spacer jeszcze mamy jednorazówki. Wielorazówki oswajamy powoli i w bólach. Nie zawsze wychodzi mi dobre zapięcie, jak użyję nietakiego proszku to się mała odparza w wielo (w pampersach się nie zdarzyło, o ile do wycierania pupy używam tetry wypranej w "akceptowanym" proszku), ostatnio się odparzyła w nowej formowance welurowej, raz wypranej. Pewnie zostały jakieś resztki czegoś (barwnika?) na materiale po tym jednym praniu.
Ale jak dobrze założyłam, to formowanka welurowa + otulacz wytrzymała 3 godziny bez przecieku

wracając do rytmu to ja żyję w zupełnym oderwaniu od zegarka. Rytmu typu kładzenie spać o 19 czy 20 to już w ogóle sobie nie wyobrażam. Kładziemy spać koło 22, czasem 21, czasem 23, śpi gdzieś do 9 z jednym jedzeniem przez sen, budzi się na godzinkę i dalej śpi jeszcze ok 2 h i to jest w miarę stałe, a reszta wychodzi jakoś sama. Ja nawet nie wiem co ile ją karmię i ile razy dziennie. Zastanawiam się jak to będzie przy stałych pokarmach. Dawać coś o stałej porze czy na luzie jak wyjdzie?
Nigdy nie byłam zorganizowana czasowo, ale w sumie za jakiś czas dobrze by było, żeby dziecko jednak chodziło spać wcześniej i wstawało rano, a nie spało do południa. Choć dla mnie to wygodne, bo mogę coś zrobić w domu.
Czy ja jestem wyrodną matką-wariatką? Zupełnie nie widzę siebie z grafikiem i rozpiską zupek i drzemek...
Babajaga u nas przy statszaku było tak samo, totalna loteria o ktorej zasnie, o ktorej wstanie...byl jakis szablon ale rozstrzal czasami ogromny...nie trzymalam sie grafiku, pokarmy dawałam roznie, byle zjadł

Mlodszy sam nas ustawia po siebie. Jeszcze miesiac temu nie bylo opcji zasnac po 20:30, teraz powoli sie przestawia bo o 20 wracam z pracy i zawsze o 21 juz spi. Pore wstawania, spania w dzien ma ustawioną prawie z zegarkiem w reku, ja tego nie pilnuje ale on ma taki dobry zegar biologiczny

U nas chaos. Tylko sen się z latem przesunął na późniejsze godziny. W zimie zasypiała 19-20, teraz 21-22. Ona to ustala. Je wtedy kiedy zawoła -choć jeśli jest dzień bez cycka to zazwyczaj się robi co ok. 3 godziny. Ciekawa jestem jak będzie, kiedy wróce do pracy.
U nas jak u babyjagi


o jak dobrze! Bo wiecie, te młode matki, które znam to większość wszystko pod dziecko ustala i to z zegarkiem w ręku i nawet umówić się ciężko. Wchodzi się do domu, a tam wszystko wyparzone, przyszykowane, świetnie zorganizowane. Chusteczki, zasypki, pudry, oliwki, linomagi, penateny, butelki, podgrzewacze, gerbery,wyprasowane ubranka i w ogóle, a ja taka nie umiem i nie chcę być. I gdyby moje macierzyństwo tak miało wyglądać to nigdy bym nie chciała. W sensie, że nie wyobrażam sobie, żeby mój dom stał się różową bądź błękitną oazą porządku i spokoju, gdzie mówi się szeptem i gra melodyjka z karuzelki.
babajaga, mogę sobie to wydrukować i powiesić na drzwiach? Żeby mi przypadkiem coś takiego do głowy nie przyszło

u nas podobnie jak u babajagi wielki chaos i dobrze nas z tym. Zabawki mamy w salonie na dywanie i obok

