fam czy npr?
Katalog znalezionych frazWÄ tki
- agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
- Jest tragedia - mąż kompletnie przeciwko npr
- Pierwsze kroki w NPR. Luteina
- brak miesiączki a NPR?
- Początki z NPR i wykresem
- NPR łatwy do opanowania?
- NPR po porodzie - zasady
- warsztaty NPR
- Poszukiwana dobra drukarnia w NGD
- Msze, pierwsze piÄ tki, naboĹźeĹstwa itp. :)
- [KUPIE] AN/PAQ-15
agniusza serwis - literatura w sieci, proza, feminizm, gender, queer ...
Ciekawa jestem jak to jest statystycznie na naszym forum. Ile jest osób stosujących npr, a ile fam. Przepraszam za dosłowność ostatniej opcji, ale nie wiem jak inaczej określić, żeby wszyscy rozumieli tutaj to samo.
Edit: - Acayra nie mogę już niestety dodać nowej opcji
tutajpoczkategori
Jeszcze powinna być opcja npr + prezerwatywy + pieszczoty

Zaznaczyłam opcję 2. Przy moich długich i zwariowanych cyklach bazowanie na samym npr, to szaleństwo

ja myślę, że jak ktoś stosuje 3 w 1 jak Acarya napisała to powinien wybrać właśnie opcję nr 2

ja zaznaczyłam opcję nr 3. Nie potrafię udawać przez 2tygodnie lub dłużej, że własny mąż nie pociąga mnie seksualnie, albo okazywać mu to, ale "uważać żeby nie było orgazmu"
No, ja już zagłosowałam, opcja nr 2.

(3 również, zależnie od okoliczności)
Ja mam niby takie "ładne" cykle, ale właściwie brak I fazy, bo skoki i w 12 dc bywają... od 4 dc do zwykle 16-17...

Może jakby się libido wygasiło to by było super, tylko czy o to chodzi? tutajpoczkategori
Nr 1.. Dla spokoju sumienia.
czy mogę coś powiedzieć?

bo jak dotąd wasze wypowiedzi są zupełnie przeciwne do tego co o was myślałam - no może z wyjątkiem Acayry

Opcja tylko 3, prezerwatywy są za drogie

Swoją drogą nie wiem czemu w moim myśleniu fam'em nazywałam wcześniej opcję drugą, a trzeciej nie brałam pod uwagę w tej definicji. Niedopatrzenie

z tego powodu uszczegółowiłam ankietę i są 3 opcje zamiast dwóch
bo my z kolei po ślubie mieliśmy opcję 3 - ale byliśmy przekonani, że to jest właśnie prawdziwy npr
Zaznaczyłam 2, ale właściwie to my 2 + 3.
Jak zwykle jestem w mniejszości

Zaznaczyłam 1, bo choć są pieszczoty to staramy się "uważać żeby nie było orgazmu"
Ale nie mam pojęcia jak będzie później...
Też myślałam, że wiecej będzie na 1

chcielibyśmy orto, ale wychodzi różnie. 3. opcja przy rozciągniętej, kilkutygodniowej fazie płodnej, jest dla mnie wytłumaczalna... mimo to - staramy się, żeby nie było to regułą.
opcja nr 2, co tu kryć.
ale opcja nr 3 też, a jakże. tutajpoczkategori
U nas też opcja 3, dzięki regularnym cyklom (bez tego pewnie byłoby 2 i 3).
Najczęściej 3, czasem 1, a 2 bardzo okazjonalnie.
U nas teoretycznie 2+3, ale w zasadzie 3. Nie mamy nic przeciwko prezerwatywom, ale w rzeczywistości paczka którą mamy w domu chyba się niedługo przeterminuje, bo nie pamiętam kiedy ostatnio używaliśmy. Jakoś za tym nie przepadamy.

ej no...
dobra a ja będe szczera - u nas 1,5 roku 1, okazjonalnie 2 ale nawet paczki nie zużyliśmy

Ja mam regularne cykle o zwykłej długości, poporodowo jeszcze przed nami

może ja powinnam uszczegółówić - żeby nie było tak nie kościołowo
że w tej chwili stosuję prawdziwy npr i to w celu poczęcia dziecka. Choć jakby nie konieczność brania duphastonu po owulacji to bym pewnie nic nie stosowała. A prezerwatywy też się starałam ograniczać. Choć nie mam nic przeciwko nim. Tylko na wszelki wypadek, żeby "grzeszyć" jak najmniej. ale ani ja, ani moje małżeństwo jako całość, nie wytrzymuje 2 tygodni bez seksu. Może z wiekiem się to zmieni

Opcja nr 3, chyba że przypadkiem wyjdzie 1 (opcja nr 2 niedopuszczalna obecnie ze względu na ryzyko, ale za parę lat pewnie będzie jedyną opcją)
poporodowo jeszcze przed nami

Chyba powinnam zacząć o tym czytać...
Zdecydowanie FAM, bo przede wszystkim bez podstaw światopoglądowych. Do niedawna prezerwatywy w czasie płodnym, współżycie pełne w czasie niepłodnym. Ale przez gumki zaliczyłam już dwie schizy ciążowe. Obecnie korzystamy tylko z faz niepłodnych (czyli teoretycznie NPR, ale mnie to określenie zupełnie nie leży), ewentualne pieszczoty w okresie płodnym, a prezerwatywy w przypadku niepewności co do interpretacji (ale w domniemanej fazie niepłodnej).
Też jestem zaskoczona - myślałam, że zdecydowana większość praktykuje "ortodoksyjny" NPR

Orto siedzą cicho 😉
Karafka też tak pomyślałam. Bo im dobrze i nie mają powodu do narzekania. Ale zaznaczyć odp w ankiecie zawsze można. Nie trzeba się wypowiadać
Też jestem zaskoczona - myślałam, że zdecydowana większość praktykuje "ortodoksyjny" NPR

ale to nie na tym forum

Przyznam, że też jestem zdziwiona Waszymi odpowiedziami...

