Stirlitz i inne
Katalog znalezionych frazWÄ tki
- agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
- KUPIE stare ordery,medale,odznaki,odznaczenia i inne
- Kąpiel dziecka w Tummy Tub i inne patenty ;)
- Karty Przesłania anielskie na każdy dzień inne
- kasza manna a grysik i inne regionalizmy
- sauna i inne gole miejsca :)
- Pandora i inne zawieszki
- Konfiguracje ( inne niż dublety)
- Inne spojrzenie Andrzeja.
- Inne
- Wibracja 88
agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
Stirlitz i inne dowcipy
Stirlitz w Rosji pozostawił żonę ale pisuje do niej listy. Na wszelki wypadek pisze lewą ręką i po francusku. Na wszelki wypadek ich nie wysyła
Müller wrócił do swojego gabinetu i zastał Stirlitza klęczącego przed sejfem.
"Co pan tu robi?" zapytał go Müller. "Czekam na tramwaj" odparł Stirlitz. "Aha" stwierdził Müller i wyszedł z gabinetu. "Jak tramwaj może przejeżdżać przez mój pokój?" zaczął zastanawiać się Müller i szybko ruszył z powrotem, ale Strirlitza już tam nie było. "Musiał odjechać" pomyślał Müller.
Stirlitz szedł ulicą, kiedy z tyłu rozległy się strzały i tupot podkutych butów.
"To koniec" pomyślał Stirlitz wkładając rękę do prawej kieszeni spodni. Tak, to był koniec. Pistolet nosił w lewej.
Stirlitz się zamyślił. Spodobało mu się to, więc zamyślił sie jeszcze raz.
- Mueller, znajdzie się u Ciebie filiżanka kawy? - zapytał uprzejmie Stirlitz
- Kawy nie mam, ale mam czaj - radośnie odpowiedział Mueller.
"Taaa... Nasi blisko" - pomyślał Stirlitz
W akademiku w pokoju studenckim trwa impreza. Biesiadnicy
raz po raz wznosza toast:
- Za Edka , żeby zdał!
W pewnej chwili otwieraja się drzwi i wchodzi Edek.
- I co Edek, zdałes?
- Zdałem, tylko jednej nie przyjęli, bo miała obita główkę.
Oj EDKA
Dzięki za toast
- Stirlitz, jakiego koloru mam majtki? - spytał Muller.
- Czerwone w białe grochy.
- Wpadliście Stirlitz, o tym wiedziala tylko rosyjska pianistka!
- Proszę zapiąć rozporek, szefie, inaczej będą o tym wiedzieć wszyscy.
- Stirlitz, co jest lepsze radio czy gazeta? - zapytał podejrzliwie Muller.
- Gazeta, w radio nie zawiniesz śledzia - odparł spokojnie Stirlitz.
"Gratulujemy urodzenia syna" - przeczytał Stirlitz zaszyfrowaną depeszę.
Rozczulił się. Przecież już dwanaście lat mija, jak opuścił ojczyznę...
Muller sprężystym krokiem wkroczył do gabinetu Stirlitza. Od razu rzucił mu sie w oczy ogrom pustych butelek po mocnych alkoholach. Na łożu w towarzystwie trzech śpiących kobiet leżał pijany Stirlitz. Muller podszedł
do stołu. Tam, w kałużach rozlanej wódki zmieszanej z popiołem od papierosów, leżała depesza w języku rosyjskim: "Zadanie wykonane! Spocznij!"
- Spóźniłem się - pomyślał Muller.
Stirlitz z trudem otworzył oczy i pomyślał:
- Jeżeli jestem u nich, to nazywam się Standartenfurer Stirlitz, a jeżeli u nas, to pułkownik Isajew...
Rozmyślania przerwał mu pochodzący jakby z niebytu głos:
- Ale się wczoraj napiliście towarzyszu Tichonow *
* - aktor grajacy Stirlitza
Stirlitz zobaczył jak banda wyrostków pompuje kota benzyną. Kot wyrwał się, przebiegł kilka metrów i upadł.