U nas jakiś tam rytm jest, ale nie sztywny i poukładany idealnie, bo nie dałoby się z tym tak fajnie żyć. Mam koleżankę, z którą właśnie nie mogę się spotkać bo o tej i o tej mała je, bo o tej coś tam innego itp...
U mnie dzieci mają stałą porę snu - 15.00 w dzień do 17.00 i wieczorem ok. 21.00. I z tym akurat jest dobrze, bo wiem że dzieci wyspane, nie będą marudziły no i ja mam odpoczynek w ciągu dnia. Pory posiłków same jakoś się ustawiają i właściwie wychodzą praktycznie w tym samym zwykle czasie. Śniadanie po wstaniu, obiad przed drzemką i kolacja przed spaniem. Przekąski czasem pomiędzy. ale nie ustalaliśmy tego jakoś tak sztywno, samo wychodzi


Myślę, że trzeba dać też trochę luzu. Ale też wyznaczać pod dzieci, żeby czuły się bezpiecznie.
U nas rytm dnia na początku wyznaczała butelka i pory spania. Naprawdę przez pierwsze 8-9 miesięcy było u nas prawie jak w zegarku - ale wyszło samo nie dopasowywaliśmy dziecka na siłę - raczej my dostosowywaliśmy się do niego
Teraz właściwie stałe jest tylko spanie w dzień i wieczorem ale też bez specjalnej ortodoksji.
Posiłki młody jada w miarę regularnie - ale to dlatego, że my też tak jadamy.
Ja akurat mam taką obserwację, że dzieci we w miarę zorganizowanym świecie nieco lepiej funkcjonują - stały rytm daje im jakieś tam poczucie bezpieczeństwa i przewidywalności co przekłada się na jakiś tam spokój. Oczywiście nadmierny rygoryzm wskazany nie jest bo potem się okazuje, że dziecko absolutnie nie zaśnie bo przed zaśnięciem nie dostało zupki tylko banana a zupka przecież zawsze była (tyle, że akurat wyjątkowo się mamusi przesoliła i do jedzenia się nie nadaje

Mam znajomych, których dzieci funkcjonują bez żadnego planu i to niestety widać. Co z tego, że można się z nimi umówić o dowolnej porze - skoro akurat nie położyli dzieciaka spać bo wydawało się, że spać nie chce - potem młode jest zmęczone i wyje i nawet pogadać się nie da ale usnąć przy gościach też nie uśnie bo po co skoro dzieje się tyle ciekawego. To ja już wolę przyjść tę godzinę później i spokojnie przy kawie posiedzieć

Coś w tym jest Aglaia. Zgadzam się.
Całkowity rygoryzm bez przesady, ale jakiś taki rytm (kilka dosłownie wyznaczników) pomaga lepiej funkcjonować.
Ja wyrosłam w chaosie, nikt nas nie "kładł spać" o określonej porze. Jedyne co było stałe, to pora obiadu - po powrocie mamy z pracy, jak się wszyscy ze szkół schodzili, ok. 17. Fakțycznie na tę godzinę wszyscy głodnieliśmy, gdziekolwiek byśmy nie byli



