kasza manna a grysik i inne regionalizmy
Katalog znalezionych frazWÄ tki
- agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
- KUPIE stare ordery,medale,odznaki,odznaczenia i inne
- Kąpiel dziecka w Tummy Tub i inne patenty ;)
- Karty Przesłania anielskie na każdy dzień inne
- sauna i inne gole miejsca :)
- Pandora i inne zawieszki
- Konfiguracje ( inne niż dublety)
- Inne spojrzenie Andrzeja.
- Stirlitz i inne
- Inne
- Haki na Piotrka ;)
agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
sorry, że zapytam, ale ni cholery nie wiem co to jest ten grysik????
też się zastanawiałam
No co Wy?
buba, ja zawsze na opakowaniu (torebce foliowej, papierowej) widziałam napis "kasza manna" a nie grysik...
To tak, ale nie wiem może tylko na południu się tak mówi.
no u nas tylko grysik mało kto mówi kasza manna
to chyba regionalne, bo my tu z Beskidów dziewczyny tzn. ja, buba i Małgorzatka. Grysik to grysik czyli kasza manna!
ale na opakowaniu u Was piszą grysik? chyba nie, bo takie produkty są wszędzie takie same, np. z firmy Kupiec czy innej
nie no, co Ty! w sumie w sklepie też powiesz "proszę opakowanie kaszy manny". ja też mówię po prostu "kaszka manna", ale w domu mówiło się zawsze "grysik". hi hi, myślałam, że w całej Polsce się tak mówi tak jak mnie ścięło u krewnych w Toruniu, że idą na podwórze się bawić. U nas tylko na pole! choćby to nie wiem, jak głupio brzmiało (w sumie jestem polonistką, to wiem, że to głupie i są różne regionalne odmiany - ale na co dzień i tak mnie to zaskakuje ).
wow, Jolu, pole to pole - takie uprawne, ja ze wsi jestem, jakbym powiedziała, że idę na pole to wszyscy by pomyśleli że idę na pole, czyli tam, gdzie rosną ziemniaki, zboże itd.
no u nas też się chadza "na pole" czyli na dwór inaczej na spacer
na podhalu mówimy grysik i też myślałam, że wszędzie tak jest
Dokładnie, grysik to grysik, wszyscy wiedzą - a ja nie wiedziałam kiedyś co to jest kasza manna, myslałam, ze to jakaś odmiana zboża
A na pole to oczywiście, że się chodzi, zawsze sie robiło:"Momo ide na pole" i trzask drzwiami
W życiu nie słyszałam o grysiku Kasza manna to kasza manna.
Na pole też nie wychodzę, wychodzę na podwórko albo na spacer.
Kiedy na wakacjach zaproponowano mi herbatę w kibelku przeżyłam lekki szok... Kibelek kojarzył mi się tylko i wyłącznie z wc. Ale już wiem, że ludzie z południa Polski mają inny język I nie dla pracy a dla rozrywki chodzą na pole
U mnie się chodzi na dwór
o grysiku słyszałam, ale nigdy nie wiedziałam co to - zawsze myślałam, że to rodzaj jakiejś kaszy, ale że to zwykła kasza manna to nie wiedziałam
no, różnic jest masa! ja tam nie wiem, co to kibelek, poz takim tradycyjnym
idąc na pole to w sumie gdzie się idzie?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Pole
czyli w tych stronach, gdzie idzie się bawić na pole nie funkcjonuje "podwórko"?
i mówi się, że przy domu jest pole a nie podwórko? jak się robi porządki np. wiosenne to też na polu?
jeden ze sławnych górali z Podhala mówi nie "muzyk" tylko "muzykant" śmiesznie to brzmi
Mnie zawsze bawiło jak jechałam do rodziny do Krakowa i oni wychodzili na pole No ajkie pole, skoro są same bloki? U nas chodzi się na dwór A grysik znałam, ale myślałam, ze to w latach 70-tych się tak mówiło. Mówimy kaszka manna i tyle. Ale wiem, że znajomi z centrum Polski w ogóle nie wiedzieli co to jest laska kiełbasy
Co to laska kiełbasy to wiem. panie w sklepie też. aczkolwiek rzadko używam tek miary.
ja mieszkam słownictwo z mazowsza z podlaskim. kiedyś na studiach robiłam referat o podlasiu i pamiętam jak ludzie śmiali się z pewnych słów, a ja sobie myślałam "kurcze, ale ja przecież tak na co dzień mówię"
Językowo... kibelek to kubek
Jak byście dłużej były w Łodzi, to kupcie sobie migawkę na krańcówce.
A jak mówicie, jak chcecie laskę kiełbasy?? Bo ja nie znam innego określenia. Jest laska i pęto kiełbasy, tylko takich określeń używam
Kibelka nie znałam.
A pole to powdórko, ale w sensie jak dziecko idzie się bawić, tak ja Wy mówicie "na dwór". Jak idę z dzieckiem na spacer, to tez mówię np. do męża, ze byłam z nim na spacerze, albo że np. "O 10 byliśmy na polu".
Podwórze, w sensie przy domu, nie mówi się, ze "posprzątałam pole", tylko normalnie, ze posprzątałam podwórko. "Na pole" jest jedynie zamiennikiem wyrażenia "na dwór". Jesli mówiłabym o dworze zamkowym to też bym powiedziała "dwór" a nie "pole" oczywiście
"O 10 byliśmy na polu".
u nas coś takiego oznacza jedynie pole uprawne, szczerze mówiąc pierwszy raz tu na forum się spotykam z czymś takim
u nas być na polu tzn. być na polu uprawnym, tylko i wyłącznie
chyba, że być w polu widzenia, w polu rażenia czy coś w tym stylu ale to wtedy o inne pole chodzi
laska kiełbasy tzn. ile? u nas jest pętko albo wg wagi
U mnie na pole, albo i na dwór.
Kibelek mnie zaskoczył - niezłe.
U nas kobelek/wc to ..wychodek i funkcjonuje na co dzień. Ewentualnie istniej coś takiego jak "na stronę".
Na pole u nas też, nigdy na dwór czy na podwórko.
Grysik-zawsze, rzadko kasza manna.
Jak już się stworzył spory OT to zastrzelę Was jednym określeniem-przynajmniej mnie rozłożyło na łopatki. Zgadnijcie co oznacza że coś MOLEJE i podpowiem to nie ma nic wspólnego z molami w szafie znajoma z okolic Inowrocławia używała tego pojęcia.
Nie wiem
Proponuje podzielic temat i nadac fajny tytuł.
U nas gwara śląska szaleje.
To może faktycznie przenieść całe te rozmowy o wariactwach językowych do osobnego tematu, może być śmiesznie. U mnie to zamienne się stosuje na podwórko/na pole/ na dwór. Chociaż "na pole" to już raczej to najstarsze pokolenie mówi
nadal nie mogę zrozumieć tego "na pole"
przecież faktycznie nie idzie się na pole tylko jest się na terenie np. przy domu, które polem nie jest
to jak się wtedy określa pole uprawne? jak ktoś idzie właśnie na pole to właściwe np. zbierać ziemniaki albo jakąś inną pracę wykonywać to wtedy idzie gdzie?
też proponuję wydzielić watek dnia Czw 16:26, 29 Mar 2012, w całości zmieniany 1 raz Powrót do góry
No laska to kawałek od zgięcia do zgięcia kiełbasy. Pęto to całe zamknięte koło, a laska pół z pęta, czyli prosta laska
W życiu nie słyszałam, żeby w sklepie ktoś na wage kiełbase kupował Na prawdę !!
Albo bierzesz, laskę, albo pół laski, albo półtora laski, albo pęto. Ale nigdy na wagę !! No chyba, że ktoś potrzebuje 4 kg np. to tak. Ale nikt nie mówi, prosze 30 dkg kiełbasy dnia Czw 16:26, 29 Mar 2012, w całości zmieniany 1 raz Powrót do góry
jeśli chodzi o kiełbasą cienką to oczywiście, że w kg a nie parę deko bo kiełbasy cienkiej nie kroją
czyli u nas ta laska to będzie pół pętka
A jak chcesz pół laski to mówisz, ćwierć z pęta ??
nie wiem, nie miałam okazji chyba tak mówić
w każdym razie nie spotkałam się z określeniem "laska kiełbasy"
U nas tez na pętka albo na sztuki, nigdy kiełbasy lub parówek na kg.