Ja bym chciała opcję 1, ale pewnie wyjdzie 3, Narzeczony nie widzi w tym nic złego, ja mam wątpliwości, zobaczymy jak będzie w praktyce

Kap na razie będziemy się mogły wspierać w opcji 1, choć Twoje cykle chyba są bardziej optymistyczne niż moje

Nie chce Was martwic ale na poczatku tez mi sie opcja 1 wydawala najbardziej realna

przy w miarę normalnych cyklach jest to jak najbardziej możliwe



przy w miarę normalnych cyklach jest to jak najbardziej mozliwe

Nikt nie mówi, że nie jest

Tylko wlasnie "w miarę normalne cykle" to marzenie każdej, a nawet jeśli już są to gdzie czas po porodze czy menopauza?
Zawsze bede mowic że zazdroszczę tym którzy bez wielkich problemów i rozterek stosują opcję 1

Ja też nie wiem, co bedzie w przyszłosci


Zawsze bede mowic że zazdroszczę tym którzy bez wielkich problemów i rozterek stosują opcję 1

podpisuję się pod tym

tilia, Wy od cieni npru rozpoczeliscie, blaski w końcu przyjdą

opcja 2
Hmm a ten 'ortodoksyjny NPR' to jest tutaj rozumiany jako z pieszczotami, ale bez wytrysku tak (sorki za dosłowność

Pytam, bo się gubię trochę w nazewnictwie

Po roku obserwacji stwierdzam, że cykle mam regularne i czytelne poza jakimiś wyskokami, ale generalnie problemów nie ma... i teraz mi się wydaje to takie oczywiste, że wtedy a wtedy zaczyna się 3 faza, ale już czuję, że jak przyjdzie do praktyki to będę panikować czy na pewno dobrze wszystko zmierzyłam i oceniłam i że na pewno można... Z moich obserwacji wynika też, że 1 faza do 6dc spokojnie może być, ale już się zastanawiam czy za nieco ponad 2 tygodnie z niej skorzystać czy czekać dla pewności na 3... ratunku

kap, nic tylko się cieszyć, a nie panikować!


nie wiadomo jak ślubny cykl Ci się ułoży, emocje mogą wszystko pogmatwać, więc na razie obserwować bacznie

My wszystkie trzy opcje. Zalezy od miesiaca;) I nie sugerowac sie data naszego slubu, nasza cielesnosc mamy juz bardzo dobrze wzajemnie zapoznaną

Kap, ja o obawach mowisz? To ja Ci powiem, ze ten slub to do malpiego rozumu nas doprowadzil-nie chce byc w najblizszym czasie w ciazy a co my wyrabiamy? Szyjka wysoko, miekka jak maslo, bj a my... Zdazylam kilka razy szepnac ze dzis bez zabezpieczenia to najgorsza opcja jaka moze byc. Na szeptaniu sie skonczylo

A dzis rano skok i bol owulacyjny

Takze tego...

Annuszkaja, coś czuję, że u nas może być podobnie.

Zresztą kwas foliowy już biorę.

hmm.. ktoś tu chyba marzy skrycie o dzidziusiu



A mi mój ślubny cykl pospuł statystyki (czyt. możliwość swobodnego korzystania z I fazy) na cały okres aż do poczęcia dziecka - bo był 24 dniowy, skrócony znacznie. I miałam wtedy masę dziur w mierzeniu temp, więc wykres był mało czytelny, albo nawet wcale. A potem z reguły 20/21 którą wtedy stosowałam, wychodziła mi 4-dniowa I faza


Jeszcze mam ciekawą myśl. Przy stosowaniu npr każdy sam sobie swobodnie decyduje na jakie "ryzyko" ciąży może/chce sobie pozwolić. I jest to świadoma kalkulacja, czy ma to cokolwiek wspólnego z zawierzeniem Bogu? Pewnie zalerzy od osoby, ale czytając np. wypowiedzi na naszym forum - to mam wrażenie że w sumie nie. Bo ktoś może ufać Bogu, ale jak ma powazne powody i nie chce kolejnej ciąży to i tak nie będzie zbytnio ryzykował, pomimo zaufania. Na ryzyko pozwlają sobie te osoby, które obiektywnie - rozumowo mogą sobie na nie pozwolić.
Czy ma to cokolwiek wspólnego z mityczną otwartością na życie? chyba nie.
Jeszcze mam ciekawą myśl. Przy stosowaniu npr każdy sam sobie swobodnie decyduje na jakie "ryzyko" ciąży może/chce sobie pozwolić. I jest to świadoma kalkulacja, czy ma to cokolwiek wspólnego z zawierzeniem Bogu? Pewnie zalerzy od osoby, ale czytając np. wypowiedzi na naszym forum - to mam wrażenie że w sumie nie. Bo ktoś może ufać Bogu, ale jak ma powazne powody i nie chce kolejnej ciąży to i tak nie będzie zbytnio ryzykował, pomimo zaufania. Na ryzyko pozwlają sobie te osoby, które obiektywnie - rozumowo mogą sobie na nie pozwolić.
Czy ma to cokolwiek wspólnego z mityczną otwartością na życie? chyba nie.
Amen


Mój obecny przed-slubny cykl raczej nie wskazuje, żeby miało się teraz coś zepsuć, bo skok wczoraj był więc teraz to już chyba z górki... (mam nadzieję



Anuszkaja, my nie mamy stabilnej sytuacji ekonomicznej, żeby być w ciąży, także nie pozwolimy sobie jak Wy