- Benzyna się skończyła - pomyślał Stirlitz.
Stirlitz siedział w swoim gabinecie, gdy rozległo się pukanie.
- Bormann - pomyślał Stirlitz.
- Ja - pomyślał Bormann.
Stirlitz ukradkiem karmił niemieckie dzieci. Od ukradka dzieci puchły i umierały.
Naprzeciw Stirlitza szły trzy umalowane kobiety.
- Prostytutki - pomyślał Stirlitz.
- Pułkownik Isajew - pomyślały prostytutki.
W kawiarni "Elefant" Stirlitz miał się spotkać z łącznikiem. Nie ustalono niestety żadnego znaku rozpoznawczego. Na szczęście łącznikowi zwisały spod marynarki szelki spadochronu.
Stirlitz przechodząc korytarzem, jakby od niechcenia pchnął drzwi gabinetu Bormanna. Drzwi ani drgnęły. Stirlitz zatrzymał się, rozejrzał i pchnął mocniej.
Bez skutku.
- Pewnie zamknięte - pomyślał Stirlitz.
Do gabinetu Bormanna wchodzi nieznajomy. Patrząc prosto w oczy Bormanna, mówi:
- Słonie idą na północ, a wołki zbożowe podążają ich śladem.
Bormann spojrzał na niego z niesmakiem:
- Gabinet Stirlitza jest piętro wyżej.
Telegram: Stirlitz, jeśli nie zapłacicie za energię elektryczną, wyłączymy wam radio.
Stirlitz na popijawie u Mullera mocno przeholował. Następnego dnia, żeby rozwiać wątpliwosci, wchodzi do gabinetu Mullera i pyta:
- Słuchajcie, czy domyśliliście się po wczorajszym, że jestem sowieckim agentem?
- Nie - przyznał Muller.
Stirlitz odetchnął z ulgą.
Hitler dzwoni do Stalina:
- Czy wasi ludzie nie brali z mojego sejfu tajnych dokumentów?
- Zaraz wyjaśnię.
Stalin dzwoni do Stirlitza:
- Isajew, braliście z sejfu Hitlera tajne dokumenty?
- Tak jest, towarzyszu Stalin.
- Odłóżcie je natychmiast! Ludzie się denerwują!
Stirlitz kopnięciem otworzył drzwi i na palcach, cichutko zbliżył się do czytającego gazetę Mullera.
Stirlitz, spacerując zimą nad brzegiem jeziora, ujrzał na nim ludzi.
"Łyżwiarze" - pomyślał Stirlitz.
"Stirlitz" - pomyśleli wędkarze.
Stirlitz, spacerując latem nad rzeką, zauważył nad brzegu człowieka z wędką.
- Jak biora? - zagadnął.
- Dobrze - odpowiedział człowiek.
"Wędkarz" - pomyślał Stirlitz.
Muller, wyglądając przez okno, ujrzał podążającego gdzieś Strilitza.
"Dokąd on idzie?" - pomyślał Muller.
"Nie twój zasmarkany interes" - pomyślał Stirlitz.
- Gdzie pan się tak dobrze nauczył prowadzić samochód, Stirlitz? – spytał Muller.
- Na kursach NKWD - odpowiedział Stirlitz.
"Chyba nie powiedziałem nic tajnego" - pomyślał.
- Stirlitz to sowiecki agent - rzekł Muller do Schellenberga - Musimy go zdemaskowac. Niech pan stanie za drzwiami. Jak wejdzie, proszę go uderzyć polanem w głowę. Jeśli jest rosjaninem, zaraz sie wygada.
Po chwili wszystko przebiegło według zaplanowanego scenariusza.
- Ach, j... twoju mat'! - zaklął Stirlitz.
- Ubit'! - rozkazał Muller.
- Ciszej, towarzysze - syknął Shellenberg - Niemcy dokoła!