U nas pole tłumaczy sie tak:
iść na pole- iśc na dwór/podwórko
iść w pole- iść kopać Zimniaki, obrabiać grządki
Nie wiem w czym różnica tkwi, bo ja doskonale rozumiem kiedy kto gdzie idzie idąc na pole, bez tłumaczenia Powrót do góry
Pewnie, że był wątek. "Językowo". I o polu dyskusja też była.
Sprobuję go znaleźć i się scali.
edit
Językowo było o określeniach ciążowo-seksowych.
http://www.naturalnemetody.fora.pl/font-color-darkblue-pogaduszki-color,8/jezykowo,306.html
A tu było o polu itp.
http://www.naturalnemetody.fora.pl/font-color-darkblue-strefa-gadania-o-wszystkim-i-niczym-color,13/regionalizmy,1593.html dnia Czw 19:29, 29 Mar 2012, w całości zmieniany 2 razy Powrót do góry
Nikt nie zainteresował się moim moleje to znaczy psuje się, pleśnieje w rejonach Inowrocławia.
U mnie też się kupuje kiełbasy na laski pęta niby wiadomo co znaczy ale raczej się nie używa.
A Małgorzatka bardzo trafnie wyjaśniłaś z tym "na pole", u mnie w ten sam sposób się tłumaczy
Fajnie by było przenieść tą dyskusję do "Regionalizmów"
Fajnie by było przenieść tą dyskusję do "Regionalizmów"
Napisałam pw do kasik, bo chyba do wątku o kp raczej nie zagląda
podzielilam, bo dodac to nie umiem, musicie sie tym watkiem zadowolic
jacieeeeeee... z tym polem to niezrozumiałe dla reszty Polski, zwłaszcza że to jest faktycznie głupie. "Na pole" to u nas po prostu "na zewnątrz", zwykle na spacer. Jak idę do sklepu, to po prostu "do sklepu". "W pole" idę zbierać ziemniaki. Ale na studiach oczywiście nie mówiłam "na pole" - tylko w ramach ciekawostek na niektórych zajęciach. W życiu za to nie słyszałam o "lasce" kiełbasy. Ja to zwykle podaję na sztuki
Witek to nawet mówi "pacelek" (spacerek) albo "polko", jak chce wyjść. Dla mnie "dwór" zaraz brzmi jak dwór szlachty. W sumie nie ma udanego określenia na tzw. zewnątrz, nie?
ja z krakowa nie jestem ale pole znam
Nikt nie zainteresował się moim moleje to znaczy psuje się, pleśnieje w rejonach Inowrocławia.
jak nie napisałam, że nie wiem
Temat pola to jak dziewczyny: justek, ja i Jola piałyśmy kumamy tak samo.
jacieeeeeee... z tym polem to niezrozumiałe dla reszty Polski, zwłaszcza że to jest faktycznie głupie. "Na pole" to u nas po prostu "na zewnątrz", zwykle na spacer. Jak idę do sklepu, to po prostu "do sklepu". "W pole" idę zbierać ziemniaki. Ale na studiach oczywiście nie mówiłam "na pole" - tylko w ramach ciekawostek na niektórych zajęciach. W życiu za to nie słyszałam o "lasce" kiełbasy. Ja to zwykle podaję na sztuki
Witek to nawet mówi "pacelek" (spacerek) albo "polko", jak chce wyjść. Dla mnie "dwór" zaraz brzmi jak dwór szlachty. W sumie nie ma udanego określenia na tzw. zewnątrz, nie?
Oj, Jolu widać, że z jednego miasta jesteśmy.
Heheh, z jednego regiony wszystkie chyba "polowe' dziewczyny.
A ja swego czasu wywołałam niemałe zdziwienie w pracy jak nie wiedziałam co znaczy "mieć wary"
Na razie nie zdradzę, ciekawe czy ktoś wie
Mieć rumieńce na buzi?
U nas się mówi gorące wary na rumieńce, ale mogę się mylić. Zdradź. Powrót do góry
jacieeeeeee... z tym polem to niezrozumiałe dla reszty Polski, zwłaszcza że to jest faktycznie głupie. "Na pole" to u nas po prostu "na zewnątrz", zwykle na spacer. Jak idę do sklepu, to po prostu "do sklepu". "W pole" idę zbierać ziemniaki. Ale na studiach oczywiście nie mówiłam "na pole" - tylko w ramach ciekawostek na niektórych zajęciach.
ale czemu nie mówiłaś tak na studiach? to jest niepoprawne?
jak ktoś mieszka na wsi no to na pole to idzie na pole ale w mieście o pole to już nie tak łatwo (ja mam pod nosem ale nie wszyscy mają)
nie kumam tego Waszego pola
u nas na pole i w pole to to samo - czyli iść np. w buraki (pleć np.)
z tym, że rzadko słychać, by ktoś mówił w pole, zwykle na pole
mój mąż też się tym polem zdziwił
z laską kiełbasy też się nie spotkał
No u mnie pole tak jak u Małgorzatki właśnie. Jak ide kopać ziemniaki to idę w a nie na pole
A z tą kiełbasą to pierwsze słyszę, że ktoś w Polsce nie wiem co to laska
Dobrze wiedzieć, żeby się nie zbłaźnić jak sie w świat pojedzie
Pęto ja też żadko używam, raczej na laski. Mój mąż w ogóle nie wiedział co to pęto
A na sztuki to jak kupujesz? Mówisz, że chcesz dwie kiełbasy i co Ci pani poda? Dwa pęta, czy dwie laski ??
Mieć rumieńce na buzi?
U nas się mówi gorące wary na rumieńce, ale mogę się mylić. Zdradź.
Blisko.
Mam wary to określenie uderzeń gorąca, charakterystycznych dla menopauzy , czyli bez rumieńców, ale intuicja językowa dobra.
ika, u nas kiełbasa to na pętka, jedno pętko, dwa pętka, pół pętka...
albo na kg, są np. pakowane w paczki w biedronce
i tak samo można poprosić kg kiełbasy, kiełbasa kosztuje ileś tam zł za kilogram a nie za sztukę
mieć wary to coś z ustami mi się kojarzy, wary - od warg
A z tą kiełbasą to pierwsze słyszę, że ktoś w Polsce nie wiem co to laska
Dobrze wiedzieć, żeby się nie zbłaźnić jak sie w świat pojedzie
Pęto ja też żadko używam, raczej na laski. Mój mąż w ogóle nie wiedział co to pęto
A na sztuki to jak kupujesz? Mówisz, że chcesz dwie kiełbasy i co Ci pani poda? Dwa pęta, czy dwie laski ??
Ja nie znam ani jednego, ani drugiego określenia.
Przy zakupie po prostu pani w sklepie często pyta czy całość, czy połowę.
Ja kiełbasy mówię, że chcę 30 dkg a pani wie, ile z pętka uciąć
niezłe z tymi uderzeniami gorąca, chyba bym nie wpadła
mnie zaskoczyło określenie, z którym spotkałam się na allegro - opis towaru, jakiegoś przedmiotu "stan igła"
teraz już wiem, co to oznacza, poszukałam w necie
Też nie znam.
Ja mówię dwa pętka tej kielbasy poproszę.
Wiedziałam że to coś z tej półki, obiło się się o uszy.
A kto wie (tutaj pytam dziewczyn szczególnie ze Sląska cieszyńskiego ale nie tylko) czym się różni słowo baruś (i co oznacza) od barón i czy chodzicie któraś na babski comber?
buba, a teraz coś dla Ciebie specjalnie, mamusia oja mi to podpowiedziała jak tówją nazwę zobaczyła, bo po u na znaczy buba kochana, buba po naszemu znaczy dziecięcą wesz. Powrót do góry
czym się różni słowo baruś (i co oznacza) od barón i czy chodzicie któraś na babski comber?
w ogóle nie znam żadnego z tych określeń
stan igła to stan idealny, np. jakiś przedmiot mało używany, bez śladów użycia
Oł noł niemożliwe z tą bubą!!
buba, a teraz coś dla Ciebie specjalnie, mamusia oja mi to podpowiedziała jak tówją nazwę zobaczyła, bo po u na znaczy buba kochana, buba po naszemu znaczy dziecięcą wesz.