A wracając do tematu... to wszystkie, które zaznaczyłyściw opcje 2 i 3 to tak było od początku? Czy ewoluowało? Że na początku małżeństwa tylko 1, ale się zmieniło w trakcie?
Kap nie bój się, jest tu też sporo osób z bardzo ładnymi cyklami - tylko one właśnie się nie wypowiadają, bo mają wszystko bardziej poukładane w głowie
łatwiejsze stosowanie npr = mniej dylematów
moje cykle też nie są wcale złe, jeśli pominąć obecność śluzu w 3 fazie (no i od razu po okresie, ale to można pominąć, raz już miałam dowód, że na 5 dni przed skokiem w ciążę nie zajdę)
Ja już pisałam, że po ślubie mieliśmy opcję 3, ale sądziliśmy że to jest właśnie 1. O tym, ze tak nie jest dowiedziałam się 2,5 roku po ślubie. I byłam zła. I dotąd jestem. Może jakbym od początku się postarała, żeby wiedzieć i stosować prawdziwy npr, to teraz nie używalibyśmy gumek, tylko mielibyśmy już przyzywczajenie że w 2 fazie nie robimy nic, a tak przyzwyczailiśmy się do dobrego i to często i jakoś nie da się tego zmeinić na razie - szczególnie u męża.
W sumie miałam okazję sie dowiedzieć, usłyszałam od kogoś, wg. o. Knotza (którego wtedy w ogóle nie kojarzyłam, kto to) seks jest dopuszczalny tylko w przypadku wytrysku w pochwie, ale pomyślałam, że to na pewno jego prywtna opinia.



Choć teraz rozumiem, że to nie jest bezwzględny zakaz, tylko chodzi o to, żeby takiego seksu nie traktować jako formy antykoncepcji.
Edit: Jeszcze odnośnie tego ryzyka ciąży. Rotzer w książce zaleca, żeby na początku małżeństwa "przetetować" możliwości swojego organizmu. Czyli jak dla mnie chodzi o przesuwanie granicy I fazy i sprawdzenie którego dnia zajdzie się w ciążę. Więc on zakłada, że każdy sam dobiera sobie ryzyko dla siebie. Powrót do góry
Z tym przesuwaniem granicy I fazy, to tak myślę, że zrobimy w przyszłości, żeby mniej więcej wiedzieć do kiedy można


Od początku małżeństwa mamy generalnie opcję 3. Czasem zdarzają się okresy z "1", ale z upływem czasu lepiej je znoszę niż na samych początkach

Myślę, że duże znaczenie w dojściu do tego stanowiska miało całe nasze chodzenie ze sobą, narzeczeństwo zwłaszcza. Ilość rozterek moralnych i frustracji wystarczy mi jeszcze na długo... "czy nie za mocno pocałowalam/ przytuliłam?" i milion dywagacji na temat.

Nie ukrywamy, że wzięliśmy ślub dla seksu między innymi




U nas od zawsze (tzn od porzucenia tabletek po kilku miesiącach stosowania) opcja 3 + 2 z której w sumie nie korzystamy bo nie lubimy. Ale my niewierzący, więc ani opcja 3 ani 2 nie są dla nas w żaden sposób niestosowne.

Oj Ptysiak to mi zrobiłaś zamieszanie...


Moje sumienie tego nie ogarnia.

Bo bez żadnych pieszczot to chyba sie nie da, no bo jak? I nawet tych niedokończonych by nie można było? no bez przesady

zgadzam się



nie można przeginać i przez te 10 dni traktować się jak obcy


Podobnie jak Ptysiak w trakcie narzeczeństwa mieliśmy tysiące przemyśleń, czy coś było ok czy nie ok, ale dzięki temu nauczyliśmy się przede wszystkim nie demonizować swojej seksualności, pożądania, które są wynikiem miłości. Pracujemy nad tym, co słabe, ale cieszymy się sobą

U mnie to może też ta kwestia, że nie chciałabym "kończyć" w ten sposób. Podczas pieszczot seksu sie zachciewa spróbować, ale orgazmu bez seksu jakoś nie chcę...
Też różnie mieliśmy przed ślubem, zdarzyły sie tego typu przemyślenia i dylematy, co można, a czego nie i czy już powinniśmy iść do spowiedzi czy nie... Ale właśnie jakoś z biegiem czasu coraz spokojniej do tego podchodziliśmy.
Przecież seks to nie tylko stosunek waginalny


Mam wrażenie, że ile ludzi tyle opinii

A, Busolo jaką właściwie miałaś wizję tej pierwszej opcji?
Tilia, przepraszam Cię mocno, nie chcę dokładać Ci rozterek


To, że ja już sobie tego tak nie wyobrażam, to jeszcze nic nie znaczy


Przy stosowaniu npr każdy sam sobie swobodnie decyduje na jakie "ryzyko" ciąży może/chce sobie pozwolić.
To prawda, to jest przeogromna zaleta metod naturalnych. Strasznie mi się to podoba. Już nie mogę się doczekać, kiedy i my będziemy mogli stopniowo, powoli i bez pośpiechu przechodzić od odkładania do starania się.
Spokojnie Ptysiaku, moje sumienie nie drgnęł,o na razie nie mam rozterek tylko wyczekuję skoku. Tylko nie wiem czy dobrze zaznaczyłam w ankiecie

Jak Ptysiak, ewentualnie buziak przytulenie i tyle. Ale ..ja z tym ok zwykle, a mąż nie da rady zacząć i nie skończyć. Raz się tak udało, ale w sumie skończyliśmy następnego dnia.
Hm to ja Cię źle zrozumiałam... I nie wiem, czy mam to zmieniać czy niech sobei zostanie. W sumie nie wiadomo, co miały na myśli inne osoby zaznaczające opcję 1