NAJLEPSZY JEST TEN:
Stirlitz usłyszał pukanie do drzwi. Otworzył je. Za drzwiami stał kotek.
- Chcesz mleczka, głuptasku? - spytał czule Stirlitz.
- Sam jesteś głupi! Właśnie przyjechałem z Centrali - odrzekł kotek.
Himmler sprawdza swoich współpracowników:
- Powiedzcie dowolną liczbę dwucyfrową...
- 45.
- A czemu nie 54?
- Bo 45!
Himmler zapisuje w aktach "charakter nordycki" i wzywa następnego:
- Powiedzcie dowolną liczbę dwucyfrową.
- 28.
- A czemu nie 82?
- Może być i 82, ale lepsza jest 28.
Himmler zapisuje w aktach "charakter bliski nordyckiemu" i wzywa kolejnego:
- Powiedzcie dowolną liczbę dwucyfrową.
- 33.
- A czemu nie... a to wy, Stirlitz.
I JESZCZE ZE TRZY NIEKONWENCJONALNE:
Stirlitz mozolnie czołgał się plackiem środkiem szerokiej arterii miejskiej. U góry, na przewodach tramwajowych siedział Muller i udawał, że czyta gazetę...
Stirlitz zbliżył się do Aleksanderplatz i żeby nie zwracać na siebie uwagi plackiem przeczołgał się w poprzek placu.
Stirlitz twardo obstawał przy swoim. Tak, jak na początku rozmowy, doradził mu Muller.
JESZCZE KALAMBURY:
Stirlitz zaatakował z nienacka. Znienacko bronił się tak jak umiał. A Umiał to też był nie lada zawodnik...
W pokoju był półmrok. Stirlitz wszedł weń ostrożnie. Półmroka nikt potem już nigdy nie widział.
Stirlitz posłał Müllera do diabła. Następnego dnia diabła odwiedziło Gestapo.
Stirlitz w końcu odzyskał przytomność i natychmiast zasnął.
Idąc ulicą Stirlitz spostrzegł małego chłopca w chałacie, z długimi pejsami i w jarmułce na głowie. "Jak urośnie to pewnie będzie Żydem" prędko domyślił się Stilitz.
Stirlitz gnał swoim 600-konnym mercedesem do Berlina. Obok niego pędzili ssmani na motocyklach. "Paparazzi" - pomyślał Stirlitz.
Stirlitz podszedł do szafy i nacisnął guzik - szafa odsunęła się od ściany ukazując ukryte przejście. Nacisnął ponownie: szafa przysunęła się z powrotem. "Ukryte przejście!" - zrozumiał Stirlitz po chwili myślenia.
Idzie sobie Stirlitz poboczem drogi. Nagle minął go samochód Bormana. Idzie Stirlitz dalej. Po pewnym czasie znowu minął go samochód Bormana. Stirlitz idzie dalej przed siebie. Znów minął go samochód Bormana. "Rondo..." - pomyślał Stirlitz.
I JESZCZE TRZY TELEPATYCZNE:
Idzie Stirlitz przez las i zobaczył w dziupli parę dużych, żółtych oczu. "Dzięcioł" - pomyślał Stirlitz. "Sam jesteś dzięcioł" - pomyślał Bormann.
Stirlitz siedzi w swoim gabinecie. Ktoś puka. "To Bormann" myśli Stitlitz". "Tak, to ja" myśli Bormann.
Idzie sobie Stirlitz lasem, i nagle słyszy za sobą: szur, szur, szur. "To chyba żaba" pomyślał Stirlitz. "Tak, to ja" - pomyślała żaba.
he he
http://adonai.pl/humor/zdjecia/?id=68
Zostaniesz poddany/a małemu testowi. Składa się on z jednego tylko pytania,
ale pytanie to jest bardzo, bardzo ważne.
Nie odpowiadaj pochopnie i bez rozwagi!
Zastanów się. Odpowiedz szczerze i dowiedz się czegoś o swojej moralności.
Wyobraź sobie poniżej opisaną sytuację i podejmij decyzję.