Pięknie po prostu!
Żeby nie było - to nie od wszy ten nick.
Wyjaśniam: BARÓN- baran BARUŚ- młody baranek i takiego właśnie barusia wkłada się do koszyka wielkanocnego.
buba haha
O igle nie słyszałam.
mój mąż mówi często "no to buba..." co oznacza mniej więcej to samo co "no to lipa" czyli, że coś się nie udało, nie poszło jak trzeba
myślałam, że znajdę jakieś tłumaczenie ale znalazłam tylko:
http://www.miejski.pl/slowo-Buba
a "lipa" to też jakieś badziewie http://www.miejski.pl/slowo-Lipa
Określenie lipa znam i często używam. Badziewie zresztą też dnia Czw 22:57, 29 Mar 2012, w całości zmieniany 1 raz Powrót do góry
Stan igła pewnie, że znam To chodzi o to, ze coś jest takie, jak nowe, jakby dopiero "wyszło spod igły"
A barusiów i o bubie to nie słyszałam
Waleczna faktycznie mówi sie tak, "bo będzie buba", czyli że źle będzie
Lipa u nas się mówi na coś co nie wyszło, a jest lipne na coś popsutego, beznadziejnego.
No tak u nas tak samo z ta lipą
A moi znajomi z lubelskiego nie znali hasła: "Bo będzie granda"
Znacie to?
Albo w Warszawie kuzyn się dziwił, czego o facetach mówię np. " a ten gość co stał koło nas..." że oni tak nie mówią, że mówią facet, albo koleś. dnia Czw 23:05, 29 Mar 2012, w całości zmieniany 1 raz Powrót do góry
U Was Małgorzatko to jeszcze jest kilka form gramatycznych (przyjętych błędów językowych czy regionalizmów?), które mnie strasznie drażnią np. zamiast je mówi się ich
Np. wyprałam firanki, muszę ich powiesić
Albo w celowniku zamiast dać komu, czemu to dał dla niej
Dał dla mamy buziaka brrr
Pewnie że i koleś i facet i gość dnia Czw 23:07, 29 Mar 2012, w całości zmieniany 1 raz Powrót do góry
O to dziwne co Edwardo piszesz. U nas tak nie mówią, chociaż z tym dla kogoś a nie komuś to się zdarza. Ale to z firankami to nie
A ja się wściekam jak ktoś coś "lubiał" a nie "lubił". Wściekam się wtedy strasznie, na męża zwłaszcza
No i mnie we Wrocławiu knysza rozwaliła Pierwsze w zyciu słyszałam i w ogóle nie wiem skąd się wzięło dnia Czw 23:14, 29 Mar 2012, w całości zmieniany 1 raz Powrót do góry
U nas tak jest rzeczywiście Edwardo.
Wogóle jak mi mama rzucała tekstami z tatą to padałam, mężuś też dzielne towarzyszył.
Myślałam, że się "zejsce" ze śmichu (z sikam). Powrót do góry
chyba zsikam
Zsikam, tak właśnie
U nas tak jest rzeczywiście Edwardo.
ale wśród młodych/młodzieży/dzieci też? gramatykę w szkołach chyba macie, jak wszędzie...
no u nas tylko grysik mało kto mówi kasza manna
ja tez nie wiedziałam co to ten grysik, w pł-wsch. Polsce mówi sie kasza manna
ja juz kiedys nadziwiłam sie jak u nas sie na cos mówi, a inaczej u mojego męza...
teraz juz tak sie nie dziwie, w róznych rejonach Polski mieszkałam/przebywałam, z róznych rejonów ludzi na studiach i nie tylko poznałam, to sie juz "osłuchałam" z pewnym nazewnictwem
(kiedys tez czytałam fajny watek na gazecie odnosnie tych okreslen, wiec wiem nawet co to ta migawka w Łodzi..)....
"pole " znam od dawna..., od razu moge poznac skad ktos pochodzi jak tak mówi...
a strasznie irytuje mnie, ze w Częstochowie i okolicach to wszyscy mówia "chapcie" - na kapcie i "chrosty" na krosty...
to taki pierwszy przykład z brzegu jaki mi sie nasuwa....
no jeszcze nie spotkałam nikogo kto by powiedział normalnie, i jeszcze mysla ze tak jest prawidłowo...
i do szewskiej pasji doprowadza, jak tesciowa mówi "tamtą razą" (!) w rodzaju zeńskim, a nie np. poprzednim razem odwiedzilismy babcie.. czy cos w tym stylu...
tam jest tez duzo z gwary slaskiej... np cos bylo "w czas".. znaczy 'wczesnie".... a mi sie to bardziej kojarzy ze "w czas" znaczy " na czas, w terminie"
no i ostatnio tez kuzynka stamtad własnie odpisała mi na skypie jak jej powiedziałam ze m. na piwku :"chłopski comber"?... nie znam okreslenia ale domysliłam sie o co chodzi i potwierdziłam..... Małgorzatko.. Powrót do góry
U nas tak jest rzeczywiście Edwardo.
ale wśród młodych/młodzieży/dzieci też? gramatykę w szkołach chyba macie, jak wszędzie...
Ależ tak, mimo to mamy (przynajmniej od kilku lat i bardzo dobrze) lekcje w szkołach gwary (dodatkowe zajęcia) i młodzież, dzieci się uczą.
Czasami jest tak, że w domu mówi się gwarą a w szkole poprawną polszczyzną.
Z dziś: http://wiadomosci.ox.pl/wiadomosc,19483,mlodziez-gwary-sie-nie-wstydzi.html
Dona, a widzisz Powrót do góry
naprawde w szkołach dzieci ucza sie gwary???
niesłychane
(to taki pozytywny zachwyt!)
Tak uczą.
jak chcecie, mogę trochę potłumaczyć te różnice z historii języka polskiego (najgorszy egzamin, 3,5 godziny "rozmowy" z egzaminatorem. spałam po nim 5 godzin ) ale to nudne jak flaki z olejem, lepiej cieszyć się zwykłym wymienianiem "a u nas tak" generalnie 95% tych rozbieżności ma swoje uzasadnienie historyczne - nie ma wersji "lepszych" i "gorszych", mimo że niektóre odbiegają od polszczyzny literackiej.
ale rozbieżności są ostre
ika, grande znam, gość też mówię, facet też mówię, więc nie wiem czego tu można nie znać w Wawie
o bubie wcześniej nie słyszałam.
grande to z lubelskiego nie wiedzieli
A w ogóle jak do Warszawy przyjechałam to mi ciocia mówiła, że słychać, że innym akcentem mówię I że jej się przypomina mowa jej mamy, bo to siostra mojej babci i się wyprowadzila do Warszawy zaraz po wojnie. Mi się wydaje, ze normalnie mówie, no ale skoro oni słysza, ze inaczej... dnia Pią 9:37, 30 Mar 2012, w całości zmieniany 1 raz Powrót do góry
przeciez oni tez maja gware, wiec nie dziwota ze mowi sie troche inaczej
W ogóle co ciekawe czasem nawet małe miasta mają swoją gwarę,którą nie da się pomylić z żadną inną. Jakieś 15 km ode mnie jest miasteczko gdzie ludzie wytworzyli "swój język" że jak tylko ktoś się z nich odezwie to od razu wiadomo gdzie mieszka. Jednym z przykładów które mnie okropnie drażnią to przekształcanie imienia Piotr na Pioter! Albo nie mówią "pękła" tylko "pankła". Coś okropnego
Jeszcze wiem że ja używam niezbyt pięknego zwrotu na potaknięcie "jo" A najlepsze że zwróciła mi na to uwagę moja przyjaciółka która nie jest stąd. Próbowałam to wyplenić ale nie idzie! Powrót do góry
Mopja koleżanka też mieszka może 50 km ode mnie i mówi "umisz" zamiast umiesz i to od razu wyłapuję, bo nikt tak u nas nie mówi. Albo kolega "wtenczas" mówił, zamiast "wtedy". Ja chyba w zyciu nie użyłam wtenczas, chociaż wiem co to znaczy.