Mi by jakoś do głowy nie przyszło, że jedyną dobrą drogą ma być nie macanie i nie całowanie sie z mężem poza seksem. Fajną bym miała noc poslubną

no ja nie wiem, czy tylko buziak w czoło w noc poślubną to byłaby dobra droga

nie da się wyznaczyć w małżeństwie takich restrykcyjnych granic, że ten dotyk jest okej, a ten to już za bardzo, oj oj nie wolno... Rozsądnie, z miłością, rozeznając w sumieniu - taki na to mam przepis:)
Oj, to byłaby straszna droga... co i pewnie zero nagości, w piżamkę i spać.... Pewnie nie poczułąbym, że wyszłam za mąż

Możliwe, że mam podobnie


Kiedyś się wyspowiadałam z 3 i ks się mocno zdziwił, że uważam pieszczoty za grzech (choć powiedziałam, że w sumieniu nie uważam, ale wg KK). Stwierdził, że to dobrze, że nie leżymy obok siebie jak kłody, bo to by było dopiero złe.
A z tą opcją 3 to też nie jest tak, że założeniem jest orgazm. Czasem po prosto się poprzytulamy i popieścimy, a czasem rozkręcimy tak, że lecimy do końca. Na pewno nie całusek i dobranoc, plecami do siebie.
Dla mnie opcja nr 1 w pewnych okresach była możliwa przed dziećmi. A teraz bierzemy z intymności, co się da - i nie wyznacza tego faza, tylko fakt, czy padamy na pysk, czy jestem choć trochę wyspana (moja córa nadal robi przeboje w nocy), czy mąż nie ma za dużo stresu i ma w ogóle ochotę... I to nie tak, że przed intymnością jest wszystko inne (wyprasować, pozamiatać, wywiesić pranie) - oj, nie. Ale mocny pęd życia, 2 małych dzieci (nasze to są trudne egzemplarze) - i nie wszystko zależy od nas. Są miesiące, gdy "na złość" w krótkiej (my bez seksu podczas @) I fazie mąż na wyjeździe, a poprzednia III faza to były np. choroby na zmianę, niewyspanie i praca do nocy - gdzie seks po prostu nie wchodził w grę. I ja mam w tej sytuacji, po np. 3 tygodniach, czekać kolejną II fazę, która trwa i 2 tygodnie, BO TAK?
Ale to moje, nasze zdanie. Są małżeństwa, które to ogarniają, mają inne priorytety czy jeszcze coś

PS - i nasze relacje układają się harmonijnie i po prostu dobrze tylko wtedy, gdy mamy ten seks choćby z marną regularnością, ale jest. Stosowanie ortonpr + zbyt dużo przeszkód w niektórych miesiącach to dla nas destrukcja. Po owocach widzę, jak jest, i wybieram co dobre dla naszego małżeństwa. Powrót do góry
Wszystko w moim podejsciu do npr weryfikowane jest przez zycie.
Ja poki co umialabym stosowac ortonpr. Poki co-podejrzewam ze po ciazy prezerwatywy bylyby nieodlaczne, choc zycie zweryfikuje. Maz nie akceptuje ortonpr. Dla niego prezerwatywy to nie grzech a tym bardziej nie seks z ukochana osoba. Mam wiec dosyc mocny dylemat wewnetrzny jak nie odtracac ukochanego, ktory aprobuje antykoncepcje a pozostac w zgodzie z wlasnym sumieniem.
Przed slubem, kiedy na ciaze nie moglismy sobie pozwolic z roznych wzgledow, nie dalabym sie dotknac penisem bez prezerwatywy


Podoba mi sie to, co ktoras tu pieknie napisala-jestesmy otwarci na zycie. Ale po urodzeniu dzieci/dziecka, jesli otwartpsc interpretowac jako wspolzycie w fazie 1, to nie, nie bedziemy otwarci. Albo bedziemt ale prezerwatywy pojda w ruch. Ot paradoks;)
Opcja 1. Cykle mam różne i podłużne. Chwilowo ich w ogóle brak, ale za to NPR w wersji poporodowej, więc, wiadomo, czad

dlaczego nie ma opcji 2 + 3?
no i 1 ale bez strachu z otwartością na różne sytuacje (gdzie 2 może być medycznie przydatne np przy grzybicy czy innych intymnych chorobach i 3 - gdy wyjdzie bez planowania, tak po prostu)??
Strach w ogóle w tej materii niewskazany

Nianiu to już zbyt szczegółowe by było.
A tak w ogóle to kk zbrania i 2i3 bez względu na to czy ktoś ma grzybicę, raka czy cokolwiek innego. A jak jest opcja 2 i 3 w 3 fazie tylko to juz niech każdy sam decyduje czy to 1 (ja tak sądzę), czy jednak coś innego.
Przez rok po ślubie 1 , a od porodu 2. Lubimy ten regularny rytm - np. seks co mniej więcej 3 dni. Nie ma wtedy stresu, ze jeśli dzis sie nie uda trzeba czekać do następnej 3 fazy.
Chciałam tylko dodać, ze można mieć regularne cykle a ortonpr może być nie do przyjęcia, bo np. jest praca na 3 zmiany.
Dodam, ze u nas ortonpr był szkodliwy dla małżeństwa, więc od dawna nie wierzę we wzniosłe i piękne hasła o tym jak zbliża małżonków. Ortonpr potrafi rozwalić małżeństwa i zabić, więc nie ma co ryzykować.