Z doświadczenia powiem, że u nieco starszych dzieci brak stałego rytmu dnia może być widoczny i męczący i dla dziecka i dla rodzica. Niestety. Jestem w sytuacji w której zwykle dziecko muszę dopasować do siebie i to widać, niestety. Jak córka była mała nie miało znaczenia gdzie, o której i ile śpi. Problem jest kiedy dziecko przechodzi na jedną drzemkę lub rezygnuje z drzemki, a co z tym związane wieczorne zasypianie staje się bardziej problematyczne. No i taki chaos nie sprzyja poczuciu bezpieczeństwa, bo dziecko nie wie czego może się spodziewać.
mam taką obserwację jak elusiaczek. U nas jest jednak przedszkole i dzień powszedni ono reguluje. Zauważyłam też, że największe zawirowania są właśnie przy zmianach dotyczących drzemek lub ich wyłączania. My żyjemy dość spontanicznie, ale wiem, o jakiej porze dzieci muszą zjeść, żeby nie było marudzenia, że w pewnym momencie muszą odpocząć itd.
Moja córka nigdy nie miała pory drzemki. Kładę ją jak chce spać. Nie bardzo mam wizję jak robić inaczej. Przecież nie zaśnie, jeśli nie chce spać? A każdego dnia jest inaczej. Miała ze 2-3 takie miesiące, że drzemek w dzień nie było. 12 godzin aktywności ciurkiem. Nie było problemu z zasypianiem wieczorem - też ją kładę, kiedy jest senna. Teraz odkąd ostro raczkuje i ogólnie poznaje świat i guzy sobie nabija, znowu zazwyczaj jest drzemka ok. południa, ale też nie zawsze.
Zobaczymy, czy zawali się na nas jakiś słoń, na razie nie widać katastrofy na horyzoncie.
Ewcia, a ile ma Twoje dziecko? Jak piszesz o raczkowaniu to domyślam sie że mniej niż rok.
Ja i Jola piszemy o tych starszych dzieciach - od momentu kiedy zaczynają wyraźniej pokazywać własne zdanie. Moja na przykład wieczorem ciągle jeszcze chce się bawić i mimo zmęczenia i tak ciężko ją uśpić. Jak miałam okresy kiedy mogłam jej poświecić więcej czasu i był jakiś wieczorny rytuał, o podobnej porze, to było znacznie łatwiej.
Niestety w dzisiejszych czasach ciężko być zawsze konsekwentnym, ogólny brak czasu robi swoje. Wczesniej myślałam że taki stały schemat jest bez sensu ale teraz widzę że przy troszkę starszych dzieciach dobre są takie schematy i jakaś tam rutyna.
to samo obserwuję u nas- i nie chodzi o stałe pory, ale o kolejność zdarzeń. Rytm dnia nam się ustalił taki dotąd aktualny od czasu jak syn miał ok 10 miesięcy. Znaczy już wcześniej były takie mniej więcej stałe pory, ale u tak małych dzieci jak twoje Ewcia, wszystko się szybko zmienia. A od ponad roku mamy tak: wstawanie, śniadaniem, trochę zabawy - i znów jest syn głodny więc je, potem spacer, spanie (ok 12 -13 bez jedzenia najczęściej - bo po spacerze spanie to priorytet), obiad, zabawa i spacer w międzyczasie jedzonko - w różnych konfiguracjach i idziemy spać teoretycznie koło 20 - ale ostatnio raczej bliżej 21. to się ustaliło samo, tak nam najwygodniej.
Są dni jak się ten rozkład rozjeżdża - z różnych powodów. Ale nawet jak chcemy go wieczorem przetrzymać - to syn w porze spania jest nieaktywny i tak - tylko leżałby na kolanach, a próby ruszenia go z miejsca nie wiele dają, i potem nie daje się nam umyć tylko idzie spać z płaczem, bo jest zbyt zmęczony. to samo ze spaniem w dzień. Jak jest śpiący to potrafi sam się do łóżeczka położyć - albo jak wróci ze spaceru. Ostatnio mojej mamie położył się sam przed 10 spać - bo o tej godzinie wrócili z dworu (poszła na spacer przed upałem). On wie czego się spodziewać i nawet jak zostaje z różnymi osobami w różnych domach (u sąsiadki, u babci) - to i tak wie co będzie po czym. W czasie kiedy raczkował, jakoś nie dało się jeszcze uchwycić takiego schematu. Możliwe że wtedy różnica w rozkłądzie dnia rzędu 2 godzin (a może nawet godziny) była za duża i przestawiała wszystko. A teraz - syn czasem idzie spać o 11.30 - a czasem o 13.30 - i pomimo takiej różnicy zasadniczy rozkład dnia i tak jest zachowany.
Tak, u nas też. Jak maleńkie dziecko to jeszcze ciężko uchwycić co, kiedy i jak i to raczej samo wychodzi. Ale już około roku widać jakąś prawidłowość - drzemki, pora kiedy głodne i to się jakoś wszystko weryfikuje, ustala.
U mnie akurat dzieci około 15.00 są zmęczone, zwłaszcza młodszy. Zaczyna już popiskiwać, kładzie się do łóżeczka. Także u nas się już tak przyjęło, że 15.00 dzieci spać.
to się w pewnym stopniu samo ustala. W przedszkolu moja mała idzie na krótką drzemkę o 13. w weekend też o tej porze ma gorszy czas, ale jej nie kładę (bo nie uśnie już).
Rano jak wstanie, jest bardzo głodna. Daję coś niewielkiego, bo potem w przedszkolu śniadanie. W weekend je normalne śniadanie, a potem kolejne posiłki co ok. 3 godz., bo by mordowała, syn też. Wychodzi np. 8 śniadanie, 10.30 - II, 14 - obiad, 17 - podwieczorek, 19.30 - kolacja. oczywiście nie z zegarkiem w ręku, ale jak dzieci są głodne, to u nas NAPRAWDĘ muszą dostać jeść