A ja na mojego Piotrka mówie Perticzku czasami, bo jak mieszkał kiedys w Czechach jak miał 3 latka, to jakaś dziewczynka mieszkała obok i się tesciowie śmieją zawsze, że go tak słodko Petriczku wołała
mój dziadek mówi wtenczas lub wówczas na określenie zachowania kogoś kto ciągle zwleka ze zrobieniem czegoś
wyjscie na pole strasznei mnie gryzie
z mężem tocze niezmienne boje od 9 lat o garnuszek w pojęciu kubek, czasem jak chciał garnuszek herbaty to dostał w garnku na zupe!
Dzięki zajomej z Poznania nauczylam sie róznych "sznupek"
tych ziemniako-kartoflo-gróli jest pełno...
A co to są te sznupki ??
Garnuszek to dla mnie jest mały metalowy kubek, może Twoj mąz w młodości miał jakies wyprawy szalone, gdzie się ze soba garnuszek nosiło
Może on chce herbate własnie w garnuszku a nie w kubku
Ja mam ze trzy garnuszki i czasami w nich jajka gotuję, to mówię o nich garnuszek, ale herbatę piję w kubku, chyba że wszystkie brudne to i w garnuszku się zdarzy, więc mówię, że "herbata w garnuszku", nie nazywam go kubkiem
A wiecie co to są laczki?
Papcie
Garnuszek chyba i moja babcia czasem mówi i chodzi o ten większy metalowy. U niej w domu jak byłam mała to wodę się z niego piło
A pro po laczków:
Uploaded with ImageShack.us
Strzyga, pokazujesz akurat klapki
Laczki to papcie bez zabudowanej pięty.
słyszałam też kiedyś jak ktoś mówił tak na lakierki.
Fiamma, zależy w czym się po domu chodzi
My mowimy na papcie: lacie, nie laczki. Ale znam tez wlasnie okreslenie laczki.
Laczki to znam z kiepskich ,
Garnuszek jako metalowy kubek też u męża funkcjonuje
Justek miałam znajomych z kwidzyna i chojnic, no i oni tak z tym jo wyskakiwali
To Twoje okolice?
A ja nigdy nie słyszałam określenia lacie. A co to są te sznupki? też nie słyszałam
Jo to jest bardzo charakterystyczne dla Torunia Ja jestem po srodku drogi z Bydgoszczy do Torunia, mam po równo 30km Powrót do góry
No właśnie nie - garnuszek to kubek, nie metalowy ale kubiek, taki herbaciany
Z resztą nie on jeden tak mówi - także wiem że istnieje takie określenie
Laczek mi dobrze znany z telewizji "zasadził ci ktoś keidyś laczkiem w dupe?"
Sznupka - to po poznańsku mina, głw taki dziubek, bo są również szneki, a to już inna mina
zerknęłam na wikpedie i jestem w szoku
bo nie wiedziałam że ktoś może nei znać pojęć
-garsonka
-bandzior
-barachło
-fest
(z gwary niby warszawskiej)
dziwne jest też to że nie każdy mówi potocznie "po ciemaku" czy "pultać" - podobno jest wersja bultać, "wałkoń" - ponoć jest wałkuń dnia Sob 15:40, 31 Mar 2012, w całości zmieniany 2 razy Powrót do góry
zerknęłam na wikpedie i jestem w szoku
bo nie wiedziałam że ktoś może nei znać pojęć
-garsonka
-bandzior
-barachło
-fest
(z gwary niby warszawskiej)
dziwne jest też to że nie każdy mówi potocznie "po ciemaku" czy "pultać" - podobno jest wersja bultać, "wałkoń" - ponoć jest wałkuń
Nianiu, o czym Ty mówisz?
no ten wałkoń to słyszałam ale nie bardzo wiem, co oznacza
ale pultać, bultać?
u nas mówi się "po ciemku" a nie ciemaku
po ciemku jak pisze to ok, a ciemaku podkreśla mi na czerwono
czyli moje jest prawidłowo
to pultać i bultać też podkreśla
To "jo" obecne jest raczej bardziej na północ, z okolic Chojnic, Zaborowia czy połuniowych Kaszub czy Kociewia. W Bydgoszczy nikgo nie spotkałam kto tak mówi (poza moim mezem, ktoremu ciosam kołki na głowie o to).
Szneka z glancem jest mniam a w ogóle wszelkie kuchy są mniam mniam
To "jo" obecne jest raczej bardziej na północ, z okolic Chojnic, Zaborowia czy połuniowych Kaszub czy Kociewia. W Bydgoszczy nikgo nie spotkałam kto tak mówi (poza moim mezem, ktoremu ciosam kołki na głowie o to).
ale w jakim tonie jest to jo wypowiadane? jako wykrzyknik czy jak? ja się z tym nigdy nie spotkałam...
podobnie nie wiedziałam, co to są laczki ani szneka z glancem
Ooo, jaki fajny watek, dopiero teraz odkrylam Wiec a propos slynnego pola, to jak wyjechalam na studia do Katowic to bylam w szoku, nie wiedzialam o co chodzi, u nas sie wychodzi na dwor. Nie slyszalam tez, ze sie kupuje kielbase na laski Peto znam, ale lasek nie.
Grysik wiem co znaczy, ale uzywam kaszy manny(mannej???)
Natomiast w Czestochowie faktycznie mowi sie chapcie, i dla mnie dziwne sa kapcie
Ja uwielbiam nasze regionalizmy i zawsze jest mnóstwo śmiechu, jak rozmawiam na ten temat ze znajomymi z różnych rejonów Polski
Szneka z glancem....mmmm... przysmak mojego dzieciństwa, teraz raczej unikam.
Ja byłam w szoku, jak dowiedziałam się, że tylko u nas zaklucza się drzwi i że wielu ludzi nie wie, co to są pyzy
Ja byłam w szoku, jak dowiedziałam się, że tylko u nas zaklucza się drzwi i że wielu ludzi nie wie, co to są pyzy
u nas też się nie zaklucza
(podkreśla na czerwono więc wg słownika nie ma czegoś takiego )
zamyka się na klucz, bo to chyba o to chodzi?
pyzy to znamy i jemy
Eee..o pyzie to nawet bajka była...
Na lubelszczyznie ludzie strasznie zaciągaja, tak "śpiewająco" mówia, tak po "wschodniemu"
Ja to teraz bardziej zauważam jak przyjeżdżam od czasu do czasu. Ci co mieszkaja na stałe to nawet tego nie czują.
To "jo" obecne jest raczej bardziej na północ, z okolic Chojnic, Zaborowia czy połuniowych Kaszub czy Kociewia. W Bydgoszczy nikgo nie spotkałam kto tak mówi (poza moim mezem, ktoremu ciosam kołki na głowie o to).
ale w jakim tonie jest to jo wypowiadane? jako wykrzyknik czy jak? ja się z tym nigdy nie spotkałam...
podobnie nie wiedziałam, co to są laczki ani szneka z glancem
Jo to jest używane jako potaknięcie czyli zamiast "tak" lub jako wyraz zdziwienia w sensie "niemożliwe" tak tak wiem że to okropne określenie, próbuję z tym walczyć a w Bydgoszczy właśnie tak nie mówią tylko bardziej Toruń. Nie wiem skąd to u nas się wzięło
U mnie też się zaklucza drzwi mój dziadek mówi szneki na drożdżówki, to chyba to samo? A są jeszcze śmieszne określenia jak do dzieci się mówi, np. idziemy spać to u mnie lulu, chapsiu a ciocia mnie zastrzeliła i mówiła ziuziu na początku nie miałam pojęcia o co chodzi
To "jo" obecne jest raczej bardziej na północ, z okolic Chojnic, Zaborowia czy połuniowych Kaszub czy Kociewia. W Bydgoszczy nikgo nie spotkałam kto tak mówi (poza moim mezem, ktoremu ciosam kołki na głowie o to).
ale w jakim tonie jest to jo wypowiadane? jako wykrzyknik czy jak? ja się z tym nigdy nie spotkałam...
podobnie nie wiedziałam, co to są laczki ani szneka z glancem
Jo to jest używane jako potaknięcie czyli zamiast "tak" lub jako wyraz zdziwienia w sensie "niemożliwe" tak tak wiem że to okropne określenie, próbuję z tym walczyć a w Bydgoszczy właśnie tak nie mówią tylko bardziej Toruń. Nie wiem skąd to u nas się wzięło
mój mąż się z tym spotkał - w wojsku miał kolegę z Torunia
Moja teściowa ziaziu mowi do dziecka jak sobie krzywdę zrobi
Ja byłam w szoku, jak dowiedziałam się, że tylko u nas zaklucza się drzwi
A co innego robi się z drzwiami?