Pozwolę sobie zapytać wprost-jak wtedy radzicie sobie z możliwością przyjmowania komunii (pytam osoby, które takową potrzebę/chęć posiadają)? Co tydzień chodzicie się spowiadać? Czy np rezygnujecie z komunii i np raz/dwa razy do roku spowiadacie się i przyjmujecie komunię np na Święta?
We mnie jest tyle wewnętrznego rozdźwięku, ze nawet sobie nie wyobrażacie...
Mam się spowiadać co tydzień/dwa wiedząc, że i tak prędzej czy później skończymy z prezerwatywą?
Czytała kiedyś o czymś takim, że Kościół dopuszcza stosowanie prezerwatyw np gdy mąż na to naciska a żona dla dobra małżeństwa może się na to godzić i nie musi się z tego spowiadać. A czy nie jest to spychanie odpowiedzialności na partnera? Fakt, nie chcę stosować prezerwatyw, ale wolę ich użyć niż powołać do życia nie planowane dziecko. Czyli moja wola również w tym jest, przecież siłą mąż mnie nie zmusi do seksu z prezerwatywą...
Spowiadam się, żałuję. Żałuję, ze używając prezerwatyw żyję wbrew czemuś, co jest narzucone przez kk. Ale nie żałuję, że ich użyłam. Wole tak grzeszyć niż powołać na świat dziecko na które nie jestem gotowa/nie chcę go(?).
Za mało żałuję/źle żałuję?
Oszaleć można

ja opcje 2 i 3 w zależności jak wyjdzie, są też i pieszczoty w 3 fazie w zależności od ochoty,
kiedyś była i opcja 1 ale nic dobrego z niej nie wynikało wręcz bardzo przeciwnie

ja osobiście nie uznaje tego w sumieniu za grzech, ale doszłam do tego po długim czasie

Nie wiem jak miłość i okazywanie jej sobie może być grzechem? Dla mnie fam nie jest sprawa na spowiedź.
Z kwestiami moralnymi planowania poczęć zmaga sie wiele, moze nawet większość mocniej wierzących czy związanych z Kościołem par w Polsce. Każdy sam musi to jakoś przepracować, znaleźć swoje rozwiazanie. Gdy przez kilka lat nie udaje sie tego rozwiązać, staje sie to najważniejszym grzechu, kwestia na spowiedzi, domińuje cała sferę wiary trzeba chyba zastanowić sie nad swoją wiara, stosunkiem do Kosciola, moze swoimi kwestiami psychologicznymi...
Ja sie nie spowiadamy dam, być moze z jakimś zaufanym duchownym, czy kierownikiem duchowym (gdybym takiego znała, a nie znam) mogłabym porozmawiać, zapytać sie jak to widzi.
hmmm. Z tego co wiem (chyba ze się mylę?) uzywanie prezerwatyw jest grzechem ciężkim, łamie VI przykazanie. Nie myślcie, ze ze mnie jakas fanatyczka dzieląca włoś na czworo. Prezerwatyw uzywam i uzywac będę. Jednak moje sumienie daje w tym temacie znaki, a skoro daje-próbuję się temu przyjeżeć

Paradoksalnie rozumowo uwazam, ze to co robimy we dwoje w łozku i dopoki obydwoje to akceptujemy i nie krzywdzimy zadnej ze stron-nie ma grzechu. Ech.
Spróbuję może porozmawiać ze spowiednikiem, a nóż widelec trafi się jakiś kumaty, który choć trochę mi coś rozjaśni

Nianiu to już zbyt szczegółowe by było.
A tak w ogóle to kk zbrania i 2i3 bez względu na to czy ktoś ma grzybicę, raka czy cokolwiek innego. A jak jest opcja 2 i 3 w 3 fazie tylko to juz niech każdy sam decyduje czy to 1 (ja tak sądzę), czy jednak coś innego.
1 We mnie jest tyle wewnętrznego rozdźwięku, ze nawet sobie nie wyobrażacie...
Mam się spowiadać co tydzień/dwa wiedząc, że i tak prędzej czy później skończymy z prezerwatywą?
2 Czytała kiedyś o czymś takim, że Kościół dopuszcza stosowanie prezerwatyw np gdy mąż na to naciska a żona dla dobra małżeństwa może się na to godzić i nie musi się z tego spowiadać. A czy nie jest to spychanie odpowiedzialności na partnera? Fakt, nie chcę stosować prezerwatyw, ale wolę ich użyć niż powołać do życia nie planowane dziecko. Czyli moja wola również w tym jest, przecież siłą mąż mnie nie zmusi do seksu z prezerwatywą...
2-
tak, jest taka możliwość, jak i ślub jednostronny jest. Ale to nie powinno być takie proste, w znaczeniu jak piszesz - zwalamy winę na męża i już, nie mam wyrzutów sumienia.
To zawsze jest sprawa skomplikowana - kierowanie się rozwojem, dobrem małżonka.
1-
nie dobrze jest, gdy myślenie o grzechach (jakichkolwiek) przysłania obraz wiary, którą jest - nie niegrzeszenie, ale miłość. Lepiej podjąć decyzję (nawet błędną) i jej się trzymać (oglądając sie na skutki) niż żyć w rozerwaniu emocjonalnym. Kiedy wybierze się jedną z dróg - to gdy okaże się że wydaje owoce - to dobrze, gdy okaże się ze można pójść dalej, coś zmienić - to też dobrze, bo się uczymy, rozwijamy. Może być błogosławiona wina, bo dzięki niej coś dostrzeżemy.
Jeśli rezygnujemy z gumek bo kk tak każe - to pisałam wielokrotnie - proszę stosujcie gumki!
Ewentualna rezygnacja z nich powinna być z zupełnie innych pobudek.
Rezygnacja bo kk tak kaze, jest calkiem dobrze odbierana bo to przejaw posłuszeństwa.
Tak jak Nianiu piszesz, u mnie nieuzywanie prezerwatyw miałoby najsilniej swe zrodlo w tym ze Kosciol tak nakazuje. Nie przemawiaja do mnie teksty mowiace o w wstylu uprzedmiotawiania kobiety, oddalania malzonkow (uwazam ze brak cielesnej bliskosci to powoduje a nie gumki) itp w kontekscie stosowania prezerwatyw... Ja je wrecz chcialabym stosowac gdyby nie to ze mam poczucie winy z powodu ich uzywania.
No wiec odwazylam sie, poszlam, poruszylam temat przy konfesjonale.
W skrocie po wyjasnieniu naszego przypadku uslyszalam:
-w razie gdyby sie zdarzylo, ze uzylismy prezerwatywy mam isc do komunii "bez poczucia trwogi"
-w razie czego wyspowiadac sie raz w mies z "grzechu malzenskiego" czy jakos tak
-jesli nie czuje sie uprzedmiotowiana i ze prezerwatywa nas oddziela to mam za duzo nad tym nie myslec, tylko cieszyc sie bliskoscia
-wazna jest pobudka uzywania-wazne ze kontekst nie jest taki ze patner sie ze mna nie liczy, ze mnie nie szanuje, ze najwazniejsze jest jego zaspokojenie sie itd. Skoro ja czuje ze tak nie jest i sama tego chce, to ok;)
-ale faktem jest ze grzeszymy, nie jest tak, ze zostalam poklepana po ramieniu
Tak wiec jestem o wiele spokojniejsza, wiem ze podczas cokilkutygodniowej spowiedzi bede sie z tego spowiadac, bo mi to ciazy. Ale tak mi jakos lzej po tej rozmowie.
Bo czytajac wypowiedzi niektorych ksiezy w tym temacie, to wlos sie jezy