Ja mam na myśli takie dzieci naprawdę większe, od 1,5 roku czy 2 lat.
Moja ma 11 m-cy. Może sama jakiś stały plan "wymusi", póki co nie obserwuję tendencji. Idę na żywioł w kazdym razie, dziecko dyktuje. Nie wtłaczam na siłę w żadne ramy. A ze swojego dzieciństwa pamiętam chaos


Ewciu ja też chodziłam późno spać w dzieciństwie i późno wstawałam. Do tego moja siostra była praktycznie dorosła, więc wychowywałam się wśród dorosłych, a dorośli chodzą spać późno

Czasem fajnie jak jakieś pory się ustalą, ale bezsensem wydaje mi się sztywne ich trzymanie i karmienie nie głodnego dziecka, bo jest pora jedzenia, albo usypianie dziecka, które nie jest śpiące, bo nadeszła pora drzemki.
to ja zdecydowanie z tych co lubią mieć w miarę możliwości rozplanowany rytm dnia. Młodszy zawsze chodzi spać w okolicach południa, pomiędzy 11-12. I zasypia wieczorem po 20. Starszy też tak samo wieczorem pójdzie spać.
Ewcia, nie wyobrażam sobie sytuacji o której Ty piszesz. 23 a dzieci mi biegają po domu? a kiedy mam odpocząć po całym dniu. Wstać o 6 muszę, więc potrzebuję chwilę spokoju na wieczór. Czy spędzić chwilę SPOKOJU z mężem. Wiadomo...jakieś jednorazowe wyjścia, goście itp to można sobie dać luz, ale na codzień, w tygodniu ramy być muszą - przynajmniej u mnie

Obserwując moich chłopaków uważam, że tego rytmu dnia można dziecka "nauczyć" Przykładowo: nie jest śpiące dziecko, ale mimo to pójdziemy z nim się położyć, poczytać, pobujać czy jak tam kto usypia...jest szansa, że po krótszej bądź dłuższej chwili zaśnie. Powtarzamy to codziennie i potem organizm sam o tej porze domaga się drzemki.
Wiadomo...nie mówię tu o kładzeniu trzylatka na drzemkę, na siłę. Bo taki trzylatek w większości przypadków tej drzemki już nie będzie potrzebował. Trzeba obserwować dziecko i widzieć czego potrzebuje.
Chwalę sobie ten nasz rytm, wiem jak mogę zaplanować dzień. Ale rytm ustalają raczej pory snu, jedzenie nie musi być tak sztywne, bo jak Młody zje mało śniadania, to wiadomo, że szybciej będzie obiad, albo drugie śniadanie.
Ja bardzo lubię rytm i odkąd poznałam wreszcie swoje dziecko (czyli jak miało 2,5 mca) to żyjemy rytmicznie.
Zauważyłam że właśnie jak próbowałam Sz dopasować do siebie to już od najmłodszego były problemy. oczywiście się zgadzam, że na siłę nie będę usypiać nieśpiącego dziecka, ale mimo wszystko oprócz skoków i przejść na mniejszą ilość drzemek to sz chce spać o tej samej porze. Dzięki czemu można w ogóle coś zaplanować.
Wieczorem max 20 Sz już jest w łóżku i śpi. najczęsciej koło 19.30. nie wyobrażam sobie kładzenia go później bo dopiero jak on śpi to ja próbuję coś ugotować ogarnąć itp. Też kiedyś nie lubiłam rytmu i żyłam w chaosie. Ale odkąd jest Sz to zrobiłam się zorganizowana