Pamiętaj! Odpowiedź powinna być spontaniczna, ale szczera
...Znajdujesz się w samym centrum katastrofalnej powodzi wywołanej
orkanem... Niesamowite masy wody....
Jesteś fotoreporterem Gazety Wyborczej w samym środku tej
Przerażającej katastrofy.
Próbujesz zrobić jak najbardziej oddające grozę zdjęcia...
Sytuacja jest niemal beznadziejna.
Wokół ciebie znikają domy, ludzie walczą z żywiołem...
Potęga natury w całym jej okrucieństwie ... porywa wszystko na jej drodze.
Nagle widzisz mężczyznę prowadzącego terenówkę... który walczy rozpaczliwie,
wygląda jakoś znajomo...
I rozpoznajesz go: to Prezydent Kaczyński!
Ale widzisz, ze szalejąca powódź zaraz go porwie - ostatecznie... Masz dwie
możliwości - uratować go albo zrobić zdjęcie twojego życia!
Ocalić mu życie albo zrobić zdjęcie, za które na pewno zgarniesz Pulitzera!
Zdjęcie, które przedstawia śmierć jednego z najważniejszych ludzi w
Polsce...
A teraz pytanie: na macie czy błyszczącym?
Przedszkole. Po zajęciach przedszkolanka pomaga założyć botki jednej z dziewczynek. Męczy się, bo botki są ciasne ale w końu - weszły. Spocona siada na ławce obok a dziewczynka mówi:
- A butki są na złych nóżkach!
Rzeczywiście, lewy na prawy. Ściąga je więc, zakłada znowu, morduje się sapie... wreszcie!
- A to nie są moje buciki... - mówi nagle dziewczynka.
Przedszkolanka zaciska zęby, sciaga botki, ociera pot z czoła...
- ... to są buciki mojego brata, ale mama kazała mi je nosić.
Pani zaciska pięści, liczy do dziesięciu... Wciąga botki znowu na nogi dziewczynki. Uspokaja oddech. Zakłada jej płaszczyk, czapeczkę...
- Masz rękawiczki? - pyta dziewczynkę.
- Mam, schowane w butkach!
Jasio siedzi na ławce w parku, a obok niego kobieta w ciąży. Jasio po chwili zagaduje:
- Przepraszam, co pani w tym brzuchu ma, że ma pani go takiego dużego?
- Dzidziusia - odpowiada kobieta.
- A kocha go pani - dopytuje Jaś.
- Oczywyście, przecież jestem jego mamą - odpowiada kobieta.
- To dlaczego go pani zjadła?
Ogłoszenia parafialne
Cała wspólnota dziękuje chórowi młodzieżowemu który na okres wakacji zaprzestał swojej działalności.
Za tydzień Wielkanoc. Bardzo proszę wszystkie panie składać jajka w przedsionku.
W każdą środę spotykają się młode mamy. Na te panie, które pragną do nich dołączyć, czekamy w zakrystii w czwartki wieczorem.
Ksiądz Kowalski został wybrany na urząd kustosza naszego kościoła i zaakceptował ten wybór. Nie mogliśmy znaleźć nikogo lepszego.
W niedziele ksiądz rektor przewodniczył swej pożegnalnej Mszy Świętej. Chór odśpiewał hymn "klaskajmy wszyscy w dłonie".
Na wspólnej wieczerzy było jak w niebie - brakowało wielu z tych, których się spodziewaliśmy.
Z tablicy ogłoszeń: "Dzisiejszy temat: Czy wiesz jak jest w piekle? Przyjdź i posłuchaj naszego organisty".
Po południu w północnym i południowym końcu kościoła odbędą się chrzty. Dzieci będą chrzczone z obu stron.
W czwartek o 1600 wspólne lody. Panie dające mleko prosimy przyjść wcześniej.
W środę spotkanie żeńskiego kręgu literackiego. Pani Johnson zaśpiewa "Połóż mnie do łóżeczka" razem z pastorem.