W okolicach Zaborowia i Kociewia używa się określenia "ino jo" jako potwierdzenia, nie spotkałam się jako wyraz zdziwienia.
Co do zaciągania - to bardzo rzuca się w uszy, podobnie z okolic Krakowa jest zupełnie inny akcent.
Moja teściowa ziaziu mowi do dziecka jak sobie krzywdę zrobi
U nas też się tak gada.
Co do tego jo (w sensie tak) to jeszcze jedno u teściowej mówi się ja. Takie długie i stanowcze to ja. Jak taka ładna elegancka dziewczyna mówi ja to trochę dziwnie brzmi.
A najbardziej mi się śmiać chciało jak piękną i elegancką mową zalatywała pani kelnerka w restauracji w Białowieży. Też piękna gwara i ładnie brzmi, tylko trochę dziwnie jak młoda osoba tak mówi
Ja byłam w szoku, jak dowiedziałam się, że tylko u nas zaklucza się drzwi
A co innego robi się z drzwiami?
zamyka na klucz
słowa "zakluczyć" chyba nie ma w słowniku
Tak, u nas mówi się "JA' (tak)na tak i to z niemieckiego zapożyczone jest chyba.
A na kaszankę jak się u Was mówi? U nas jest krupnioki lub jelito.
A srandowac panie znają? Albo idzie zaś fifidło.
A i bardzo modne u nas galan, galanic się. Powrót do góry
Kaszanka = krupniok, ale ja tego nie jadam
Fifidło nie znam - kiepskiej klasy strojnisia?
U Was Małgosiu jeszcze jest "te" zamiast "to" - te dziecko, te mięso
fifidło, to taka współczesna lansiara -dziewczyna przesadnie wymalowana, wypiękniona i zwracająca na siebie uwagę.
fifidło, to taka współczesna lansiara -dziewczyna przesadnie wymalowana, wypiękniona i zwracająca na siebie uwagę.
Dokładnie to miałam na myśli pisząc "kiepskiej klasy" Też chyba mam intuicję językową
Mnie z kolei bardzo zdziwilo, jak sie dowiedzialam, ze w Krakowie mowi sie -trochu, troszku, zamiast troche, troszke Np.ze trzeba dodac troszku soli, trochu pieprzu
A w Poznaniu podobno mowi sie na rozciecie w spodnicy-rozpierdalacz!
Moja ciotka byla w szoku jak poszla do krawcowej, pochodzacej z Poznania i jak ja ta spytala jakiej dlugosci chce rozpierdalacz w spodnicy I podobno to nie ma wulgarnego znaczenia. Jest tu ktos z Poznania? Prawda to? No i nie jedza ziemniakow tylko pyry.
Mnie z kolei bardzo zdziwilo, jak sie dowiedzialam, ze w Krakowie mowi sie -trochu, troszku, zamiast troche, troszke Np.ze trzeba dodac troszku soli, trochu pieprzu
To "trochu" to jeszcze nic. Krakusy nagminnie się "spaźniają" zamiast spóźniać - brzmi to koszmarnie. Powrót do góry
To "trochu" to jeszcze nic. Krakusy nagminnie się "spaźniają" zamiast spóźniać - brzmi to koszmarnie.
U nas tak nauczycielka w podstawówce mówiła. Nie wiedziałam, że to regionalizm
A wiecie co to fara i farosz? dnia Sob 22:35, 31 Mar 2012, w całości zmieniany 1 raz Powrót do góry
Ja nie wiem, nie słyszałam.
dla mnie też dziwne jest, jak ktoś mówi "zazdraszczam" - przecież poprawnie mówi się "zazdroszczę" (oczywiście moje "zazdroszczę" znów niepodkreślone na czerwono a zazdraszczam tak chyba w moim regionie jest najmniej słów, zwrotów id., które są niepoprawne albo już nie figurujące w słowniku )
z tym "zazdraszczam" spotkałam się właśnie tu na forum
podobnie jak "wpierw"
u nas mów się "najpierw" chociaż tutaj to wpierw widać poprawne tak samo jak najpierw bo nie podkreśla mi na czerwono (sorrki za to podkreśla, nie podkreśla, temat mnie zainteresował )
u nas chyba najczęściej spotykanym błędem językowym jest "ja był, ja zrobił" zamiast byłem, zrobiłem
ale to tylko ludzie starsi, chyba głównie na wsi tak mówią, ale też nie wszyscy
podejrzewam, że to z j. rosyjskiego, chociaż nie znam się na pochodzeniu słów dnia Sob 23:04, 31 Mar 2012, w całości zmieniany 2 razy Powrót do góry
W polsce chyba ma sie zle skojarzenia jak mlodzi mowia gwara. Przynajmniej ja tak zdazylam zauwazac.
Ci ludzie potrafia przeciez mowic poprawna polszczyzna (najczeqsciej )a gwara to czesc ich kultury. Znam takich ludzi duzo i uwazam, ze fajnie jak mlodzi uczq sie gwary i ja uzywaja. A ze maja przez to inny akcent jak mowia poprawnie to normalne
Fajnie, jak kogos poznasz i zaraz wiesz skad pochodzi.
Mnie z kolei bardzo zdziwilo, jak sie dowiedzialam, ze w Krakowie mowi sie -trochu, troszku, zamiast troche, troszke Np.ze trzeba dodac troszku soli, trochu pieprzu
To "trochu" to jeszcze nic. Krakusy nagminnie się "spaźniają" zamiast spóźniać - brzmi to koszmarnie.
O, to tez, zapomnialam.
Edwardo farosz to chyba ksiadz? To takie slaskie okreslenie, mam ksiazke z kawalami slaskimi i tam sie z nim spotkalam.
Waleczna zazdraszczam to chyba zadna gwara, tylko taka nowomowa jak spoko np.
Ja przezylam szok kulturalny jak pojechalam na Slask do szkoly (uczylam sie w Katowicach od liceum). Ta gwara, nie urazajac nikogo mi sie taka prostacka wydala i dziwilam sie, ze inteligentni ludzie ja kultywuja. Potem sie przyzwyczailam co nie znaczy, ze zaczelam tak mowic
Jeszcze zdziwilo mnie, ze czesto tam konczy sie zdanie wyrazem ale np. Dzisiaj ladna pogoda ale. Albo-Idz do sklepu ale
Nie dosc, ze na koncu zdania, to jeszcze w kontekscie, gdzie to ale w ogole nie jest potrzebne...
A kto zgadnie o co w tym ogloszeniu chodzi? Ja nic nie rozumiem
Skuli gibkiego wyjazdu do onkla w Reihu sprzedom drapko:
wertiko na wysoki glanc, szrank z trzyma dźwiyrzami, szeslong odwanckowany, dwa ligistule, sztyry gardinsztangi, gramofon na kurbla, jedyn kromlojchter na świczki, dwa zicherongi i sztyry byrny przyndzione, cyja, landszaft zagraniczny, blumsztynder z mertami, jedna donica ze sznitlochym, bifyj z szuflodami na nici, durszlag na nudle, pół funta hawerfloków, stryknadle, heknadle, zicherki, tolszery, kartofel -- presa, cwitry, maszynka na gychaktes, biksa po magiwyrflach, topfkracer, flaszenpucer, szpangi do włosów, śranczek na szczewiki, fyrlok, ausgus, trzi kokotki, badywana, waszbret, kohlkastla, hok z mesingowym gryfym,
bratruła, żdżadło, klajdsztynder z pelcmantlym i hutym, hozyntregle, spodnioki bez rostfleków, trzy pory fuzekli sztrykowanych i posztopowanych, sześć bindrów na gumie, kiecka z krałzkami, modny cwiter z golfym, ślubny anzug z kulami na mole, szczewiki z wysokim kromflekiem, abzace, dwa oberhymdy z ibrycznym kraglym, holcbajn, kryka, ryczka z nachtopem, gybis po fatrze, szkrobione taszyntuchy, bigelbred, złote załośniczki z gizlokami, brołtbiksa, kloper, ślinzuchy na kurbla, szuflodka na cwist i knefle, bigle heklowane, lojfry, tepich, krałzy, sześć kompotzislów, dwie szolki, trzi kible, waszpek, aszynbecher, śmiotek i szipa, sebuwacz, modro tinta, sztyry blaje, szlojder do bajtla, sztrajhejcle, pół funta preswusztu, kranc leberwusztu, trzi krupnioki, żymlok, modro kapusta, hefty, buchy i pukeltasia łod cery, galoty po opie, fojercojg, blank nowe lacie, nec na dauerwela, portmanyj, taszka i brele po omie.