No to i ja się wypowiem, stały *tj. w mniej więcej pewnych ramach czasowych* plan dnia jest korzystny dla dziecka i dla mamy. Dziecko wie czego się spodziewać, jest spokojniejsze a mama wie, kiedy będzie miała czas dla siebie bo może rozplanować dzień tak by wszystko było pookładane i z wszystkim zdążyć ale...
No właśnie. Z moich obserwacji wynika, że idealnie stały od do rytm dnia jest beznadziejny bo małe wybicie z tego właśnie rytmu wywraca świat do góry nogami i jest stres i nerw, dlatego po błędzie pierwszego dziecka z takim czymś przy drugim odpuściłam, wrzuciłam więcej luzu i było lżej nam obojgu. Teraz przy trzecim jeszcze zmodyfikowałam plan i jest jeszcze lepiej ale w tym pomaga mi babcia ktora bawi mi małego jak jestem w pracy i dopilnuje podczas wakacji starszaki. Podczas roku szkolengo plan zostaje dopasowany też inaczej.
my mamy własnie taki rytm stały ale raczej płynny w jakiś granicach. Chciałam miec kiedys taki jak inni dokładny i mierzalny u nas tak nie jest. Moge powiedziec ok której młody wstaje potem kiedy drzemka itp, ale nie jest to co minuty. Do tego u nas jeszcze jeszcze coś przewrotnego jak rano mam plan wyjechac wczesnie to młody ma śpiocha dłuższego niż zwykle, pobudka wprawia go w zły humor i nici z dobrego dnia do drzemki. Jak mamy plany wyjść czy wyjechac popołudniu to znów drzemka lubi się wlec. Jak planujemy weekend to młody zachoruje sobie i przed wizytą z goścmi z dziecmi tez lubi miec jakąś niedyspozycję co nas dyskwalifikuje. Niby to nie dotyczy rytmu ale nie mogę za wiele zaplanować. U nas choroby pojawiają sie w weekendy lub świeta:)
matunia - mówię o dzieciach trochę starszych z tą 23, generalnie zajmowaliśmy się sobą i do rodziców niewiele to miało - skoro oni spać się jeszcze nie planowali kłaść. Np. mama gotowała obiad nie przejmując się nami. Oczywiście nikt nie wymagał zabawiania o takiej porze, było ogólnie pojęte życie rodzinne


Ja obserwuję to, o czym Małgorzatka wspomniała - taki idealny codzienny rytm utrudnia jakiekolwiek odbicie. A taki mniej-więcej mamy, choć dziś np. ze względu na zęby: pobudka 2h wcześniej, w dzień dwie drzemki (ogarnęłam chałupę), o 21 wróciłyśmy ze spaceru - i dobrze, przynajmniej nie chodziłam podczas burzy, bo tak mi zegarek kazał

Moja od urodzenia miała rytm na zaśnięcie między 21 a 22. Wcześniej nie ma sensu, ale trzeba pilnować, żeby nie przegapić tej godziny. W moim odczuciu to ścisły czas. Jak nie ma rytmu, to młoda nie może zasnąć do 23-1 w nocy. Uważam, że to kompletna porażka. Zwłaszcza przy dziecku, które wstaje rano i nie śpi w dzień. Jakiś rytm musi być.
Sama mam to samo. Nie nauczyłam się o dobrej godzinie zasypiać jako dziecko i brakuje mi tego bardzo. Przydałby się nawyk wczesnego chodzenia spać.