Rezygnacja bo kk tak kaze, jest calkiem dobrze odbierana bo to przejaw posłuszeństwa.
tak, ale posłuszeństwo z powodu lęku a posłuszeństwo z miłości (rezygnuję choć nie rozumiem) to dwie bardzo odmienne postawy
kiedyś były różne dziwne przepisy, z czasem zmienione bo ludzie coś zrozumieli. są świeci którzy żyjąc w tamtych czasach mieli zrozumienie że ten nakaz jest mylny, ale z wierności Kościołowi jako miłości do Boga umieli i CHCIELI dostosować się jako taka ofiara.
tak ja to rozumiem.... dnia Nie 21:07, 10 Maj 2015, w całości zmieniany 1 raz Powrót do góry
"sama obawa przed karą, niepołączona z obrzydzeniem grzechem, jest bojaźnią „niewolniczo-niewolniczą”. Odpowiednią postawą bojaźni Bozej jest nabożna cześć, konieczna do pobudzenia żalu, który powinien być przekształcony przez miłość do Boga ze względu na Niego samego"
No to ja jeszcze nie umiem nie odczuwac bojazni nie niewolniczej w takim razie.
Szukam, modle się i mam nadzieje ze bedzie mi dane odnalezc/zrozumiec/poczuc:P
Ach, nie wiem czy nie zbaczamy z tematu zbytnio

nianiu chętnie się zapoznam z twoją wiedzą

anuszkaja skąd wzięłaś takiego spowiednika?


Ale co z kolei z warunkiem koniecznym spowiedzi - mocne postanowienie poprawy?? Dla mnie jedno przeczy drugiemu. Spowiadam się z czegoś co i tak wiem, że będę robiła

Busola, poszukaj sobie starszych postów Niani na ten temat. Jak dla mnie są bardzo mądrym spojrzeniem

anuszkaja - ciężkim językiem, ale tak. po prostu pomyśl o Bogu jak o przyjacielu.
Np że tego przyjaciela okradasz - żal niedoskonały to taki gdzie żałujesz kradzieży bo boisz sie ze przyjaciel się wścieknie, żal doskonały to taki, gdzie żałujesz bo ranisz przyjaciela.
celem wiary nie jest niegrzeszenie, ale robienie dobra.
Modlitwa jest bardzo ważna, ale bez nawrócenia (nawrócenie - metanoia - dosłownie zmienić myślenie) nie wyjdzie. Człowiek tak oklepał się w wierze kk, ze nie widzi jej absurdalności, niezwykłości...
Busola - pytaj


matunia - masz racje co do postanowienia poprawy, gdy jej nie postanawiamy to tak na prawdę spowiadamy sie dla siebie, by poczuć się usprawiedliwionym, by nie musieć dokonywać wyborów. dnia Pon 9:41, 11 Maj 2015, w całości zmieniany 1 raz Powrót do góry
ok - pytam