Wszistko to idzie łobejrzeć łod ćmy do ćmy u Grejty Harboł, Frynszita kole Kochłowic, ulica Kyncka numer łoziem. Przelyźć bez ajnfart kole hasioka do hinterhauzu. Fórtka na kecie.
Pozór! Gelynder złomany!"
zakluczyć jest poprawnie
http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=1606
Ja co prawda urodziłam się na podbeskidziu, ale moja mama z Wrocławia (gdzie raczej nie ma takich lokalnych gwar, przynajmniej ja ich nie słyszę), tata ze Śląska (ale jego rodzice nie ślązacy), więc też nie przyniósł gwary do domu.
Większości słów o których mówicie po prostu nie znam.
niektóre rzeczy to w stylu "weź otwórz okno" czy "rozbuwaj się", których używam nieświadomie, czy forma grzecznościowa bez użycia "pan/pani", przez co tutaj czasem na mnie dziwnie patrzą
a na kapcie jest ciapki się mówi teraz mi się przypomniało.
A wie ktoś kto to ciort?
Wiem co to czort.
Mój m mówi "osmakować"
A w Poznaniu podobno mowi sie na rozciecie w spodnicy-rozpierdalacz!
Moja ciotka byla w szoku jak poszla do krawcowej, pochodzacej z Poznania i jak ja ta spytala jakiej dlugosci chce rozpierdalacz w spodnicy I podobno to nie ma wulgarnego znaczenia. Jest tu ktos z Poznania? Prawda to? No i nie jedza ziemniakow tylko pyry.
Tak, to prawda z tym rozpierdalaczem Pyry to chyba każdy zna w naszym rejonie:)
Ale tu napisałaście jak mnie nie było
nie wiem co to znaczy "Szneka z glancem", ktoś mi wyjasni, bo chyba nie doczytałam.
Zakluczyć nikt u nas nie mówi. Zamyka się dzrzwi i tyle Osmakować tez nie mówimy
rozbuwaj się?? Ściągnij buty tak?
justek a ja myślalam, ze Ty jesteś z okolic Małgorzatki i się zastanawiałam ską Ci się "jo" wzięło, bo to mi się z kaszubami kojarzy. Ale skoro to północ Polski to już rozumiem
My trochu nie mówimy, może babcie gdzieś na wsi, ani się nie spaźniamy, tylko spóźniamy ani nie zazdraszczamy
A laczki to u nas nikt tak nie mówi. Tylko kapcie, pantofle - takie po domu, klapki - takie na basen, lakierki - takie lakierowane buty dla małych dziewczynek Podobno lakierkami nazywa się też buty dla facetów do garnituru - u nas to są po prostu "eleganckie buty" albo "garniturowe"
Szneka z glancem to drożdżówka z kruszonką i lukrem
ciort to mały chłopiec jak Piotruś albo wrzaskun
ale tak patrzę jeszcze po "słowniku" i gdzie indziej nie używa się takich pojęć jak:
menel, bambosz, banaluki, barachło, barłog, bełtać, czepić się jak rzep psiego ogona, ćmok, czy fanga, hajtać się, nie zawracać gitary też chyba jest w powszechnym użyciu, nie?
a na ziemniaki się jeszcze bulwy mówi.
a idzie się na miasto
i tutaj nie je się pyz tylko kartacze.
i mówi się 'daj dla babci'
Teściowa jeszcze często używa słów typu legat, łachy, peniać, pepegi, pójdziem,
ja dzieciom każe iść chopsi siostry meża dzieci idą lulilaj, a znajomej ziuziu,
a dobija mnie określenie na smoczek - nynek i od tego czasownik - nynać - czyli ssać.
a jeszcze określenie kapeczkę - na troszeczkę i
sokać 0 na ssać, masakra
mnie rozwala "monio"
A "monio" to o co chodzi?
Moja mama mówi jak dziecko ssie kciuk to "kujka" nynek to moja teściowa mówi
smoczek -> smonio -> monio
Olenkita, ale sie usmialam wlasciwie wszystko zrozumialam, akurat ta gwara mi bliska. No i to z niemieckiego jest, wiec tymbardziej sie rozumie. Niektore slowa uzywamy w domu
A moja teściowa też mówi całe czasy zamiast "cały czas" strasznie mnie to irytuje.
Monio znam ale teraz nie używamy smoka to nie używam tego słowa.
A co to fanga tego nie znam.
Ciort to czort ze zmiekczeniem;)
Ja też fanga nie znam.
O sokaniu nie slyszałam.
A na smoczek to sa rózne nazwy, to co napisałyscie (oprócz monio), to jeszcze się "dydek" mówi.
"ziuziu" i "chopsi" też jest - chociaż to własni na uderzenie a chopsi jak się dziecko na kolanach podrzuca to jest "chopsia, chopsia" , "nynu" jest nie jako ssanie, tylko spanie, mówi się: "Choć nynać", czyli spać
Krakowiacy, jeszcze koledze często wzracali uwagę, jak mówił: "czemu?", zamiast "dlaczego?" dnia Nie 18:49, 01 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz Powrót do góry
fanga - ślad po uderzeniu
czasem jeszcze przyłapuję się, że mówię "ichni" zamiast "ich"...
U nas jak dziecko zrobi sobie krzywdę to mówiło się że zrobiło bubu
A powiedzcie czy używacie słowa skosztować? To jest regionalizm? U nas się nigdy nie używało a spotkałam się z tym dopiero jak "wyjechałam w świat"
A powiedzcie czy używacie słowa skosztować? To jest regionalizm? U nas się nigdy nie używało a spotkałam się z tym dopiero jak "wyjechałam w świat"
Dla mnie najnormalniejsze słowo.
Forma dokonana od "kosztować".
Oj
Ale mi właśnie o kosztowanie chodzi
Ja bym predzej powiedziala "spróbowac"
U mnie też się tego używa wymiennie ze spróbować
ja też
menel, bambosz, banaluki, barachło, barłog, bełtać, czepić się jak rzep psiego ogona, ćmok, czy fanga, hajtać się, nie zawracać gitary też chyba jest w powszechnym użyciu, nie?
a idzie się na miasto
i mówi się 'daj dla babci'
Z tych słów na górze nie znam ćmok (znam ćwok) oraz fanga.
I jeszcze banialuki a nie banaluki nie wiem czy to to samo
Oczywiście, że idę na miasto, a niby gdzie mam iść?
A daj dla babci to jest masakryczna masakra. Pisałam o tym wyżej, teściowa tak mówi. Daj dla babci buzi
i jeszcze skosztuj, też normalne
Nawet jest taka pieśń popularna u nas "Skosztujcie i zobaczcie jak dobry jest Pan" Bardzo piękna zresztą.