W ciągu dnia ważna jest kolejność pewnych stałych zdarzeń. To jest ważne np. w przygotowaniu do żłobka (sen po obiedzie czy przed itp.).
Konkretne godziny posiłków to dla mnie coś nieosiągalnego.

No to właśnie jest ten rytm o którym mówię, pomiędzy 21 22 a nie punkt 21 bo będzie tragedia. Luźny czas w którym dziecko i rodzic wie czego sie spodziewać ale jest w miarę elastyczny.
Ja przy pierwszym dziecku robiłam tak, że miałam ścisły określony czas na wstawanie, na jedzenie na drzemkę, wyjścia, spacery, podwieczorki a już o myciu rytualnym i spaniu nie wspomnę. JEDEN KOSZMAR i to gigantyczny!
Dziecko jak dziecko raz wstanęlo później raz wcześniej, rytm już nie po mojej myśli, już było nie fajnie ale się ogarniałam, z zegarkiem w ręku odmierzałam nasze wyjścia, bo na obiadek już trzeba było wracać bo jak nie to tragedia. Wyjścia do znajomych, wieczór, ognisko, dzieci innych biegają, bawią się a tu wybija godzina w której się spinałam okropnie koniecznie musimy wyjść i anu chwili dłużej bo nasz wieczorny rytuał legnie w gruzach i co ze mnie za matka nie pilnująca stałej godziny snu a że kąpiel była o 18 i sen o 19 to prawie wcale nie wychodziliśmy albo tylko na moment i to nie dlatego, że nie mieliśmy z kim i gdzie. Nawet musiało byc to samo miejsce, podusia itp bo wyczytałam w mądrej książce, że dla dziecka lepiej jak wszytsko jest idealnie codziennie tak samo, nawet szczegóły, wyjazdy też nie częste też stresowe bo nie ma jak w domu...Zbrodnia, no tak to widziałam dla dobra dziecka, zero spontanu prawie. Często mąż mi to wypominał, że najmniejsze wybicie z rytmu wszystko wali a wszystko podporządkowuje stajemy rytmowi od do. Totalny bez sens. Dodatkowo syn był dzieckiem no niestety ciężkim, płaczliwym i nerwowym to jeszcze pogarszało sprawę i moje poczucie beznadziei i pogłębiało depresję.
Nigdy więcej, nigdy czegoś takiego nie chcę przezywać. Tak, może to dla niektórych z was będzie śmieszne ale dla mnie urastało do wielkiej wagi i wiem, że to nie mały problem i niestety zbyt czest jeszcze szczególnie kiedy sie czyta niezbyt made ksiażki i czasopisma dla mam. Dlaczego nikt nie mówi, że nie musi to tak wyglądac? Powrót do góry
Stałym "elementem" w nowych okolicznościach (np. wyjazdy) dla mojego dziecka jestem JA. W takich, które mogą ją zestresować czy wystraszyć. I to nie znaczy, źe nie mogę jej zostawić - po kryzysie, który zrozumiałam i przepracowałam, mogę, bez problemu. Tylko zasypia przy mnie, to jedyna reguła w naszym świecie. Gdziekolwiek, choćby i pod mostem. Jesteśmy razem - śpi. I nie ma problemu, że minęła magiczna godzina i już nie uśnie, z cycem/w chuście zawsze.
Nie obserwuję, żeby była zestresowana tą zmiennością. Przeciwnie, coraz lepiej znosi nowe miejsca i zaburzenia zwykłego porządku dnia. Byle było co jeść i matka do usypiania