W podziemiu panie zrzuciły wszelkiego rodzaju ubrania. Można je oglądać w każdy piątek po południu.
W ostatnią niedzielę odbyło się poświęcenie nowych dzwonów. Najważniejsze osoby w wiosce - ksiądz i sołtys - bardzo pięknie mówili. Potem zostały one powieszone. Od tamtej pory jest we wsi o wiele przyjemniej."
Łamanie języka
BAK
Spadl bak na strak, a strak na pak.
Pekl pak, pekl strak, a bak sie zlakl.
BYCZKI
W trzesawisku trzeszcza trzciny,
trzmiel trze w Trzciance trzy trzmieliny,
a trzy byczki spod Trzebyczki
z trzaskiem trzepia trzy trzewiczki.
BZYK
Bzyczy bzyk znad Bzury zbzikowane bzdury,
bzyczy bzdury,bzdurstwa bzdurzy
i nad Bzura w bzach bajdurzy,
bzyczy bzdury, bzdurnie bzyka,
bo zbzikowal i ma bzika.
CHRZASZCZ
Trzynastego w Szczebrzeszynie
chrzaszcz sie zaczal tarzac w trzcinie.
Wszczeli wrzask Szczebrzeszynianie
- Cóz ma znaczyc to tarzanie?
Wezwac trzeba by lekarza,
zamiast brzmiec,ten chrzaszcz sie tarza!
Wszak Szczebrzeszyn z tego slynie,
ze w nim zawsze chrzaszcz brzmi w trzcinie!
A chrzaszcz odrzekl nie zmieszany:
Przyszedl wreszcie czas na zmiany!
Dawniej chrzaszcze w trzcinie brzmialy,
teraz beda sie tarzaly.
CIETRZEW
Trzódka piegzy drzy na wietrze,
chrzeszcza w zbozu skrzydla chrzaszczy,
wrzeszczy w deszczu cietrzew w swetrze,
drepczac w kólko posród gaszczy.
CZYZYK
Czesal czyzyk czarny koczek,
czyszczac w koczku kazdy loczek,
po czym przykryl koczek toczkiem,
lecz czesc loczków wyszla boczkiem.
DZIECIOL
Czarny dzieciol z checia pien cial.
GORYL
Turlal goryl po Urlach kolorowe korale,
rudy góral kartofle tarl na tarce wytrwale,
gdy spotkali sie w Urlach góral tarl,goryl turlal,
chociaz sensu nie bylo w tym wcale.
WSZYSTKO JASNE
Badania na pewnym angielskim uniwesytecie wykazały, zenie ma znaczenia, w jaikej kleojności napszeiemy lietry wenąwtrz wryazu, blye tlkyo pirwesza i otstsina lreita błyy na soiwch mijsecach. Rtszea mżoe być dolnwoie poszamiena, a mmio to bedzięmy w stniae pczyrzetać tkest beż wikszęego prleobmu. Diezje się tak dlteago< że nie cztaymy kżdaej z lteir odelndziie, ale wrayz jkao cłoaść.
Stirlitz szedł w ciemną, bezksiężycową noc przez las.
"Kaczyńscy tu byli" - pomyślał Stirlitz
Szedł nocką Stirlitz po ulicach Berlina. Nagle z lewej... z prawej... z tyłu... z przodu rozległy się ogłuszające wybuchy.
"Dolby surround" - pomyslał Stirlitz.
Stirlitz zaatakował z nienacka. Znienacko bronił się tak jak umiał. A Umiał to też był nie lada zawodnik...
Stirlitz umówił sie na spotkanie z tajnym współpracownikiem w polskiej kadrze piłkarskiej. Umówili sie w ciemnym zaułku Berlina, gdzie nikt ich nie zauważy, jak spiskują. Była cicha, bezksiężycowa noc. Stirlitz obawiał sie, ze gestapo ich usłyszy i słusznie. Cisze nocna przerwał głuchy stukot drewna o bruk.
Musiał uciekać. Nadchodził Rasiak.