Olenkita, tak farosz to ksiądz. A z ogłoszenia biorę wszystko. To jakieś fajne rzeczy muszą być, choć nie mam pojęcia co dnia Nie 20:59, 01 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz Powrót do góry
u nas się mówi "do miasta" (tak jakbym na wiosce mieszkała)
A kto zgadnie o co w tym ogloszeniu chodzi? Ja nic nie rozumiem
Skuli gibkiego wyjazdu do onkla w Reihu sprzedom drapko:
wertiko na wysoki glanc, szrank z trzyma dźwiyrzami, szeslong odwanckowany, dwa ligistule, sztyry gardinsztangi, gramofon na kurbla, jedyn kromlojchter na świczki, dwa zicherongi i sztyry byrny przyndzione, cyja, landszaft zagraniczny, blumsztynder z mertami, jedna donica ze sznitlochym, bifyj z szuflodami na nici, durszlag na nudle, pół funta hawerfloków, stryknadle, heknadle, zicherki, tolszery, kartofel -- presa, cwitry, maszynka na gychaktes, biksa po magiwyrflach, topfkracer, flaszenpucer, szpangi do włosów, śranczek na szczewiki, fyrlok, ausgus, trzi kokotki, badywana, waszbret, kohlkastla, hok z mesingowym gryfym,
bratruła, żdżadło, klajdsztynder z pelcmantlym i hutym, hozyntregle, spodnioki bez rostfleków, trzy pory fuzekli sztrykowanych i posztopowanych, sześć bindrów na gumie, kiecka z krałzkami, modny cwiter z golfym, ślubny anzug z kulami na mole, szczewiki z wysokim kromflekiem, abzace, dwa oberhymdy z ibrycznym kraglym, holcbajn, kryka, ryczka z nachtopem, gybis po fatrze, szkrobione taszyntuchy, bigelbred, złote załośniczki z gizlokami, brołtbiksa, kloper, ślinzuchy na kurbla, szuflodka na cwist i knefle, bigle heklowane, lojfry, tepich, krałzy, sześć kompotzislów, dwie szolki, trzi kible, waszpek, aszynbecher, śmiotek i szipa, sebuwacz, modro tinta, sztyry blaje, szlojder do bajtla, sztrajhejcle, pół funta preswusztu, kranc leberwusztu, trzi krupnioki, żymlok, modro kapusta, hefty, buchy i pukeltasia łod cery, galoty po opie, fojercojg, blank nowe lacie, nec na dauerwela, portmanyj, taszka i brele po omie.
[b]Wszistko to idzie łobejrzeć łod ćmy do ćmy u Grejty Harboł, Frynszita kole Kochłowic, ulica Kyncka numer łoziem. Przelyźć bez ajnfart kole hasioka do hinterhauzu. Fórtka na kecie. [b]
Pozór! Gelynder złomany!"
Z powodu szybkiego wyjazdu do wujka z Reichu, sprzedam:
Sprawny na wysoki połysk, szafkę/komodę z trzema drzwiczkami, łóżko otwierane, sito z dziurami na knedelki, puczek do ziemniaków, spinki do włosów, trzy kurki (kohot to kogut), spódnicę z falbanami, modny sweter z golfem, garnitur z kulkami na mole, szyfelka i miotła, czerwona ..., ...dla dzieciaka, trzy jelitka (krupniok i żymlok to to samo), czerwona kapustę, ..od córki, spodnie po tacie (?), całkiem nowe buty, potfel, torbę, i okulary po babci.
Wszytsko to idzie zobaczyc od rana do wieczora (od nocy do nocy potocznie) u G.H. Przejśc przez wąskie przejście (bramę wyjazdową) obok śmietnika ... bramka na łańcuch (?).
To tyle, nad reszta musiała bym długo siedzieć i to z mamą i tatą, sama tyle z tego zrozumiałam. Powrót do góry
Ale tłumaczysz regionalizmy używając regionalizmów
Nie wiedziałabym co to puczek. Skoro dla ziemniaków to domyślam się, że chodzi o tłuczek.
To tak nie idzie dosłownie tłumaczyć, kto nie zna zwrotów, które ja ogólnie rozumiem i funkcjonują na codzien. .
ćmok to taki głupek, rozlazły człowiek albo pewna część męskiego ciała
ćwok ma chyba bardziej pejoratywne znaczenie (a może i nie(?)).
do formy "daj dla" jestem przyzwyczajona, w ogóle mnie nie razi
Jeszcze spojrzałam na gwarę warszawską, ale nic ciekawego nie znalazłam, może: cykorzyć, dotaskać, jorgnąć się. kanar, kimać, szkop, obsztorcować czy fucha to chyba też powszechnie znane. dnia Nie 21:23, 01 Kwi 2012, w całości zmieniany 2 razy Powrót do góry
A głupek to pozytywne określenie?
Czasami, głuptas (od glupka) może byc użyte pieszczotliwie. Ja tak czasami do dzieci mówię, Ty głuptasku mój.
No, ale głupku jak powiesz to już chyba nie żeby pochwalić i miłość okazać.
ale ćwok mi się raczej z kimś kto zalazł za skórę, ale sprytnym, energicznym mimo wszystko kojarzy.
U mnie tez sie na miasto idzie
ćwok tak jak strzyga rozumiem, a ćmok...moja babcia tak mówiła na mojego męża i mojej siostry chłopaka jak ich poznała...a to było dawno temu jak byli nastolatkami i pierwsze co powiedziała to, że "takie ćmoki", czyli że takie jakieś ciapy, tacy bezbarwni, ani się nie odezwą, ani nic, ogólnie, że "dupa nie faceci "
Z warszawskiego nie nie wiem co to jorgnąć się i obsztorcować.
Tak a propos, presa do kartofli to nie tluczek tylko przeciskacz.
Zymlok a krupniok to co innego. Powrót do góry
Żymlok to to samo tylko zamiast kaszy ma pieczywko np. bulkę.
Czyli co innego!
A mi się przyominało a propos tłuczka do ziemniaków. Mój mąż się ze mnie śmieje zawsze, jak mówię, że trzeba ziemniaki "pokłócić". U mnie w domu sie tak mówiło, albo "pokłóć", albo "potłucz ziemnaki". I się mąż nabija, że od kiedy "ziemnaki się kłócą " ?
u mnie się ubija ziemniaki lub tłucze
co do bółki - to kajzerka jest jakąś formą regionalizmu czy nie?
"ty głupku jeden" mozna powiedziec pieszczotliwie, a raczej pobłażliwie, choc samo słowo zawsze ma negatywny wydźwięk
ziemniaki to nie słyszałam, ale jajka się można rozkłócić - nie raz tak w przepisach jest napisane.
obsztorcować - ochrzanić
jorgnąć - kapnąć się, domyślić się
Kasik, niech będzie krupniok to krew z kaszą a żymlok to krew z bułką
a jak w Waszym regionie mówi się na taki oto przyrząd kuchenny
U mnie w domu to zawsze koziołek był, teściowa mnie zastrzeliła że to kwirlejek a jeszcze znalazłam nazwę mątewka jeden przyrząd a tak ciężko go nazwać
Kajzerkę znam.
Natomiast nie mam bladego pojęcia jak właściwie się nazywa ten przyrząd co pokazałaś Justek.
Chociaż w kuchni w domu jest.
mątewka
matewka znam, ale uzywamy raczek kfyrlok, kfyrloczek.
malgorzatko, to nie ze niech mi bedzie, tylko to sa inne potrawy, inaczej smakuja i maja inny sklad. wiec nie jest to to samo. duzo ludzi nie wie co to zymlok.
mątewka
Aaa! Racja!
U nas to rogulka.
mątewka
Aaa! Racja!
Ja tego czegoś nie posiadam i nie wiem do czego służy
A tego pokłócic w odniesieniu do ziemniaków czy jajek to nigdy nie słyszałam i nie widziałam w żadnym przepisie
Ser o kształcie sześcianu pokroić jak na zdjęciu. W misce skłócić jajko, w drugiej przygotować bułkę tartą
Tylko ja kłócę ziemniaki a nie jajka dnia Pon 15:13, 02 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz Powrót do góry
Świetny temat U nas krupniok to kiszka, padłam kiedyś jak się dowiedziałam że u narzeczonego mòwią na parzoki- kluski na parze. Czasami jak mówi to z takim tajnym akcentem
u mnie nie ma parzoków..nie wiem nawet jak to wygląda
U mnie kluski na parze!
Patrzę w internecie i w życiu tego nie jadłam chyba, raz koleżanka mi dała taką bułke na parze własnie, to to? Ale ona gotowe kupiła. U mnie się nie jadło czegoś takiego.