oj, nie nauczyłabym dziecka, że ja = sen. To jest dopiero uwiązanie.....
O tym samym pomyślałam..
Ano jest. Od początku tylko tak zasypiała. Nie bardzo miałam inną opcję. Tego się trochę obawiam, choć nie na tyle, żeby w panice tresować samodzielne spanie. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Najwyżej będzie ze mną spała do osiemnastki

ewcia ty chcesz isc do pracy to super ale małą musisz jakoś przygotowac do tego. To trudne ale nie mozesz zmienić swiata dziecku w jeden dzień. Babcia choć super instytucja to nie mama. Nie wiem czy da rade nosić dziecko w chuscie, usypiać przy sobie juz bez ciepłego cycka z mleczkiem, zmieniac wielo i pozwalać na rózne atrakcje dziecku, bo jeszcze nie czas na spanie albo spacerek. Nie straszę ale dziecko do tak duzych zmian musisz przygotować... bo bedzie bunt a jeszcze inne rzeczy mogą się pojawić nawet pochorowac sie dziecko. Moze z tesknoty za mamą co jest przyklejone do niej jak słodkie cukierki. Ja kocham swoje bardzo i jak daje w inne rece to czuje ze mi brakuje dziecka ale wiem ze lepiej dla jego rozwoju i osobowości zeby miał kontakt z innymi ludzmi. Nocka poza domem nie jest u nas tragedia czy dniówka a nawet dniówka z nocką w razie wyjątku to ostatnie. Wylądowałam nagle w szpitalu i ktoś musiał zająć się dłuzej dzieckiem bo u nas tylka mąz pracuje. M. nie mógl nie isc do pracy a dziecko poszło do babci. Moze spadną na mnie gromy teraz, ze strasze a kazdy tak wychowuje swoje dzieci zeby były jak najdłuzej i najblizej z rodzicami...
krówko dzięki za troskę! Myślę o tym, naprawdę, od dłuższego czasu. Dość krótko na forum jesteś, więc może starszych moich postów z wątpliwościami nie widziałaś, a i nie o wszystko na forum pytam. Przetestowałam już, że działa karmienie niemleczne całymi dniami, zostawienie dziecka z babcią na 4 godziny, m.in. na posiłek, wysłanie ich na spacer wózkiem. Fakt, że w wózku córka nie zasypia (zdarzyło się 2 razy do tej pory), ale kryzysowo daje radę i bez drzemki. Gdyby był dramat, to babcia mieszka 5 minut samochodem od mojego miejsca pracy. Jakby co, wyrwę się, utulę i wrócę. Godziny elastyczne, więc najwyżej odsiedzę później. Nie wymagam od babci noszenia w chuście (będzie miała manducę na megakryzys, ale myślę, że da radę swoimi sposobami). Usypiać na noc będę ja, jeszcze zapewne długo i z tym jestem pogodzona. Zmiana tego byłaby zbyt traumatyczna, mała nie jest na to jeszcze gotowa a uważam, że nie ma potrzeby forsować tego teraz. Wielo to nie konieczność, a "miło by było". Nie będę włosów z głowy rwać, jeśli się babcia nie zgodzi na szmatki. Zbyt lubię swoje włosy. I babcię też zbyt cenię - jej nerwy są ważniejsze niż środowisko i mój portfel.
Będzie dobrze i tej wersji będę się trzymać


Kocham małą bardzo i uwielbiam spędzać z nią czas, ale nie jestem typem "nie-odchodź-mnie-na-krok-bo-będę-płakała" - mam swoje życie poza dzieckiem i je cenię, uważam, że dla zdrowia psychicznego dziecka dobrze, by matka miała - pracę, znajomych, pasje. Matkę jak z tej wypowiedzi miała jedna z moich przyjaciółek z liceum i ojjjj bardzo pamiętam jak jej współczułyśmy. Powrót do góry
ewciu pewnie, że będzie dobrze




Jak ja jestem w domu, Mały nie zaśnie z tatą choćby nie wiem co. Jak wychodzę, 5 minut i zasypia u męża w chuście