dużo mam pytań - ale nie wiem od czego zacząć i czy dam radę wytłumaczyć wszystko.
co to jest otwarość na życie? Dlaczego w większości jest wiązana tylko z npr?
Czy są sytuacje kiedy kościół dopuszcza/akcpetuje prezerwatywy (jako kościół, bo że poszczególni ksieża akceptują w różnym stopniu to z doświadczenia wiem)?
Czy formalnie jest nadzieja na zmianę nauki kościoła o antykoncpecji (bo w tej chwili nie ma woli takiej zmiany, ale czy to w ogóle formalnie jest możliwe)?
Nie zadowalają mnie te pytania jakoś - nie o to mi w sumie chodzi:/ - ale na ten moment nie umiem ubrać w słowa tego o co bym chciała pytać.
to coś bardziej w stylu anuszki - bo ja kocham Boga, może mało Go znam, ale w sumie chciałabym pełnić jego wolę - tylko jakoś nie umiem uwierzyć/zaakceptować że podporządkowanie sie Kośiołowi to jest jego wola, albo może raczej nie wierzę też że przy moich "trudnościach" dałabym radę. Formalnie teraz nie grzeszę - ale to też mnie nie zadowala, bo wiem że nadal nie mam poukładanych wielu kwestii i problem się wcale nie rozwiązał.
Dlaczego Bóg pozwala żeby w Jego kościele panował taki bałagan, masa błędów i niedopowiedzeń. Ja rozumiem, że ludzie mają tendencję do błędów i wypaczeń, ale Bóg jest wszchmocny - czemu czegoś z tym nie zrobi? Jeśli jego wolą jest, żeby ludzie stosowali npr, to czemu jakoś tego nie naprostuje? W HV jest takie zdanie, że Duch Święty będzie powadził małżonków i ich uzdalniał do zrozumienia o co w tym chodzi - no i co jakieś 80% ochrzczonych stosuje antykoncpcję, na tym forum - gdzie raczej jest statystycznie wiecej osób wierzących niż w całym społeczeństwie mamy ok 3/4 osób stosujących FAM zamiast NPR. Gdzie jest Duch Święty w takim razie? Czemu nie prowadzi sie formacji księży, tak żeby mogli być faktycznie przewodnikami dla wiernych - tylko oni też tak naprawdę realizują w tych relacjach ze spowiedzi swoją własną wizję tego jak powinno zycie małżeńskie wyglądać, i wizja każdego księdza jest inna.
No i ostatnia rzecz (na ten moment


A i jeszcze po co właściwie Bogu nasza małżeńska wstrzemięźliwość? Jaki w tym cel i co to niby ma dobrego przynieść?
To chyba już zaczęły być pytanie nie do teologa - tylko w sumie nie wiem do kogo.


Busola, niejednokrotnie czytalam na temat Twoich rozterek i wiele pojawia sie u mnie. Nie zawsze umiem ubrac "to" w slowa, z jednej strony pragnienie bycia blisko z Bogiem, smutek ze On wyciaga do mnie reke a ja jakbym ja opluwala

Ale jest we mnie tyle nieumiejetnosci zrozumienia pewnych aspektow wiary, niezgody, buntu... O najgorsze ze z jednej strony szukam, prosze Boga o sile a z drugiej wiem ze z niektorymi sprawami nie umiem dojsc do "ładu".
Czy zaluje? Oczywiscie ze zaluje i jest mi zle? Gdyby tak nie bylo, mysle ze w ogole nie dostrzegalabym problemu, tak jak ktos napisal, ze w jego sumieniu cos tam "to nie grzech". A dla mnie owszem i to z kat ciezkich. Kiedys ksiadz, gdy rozplakalamsie przed spowiedzia i zapytalam czy ja "nie za malo zaluje?" powiedzial: "To ze tu przyszlas i ukleklas jest najwiekszym dowodem na to jak bardzo zalujesz"...
Kurcze, pisze a sama nie wiem jak przekazac to co we mnie sie dzieje i czym to cos jest.
Przydalaby mi sie kilkugodzinna rozmowa z jakims ogarnietym ksiedzem...
Wybrałam opcję 2 aczkolwiek chyba bardziej pasuje nam trzecia. Od kiedy stosujemy npr gumki kurzą się w szafie i częściej w fazie II zdarzają się intensywne pieszczony (powiedzmy że sprawdzam granicę I fazy albo to jest wyraz naszej otwartości na życie - w obu przypadkach jest to prawda

Chciałabym mieć/wypracować taką wiarę i zaufanie jak niektóre z Was pokładają w Bogu. Podjęłam jednak takie a nie inne decyzje i dopiero w przyszłym roku (mam nadzieję) wrócę w pełni na łono Kościoła (ciekawe czy wówczas będę odczuwać takie rozterki jak Wy?) Wiem, że sposób w którym teraz żyję może budzić krytykę wśród głęboko wierzących, ja wiem jednak, że jestem szczęśliwa żyjąc z mężczyzną na punkcie którego szaleję. Powrót do góry
ok - pytam