No popatrz, u mnie w przedszkolu często takie coś dawali.
W sumie taki zapychacz, ale całkiem smaczny.
U nas to rogulka.
Dokładnie, rogulka
dobra, do to czego to służy?
u męża w kuchni coś takiego było i tak sobie leży.
Do mieszania, jak podbijasz, mąką, czy smietaną, to w kubku np. sobie tym mieszasz, tak kręcisz pocierając ręce
Mąż tym miesza KASZĘ MANNĘ jak gotuje młodemu I wróciliśmy do punktu wyjścia
Ja grysik mieszam normalną łyżką, bo umyć rogulkę po tym mieszaniu to jest masakra!!! Mąż ma sam to myć, ale czasem na mnie wypadnie jak jest w pracy
ja tam zawsze ubijam w kubku widelcem
za to pare razy tłukłam tym ziemniaki, bo nie miałam czym
To jest świetne do mieszania mąki z wodą, ale ja to do wielu rzeczy używam np jak budyń robię kaszkę w garnku mieszam, śmietanę z wodą rozrabiam zanim do zupy wleję. Ostatnio mi się połamał to mam bidę w kuchni Wystarczy zaraz po użyciu do wody włożyć i pięknie odmoknie
Ika jak podbijasz? Co?
To jakis piękny regionalizm chyba
Zycia bez mojej matewki sobie nie wyobrazam. Jak bez niej zrobic sos, budyn, etc? Mam 5 sztuk, w roznych rozmiarach
jak to jak? tym:
Uploaded with ImageShack.us
A nazywa się to trzepaczka lub ubijak
I tego też nie cierpię myć
W sumie to nie potrzebuję ani trzepaczki ani rogulki. Mąż sam kupił i używa (tylko nie zawsze umyje).
Hehehe, no widac tak z tym podbijaniem. Wlewanie mąki czy śmietany do zupy sosów i innych takich nazywa się "podbijaniem".
A trzepaczka to chyba do ubijania jajek jest Mąkę z woda mieszam w kubeczku więc mątewką najlepiej. Moi roidzce też mieli w wielu rozmiarach zawsze. Teraz tutaj w domu nie mam to robię tak, że w misce mam i leję powoli wode/zupę i szybko mieszam widelcem, albo wrzucam wszystko byle jak i blenderem dnia Pon 20:44, 02 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz Powrót do góry
ika...
no ja bym powiedziała "zabielic" smietana, albo "zagęścic" mąką...
albo "zaprawić" maka czy śmietaną
osobiscie nie uzywam ani tego ani tego....ew. jogurt....
ja uzywam do sosów tej trzepaczki, co strzyga
bo do białek to sie nie nadaje......sobie mozna trzepac i trzepac tym, a sztywnej piany sie nie zrobi
to jest ubijaczka tzw. planetarna. nie umiałabym nią ubić jajek
Żeby zrobić pianę z białek używam takiej ubijaczki:
Uploaded with ImageShack.us
no ja bym powiedziała "zabielic" smietana, albo "zagęścic" mąką...
osobiscie nie uzywam ani tego ani tego....ew. jogurt....
sobie mozna trzepac i trzepac tym, a sztywnej piany sie nie zrobi
Dokładnie zabiela się i zagęszcza, ale ja tak jak Dona nie używam w ogóle śmietany (też tylko jogurt) mąki do sosów nie daję.
Trzepaczką nr 1 mój mąż bez problemu robi pianę. Ale on to mięśnie niezłe ma w rękach
ubijacie jajka ręcznie? ile wam to zajmuje?
ja do wszystkiego miksera używam
Nie ja też mam mikser.
Ale mój mąż czasami się w to bawi.
Podobnie jak i ja mam pralkę, a on swoje koszule woli prać ręcznie - bo to stara i sprawdzona metoda i ubrania się tak nie niszczą jak w pralce dnia Wto 18:45, 03 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz Powrót do góry
mnie tylko o takim ręcznym ubijaniu opowiadali rodzice, że tak się robiło jak byli mali i strasznie długo to trwało, a u nas nawet takich przyrządów nie było w domu
No to taką też. Ale tamtą też ubijałam i dało radę
ja tą drugą ubijałam pianę w kilka minut. nie mieliśmy w domu mechanicznej ubijaczki, tylko mikser, w którym trwało to wieki!!! a efekt taki sobie.
wracając do regionalizmów. zasłyszane wczoraj od sąsiadki teściowej określenie na bardzo żwawe dzieci: "szataniuki"
a ciekawe czy ktoś z Was wie co to kociuba
Słyszałam to określenie ale nie mogę sobie przypomnieć znaczenia
Ale fajny temat .
Mieliśmy niezły ubaw jak pewna koleżanka z południa urządzała w Wawie mieszkanie i biedna fliziarza nie mogła znaleźć ani nakastlika .
Natomiast moja teściowa jak się przeprowadziła do centralnej Polski długo szukała "nabierki".
Jak przeprowadziłam się na Mazowsze to nie tyle "na dworze" mnie wkurzało (chociaż oczywiste było dla mnie, że na dworze się mieszka (albo nawet we dworze) a chodzi się na pole) ile to, że większość moich nowych znajomych mówiło "na dworzu" co wydaje mi się być formą błędną i raziło mnie strasznie.
W tym temacie mam jeszcze pytanie do Olenkity bo wiem, że jest z Częstochowy - czy u Ciebie też mówiło się "Iść na nogach"? Na studiach miałam kolegę z Częstochowy i on twierdził, że w Częstochowie wszyscy tak mówią.
Chciałam jeszcze napisać coś z zupełnie innej beczki - w tym roku, na początku marca byliśmy w Barcelonie, w niedzielę poszliśmy na mszę do katedry i kantor na wyjście zaintonował pieśń na melodię "Góralu czy ci nie żal". Potem pogrzebałam w necie i okazało się, że na tę melodię we Francji, w Hiszpanii, Portugalii i...Brazylii śpiewa się tradycyjną pieśń wielkopostną. Znalazłam nawet na you tube:
http://www.youtube.com/watch?v=CIBE_6lH9j8&feature=related[/u] Powrót do góry
W tym temacie mam jeszcze pytanie do Olenkity bo wiem, że jest z Częstochowy - czy u Ciebie też mówiło się "Iść na nogach"? Na studiach miałam kolegę z Częstochowy i on twierdził, że w Częstochowie wszyscy tak mówią.
Nie jestem z Częstochowy, a nawet mam do niej dość daleko, ale zawsze chodzę na nogach Domyślam się, że większość z Was chodzi "pieszo". Ja nigdy nie chodzę pieszo choć wyrażene "iść na nogach" to rzeczywiście tautologia
Zawsze mowie na nogach i tez nie jestem z czestochowy.
"iść na nogach" nie słyszałam.
A "kulać"? bo to często używane przy Piotrusiu na podlasiu, w Wawie chyba nie spotkałam się z tym.
Kulac to moge kluski
Ja chodzę z buta
a to też elwira.
kulać to toczyć, więc nie wiem jak z tymi kluskami Kasik
Nie jestem z Częstochowy, a nawet mam do niej dość daleko, ale zawsze chodzę na nogach Domyślam się, że większość z Was chodzi "pieszo". Ja nigdy nie chodzę pieszo choć wyrażene "iść na nogach" to rzeczywiście tautologia
Ja po prostu chodzę .
A kulać kojarzę - zarówno do toczenia jak i do klusek (bo w końcu kluski trochę przypominają kulki).
akurat Piotruś kulał puszkę po kawie
ja też "idę na nogach" zawsze !!
A kulac to się u nas mówi na zrobienie kulki, np. z papieru, ale to nie jest powiedzenie takie potoczne, tylko raczej w sensie zabawnym się to mówi, np. moge powiedzieć "ulepiłam bałwana" i to jest neutralne, a jak powiem "ukulałam bałwana " to juz jest bardziej żartobily wydźwięk
też mówię że "idę na nogach"
a u mojego męża mówi się na makaron kluski, jak to usłyszałam to sama bym nigdy nie zgadła, że o makaron chodzi
Dla mnie też makaron to kluski
ja używam zamiennie makaron i kluski.