dużo mam pytań - ale nie wiem od czego zacząć i czy dam radę wytłumaczyć wszystko.
co to jest otwarość na życie? Dlaczego w większości jest wiązana tylko z npr?
-otwartość na życie to chęć posiadania dzieci o ile jest taka możliwość (na każdej płaszczyźnie ekonomicznej, sytuacyjnej) nie dotyczy ona ilości dzieci, dobrze Franciszek powiedział - katolicy to nie króliki do babki tora miała nie pamiętam X dzieci i była w następnej ciąży która zagrażała jej życiu.
otwartość to też opcja że jak coś nie wyjdzie w planowaniu nie mienia już dzieci - to nie będzie wrzasku płaczu i myśli o aborcji ale przyjęcie dziecka - na za sadzie stało się i będziemy cię kochać
moje prywatne zdanie - można być otwartym na życie stosując npr albo i gumki, a można być zamkniętym stosując orto npr. to nie metoda załatwia wszystko lecz nasze serce
Czy są sytuacje kiedy kościół dopuszcza/akcpetuje prezerwatywy (jako kościół, bo że poszczególni ksieża akceptują w różnym stopniu to z doświadczenia wiem)?
tak - gdy jedno z małżonków jest niewierzące, oraz w wyjątkowych sytuacjach dla dobra małżeństwa po uzyskaniu zgody kapłana
osobiście prywatnie nie widzę przeciwwskazań w trakcie leczenia np grzybicy u małżonków
Czy formalnie jest nadzieja na zmianę nauki kościoła o antykoncpecji (bo w tej chwili nie ma woli takiej zmiany, ale czy to w ogóle formalnie jest możliwe)?
tak, nauka o seksualności nie jest doktryną, podlega weryfikacji zgodnie z wiedzą danych czasów
to coś bardziej w stylu anuszki - bo ja kocham Boga, może mało Go znam, ale w sumie chciałabym pełnić jego wolę - tylko jakoś nie umiem uwierzyć/zaakceptować że podporządkowanie sie Kośiołowi to jest jego wola, albo może raczej nie wierzę też że przy moich "trudnościach" dałabym radę.
wybierz co chcesz i stosuj się, bo tak wybrałaś, a nie z przymusu. Bóg woli gorących lub zimnych, nie mdłych z przymusu.
Ważne jest by po wybraniu trzymać się tego i obserwować - siebie i wszystko co się dzieje, czy uważam czy to mam sens czy nie. Bóg nie jest kimś obok albo daleko, jest w nas. jeśli będziesz chciała - z czasem znajdziesz odpowiedzi. tylko trzeba próbować, błądzić i pytać, podważać to co się dotąd myślało. wielokrotnie pisałam, że nic mnie więcej nie nauczyło niż to, ze świadomie odeszłam na sporo lat od wiary. nigdy tego nie będę żałować (choć z punktu lękowego powinnam bo sporo lat żyłam w grzechach i to ciężkich).
Dlaczego Bóg pozwala żeby w Jego kościele panował taki bałagan, masa błędów i niedopowiedzeń. Ja rozumiem, że ludzie mają tendencję do błędów i wypaczeń, ale Bóg jest wszchmocny - czemu czegoś z tym nie zrobi?
właśnie dlatego że jest tak Wielki że mimo wszechmocy szanuje naszą kruchą wolną wolę
Jeśli jego wolą jest, żeby ludzie stosowali npr, to czemu jakoś tego nie naprostuje? W HV jest takie zdanie, że Duch Święty będzie powadził małżonków i ich uzdalniał do zrozumienia o co w tym chodzi - no i co jakieś 80% ochrzczonych stosuje antykoncpcję, na tym forum - gdzie raczej jest statystycznie wiecej osób wierzących niż w całym społeczeństwie mamy ok 3/4 osób stosujących FAM zamiast NPR. Gdzie jest Duch Święty w takim razie?
jest, tylko Go tak na prawdę nie szukamy.
nie da się znaleźć Boga bez ciszy, bez zrozumienia i poznania samego siebie, nie da się bez wejścia wewnątrz. Klepanie zdrowasiek płytko bez refleksji nawet w kilogramach nie zbliży nas o milimetr do prawdy wiary.
Ochrzczonych jest bardzo wielu, religijnych - sporo, szukających prawdziwej wiary - niewielu
Czemu nie prowadzi sie formacji księży, tak żeby mogli być faktycznie przewodnikami dla wiernych - tylko oni też tak naprawdę realizują w tych relacjach ze spowiedzi swoją własną wizję tego jak powinno zycie małżeńskie wyglądać, i wizja każdego księdza jest inna.
tak, szkoda.
No i ostatnia rzecz (na ten moment

oczywiście!!! bo wiara ma być z serca, przekonania, taka wiara jest prawdziwa,
zbawieni będą i ci co w ogóle nie wierzą w Boga. Zbawiony może być dobry buddysta. Czemu nie? Katolicki to znaczy powszechny. Bóg nie jest tylko nasz, On jest ponad wszelkimi religiami! Jest Stwórcą. Przekracza wszelkie pojęcie, wszelkie, nawet kk.
W kk łatwiej dojść do bliskości, ale nie jest to jedyna droga!
bo jakoś ostatnio sobie myślę, że chyba niewielu tych zbawionych będzie w sumie.

ja nie wiem czy ktoś będzie w piekle...

wiesz jak działa Boże miłosierdzie? Bóg wybacza w momencie grzechu, nie zgrzeszysz i żałujesz - On wybacza,
przypomnij sobie swój najgorszy grzech. On wtedy patrzył kochająco, bez wyrzutów, juz wybaczył, nie czekając na skruchę, to jest w kk miłosierdzie Boze
A i jeszcze po co właściwie Bogu nasza małżeńska wstrzemięźliwość? Jaki w tym cel i co to niby ma dobrego przynieść?
Bogu? Po nic. Wszystko jest dla nas, ma nas rozwijać.
Myślisz że modlisz się, chodzisz do kościoła dla Boga? Jemu nie można nic dodać! On jest absolutem, niczym Mu się nie przysłużysz. Wszystko jest dla Ciebie.
anuszkaja - myślę że wielki problem jest w tym, że mamy jakiś obraz Boga - z domu rodzinnego, ze szkoły, z nauk... ograniczamy Boga do jakiegoś pudełka z danymi. Dlatego nasza dusza się opiera. Nie chce zaufać czemuś, co Bogiem nie jest. dnia Śro 20:36, 13 Maj 2015, w całości zmieniany 2 razy Powrót do góry
Ja w sumie zaznaczyłam 3. Ale to tak naprawdę już dawno się nie wydarzyło u nas. Ja nie pasuje ani do 1 ani do 2 ani do 3. Ze względu na naszą sytuację nie stosujemy nic, nie ograniczamy się nigdy.

A mnie zadziwiłi wasze odp. Ale najbardziej Buby



A mnie zadziwiłi wasze odp. Ale najbardziej Buby



Nie ukrywam.

Choć teraz przed ślubem sprawa wygląda trochę inaczej, ale to inna kwestia.

Nianiu, fajnie to napisałaś

Ja się nie czepiam


niania - dziękuję
pomyślę
mnie tam nie specjalnie wyniki zdziwily przeciez to temat w kolko walkowany na tym forum

mnie tam nie specjalnie wyniki zdziwily przecitez to temat w kolko walkowany na tym forum


ja podpisuję się pod 1. Staramy się o dziecko więc to naturalne.